niedziela, 28 czerwca 2020

Małgosi pragnę podziękować szczerze...

Dobrze jest gdy się ma gdzieś tam, choćby daleko, przyjaciół, którzy pomogą w potrzebie.
Taką Osobą jest Małgosia https://papierowy-jarmark.blogspot.com/, czarodziejka z krainy pięknych albumów i wszelkich kartek, która potrafi poratować w potrzebie.
Długo myślałam nad właściwym prezentem dla Kapłana, który już 40 lat służy ludziom realizując w godny sposób swoje powołanie.
Znając jego wielką cześć dla Matki Bożej, pomyślałam, że ofiaruję mu zbiór moich poezji pt. " Rozmowy z Madonnami", który zawiera 25 modlitw do Matki Jezusa przedstawionej w Jej różnorodnych Wizerunkach. Zbiór nie ukazał się jeszcze drukiem, więc należało mu nadać godną oprawę.
Pomyślałam i natychmiast poprosiłam Małgosię o wykonanie albumu, który pomieściłby moje wiersze- modlitwy.
Gosia szybko i z radością przyjęła wyzwanie i sama zaproponowała, że wydrukuje i wkomponuje teksty. Jakież było moje wzruszenie, gdy zobaczyłam, że Małgosia zrobiła wszystko, łącznie ze zdobyciem i wklejeniem odpowiednich wizerunków Maryi.
Album jest przepiękny, każdy najdrobniejszy detal jest wykonany z ogromną starannością, estetyką, smakiem.
Twórczyni włożyła w niego swój talent, pracę i radość wynikającą z dzielenia się z innymi swoimi talentami.
Małgosiu, dziękuję Ci pięknem kwitnących lilii i czekam teraz na Twoją prośbę, bo i ja chciałabym Ci sprawić radość.
Małgosia nie zapomniała o mnie i Wnukach kochających jak babcia, słodycze ( niestety to chyba obciążenie genetyczne!)
Dla babci są również cudne korale, takie jak babcia lubi, duże, okazałe, w pięknej kolorystyce.
To są chwile, które wnoszą  w życie człowieka ciepło i serdeczność.
Małgosi po stokroć dziękuję, a Was zapraszam do podziwiania.
Takie albumy ( Gosia wiele razy mnie obdarowała) zawsze budzą we mnie podziw i szacunek dla Twórcy.
Mimo nawału letnich prac, nie potrafię odłożyć książek i z wielką radością korzystam z dwóch wspaniałych bibliotek: w Oleśnie i w Żabnie.
Od wczesnego dzieciństwa fascynowała mnie powieść historyczna. Tak jak fascynowała mnie historia. Kiedy na końcu roku szkolnego, kupowałam od starszych uczniów książki do następnej klasy, wiadomo było, że w połowie wakacji będę mieć materiał z historii dogłębnie przepracowany. W historii nie było dla mnie nic trudnego, wszystko było ciekawe, związki przyczynowo- skutkowe nie budziły we mnie grozy. Jedną z ulubionych epok był czas obejmujący panowanie Jagiellonów.
Z przyjemnością wzięłam po latach do ręki opowieść o Bonie i jej aspiracjach ukierunkowanych na wzmocnienie pozycji Jagiellonów w Europie.
Zainteresowanie podsycała moja dawna fascynacja dziejami zakazanej miłości Barbary i Zygmunta Augusta. Śledziłam ich losy we wspaniałych kreacjach filmowych stworzonych przez Dymną i Zelnika, a obraz J.Simmlera " Śmierć Barbary Radziwiłłówny" należał niegdyś do moich ulubionych
Z pasją zbierałam przed laty zeszyty " Kroniki Polski" i wszystkie widokówki, które ukazały się nakładem pewnego wydawnictwa. Mam je do dziś, to już pamiątki.
Wszystkim Wam posyłam letnie serdeczności z różanego ogrodu, który wręcz czaruje każdego dnia.
Ale do róż jeszcze powrócimy...
Tymczasem dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze:-)

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Zaniosę Mu bukiet róż...

Wiem, że wiele z Was ma wspomnienia podobne do moich.
Tak bywa z ukochanymi córeczkami tatusiów...
Cieszyłam się Jego ziemską obecnością 43 lata. Niby dużo, ale czas biegnie tak szybko i niesie tyle spraw, że teraz okazuje się, że było to zbyt mało.
Naszych wspólnych fotografii jest niewiele, bo czasy były" niefotograficzne" i Tato nie wbiegał zbyt ochoczo przed obiektyw.
Powyższa fotografia ma 40 lat, a Tato jest tu młodszy niż ja w chwili obecnej.
Dzień Ojca skłania do refleksji, każdego roku głębszej, bo każdego roku jestem bogatsza w różne doświadczenia życiowe.
O Dobroci i miłości mojego Taty mogłabym napisać książkę, ale jedno chcę podkreślić: nigdy nie ograniczał mojej wolności, nie urządzał mi życia na swój sposób, bo kochał mnie najprawdziwiej...
Każdego roku kwitną róże, w czerwcu, na Dzień Ojca, na oktawę Bożego Ciała, na święto Najświętszego Serca Jezusowego, na zakończenie roku szkolnego, na powitanie lata, na wiele innych ważnych okoliczności.
Z tych to powodów, zaprezentuję dziś kilka różanych portretów, choć jest ich znacznie więcej.
Róża z powyższej fotografii, pachnąca cynamonem, ma w każdym kwiatku trzy środki, do tej pory nie spotkałam podobnego ułożenia.
Różanymi portretami składam hołd dobrym Ojcom, tym żyjącym i tym nieżyjącym, bo ojciec jest w życiu dziecka równie ważny jak matka.
Wracając do rozpoczętego dawno temu cyklu pamiątek, przedstawiam pamiątkę " z gór".
Ludowy artysta, na drewnianym krążku, umieścił obrazki Najświętszego Serca Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi.
Byłam wtedy uczennicą szkoły podstawowej i spędzałam wakacyjny czas na obozie harcerskim w Tyliczu, k. Krynicy. To była prawdziwa szkoła życia, ale ja od dzieciństwa wzrastałam w trudnych wiejskich warunkach, więc nie miałam kłopotu z nienagannym ścieleniem łóżek, przyszywaniem guzików, przygotowywaniem wspólnych posiłków czy kilkugodzinnym marszem przez las o północy. Obozy harcerskie były jedyną możliwością wyjazdu z wioski, zobaczenia czegoś nowego, poznania nowych kolegów.
Na tym obozie utrwaliła się moja miłość do przyrody dzięki P. Leśniczemu z pobliskiej Mochnaczki.
Pan Roman Chruściel, który prowadził nas każdego dnia na kolejną wycieczkę, opowiadał w fascynujący sposób o bogactwie górskiej flory i fauny. Każde z nas, harcerskich dzieci, chciało iść tuż obok niego, by usłyszeć i zobaczyć jak najwięcej. W swoim życiu nie spotkałam nikogo, kto potrafiłby z większym zapałem przekazywać swoją zawodową wiedzę.
Nie wiem czy P. Roman żyje, czy jego, młodszy od nas, syn Romek poszedł w ślady ojca, ale wówczas wędrował razem z nami i był bardzo dumny ze swojego taty.
Mój Tato też mi pokazywał piękno mojej małej Ojczyzny, prowadził do okolicznych lasków liściastych, opowiadał i uczył, prowadził do harcerzy, którzy wówczas ( miałam kilka lat) rozbijali namioty w pobliskich lasach.
Ale wróćmy do pamiątki. Z każdej wyprawy przywoziłam Rodzicom upominek.
Wtedy, czterdzieści kilka lat temu, przywiozłam taką pamiątkę, mam ją do dziś i teraz chronię przed zapomnieniem.
Kwitnące róże każdego roku towarzyszyły mi w ostatnich dniach nauki w szkole.
Jakoś zawsze zwracałam na nie uwagę.
Mamy takie własne przyzwyczajenia, które z czasem urastają do rangi rytuałów.
Ten rok szkolny był pierwszym " bez szkoły" w moim dorosłym życiu, ale dziwne czasy i problematyczne zdalne nauczanie sprawiły, że mogłam pomagać wielu dzieciom moich znajomych, którym matematyczne zmagania nie zawsze przynosiły sukces.
Na zakończenie roku, jedna z bardzo ambitnych i pilnych Uczennic obdarowała mnie takim pięknym i wymownym upominkiem.
To jedna z moich najnowszych pamiątek- dziękuję za te słowa, które są najcenniejszą zapłatą.
Tym miłym akcentem kończę dość długiego posta z przypomnieniem by każdy z nas uradował Ojca, inaczej Żyjącego, a inaczej Tego w Wieczności, bo Miłość ma pełne kosze wdzięczności.

czwartek, 18 czerwca 2020

Różany raj na zakończenie oktawy.

Babcia Józia zasiadała na podwórku pod starym krzakiem bzu i rozkładała na ziemi zioła.
Ubrana w tradycyjny strój chłopki lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, układała wiązki ziół na zapasce, którą zakładała na spódnicę, każdego dnia. Podchodziłam do niej i z zaciekawieniem przyglądałam się ziołom. Zdaniem Babci, najważniejsza była dzika pietruszka.
Do dziś przestrzegam tej zasady i poszukuję pietruszki. Dzisiejsze zbiory przebiegały w deszczu, a na dodatek przyznać muszę, że różnorodność ziół staje się coraz mniejsza.
Uplotłam dwa wianki, dla dwóch domów, które w tym roku poświęciły moje wnuki wraz ze swoimi mamami, bo nam, dziadkom, w tym dniu wypadła kolejna Droga Krzyżowa u bł. Karoliny.
Cieszę się, że młode pokolenie chce święcić wianki zgodnie z tradycją przodków.
Dla ozdoby, Babcia miała tylko jeden krzew różany, tradycyjnej róży pomarszczonej i tymi kwiatami zdobiła ziołowy wianek.
Babcia odeszła do wieczności 26 lat temu i nie zobaczyła naszego różanego gaju.
Dziś ją wspominam w sposób szczególny wierząc, że ogląda piękniejsze ogrody niż nasz domowy.
Wszystkich miłych Gości zapraszam na spacer, a dzisiejsze zdjęcia prezentują kwiatowe królowe z dalszego planu, choć i takich w zbliżeniach, mam mnóstwo.
Powinnam policzyć ilość różanych krzewów, jest ich bardzo dużo, a każda pachnie inaczej, od zapachu typowo różanego, przez cytrynowy, pomarańczowy, waniliowy, śmietanowy, aż do cynamonowego i korzennego, coś niesamowitego.
 Zachwycają mnie wszystkie, ale pienne ( nie mylić z pnącymi) są wyjątkowo wytworne.

Królewny czarodziejki
z czerwcowego albumu baśni
przycupnęły na moim podwórku
u progu deszczowego lata
może przeczytały ogłoszenie
o kolejnym konkursie piękności
a może tak zwyczajnie
chciały komuś sprawić radość
ścielą kwiatowe dywany
zaglądają w okna zwyczajnych spraw
przyprawiają o zawrót głowy
zabieganych codziennością ludzi
rozkładając upojne sidła
zbudowane ze wspólnych marzeń...

Dziękuję za wspólna wędrówkę i serdecznie pozdrawiam.