niedziela, 16 listopada 2025

Jaki może być listopad?

To już przedostatni miesiąc całorocznych zachwytów nad wszystkim co świat nam niesie w darze w kolejnych miesiącach roku.
Zanim zaprezentuję jedenasty miesiąc w strofach i fotografiach, pragnę w tym szczególnym czasie wspomnieć bliskie mi Osoby, których blogi tak chętnie odwiedzałam, od których mam wiele podarunków będących dla mnie wartościową pamiątką minionych lat. 
Pamiętam o tych Osobach w modlitwach, nie tylko w listopadzie, ale zawsze ilekroć mój wzrok napotyka te cenne drobiazgi, bądź pamięć przywołuje dobre słowa i wspomnienia...
Ze wzruszeniem i wdzięcznością przywołuję Siostrę Judytę, Marychnę Zygmunt, Janeczkę Brunkę, Basię Moj- Goluch, Basię Pawlak...
Oprócz ofiarowanej modlitwy zapalam świecę... i wierzę w świętych obcowanie...

A teraz wędrówka po listopadowym pięknie...
ROK 2011
Przysiadło ptactwo
zwołane na obiadek
dobroć rozsypana.

ROK 2013
Wierność i miłość
odeszła w listopadzie
cicho trwa nadal. 

ROK 2015
Czas się zatrzymał
powrócili mieszkańcy
tulę się do nich.

ROK 2016
Młodzi są piękni
nie potrafią udawać
żyje nadzieja.

Rok 2017
Nie chcą przeminąć
wabią nasze spojrzenie 
trwa urok lata.

ROK 2018
Błyszczą barwami
radują się jesienią
niezłomne, silne.

ROK 2019
Mrozem powiało
lśnią lodowe kryształy
chłodną potęgą.

ROK 2020
Pamięć jest ważna
zginęli dla wolności
trzeba pamiętać.

ROK 2021
Tonie w czerwieni 
choć listopad zawitał
róże zakwitły.

ROK 2022
Lato wróciło
lilie się wygrzewają
błogosławię czas.

ROK 2023
Śniegiem  powiało
nagie róże drżą z zimna
biel otula świat.

ROK 2024
Złoto i srebro
konkurują ze sobą
chwytam dobry czas.

ROK 2025
Moja Ojczyzna
mieszka w sercach Najbliższych
kocham ją szczerze.

W te dni poświęcone naszej Ojczyźnie miałam zaszczyt zaprezentować moją poezję oraz przedstawić kolejny raz postać polskiej patriotki Stefanii Łąckiej w Jej rodzinnej miejscowości, Woli Żelichowskiej ( zdjęcie powyżej ) oraz w Łęce Siedleckiej ( zdjęcie poniżej) gdzie za sprawą niezwykle aktywnych mieszkańców działających prężnie w Kołach Gospodyń Wiejskich
dzieją się rzeczy ważne i piękne.
Podziwiam osoby, które potrafią w małych wioskach, własnym nakładem pracy, służyć nieprzemijającym wartościom.
A na koniec jeszcze jedna miła wiadomość. Otóż w losowaniu u Margotki https://grandmothermartha.blogspot.com/zostałam szczęśliwą posiadaczką pięknych reprodukcji wyjątkowej ikony wykonanej przez Gosię oraz śnieżynek, za co Gosi serdecznie dziękuję i bardzo sobie ten upominek cenię.
Serdecznie pozdrawiam wiernych Czytelników.

piątek, 7 listopada 2025

" Opowieści dawnej treści" -opowieść listopadowa.

 Przypomniała mi się dziś ta piękna książka A. Świrszczyńskiej, a właściwie historia Polski wierszem pisana.
" Opowieści dawnej treści".
Muszę odszukać mój zacny egzemplarz z bardzo dawnych lat, bo warto. 
Tymczasem chłodne poranki, które wiodą mnie w pierwszym tygodniu listopada na cmentarz przypomniały mi o pewnym, ciepłym przyodziewku.
I tu się zaczyna moja listopadowa opowieść. 
Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku, a zwłaszcza ich początek, świeciły sklepowymi pustkami.
Z trudem zdobywało się najpotrzebniejsze rzeczy, a kiedy sytuacja z zaopatrzeniem się poprawiła, kobiece marzenia o fajnych ciuchach tłumiła " niezasobność" portfela.
Moja Mama całe zawodowe życie spędziła za sklepową ladą i choć nie pracowała w sklepie bławatnym, ale w Wiejskim Domu Towarowym, była ekspertem od tkanin.
Pewnej nocy, podczas burzowej ulewy, stary dach " gs-owskiego " budynku mocno przepuścił opady i część tkanin została zalana.
W takiej sytuacji zarząd nakazywał " przecenę", żeby ktoś to jednak wykupił. I cała bela szarego " filcowego" materiału poszła w świat za grosze. 
Mama zachęciła mnie, abym skorzystała z tej okazji i tak oto kupiłam stosowną ilość na kurtkę i spódnicę.
Zaprojektowałam ów strój i poprosiłam P. Stasię, wiejską krawcową z wioski, w której pracowałam, o jego uszycie.
Żeby ożywić całość wymyśliłam bordową lamówkę bo miałam torebkę w tym kolorze.
Spódnicy już nie ma, ale kurtka ( tak ja nazwałam) mimo prawie czterdziestu lat ma się dobrze:-)
Nie ma już wśród żywych ani mojej Mamy, ani P. Stasi, ani wielu z tych, którym ten przyodziewek podobał się w tamtych siermiężnych czasach.
Ale jest okazja by w pierwszym tygodniu listopada wspomnieć ludzi, którzy poprzez swoje usługi, bądź pomoc wpisali się na trwałe w naszą pamięć. Co niniejszym czynię na blogu, ale również w sferze modlitewnej.

Jako ciekawostkę podam fakt, że córka P. Stasi odziedziczyła talent po mamie i przez wiele lat była moją osobistą krawcową, szyjąc dla mnie jedyne i niepowtarzalne egzemplarze sukienek, garsonek i innych elementów garderoby potrzebnej na różne okazje.
Od kilku lat pierwszy tydzień listopada przyciąga nas piękną słoneczną pogodą i warstwami szeleszczących pod stopami liści.
Kocham ten czas, gdy wszystko wokół jest " takie malarskie", mimo bardzo chłodnych poranków.
A ta biała róża właśnie zakwitła dla mojej Stefci Łąckiej, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się już na etapie rzymskim, a która zmarła w wyniku obozowych przeżyć 79 lat temu, dokładnie 7 listopada...
Przeżyła niespełna 33 lata, ale w swym krótkim życiu dokonała tak wielu heroicznych czynów, że powszechnie nazywano ją Aniołem Dobroci.
Kończę listopadowy post z pomysłem na kolejny, na który serdecznie zapraszam i dziękuję Wszystkim, którzy mnie wiernie odwiedzają...do następnego spotkania...
I oto są, moje opowieści z 1967 roku...
I jak się okazuje, Pan Kajetan do Krakowa spod Tarnowa przyjechał, to niemalże mój sąsiad:-))))

niedziela, 2 listopada 2025

Jedna taka noc w roku...

Nie zanotowałam, a szkoda...od kiedy zaczęło się to wieczorne, moje i Kamila, nawiedzanie cmentarza.
Tradycja sięga ponad dwadzieścia lat, odkąd na naszym parafialnym cmentarzu wprowadzono nabożeństwo odmawiania Koronki do Bożego Miłosierdzia w dniu Wszystkich Świętych, o godz.19.
Od wielu lat młodzież wraz z księdzem opiekunem przygotowuje krótki program wypełniony wspólnym śpiewem i modlitwą.
Te spotkania mają wielu swoich zwolenników.
Po krótkiej wspólnej modlitwie, uczestnicy rozchodzą się na groby swoich Bliskich i odbywają się rozmowy cicho szeptane, wspomnienia mieszają się z teraźniejszością, a zapalone światła są jedynymi świadkami tych niezwykłych chwil.
Odkąd mój młodszy Syn " poszedł na swoje", choć mieszkamy w różnych miejscowościach, nadal się spotykamy w ten jedyny w swoim rodzaju wieczór by budzić wdzięczną pamięć.
W tym roku też tak było, a ponieważ współczesne telefony komórkowe mają dobre aparaty fotograficzne, zapisujemy te chwile, wszak tu, na tej ziemi nic nie jest dane na zawsze.
Dzielę się Wami dziś tymi wieczornymi fotografiami, niech one przybliżą ten niepowtarzalny nastrój, wszak nieczęsto zdarza się nam spacerować nocą po cmentarzu...

Gdzie jesteście moi Bliscy
przywoływani każdego dnia po imieniu?
schodzący do nas na ziemię
po niewidzialnych niciach tęsknoty
jakie zajęcie Wam przydzielono
w tym świecie do którego wyciągam ręce?
...
znów nakładam na wysłużone talerze
nieśmiertelne pierogi z kapustą dla żywych
choć serce biegnie wysoko
ponad cmentarnymi światłami...
A na koniec tego nostalgicznego posta proponuję szybką akwarelkę jaka powstała w krótkiej chwili poprzedzającej wieczorną wizytę.
Przed nami oktawa Wszystkich Świętych, dla wierzących to czas pomocy Bliskim, którzy od nas tego potrzebują. 
Warto wykorzystać wszystkie formy wdzięczności i pamięci...

sobota, 25 października 2025

Pod niecodziennym wezwaniem.

Zanim wejdziemy w listopad i zanim w moich postach pojawią się zaduszkowe refleksje, jest czas, aby łącząc różańcowy październik z listopadową, cmentarną ciszą, pokazać wyjątkową świątynię. Nawet wśród osób zupełnie niezwiązanych z Dąbrową Tarnowską wzbudzi ona pozytywne odczucia, a cóż dopiero mówić o mnie skoro moja młodość była z nią mocno związana.
Mowa tu o "starym" kościele w Dąbrowie Tarnowskiej, tak potocznie określanym,
odkąd w tym powiatowym miasteczku powstał w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku " nowy" kościół. 
Ten bliski memu sercu " stary" kościół nosi rzadko spotykane wezwanie- Wszystkich Świętych, co na kilka dni przed owym świętem staje się dobrym pretekstem do zaproszenia do tej wyjątkowej świątyni.

Bo dzień 1 listopada jest świętem Wszystkich Świętych, tych oficjalnie ogłoszonych przez Kościół i tych nieznanych z imienia, którzy swoim uczciwym i pracowitym życiem zapracowali na świętość.
Dopiero drugi dzień listopada poświęcony jest duszom, za które modlimy się by osiągnęły wieczną szczęśliwość.
Ale powróćmy do owej świątyni, która zapisała się w moim sercu na stałe w latach 1976- 1980, gdy byłam uczennicą pobliskiego ogólniaka, a nasz Katecheta, zawsze pogodny x Józef zapraszał nas na poranne msze święte odprawiane w tymże kościółku w każdą sobotę.
Soboty były wówczas "uczące się ", więc po takim wydarzeniu szliśmy na lekcje. 
Mieszkałam wtedy na stancji, więc nie miałam żadnych problemów z uczestnictwem we mszy św, ale mieszkający w internacie musieli używać różnych forteli by móc się wydostać z zamkniętego ideologicznie budynku.
Nie będę wchodzić w szczegóły, żeby nie dotykać pamięci zmarłych już osób, ale napiszę tylko, że nie było to proste w owych czasach.
Jednak Polak potrafi i w sobotnie poranki kościół p.w. Wszystkich Świętych wypełniany był młodością.
Po ukończeniu ogólniaka, przez kolejne pięć lat, Kraków stał się moim miastem, a o Dąbrowę zahaczałam tylko dzięki Szczucince, legendarnemu dziś pociągowi pasażerskiemu, który prawie od początku XX wieku przewoził pasażerów na trasie Tarnów- Szczucin.
Czas jednak mija szybko i w swoim czasie do " mojego" ogólniaka zaczął uczęszczać mój starszy Syn, a potem mój młodszy Syn.
Tam też odbywały się zakończenia religijnej edukacji uczniów i tam jako matka powracałam z radością by świętować takie wydarzenia razem z moimi synami. 

Klęczę z Marią Magdaleną
u stóp starego krzyża
w dąbrowskim kościele
smuga światła
po której Święci
schodzą z drewnianych sklepień
wskazuje mi drogę
do Łaskawej Matki
o wzroku tak samo łagodnym
jak kiedyś gdy przychodziłam do Niej
czytać uczniowskie zadania...

...w półmroku starego kościoła
ty i ja
zdajemy egzamin z miłości

W wierszu nawiązałam do klęczącej pod krzyżem na tęczy, Marii Magdaleny, która zdaje się być pośrednikiem miedzy tym, co ziemskie, a tym co wieczne...
Poniżej zamieszczam trochę informacji jakie udało mi się odnaleźć w internetowych źródłach.

Barokowy kościół Wszystkich Świętych w Dąbrowie Tarnowskiej wzniesiony został w 1771 roku z fundacji kanonika krakowskiego hrabiego Kajetana Potockiego, ówczesnego dąbrowskiego proboszcza. Monumentalna świątynia, należąca do największych drewnianych kościołów w Polsce wzniesiona została na planie podłużnym, konstrukcji zrębowej, z zewnątrz szalowana deskami. Jest przykładem zrealizowania w drewnie układów bazylikowych, wzorowanych na świątyniach murowanych. Wokół placu kościelnego i jednocześnie terenu pierwszego cmentarza dąbrowskiego znajduje się ogrodzenie wraz z zabytkową bramą i dzwonnicą z trzema arkadami, wybudowane w 1866 roku. Trójnawowe obszerne wnętrze zawiera elementy wyposażenia poprzednich świątyń, np. późnogotycki Krucyfiks z przełomu XV/XVI wieku, barokowo-rokokowe ołtarze oraz polichromię wykonaną w XIX w. 
 Prezbiterium i nawa główna przykryte są dwuspadowym blaszanym dachem z wieloboczną wieżyczką na sygnaturkę z latarnią. Ściany wnętrza pokryte są polichromią figuralną i ornamentalną z XIX w., nawiązującą do tradycji późnego baroku. Na łuku tęczowym, oddzielającym prezbiterium od nawy głównej znajduje się krucyfiks z XVIII w. Większość wyposażenia kościoła reprezentuje styl rokokowy. Kościół Wszystkich Świętych w Dąbrowie Tarnowskiej jest jednym z największych kościołów drewnianych w Polsce. Świątynia znajduje się na szlaku architektury drewnianej województwa małopolskiego.

Szczególne miejsce  w tej świątyni zajmuje obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. Przez wiele lat uważano, że ten bardzo stary wizerunek pochodzi z XIX wieku. Podjęte niedawno prace konserwatorskie ujawniły, że jest on starszy o ponad 300 lat niż dotąd uważano. Okazało się bowiem, że był wielokrotnie przemalowywany. W trakcie prac odsłonięto właściwą, pierwotną warstwę obrazu, który prawdopodobnie był częścią większego tryptyku. Szacuje się, że obraz powstał ok 1515 r. w warsztacie krakowskim, a jego wysoka jakość potwierdza dobre wykształcenie twórcy i dostęp do bardzo dobrych  pigmentów, do złota i srebra.
Dzieło charakteryzuje się znakomitą kompozycją, kolorystyką i symboliką, a styl wywodzi się z późnogotyckiego malarstwa krakowskiego.
Zatem zaprezentuję Wam najpierw wielokrotnie przemalowywany obraz, a później jego aktualny, prawdziwy stan.
Tak więc powiązałam miesiąc różańcowy z przygotowaniami do Wszystkich Świętych, bo jedno i drugie jest mi szczególnie bliskie.
A do " starego" kościółka zapraszam, zwłaszcza na poranne uroczyste odsłonięcie tego pięknego obrazu...
Tymczasem w przedsionku oczekuje ..Najwierniejszy...
Za wszystkie komentarze jestem bardzo wdzięczna i zapraszam nieustannie.