piątek, 27 listopada 2020

W oczekiwaniu na Czas Oczekiwania.

Po św. Katarzynie czas na mróz.
On też ma swoje zadania, zwłaszcza o poranku, zabiera wówczas ograniczoną paletę barw i czyni malarskie cuda.
Lubię takie mroźne poranki z oczekiwaniem na pojawienie się ognistej kuli słońca.
Ulotne to chwile i trzeba je chwytać, jak życie, które ostatnio, dla wielu, ucieka zbyt szybko...

"Przedadwentowe" poranki zdobią się w ostatnie jesienne kwiaty w oczekiwaniu na prawdziwą zimę.

W takie jesienno- zimowe dni obiecuję sobie doprowadzić do porządku liczne zbiory rodzinnych pamiątek, których mam naprawdę dużo, posegregować dokumentację mojej działalności w zakresie różnych dziedzin mojej amatorskiej twórczości.
Ale innych obowiązków nie ubywa, zarówno tych prozaicznych związanych z codziennym bytowaniem, jak i tych przyjemniejszych związanych z aktywną obecnością moich Wnucząt. I zawsze mam niedosyt, że nie zdążę zrobić tego co zaplanowałam, a w obecnych czasach nic nie warto odkładać na potem.
Kolejny raz poprosiłam Jadzię https://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
o wykonanie albumów na zdjęcia dla Konradka, Natalki, Kubusia i Tomaszka, bo zdjęć przybywa i trzeba zapełniać kolejne, pamiątkowe albumy.
Kocham tradycyjną formę albumu, pomimo, ze Syn wykonuje mnóstwo ciekawych fotoksiążek i fotoalbumów dla swoich klientów, ja pozostaję przy formie tradycyjnej.
Obok każdego zdjęcia umieszczam datę, bo czas jednak zaciera pewne zdarzenia w pamięci.
Wiecie, że jestem zupełnie " niekarteczkowa", ale Jadzia obdarowała mnie mnóstwem tak pięknych rzeczy, że ozdobię albumy i zrobię karteczki, tylko się nie śmiejcie jak je zobaczycie:-) ja już się śmieję:-)
Kochanej Jadzi serdecznie dziękuję za przesyłkę i wiecznie okazywane mi zrozumienie.
Jadzia poprosiła mnie o namalowanie Chrystusa Frasobliwego według zdjęcia, które mi przysłała.
Miał być namalowany na starej desce, o którą rozpytywałam moich znajomych.
Jedna z zapytanych Osób podarowała mi kilka desek do wyboru.
Od czterech tygodni walczy z bardzo ciężką chorobą, a ja proszę o pomoc zasmuconego Frasobliwego.
Jesienno- zimowe wieczory pozwalają częściej sięgać po dobrą książkę.
Tym razem polecam czterotomową historię dziwnej przyjaźni dwóch dziewcząt, potem kobiet, z których każda poszukuje własnego przepisu na życie, a nie jest w stanie uwolnić się od cienia tej drugiej.
W oczekiwaniu na adwentowy czas słucham szelestu liści, które o tej porze właśnie mają " swój czas".
Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny i niezmiennie Wszystkim dobrego zdrowia życzę.

niedziela, 22 listopada 2020

Polskie symbole wiary i kultury.

Listopad zaczyna się dniem Wszystkich Świętych.
W tradycji i historii naszego narodu kult świętych był bardzo mocno rozwinięty.
Jednym z przejawów tego kultu było wznoszenie figur i kapliczek przydrożnych poświęconych świętym, którzy orędowali w niebie w różnych człowieczych potrzebach.
Nazwa kapliczki pochodzi od łacińskiego wyrazu " cappa", co oznacza płaszcz i sugeruje związek  z płaszczem św. Marcina noszonym przez królów francuskich w czasie bitew, a przechowywanym wewnątrz kultowego budynku zwanego kaplicą.
W Polsce jest bardzo dużo przydrożnych kapliczek, a najstarsze z nich pochodzą z XVI i XVII w.
Najwięcej powstało ich od drugiej połowy XIX w do czasów II wojny światowej.
Motywy ich powstawania były różnorodne: błagalne, dziękczynne, pokutne, wierzeniowe, a ich fundatorami były wsie, dwory, rodziny szlacheckie, chłopskie, miejskie.
We wsiach, w których nie było kościołów, stanowiły miejsca modlitwy. Przy kapliczkach odmawiano nabożeństwa majowe, czerwcowe, różańcowe, święcono pokarmy, bywały ołtarzami dla procesji Bożego Ciała. W tych miejscach zatrzymywał się kondukt żałobny i żegnano zmarłych, a kaplice domkowe dawały pątnikom i wędrowcom schronienie przed ulewą czy nocą.
Najczęściej spotykane w Polsce kapliczki są poświęcone Matce Bożej oraz Sercu Jezusowemu.
Kiedyś prezentowałam te Maryjne, a dziś z racji trwającego miesiąca listopada przedstawiam kapliczki poświęcone Świętym Pańskim.

W Małopolsce szczególnie mocno był rozpowszechniony kult św. Jana Nepomucena ze względu na częste powodzie i podtopienia. Ten Święty został utopiony w Wełtawie za to, że nie zdradził tajemnicy spowiedzi. Jego figury stoją w pobliżu rzek, w miejscach zagrożonych zalewaniem przez okoliczne wody, a fundatorzy kapliczek prosili Świętego o obronę przed żywiołem wody.
Poniżej prezentuję fotografie z różnych miejsc.
Równie popularnym, zwłaszcza w miastach o drewnianej zabudowie, był św. Florian, patron strażaków, którego zadaniem było chronić ludność przed kolejnym żywiołem- ogniem.
Uwielbiam fotografować stare kapliczki i posągi, ale ze szczególną radością witam św. Barbarę, która była popularna na Śląsku. Patronka górników, artylerzystów, niebezpiecznych zawodów, budowniczych katedr, patronka dobrej śmierci, pojawia się z atrybutami: kielichem, makietą katedry i palmą- znakiem męczeństwa.
Do Opiekuna Jezusa, św. Józefa zwracali się z prośbami mężczyźni polecając Mu swoje rodziny, którym patronuje.
Bardzo współczesne pomniki są wyrazem hołdu dla św. Jana Pawła II, wielkiego Syna polskiej ziemi.
Do św. Michała Archanioła depczącego głowę smoka zwracano się prośbą o obronę przed atakiem szatana.
Fundatorzy kapliczek chcieli oddać hołd swoim Patronom i dlatego na cokołach powstawały płaskorzeźby ich Patronów, często cztery postaci na każdą stronę świata.
Oto św. Wojciech- Biskup,

św. Antoni- patron rzeczy zagubionych
św. Łukasz Ewangelista malujący wg tradycji ikonę Matki Bożej Częstochowskiej,
św. Katarzyna Aleksandryjska, patronka uczonych, z kołem tortur, które rozpadło się podczas Jej męczeństwa,
św. Maciej z toporem, św. Franciszek ze zwierzętami i św. Jakub patronujący pielgrzymom,

św. Szymon z Lipnicy, opiekun posługujący chorym w czasach epidemii,
św. Teresa od Dzieciątka Jezus
i bardzo rzadko spotykany, św. Jan Chrzciciel prostujący ścieżki życia.
Polskie kapliczki kryją w sobie bogactwo polskiej wiary, kultury, tradycji.
Oby przetrwały wszystkie zawieruchy bo są znakiem nadziei, łączności pokoleń i symbolem piękna polskiego pejzażu.
Stoi samotna
pośród pól rzepaku, żyta lub kukurydzy
smagana wiatrem czasów
i karmiona poranną rosą
ciągle czeka na powracających
i żegna odchodzących w dal
jakby chciała umocnić ich wybory
mała, zniszczona kapliczka
z ludowym świątkiem pośrodku
wskazuje drogę do serca
uczy sztuki przebaczania
i kieruje wzrok ku niebu...

poniedziałek, 16 listopada 2020

Każdy dach kryje coś innego...

Dachy...pełno ich wokół nas. Czy zwracacie uwagę na to, jakie są? Przyzwyczailiśmy się, że muszą być. Chronią nas przed deszczem, śniegiem, słońcem, wichurą. Zwieńczają nasze domostwa i kryją nasze domowe problemy.
Pamiętam sytuację, gdy kilkanaście lat temu zmienialiśmy pokrycie dachowe.
" Nagi" dom stanął w pewnym momencie pod wielką burzową chmurą, a my drżeliśmy, by burza sobie poszła i nie zalała domu.
Zatem dach to nasza osłona, ochrona, obrona. We wspomnieniach widzę dachy wioski z lat mojego dzieciństwa, tzw. strzechy, słomiane, solidne, ale łatwopalne. ( Zdradzę Wam pewien sekret- w szkole przezywano mnie "szczecha", bo nosiłam podobnie brzmiące nazwisko :-)
Ale przejdźmy do istoty sprawy.
Dachy biedne, dachy bogate, dachy przeciętne, pokrywają domowe problemy.
Nie wiemy, z jakimi trudnościami borykają się właściciele tych dachów, a właściwie domów pod tymi dachami.
Często wydaje nam się, że inni mają lepiej, o niebo lepiej niż my, bo z daleka tak to wygląda.
Rzeczywistość inna bywa...

Obserwując ludzkie zachowania można zauważyć  trzy kategorie wylewności:
Jedni nigdy nie mówią o sobie, skrzętnie ukrywają swoje smutki i radości, uważają, że domowe sprawy nie powinny wyjść poza dom.
Drudzy mówią o swoich kłopotach i problemach tylko w zaufanym gronie. Dzielą się tym, co złe i tym, co dobre z przyjaciółmi. Czasami doznają ulgi, a czasami zawodu...
Inni jeszcze mają zwyczaj mówienia głośno i wszędzie, co ich boli, a z czego są dumni, spod dachów ich domostw wychodzi niemal wszystko.
Granice między tymi grupami są czasami płynne, a czasami twarde i niewzruszone.

Dachy niejedną skrywają tajemnicę i niejeden dramat widziały.
Były też świadkiem wielu chwil szczęścia...
Dlatego, nie warto pragnąć tego, co dostali inni, bo nigdy nie znamy głębokości ich " daru".
Każdy z nas ma inne miejsce, inny czas, inne talenty i inne siły do wykorzystania.
Wśród tych dywagacji zabieram Was na spacer, by pokazać Wam dachy, mniej lub bardziej przytłoczone prozą życia.
Obyśmy zawsze mieli solidny dach nad głową, ten rzeczywisty i taki " w przenośni",
co pozwoli przetrwać wszystkie burze, wichury i życiowe zawirowania.
Moja przyjaciółka Alusia kocha malować dachy, jeśli macie ochotę zobaczyć Jej prace, polecam odwiedzić stronę: alicjasmoczynska.pl
Pod mój dach przywędrowała kilka dni temu niezwykła przesyłka od Ismeny http://szimena.blogspot.com/
Kalendarz z pięknym malarstwem będzie dla mnie inspiracją, kalendarz z wersetami ks. Jana Twardowskiego, mojego ulubionego poety będzie źródłem rozważań, obrazek z Pragi wzbogaci album, a cztery koperty, które mają być otwarte w odpowiednim czasie,  zachwyciły mnie swoją pomysłowością. Ogromnie dziękuję Ismenie za tę niespodziewaną radość.
Oby kolejny rok przywrócił nas do normalności...i pozwolił doczekać kolejnych rocznic.

Od innej wiernej Przyjaciółki otrzymałam tego pięknego storczyka wraz z podziękowaniem za duchowe wsparcie w trudnej sytuacji. Wzruszyłam się...
I to wystarczy na dziś. Jeszcze tylko dodam życzenia dobrego zdrowia dla wszystkich tu zaglądających oraz ich bliskich.
Do następnego spotkania.