czwartek, 28 października 2021

Zanim jesień poskłada sztalugi...

Jesień, ta nasza, złota, to dojrzała artystka, kolorystka, estetka, poetka. Przepadam za jej wytworami, których ma niezliczone warianty i którymi obdarza nas według własnych upodobań.
W tym roku jest wyjątkowo łaskawa dla nas. Zapełnia moje nośniki pamięci takimi obrazami, że przy niej wstyd mi sięgać po moją malarską paletę. Ale kiedy jesień już  zgarnie palety i sztalugi, schowa na długie miesiące, ja zacznę działać.
Tymczasem oferuję Wam garść poezji w słowie i fotografii.

A teraz wiersz dedykowany moim wiernym Czytelnikom.
Czas jesieni
Chcę cię obdarować pięknem
zasypać złotymi liśćmi
zatrzymać czas
mimo że słońce w pośpiechu
maluje obraz na nieboskłonie
zatrzymuję się oczarowana
chłonę jesienne barwy
zapisuję dla innych
na czas niepogody i słoty
zgarniam obłoki
zanurzam się we wschody i zachody
niepoprawna marzycielka
ciągle dziecko
ze wspomnieniami w kieszeniach życia
daję ci jesienne liście za darmo
wiem że je przygarniesz
bo
jesteś pięknem
piękniejszym
niż jesienne zachody słońca.
Kończy się październik, a róże...zobaczcie...
W taką złotą, piękną jesień udało mi się spotkać prawdziwie Marzenkę, która nie prowadzi bloga, ale czyta mojego, a jej bogaty świat przeżyć wewnętrznych jest wart pochylenia się przed nim...
Spotkanie, spontaniczne i przemiłe, odbyło się w Sandomierzu, którego jesienny czar jest również wyjątkowy...
A jeśli znajdzie się ktoś, kto po przeczytaniu tego posta nie kocha jesieni, to mam na niego straszaka:-)
Do napisania...

środa, 20 października 2021

Czasami udaje się z radością wskoczyć do normalności.

Ku wielkiemu zadowoleniu sporej grupy nauczycieli kochających wypady w góry, udało nam się w okolicach nauczycielskiego święta powrócić do naszej " normalności" i wspólnie, jak za dawnych, dobrych lat, wyruszyć w góry.

Krótki czas nie pozwolił na zaplanowanie długich wędrówek, ale z Rusinowej Polany i Gęsiej Szyi widoki są niezwykłe i to wystarczyło by nasycić oczy pięknem skał budzących się do kolejnego dnia i wstających spod warstwy mlecznych chmur.
Słońce czyni cuda, to jesienne również, gdy w swojej łaskawości odsłania najpiękniejsze fragmenty Tatr. Sami zobaczcie...

Nasza grupa wędrowała szczęśliwie, ale innej wycieczce przytrafił się smutny wypadek, mam nadzieję, że dzięki sprawnej akcji ratunkowej udało się utrzymać ową kobietę przy życiu...
Opuszczając Rusinową Polanę nie sposób ominąć Wiktorówek z urokliwym, drewnianym Sanktuarium, w miejscu którego przed 160 laty, małej Marysi Murzańskiej wypasającej owce, objawiła się Królowa Tatr, od tamtej pory czczona w tym górskim kościółku.
Jest to również miejsce poświęcone pamięci Tych, którzy zginęli w górach, bądź dla nich poświęcili swoje życie.
Liczne tablice upamiętniają ich nazwiska.
Schodząc z Wiktorówek napotykamy urokliwe kapliczki na drzewach, które towarzyszą wędrowcom.
Cieszę się, że dane nam było odwiedzić Sanktuarium na Krzeptówkach i uczestniczyć w uroczystościach poświęconych św. Janowi Pawłowi II w 43 rocznicę Jego wyboru na Stolicę Piotrową.
Miejsce to, pełne znaków i symboli zaświadcza o wielkiej miłości, którą Papież Jan Paweł II żywił do Matki Bożej Fatimskiej.
Fatimski Anioł z przykościelnej figury patrząc na pielgrzymów, spogląda nieustannie w stronę Giewontu.
Liturgia wspomnianego nabożeństwa opierała się w dużej mierze na muzyce i śpiewie góralskim, co dodatkowo dla nas, ludzi z nizin, stanowiło dodatkowy element piękna.
Nasyciwszy swe oczy majestatycznym pięknem gór, powróciliśmy w rodzinne strony, gdzie kolorowa jesień czaruje równie pięknie.
Ale o tym opowie kolejny post, na który już dziś serdecznie zapraszam.

niedziela, 10 października 2021

Post z gołębiami i miłością w tle.

Opowieść o miłości zaczyna się nietypowo, od gołębi, które w poszukiwaniu ziarna trafiają na miłość...

" Ślepa staruszka zebrała swoje narzędzia i pakuje do przybornika. Chowa małe woreczki z ziarnem, po czym wyjmuje jeden większy i rozsypuje ziarno na ziemi. Odwraca się do mnie.
- W ten sposób nie zauważą, że odchodzę, nie będzie im przykro."
Poruszająca opowieść o niezwykłej miłości malarza ( który z własnego wyboru z korporacyjnego szczura przeobraził się w kloszarda) i niewidomej, starszej o 22 lata od niego staruszki ( która straciła wzrok po traumatycznym przeżyciu w czasach dzieciństwa). Opowieść o miłości bezwarunkowej, bezinteresownej, doskonałej, a więc takiej, jaką powinna być każda, która chce się tym mianem określać. A początkiem tej historii są paryskie gołębie, którymi opiekuje się niewidoma Mirabelle.
Ta książka, to jedna z najpiękniejszych, jakie czytałam.
Niewidoma staruszka, uzdolniona muzycznie, maluje obrazy wspólnie z napotkanym bezdomnym oferując mu swój czas i szczegółowe opisy miejsc, które zapamiętała z dzieciństwa.
Miłość do piękna i sztuki łączy ich serca na zawsze...Więcej nie napiszę. Trzeba to koniecznie przeczytać, co ja mówię, przeczytać...przeżyć, zobaczyć, zrozumieć...
Tymczasem zachwycam się krakowskimi gołębiami, Krakowem, jesienią, życiem...

Mój obraz z gołębiami powstał dawno temu, nie wiem nawet, kto go nabył i gdzie znalazł swoje miejsce. Wiem, że to niemożliwe, ale chciałabym zobaczyć film z miejsc, gdzie zawieszono moje obrazy. Komu służą, kogo radują, kto na nie spogląda?


Pamiętam, że Kraków był wtedy mokry, a gołębie kuliły się pod murkami i oknami.
Kolejne malowane gołębie mam w planach, ale teraz mają to być szczęśliwe, zakochane ptaki, jak " Spóźnieni kochankowie".
A październik gra w kolory...



Październik

Słoneczny promyk jesiennego dnia
odbija swoją radość w starych murach,
biegnie po skałach,
zamienia biel w złoto,
a błękit przygina ku ziemi,
tak samo błyszczą oczy
odbijające spojrzenie innych oczu-
cicho i jasno-
tylko puls przyspieszony
mówi o istnieniu serca
zakochanego w urodzie świata,
liście trzymają się mocno
poddane pieszczotom jesieni,
karmią się dojrzałą porą
tak jak dojrzałe serca
karmią się tęsknotą,
jesień maluje obrazy
kroczy dostojnie po suchych trawach,
kolejna jesień z koszem
wypełnionym darami życia.



Do następnego spotkania...

środa, 6 października 2021

Post dedykowany Marzence, która nie ma bloga:-)

Choć posta tego piszę na wyraźną prośbę Marzenki, to do jego poczytania zapraszam Wszystkich Zainteresowanych.
Rzeczywiście, to Marzenka zmobilizowała mnie by podjąć tematykę pażdziernikowych odwiedzin.
Niecodzienna pielgrzymka rowerowa okrążająca okoliczne wioski zatrzymała się przed naszą wiejską kapliczką.
Ale powróćmy do października, który od lat w mojej świadomości funkcjonuje jako miesiąc różańcowy.

Zaciskam w dłoni paciorki różańca,
zamykam tajemnice życia,
te radosne mieszają się z bolesnymi
a chwalebne z tajemnicami światła
wszystkich jest w sam raz
tyle ile mi potrzeba
by idąc po ziemi spoglądać w niebo,
mój wysłużony różaniec
ciągle przemierza życiowe przestrzenie
i niejedno pamięta choć milczy
zamyka nieustannie moje życie
w kolejnych paciorkach lęków i nadziei,
w których niezmiennie odbija się
Oblicze Różańcowej Matki.

Wspomniane wcześniej odwiedziny miały miejsce w sobotni poranek i były różańcową modlitwą " rowerową".
Nasz przydrożny Chrystus pierwszy raz gościł taką nietypową grupę, która w skupieniu odmówiła ostatni na tej trasie, dziesiątek różańca.


Napisanie tego posta sprawiło mi dużą trudność, bowiem post roboczy pisze się w sposób zaszyfrowany, czego do tej pory nie było. Może ktoś pomoże mi jak rozwiązać to niebywałe utrudnienie.
Do Eli, która pierwsza wskazała na grykę w mini konkursie na rozpoznanie ścierniska, poleciał ten oto mały obraz z ptakami, bowiem Ela jest znawcą i miłośnikiem ptaków.

Na dziś to tylko tyle, nie wyobrażam sobie prowadzenia bloga w ten sposób.