wtorek, 28 czerwca 2016

Marzenia są jak obłoki...

 Marzenia muszą być jak obłoki
żeby nie mogły przedwcześnie spadać na ziemię
więc bywają lekkie i pierzaste
siadają puchem na błękicie nieba
tańczą nad moją głową
wbrew rozumowi każą wierzyć
uporczywie myśleć że nadejdzie niedościgłe
że stanie się kolejny cud
a skoro obłoki płyną z każdą chwilą
więc nie miej za złe marzeniom
gdy ubiorą się w inne kształty i kolory...
Moje marzenia o Prowansji są jak najbardziej aktualne.
Ale jak to marzenia...ciągle przybierają nowe kształty, więc moje ubrały się w lawendowe sukienki w przydomowym ogródku.
Przegapiłam kwitnienie pól lawendowych w kilku miejscach Małopolski, a tam już lawendowe żniwa.
U mnie też.
Na tę okoliczność wyciągnęłam stary, pamiątkowy sierp po mojej Babci- po kądzieli.
Babcia Józia chodziła z nim " na zielone". I wówczas nie słyszała nawet o lawendzie. Wszak przyszła na świat w 1902 roku.
Sierp jest bardzo stary. Ma wybity znak SFK, co oznacza, że był wykonany w Starobielskiej Fabryce Kos.
Nie wiem, czy służył kobietom z wcześniejszych przed Babcią pokoleń- być może.
Dla mnie jest pamiątką po mojej kochanej Babci, której powierzałam dziewczęce tajemnice, jako że moja Mama, a jej córka, była dla mnie zbyt surowa w tych kwestiach.
Marząc o Prowansji, namalowałam trzeci już, lawendowy obraz.
Starą kapliczkę, która za towarzystwo ma łany lawendy i spaloną słońcem ziemię. I błękitne niebo.
Ta kapliczka mieszka w moich marzeniach, może kiedyś naprawdę ją spotkam...
Jeśli ją spotkam, podziękuję w jej wnętrzu za wszystkie spełnione marzenia, a jeśli jej nigdy nie spotkam, też podziękuję...
 Tymczasem obraz czeka na nabywcę- jakiegoś miłośnika lawendowych klimatów.
 Zebrana zaś, przy pomocy Babcinego sierpa, lawenda, będzie zdobić wazony w bliskich mojemu sercu Rodzinach.
 A Babcia pewnie się cieszy, że się sierpem nie pokaleczyłam:-) A może żniwuje teraz na niebiańskich poletkach...
 Dodam jeszcze, że przed laty, żniwa przypadały później, w ósmym miesiącu roku, który został nazwany sierpniem właśnie od tego głównego niegdyś, żniwnego narzędzia pracy.
Żniwa będą u nas w lipcu i sierpów też w polach nie będzie. Inne czasy, inni ludzie, inny cykl wegetacyjny.
Wszystkiego dobrego Wam życzę, niech Wasze marzenia nie spadają przedwcześnie na ziemię...

piątek, 24 czerwca 2016

Koniec roku szkolnego, robaczki świętojańskie i lato w najcieplejszej odsłonie.

Zakończenie roku szkolnego nieodmiennie kojarzy mi się z różami.
Przed wieloma laty, dzieci na zakończenie roku szkolnego, przynosiły nauczycielom wraz z podziękowaniami, różane bukiety z ogrodu rodziców.

 
Te zamożniejsze dzieci, rzecz jasna, bo te biedniejsze, przynosiły bukiety goździków zwanych żelaznymi lub brodatymi.
 Piękne są i trwałe...
 A wielość kolorów jest ogromna.
Wszystkie wpomnieniowe kwiaty pochodzą z mojego ogrodu, a moi Uczniowie odgadli chyba moją miłość do łąk i pól, bo oto dziś w podziękowaniu za trud edukacyjny otrzymałam przepiękny bukiet zebranych przez nich kwiatów z polskich łąk.
Jak co roku, były ciepłe słowa pożegnania, mnóstwo nagród i dyplomów i niejedna łza się w oku zakręciła...
 A że dziś uroczystość św. Jan Chrzciciela to i zboże już bieleje, a wieczorem na naszym podwórku pojawiły się robaczki świętojańskie- takie latające świetliki!
 Lato w pełnej krasie, upały ogromne, więc żniwa będą niebawem.
 
Na ten piękny czas, wspaniale obdarowała mnie Janeczka z http://janeczkowo.blogspot.com/  wszechstronnie utalentowana i niezwykle pracowita Osoba, od której wszelka biżuteria wzbudza zachwyt moich współpracowników.
Sami zobaczcie:
 Janeczce spodobał się mój poetycki komentarz w Jej candy i obdarowała mnie pięknie- letnim, frywolitkowo- koralikowym naszyjnikiem, który miał już swoją u mnie premierę oraz pyszną różaną kawą, która przydała się na finiszu roku szkolnego, bo przemęczona jestem nieziemsko!
Była też czekolada, którą pochłonęłam przed zrobieniem fotki i karteczkowe piękne podziękowania.
Janeczce bardzo dziękuję za prezent, który sprawił mi wiele radości, a Wam prawdziwej radości życzę na każdy dzień polskiego lata.

niedziela, 19 czerwca 2016

Rodzina to taki skarb, który ma się" pod ręką.."

Za oknami mojego domu
las szumi kołysankę wspomnień
przywołując czar dzieciństwa
otoczonego miłością rozkwitłych róż.
Te same ptaki na gałęziach czeremchy
podziwiają słodkie grona akacji
bo gdy szumi las
w jego mowie słychać głos babci
przywołującej gospodarstwo
na południowy spoczynek
potem muzyka drzew
przybiera tony matki i ojca
liście zrzucają figle brata
a stokrotki zabawiają się w chowanego
z wiejskimi dziećmi
te same promienie słońca nad lasem
rzucają dotyk ciepła i nieskończoności
w nowe życie
osłonięte tą samą miłością

różnobarwnych róż.
Strofami wiersza przywołałam moje szczęśliwe dzieciństwo w dniu, w którym w naszej diecezji obchodzi się Dzień Rodziny.
Jako, że sama miałam szczęśliwe dzieciństwo i mój Mąż tak samo wspomina atmosferę jego rodzinnego domu, zrobiliśmy wszystko, by nasi Synowie też mieli szczęśliwe dzieciństwo.
Nam się udało, oby i im się udało stworzyć swoim dzieciom kochające domy.
Przed tym starym domkiem, którego część się zachowała, rosła róża pomarszczona, pachnąca i obsypana kwieciem.
Dziś rosną inne róże, całe mnóstwo, a wraz z ich zapachem przywołuję wspomnienia tych rodzin, które przed nami...i snuję życzenia tym rodzinom, które po nas...
Usłyszałam dziś takie zdanie: rodzina to najcenniejszy skarb, który mamy przy sobie i właśnie dlatego nie zawsze zauważamy jego blask...
Wszystkim, którzy tu dotrą, życzę by ich rodziny zawsze rozświetlały pięknym blaskiem miłości wszystkie drogi wszystkich ich członków.
Wszak róże są symbolem miłości, dlatego jest ich tu dziś tak wiele...
O każdej porze są piękne, wieczorową porą mają  szczególny urok...

wtorek, 14 czerwca 2016

A trawy zachwycają mnie tak bardzo, że zapominam o alergii:-)

Trawom wysokim się kłaniaj
rozkołysanym w objęciach wiatru
serca ich bielejące przygarnij
zanim zdążą wyfrunąć pod niebo
nad liściem zielonym się pochyl
biedronki poszukaj czerwonej
z siedmioma kropkami szczęścia
co chodzi dziwnymi ścieżkami
nie bój się pyłu i piasku
bo one ci krzywdy nie zrobią
przywołaj ciszę milczeniem
i otul się w woal spokoju
być może odnajdziesz na nowo
zgubione radości kruszynki
co szarość zamienią w kolory
nie bój się w niebo popatrzeć
z ufnością dziecka małego
widzisz jak tańczą obłoki
a żaden nie spada na ziemię
bo wokół dzieją się cuda
więc serce na oścież otwórz.
 Czy zastanawialiście się kiedyś nad urodą traw?


 Czy słuchaliście ich śpiewu, szmeru, szeptów?
 Czy znacie ich język? Wiecie o czym rozmawiają z letnim ( wiosennym) wiatrem?
Nie zważając na swoje alergiczne przypadłości wędruję wśród traw właśnie teraz, gdy osiągają apogeum swej wyjątkowości...
Zapraszam do wędrówki kolejny raz po mojej krainie...
Warto przystanąć, posłuchać i zadziwić się...