Że się kwietniowi plecie- nie trzeba nikogo przekonywać. Druga dekada tego miesiąca przyniosła już słońce, ciepło, deszcz, śnieg, wiatr, zimno. Dawniej nikogo to nie dziwiło, ale przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do ciepłych wiosen, więc się buntujemy, aczkolwiek pozostajemy bezsilni wobec kaprysów pogody.
Zanim zawitało zimno, zdążyliśmy wspólnie z Konradkiem odwiedzić wielokrotnie prezentowany przeze mnie breński park, do którego przywiodły mnie zawilcowe pola, od lat rzucające na mnie kwietniowe uroki.
Zapraszam na spacer...a może to miejsce wpisze się w Wasze plany podróżnicze.
![]() |
Wiekowe drzewa, bukowe labirynty, polanki i dróżki, stawy i liczne ptactwo stwarzają atmosferę wiosennej radości przenikającej się z duchem przeszłości.
I tu następuje załamanie pogodowe, marznie magnolia, zziębnięte bociany szukają pożywienia, a Józków sad jeszcze nigdy nie był tak smutny w porze kwitnienia.
Nie ma owadów, nie ma słońca i nawet ja, wielka jego wielbicielka, odwiedziłam go tylko na chwilkę.
Pozdrawiam Was ciepło w oczekiwaniu na ciepłą wiosnę...