wtorek, 26 lutego 2013

Deszczowo

Deszczowo, chłodno, ponuro, dzieciaki próbują wymyślić coś "ciekawego"...żeby w szkole nie było nudno!
Ni to zima, ni to przedwiośnie, smętna pora.
Znajome jelonki, które zimą przemierzały bezkres pól, dziś schowały się w odległych zaroślach i pewnie drzemią. Wolno im w taką pogodę, ja zaś muszę mieć oczy otwarte na pomysły moich gimnazjalistów.
A że każdą niepogodę trzeba jakoś przetrwać, podzielę się widokiem jednego z moich ostatnich obrazów, na którym dobre relacje międzyludzkie chronią się przed kroplami deszczu spadającego na "zaczarowane miasto". Miasto jest rzeczywiście zaczarowane, bo bez względu na jego położenie geograficzne, podlega urokowi miłości i przyjaźni... uczuciom wiecznie młodym i wiecznie pobudzającym pokłady naszych twórczych dążeń.
Kolorowe domy przybrały barwy ludzkich uczuć. Mnie to miasto kojarzy się z moim Krakowem, bo tam wszystko jest zaczarowane... A przy okazji- szacunek dla K.I.Gałczyńskiego...
I w tym poetyckim nastroju zapraszam do przeczytania wiersza, który zrodził się razem z tym obrazem:



Zaczarowane miasto

Krople deszczu
olbrzymy- dzieci chmur
spadają głośno
na parasole marzeń
szumem
oznajmiają swoją obecność
jakby chciały
ogłosić nowe życie

miłość
ta sama wciąż szalona wariatka
nie czuje deszczu
wymyka się spod kontroli
i szarość ulic
zamienia w zaczarowane miasto.

I takiego zaczarowanego miejsca Wam życzę.

sobota, 23 lutego 2013

Kolorowo

Zima ma się jeszcze dobrze...Podziwiam jej piękno, ale zdecydowanie wolę" ciepłe" pory roku.Jestem miłośnikiem upałów, mój organizm świetnie funkcjonuje w wysokich temperaturach, więc zimą maluję " letnie lub wiosenne" obrazy. Z niecierpliwością czekam na wymianę garderoby i pierwsze tchnienie wiosny w moim ogródku. Z tej tęsknoty zrodził się kolejny obraz z cyklu zalipiańskich chatek Dla niewtajemniczonych podaję, że w powiecie dąbrowskim jest taka wieś, gdzie kwiaty kwitną przez cały rok, a kwitną nie tylko w ogródkach, bo wypełzają na stodoły, domy, studnie i różne inne miejsca, o jakich nie pomyślałby ktoś, kto nigdy nie był w Zalipiu. Dlatego do " malowanej wsi" przyjeżdżają wycieczki o każdej porze roku, bo tu niepowtarzalny klimat przenosi turystów w świat ludowych wyobrażeń i malarskich wizji kobiet zamieszkujących tę wieś. Mieszkam blisko, często oglądam malowane domy, więc zimową porą "zacieplam" płótna starymi chatkami, które kwitną mimo mrozów.
Oto ostatni obraz z cyklu: Zalipie.


Znalazł swoje miejsce w galerii Domu Malarek i czeka na nabywcę...
Następne chatki zostały powołane do życia w mojej skromnej pracowni, ale do finału jeszcze daleka droga.
A Zalipie będzie niebawem zakwitać na nowo, bowiem w tym roku przypada 50. edycja konkursu" Malowana chata", więc malarki będą niebawem zwoływać "pospolite ruszenie".
Jak łatwo i prosto przywołać lato o każdej porze roku!

wtorek, 19 lutego 2013

Pieskowo

Moje wspaniałe pieski mogą się obrazić, jeśli zostaną pominięte w moim blogu...
A ponieważ są wspaniałe, zasługują na swoje pięć minut. Przecież wycięły mi już cały las w niższych partiach. Cóż poradzić; Ruduś chciałby pochwycić wiewiórkę, a Browarek chce mu to umożliwić ucinając całe drzewo swoimi ząbkami- i to wcale nie taki maleńkie drzewko.
Wyniki działań:
-las i ogród przetrzebiony,
-wiewiórki mają się dobrze- i dobrze,
-pieski mają zajecie,
-ja mam o czym pisać.

A że pieski są najcudowniejsze spośród wszystkich psów świata, to korzystając ze zbiorów fotograficznych mojego syna Konrada ( oczywiście za jego zgodą ), prezentuję wam te cuda mojego świata.

wypatrujemy wiewiórki... 

Kiedyś, jakiś zły człowiek wyrzucił takiego psa, inny go pobił, ktoś inny potrącił samochodem, ledwo żywego uratowała Justynka, a przygarnął Kamil. Od tamtej pory doznaje tylko dobroci...


dobrze nam razem- jest z kim pogadać... i pobiegać...
 Tak oto nasze psy stały się bohaterami kolejnego posta. Wszyscy domownicy przepadają za nimi... a one za nami...

poniedziałek, 18 lutego 2013

Kanarkowo

Przysłowie ludowe mówi, że "św. Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka".
Co prawda nie słyszałam w tym roku jeszcze śpiewu skowronka, ale zanim to nastąpi, cieszę się śpiewem naszego kanarka Dudusia.
Duduś jest fantastyczny, inteligentny i towarzyski i traktujemy go jak członka rodziny.
Jest u nas 4 lata i przez ten czas zżyliśmy się z nim bardzo. Jednak największym ulubieńcem Dudusia jest mój mąż. Na jego widok zawsze ćwierka, śpiewa i wszelkimi ptasimi sposobami stara się okazać swoją radość.
W czasie gdy opuszcza swój domek- klatkę, buszuje po wszystkich pomieszczeniach naszego domostwa. Z radością przysiada na ramieniu męża lub na jego głowie, słucha opowieści, wdycha aromat kawy, częstuje się okruszkami chleba, a kiedy trzeba walczy ze swoim panem wykorzystując skrzydełka i pazurki...

 .... i dziobek....

To niesamowite w jakim stopniu tak maleńki ptaszek potrafi się zaprzyjaźnić z człowiekiem.


Duduś wnosi w nasze życie radość. Poza faktem, że przepięknie śpiewa, jest świetnym obserwatorem i rozmawia z nami w ptasim języku.


Świat jest piękny w jego stworzeniach...

niedziela, 17 lutego 2013

Anioły

Od kilku dni jest ze mną anielinka Basia. Pochodzi z Pracowni Foggi, a otrzymałam ją w prezencie od moich Dzieci. Upominek niezwykle trafiony, bo każdy anioł wnosi do mojego domu dużo radości.
Basia nosi warkocz taki, jaki nosiłam przez większość swojego życia i lubi kolor czerwony!

Anielinka Basia

Kiedyś, dawno temu, moja koleżanka przywiozła mi z Kazimierza witrażowego aniołka, zawiesiłam go na kuchennym oknie i tak zaczęła się moja aniołkowa pasja. Dziś aniołki " rozpanoszyły się" w całym naszym domu, a moi znajomi wiedzą jak sprawić mi radość. Od pewnego czasu dyskretnie podpisuję ofiarodawcę kolejnych aniołów, bo nie jestem już w stanie zapamiętać w jakich okolicznościach każdy z nich przybył do mnie. Muszę przyznać, że pomysły twórców bywają niesamowite...
Co jakiś czas sama maluję anioła. Większość tych obrazów znalazło miejsce u moich przyjaciół i znajomych.
I ciągle marzy mi się następny projekt, który w miarę wolnego czasu dojrzewa do realizacji.

Anioł nostalgiczny

O aniołach nie zapominam w swoich wierszach...
Wszystkim, którzy kochają anioły i wierzą w ich nieustanną obecność w naszym życiu dedykuję kilka poetyckich wersów.



Moje anioły


Otaczają mnie anioły
bezszelestnie szybując nad moją głową
ciche i niebiańskie
a jednak ziemskie
białe i kolorowe
wesołe i zatroskane
małe i duże
ale  zawsze moje
przy mnie
ze mną
odkąd ktoś bliski
podarował mi radość
aniołów radość
odbitą blaskiem oczu i serc


 na wyciągnięcie ręki
 tyle cudu.



sobota, 16 lutego 2013

Zimowe wspomnienia

Za oknem jeszcze śnieg. Nawet zimową porą lubię poranki. Kiedy wokół cisza i świat oddycha sennie i miarowo, napływają wspomnienia. Przy kubku świeżo zaparzonej kawy przenosimy się w chwile minione, dobrze zapamiętane i wywołujące ciągle miły skurcz serca.
Dzieciństwo...
Brnęłam do szkoły oddalonej od mojego domu o 3 km  przez zaspy otulające pola, rowy i małe zagajniki.
Tęgi mróz sklejał rzęsy, a śnieżynki migotały w słońcu piękniej niż drogocenne klejnoty.
Oczywiście, do tej szkoły uczęszczały wszystkie dzieciaki z mojej wioski, biednej i pięknej, do której elektryczność zawitała kiedy miałam 10 lat. Tak, tak, przez pierwsze trzy klasy szkoły podstawowej uczyłam się przy świetle lampy naftowej. Czytałam przy jej skąpym świetle setki książek i ta pasja pozostała we mnie do dziś, tyle, ze teraz mam do dyspozycji mocniejsze źródła światła.
O książkach też będzie w moim blogu, ale innym razem.
Dziś wracam do rozpoczętego wątku.
Otóż w największe mrozy pan Czesław, ojciec czwórki dzieci, zaprzęgał duże sanie, które były wyścielone słomą, a pod nogi wkładał nam, małym pasażerom nagrzane cegły. Zabierał nas wszystkich, a dużo nas było, przykrywał kocem i zawoził do szkoły pośród pisków i radości. Nawet klacz o imieniu Baśka zdawała się być wesołą podczas tych wycieczek.
Niestety nie mam żadnej fotografii, a szkoda. Ale któż wtedy miał aparat fotograficzny?
Musicie mi wierzyć na słowo!
Od kilku lat nie ma już pana Czesława, a może zaprzęga sanie w innym świecie...
Ale wspomnienia pozostały. Piszę o tym, żeby czytającym uzmysłowić, że małe sprawy podjęte z potrzeby serca, bezinteresownie, zapadają w serca innych na zawsze. Dziś pewnie nie przypomniałabym sobie pana Czesława, gdyby kiedyś nie podjął tego gestu z dobroci swego serca.
A może i o nas ktoś kiedyś opowie lub napisze coś miłego...
Tego Wam życzę...

piątek, 15 lutego 2013

Urodzinowo

                                                            
Datę otwarcia mojego bloga wybrałam nieprzypadkowo.
Dawno temu przyszłam na świat właśnie 15 lutego. Była sroga zima, mamę odwieziono do szpitala na saniach, przez zaspy i zaśnieżone pola.
Tego dnia wypadła Środa Popielcowa, a w godzinie moich narodzin wystąpiło zaćmienie słońca...jak w bajce.
Może dlatego moje życie obfituje w zdarzenia radosne, ale nie brak też tych trudnych chwil, jak to w życiu bywa.
Otrzymałam od życia ten wielki dar cieszenia się drobiazgami i dostrzegania cudów natury.
Tę umiejętność chcę przekazać moim Bliskim i tym, którzy tej sztuki zapragną się nauczyć- w końcu jestem nauczycielką od wielu lat. A skoro otrzymałam kilka talentów ( jak zresztą każdy z nas), poczuwam się do obowiązku pomnażania ich, stąd też moje liczne pasje. Mam nadzieję, że dzięki blogowi wielu z was je pozna. Od dłuższego czasu dojrzewała we mnie ta myśl o stworzeniu bloga, a właściwie od czasu, kiedy pierwszy raz zagościłam na blogu Sepii. Sepia jest dla mnie mistrzynią w tym co robi, obserwuję jak pomnaża ogromne talenty i pięknie potrafi się nimi dzielić, to wspaniałe...


           Każda pora roku
           przenosi mnie w świat wspomnień-
           pewnie dlatego, że tyle ich już było
           w moim życiu.. 


Pięć pór roku- tak nazwałam bloga. Zazwyczaj mówimy o czterech porach, niektórzy mówią o sześciu, a ja dodaję tylko przedwiośnie- wyjątkowe w swojej radości budzenia się życia, poszukiwania tego, co nowe, odkrywania tego, co nieśmiałe.
Ale o przedwiośniu będzie innym razem.
Za oknem jeszcze zima, więc u mnie też zimowo- sarenki na otwartej przestrzeni, które kiedyś okiem obiektywu wyśledził mój syn.
Lubię to zdjęcie, te miłe zwierzęta wnoszą w nasz świat spokój i wszystko, co kojarzy się z dobrem i pięknem.

A na powitanie dla wszystkich, którzy tu trafią jeden z moich wierszy, a zima tego roku była piękna:



ZIMA

Rozbiegły się moje myśli
po bezkresach pól uśpionych
gdzie okiem sięgnąć
gdzie sercem zawędrować
cisza
słyszę własny oddech
i myśli słyszę
uciekające w przeszłość
pewną
zapamiętaną
zapisaną

zimny wiatr gładzi moje policzki
wyostrzony wzrok zatrzymuje wirujące śnieżynki
liście dawno obumarłe
szeleszczą pod puchową pierzyną
niczym moje najdawniejsze wspomnienia
las biedny jak ziemia
na której wyrosłam
chroni moje myśli przed światem

zamykam je
moje myśli przysypuję śniegiem
chronię przed ciekawością innych

tylko nieliczni
odnajdą mój ślad na śniegu
zmieszany ze śladami zwierząt
które o nic nie pytają

zanurzam się w ciszy
bo kocham samotność nagich gałęzi

nie pozwolę umrzeć
moim wspomnieniom.