sobota, 14 stycznia 2023

Na 10. urodziny bloga.

Pewne zdarzenia i fakty uświadamiają nam jak szybko płynie czas. Mówimy wówczas, przecież to było prawie wczoraj.
Owo " wczoraj" rozciąga się mocno w przeszłość, tym mocniej, im bardziej jakieś zdarzenie wryło się w naszą pamięć.
Kiedy będę mieć dużo czasu ( kiedy????) przeczytam dokładnie swojego bloga, a wpisów jest 857.
Tyle osób przewinęło się w komentarzach, część z nich odeszła do lepszego świata, część zarzuciła blogowanie, a inna część nie zagląda tu z różnych powodów.
Są jednak tacy, którzy pozostali i od lat swoją aktywną obecnością mobilizują mnie do pisania.
Dziękuję wszystkim, którzy czekają na kolejnego posta, wszystkim, którzy szczerze piszą o naszych relacjach i dzielą się swoimi spostrzeżeniami.
Moja artystyczna działalność to malarstwo i poezja i do tych dwóch gałęzi sprowadzają się rocznicowe, bądź konkursowe upominki.
Na tę rocznicę przygotowałam obraz, którego wybór pozostawiam Zwycięzcy losowania spośród tych, którzy pod dzisiejszym postem wyraźnie zadeklarują chęć posiadania jednego z dwóch niedawno namalowanych, a przedstawionych poniżej obrazów.
Obraz pierwszy przedstawia wiekową figurę Maryi w otoczeniu jesiennych drzew starego parku.
Myślę, że obok tego posągu przechodziło wielu ludzi niosąc ze sobą życie tylko im zadane we właściwy sposób.
Drugi obraz przedstawia białe róże spowite w atmosferę kończącego się kolejnego dnia naszego życia.
Białe róże, które kocham najbardziej, odbijają w sobie nasze troski i radości i ukazują swoją siłę, wtedy, gdy w zapadającym zmroku inne kolory tracą swoją moc.


Pozostawiam Wam możliwość wyboru obrazu wedle własnych upodobań.
Dodatkowo, jeśli ktoś z tu obecnych wyrazi chęć posiadania tomu wierszy zebranych, taką pamiątkę otrzyma.
Wszystkim Czytelnikom przesyłam wiersz, jeden z najnowszych.
Losowania dokonam przy pomocy któregoś z Wnuków 14 lutego, zaś następnego dnia, w urodziny bloga podam wyniki.

Zwyczajne powołanie

Moje powołanie
nie pędziło świetlanym szlakiem,
z uporem prostego człowieka
deptało wiejskie ścieżki
nie bacząc na kurz i błoto,
budziło się każdego dnia o świcie
i zasypiało późną nocą,
zmęczone po stokroć przecierało oczy,
prostowało obolałe kości,
każdego dnia umierało
by znów zmartwychwstawać…
zwyczajne powołanie
milion razy
składane pod Krzyżem…

Dziękuję...

poniedziałek, 9 stycznia 2023

Czy to były art journale?

Jak ten czas pędzi...nawet w prezentacji namalowanych w ostatnich miesiącach obrazów, mam zaległości.
Ten Anioł został ofiarowany mojej blogowej Koleżance z okazji zawarcia przez nią związku małżeńskiego, ale również dobrze się wpisuje w atmosferę zimowych Świąt.

W kolejce czeka jeszcze kilka Aniołów i przyznać muszę, że to najczęstszy temat moich malarskich poczynań.
Zatem na kolejne zapraszam w następnych postach.
Zima ze swoimi długimi wieczorami i uśpionym ogrodem pozwala na " zaczytanie".
Ilekroć sięgam wieczorem po lekturę, mimowolnie przywołuję obraz z czasów drugiej wojny światowej, dwójki maluchów zaczytanych przy naftowej lampie, skręconej do minimum ze względu na oszczędność nafty. To czytająca Marysia ( moja Mama) i słuchający Bronuś ( jej sąsiad), narażeni na karcący głos mojego dziadka i polecenie zgaszenia lampy wbrew surowości ojca, choć jedną karteczkę przebrnąć jeszcze chciały...
Ten obrazek mógłby dziś posłużyć dzieciom, które mając dostatnie życie i świetne warunki  do nauki, niechętnie sięgają po książkę.
Miłość do książek otrzymałam w genach i dlatego nie ma dnia bym choć na chwilę nie usiadła z tradycyjną książką.
Czasami polecam Wam coś co mnie mocno zainteresowało, choć wiem, że o gustach się nawet nie dyskutuje, to ja również korzystam z wielu czytelniczych podpowiedzi na różnych blogach wybierając te, które mogą trafić w moje upodobania.
Znów pojawiły się kolejne opracowania S. Kopra dotyczące epoki, którą doskonale pamiętam, a te dwa opracowania, które prezentuję poniżej, przywołały wspomnienia.
Dzięki hojności utalentowanej Jadzi https://jadwiga-sercem-tworzone.blogspot.com/mogę dziś prowadzić art journale i albumy przez Jadzię  przygotowane w sposób dający mi możliwość kontynuacji pracy.
A kiedyś?
Jako bardzo młoda dziewczyna interesowałam się filmem i piosenką, za zaoszczędzone pieniądze kupowałam " Film", " Ekran" i inne gazety, z których wycinałam wszelkie fotografie ulubionych aktorów, piosenkarzy, zdjęcia z filmów.
Wszystkie te skarby wklejałam do kratkowanego zeszytu formatu A 4, opisywałam kolorowymi pisakami, przeglądałam i cieszyłam się z każdego nowego nabytku, o który wcale nie było łatwo. Była to połowa lat siedemdziesiątych, kto pamięta te czasy, wie jak było.
Dziś wszystko jest dostępne, można wybierać w mnogości wydawnictw i informacji, ale nie interesują mnie skandale i styl życia współczesnych "gwiazdek".
Książki Kopra są interesujące w kontekście tła historycznego i zdarzeń  dotyczących tamtej epoki.
A trzeba przyznać, że mieliśmy świetnych aktorów, którym przyszło pracować i tworzyć w niełatwych czasach.
Bardzo jestem ciekawa Waszych ulubieńców scen i ekranów, może napiszecie o tym w komentarzach.



Zupełnie inny rodzaj literatury to dwie poniżej prezentowane książki, które polecam.


Pierwsza z nich to niezwykła opowieść o życiu kobiety, która mieszka na cmentarzu, opiekuje się grobami, notuje wydarzenia związane z ludźmi i pogrzebami. Za nią trudne życie, utrata bliskich osób, a ona zachowuje pogodę ducha, cieszy się z drobiazgów dnia codziennego i innym przekazuje swoją zwyczajną, niełatwą radość. Piękna historia o wyjątkowości ukrytej w zwykłym życiu.

Druga umieszcza akcję dwutorowo.
W okupowanym Paryżu, major SS, na rozkaz Hitlera poszukując obrazu Giorgionego nawiązuje zaskakującą znajomość z francuską Żydówką.
W Madrycie, na początku XXI w, pracownica Muzeum Prado na prośbę swojego  partnera, bogatego kolekcjonera dzieł sztuki rozpoczyna poszukiwania rzeczonego obrazu,
czyli " Astrologa".
Jest to napisana z rozmachem historia o poszukiwaniu zagadkowego dzieła sztuki i opowieść o zakazanej miłości.

Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrych dni oraz wieczornych spotkań z dobrą książką.


poniedziałek, 2 stycznia 2023

Kiedyś to się kolędowało...

W czasach mojego dzieciństwa, okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem obfitował w występy kolędników.
Spontanicznie dobrane zespoły amatorskie przemierzały duże przestrzenie pokryte połaciami śniegu, by w końcu w którymś z gościnnych domostw przedstawić swój program. 
Wiejskie domki były małe, ale reprezentacyjna izba jakoś mieściła kolędniczy zespół, domowników i sąsiadów.
Mój Brat, Wiesiek, miał aktorskie zdolności i przez wiele lat odgrywał postać żydowskiego handlarza oferując dziewczętom różnego rodzaju "potrzebne" sprzęty i elementy garderoby, a oferty zachwalał " sypanymi jak z rękawa" wierszykami, które wzbudzały powszechną wesołość.
Od czasu do czasu, gdy zbytnio dokazywał, kłapnął go turoń i wtedy gwiazdor miał czas na wygłoszenie swojej kwestii.
Była też pora na poważny pokłon Trzech Króli przed Żłóbkiem.
W zespole było zawsze przynajmniej dwóch muzykantów- amatorów, którzy na akordeonach wygrywali melodię śpiewanych kolęd.
Ileż było w tym wszystkim wesołości, pisku i chowania się za piec, gdy kolędnicy zaczynali włączać do swoich występów, zgromadzone w domu, dziewczęta.
Po dobrym pokazie następowała " gościna" w bogatym tego słowa znaczeniu.
Dobrze przygotowany pokaz był namiastką teatru łączącego elementy religijne z ludowymi oraz wesołymi, jak na czas świąteczny przystało.
Minęły lata, Wiesiek zmaga się z chorobą, więc wracamy w opowieściach do tamtych, jakże innych lat bez wszechobecnej technologii informatycznej, wypełnionych życzliwością i prostą radością.

Planowałam namalować cykl obrazków świątecznych, ale zdążyłam tylko trzy, wszak inne sprawy stanęły na czołowym planie.

Taką pamiątką po dawnych kolędnikach są dziecięce grupy kolędników misyjnych, które przypominając o tradycji, zbierają drobne datki dla swoich kolegów z najuboższych rejonów świata.
Podziwiam te dzieci, które włączają się w tę piękną akcję, mimo istnienia innych, "modnych trendów".
Różnorodne formy wsparcia docierają do Papui Nowej Gwinei, gdzie nasz Kolega z lat szkolnych, O. Ryszard pracuje z wielką ofiarnością od 35 lat ( zdjęcie zaczerpnęłam z jego strony internetowej)
Rozpoczęliśmy kolejny rok naszego życia i jak to zawsze bywa spotkamy się z zawiścią, niezrozumieniem, zazdrością, agresją, ale będą one przeplatane dobrocią, bezinteresownością, życzliwością, ofiarnością. I choć na krótką metę " wygrywają" siejący postrach, to cały długi bieg z końcową nagrodą będzie przecież należał do " słabych dobrocią".
W naszym blogowym świecie, na szczęście nadal króluje dobroć i wzajemne wsparcie i tego się trzymajmy w całym roku.
A ja bardzo dziękuję Jadzi https://jadwiga-sercem-tworzone.blogspot.com/ i Eluni https://rekodzieloeluni.blogspot.com/ za piękne karteczki i życzenia, które sobie bardzo cenię.
One są również wyrazem wyjątkowej pamięci i życzliwości.
I na tym skończę dzisiejsze pisanie, pierwsze w tym roku, życząc Wam wszystkim wielu okazji do czynienia dobra.