czwartek, 28 czerwca 2018

Uwaga! Radość!!!

Skoro piszecie, że mieszkam w raju, to postaram się to udowodnić kolejny raz.
Może właśnie dlatego, że z różnych powodów większość mojego życia spędzam w mojej małej wiosce, los daruje mi ciągle nowe porcje piękna.
Kilkadziesiąt metrów od mojego domu w ubiegłym roku, czarodziejskim zapachem i urodą wabiła facelia. W tym roku, mój były uczeń, operatywny gospodarz coś nowego posiał. Początkowo myślałam, że będzie to kukurydza, jak kilka lat temu, ale gdy nasionka zaczęły wschodzić, wiedziałam już, że to słonecznik.
Czekałam z wielką niecierpliwością na ten spektakl cudu natury, który tak różnie prezentuje się przy różnym oświetleniu w kolejnych etapach dnia.
Sami zresztą zobaczcie, co ja mam na wyciągnięcie ręki...







Podzielacie mój zachwyt?
Nie dość, że tyle żółtej radości wokół, to na dodatek od Małgosi http://papierowy-jarmark.blogspot.com/ dostałam najcudowniejszy prezent, album dla Kubusia, który oczekuje na Chrzest św.
Jak piękny jest album, zaraz zobaczycie na fotografiach, ale Małgosia dorzuciła jeszcze słodkości dla łasucha ( właścicielka bloga:-) oraz gazetki, w których za sprawą Małgosi znalazły się moje wiersze i wakacyjny artykuł. Bardzo się cieszę, bo przecież po to piszę, by inni korzystali.
A wracając do albumu, to przyznaję, że jest tam tyle cudowności, tyle niespodzianek i zakamarków, że chyba niemożliwym jest by znalazł się ktoś, kto by nie docenił tak pięknej, starannej, pełnej pomysłów pracy.



 Nawet notes na wiersze pisane Wnukom przez babcię znalazł tam swoje miejsce...To mobilizujące dla babci:-)
Oto niektóre ze stron, pięknych i przemyślanych.
Chciałabym dożyć tej chwili, gdy dorosły Jakub będzie oglądał pamiątki z pierwszych lat życia Kubusia.
Ogromnie Ci Małgosiu dziękuję. W swoich pracach pozostaniesz na zawsze w tylu domach i rodzinach.
To wspaniałe, że tak szlachetnie wykorzystujesz swój talent i dzielisz się z nami tym, co otrzymałaś w darze.
Wszystkim czytającym i oglądającym życzę wielu najprawdziwszych radości.

wtorek, 26 czerwca 2018

Ta pieśń miała aż 16 zwrotek!

Byłam dzieckiem, gdy podczas nabożeństw majowych, jedna z najstarszych mieszkanek wioski, Zofia do której zwracało się stosując dawną formę " wy", ciągle narzucając nam swoją wolę, nakazywała nam śpiewać bardzo długą pieśń o Matce Bożej Gidelskiej. Nic nie robiła sobie z naszych znudzonych min i nieustannie zaczynała swoją pieśń. Nigdy już się nie dowiem, dlaczego miała tak duży sentyment do tej historii, która wydarzyła się kiedyś w zupełnie innym zakątku Polski. Zofia od wielu lat nie żyje, a ja w ubiegłym roku dotarłam do tego Sanktuarium i wspomniałam tam Matce Bożej o Jej wiernej czcicielce Zofii. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć tę słynącą łaskami Figurę i choć na chwilę uklęknąć, bo właśnie odbywało się tam nabożeństwo dla harcerzy przybyłych z całej Polski. Teren wokół Sanktuarium tchnie ciszą i spokojem, wspaniałe miejsce do modlitwy.
Budowę kościoła dominikanów pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej rozpoczęto w 1612 roku pod kierunkiem architekta Jana Buszta, konsekrowano zaś w roku 1656. Na tle tej małej miejscowości zadziwia swoją wielkością i bogactwem wyposażenia wnętrza. Jednak największym skarbem tej świątyni, skarbem, dla którego oprawy została wzniesiona, jest maleńka, zaledwie dziewięciocentymetrowa, kamienna figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem. Kiedy i przez kogo została ona wyrzeźbiona, nie wiemy. Jej historia zaczyna się dla nas w 1516 roku.
Najstarsza tradycja głosi, że wiosną tego roku, tuż przed pierwszą niedzielą maja, gidelski rolnik Jan Czeczek orał swoje pole w miejscu, gdzie dziś wznosi się klasztorny kościół. Naraz, ku jego zdziwieniu, woły ustały w orce, a nawet padły na kolana. Nic nie pomogły przynaglania ani razy. Wreszcie i mężczyzna zauważył niezwykłą jasność bijącą z ziemi, a wśród tej jasności „obrazek mały głazowy Najświętszej Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na kształt kielicha”.
Wieśniak nie potrafił zrozumieć cudownych znaków i potraktował swoje znalezisko jako skarb materialny. Ukrył figurkę w chałupie, na dnie skrzyni z odzieżą. Trzeba było nieszczęścia, aby on i jego rodzina utracili wzrok. Wówczas pobożna kobieta, która pomagała nieszczęśliwym, zainteresowała się cudowną wonią i światłością bijącą ze skrzyni. Opowiedziała o wszystkim gidelskiemu proboszczowi i odtąd rozpoczął się czas publicznej czci oddawanej Maryi w tym wizerunku. Posążek obmyto z prochu ziemi i przeniesiono do kościoła parafialnego. Wodą, która pozostała po obmyciu, Czeczkowie przetarli swe oczy i natychmiast odzyskali wzrok. Na pamiątkę tego wydarzenia zachował się do dziś zwyczaj „Kąpiółki”, to znaczy ceremonialnego obmywania raz w roku figurki w winie. W pełnym ufności i pobożnym przeświadczeniu pątnicy używają wina z tej „Kąpiółki” na znak swojej wiary w moc Tej, którą nazywają Uzdrowieniem chorych.

13. Najświętsza Panno Gidelska,
Tyś jest Pani Archanielska!
Nie opuszczaj nas w potrzebie,
Którzy wołamy do Ciebie.

Sława cudownej figurki Matki Bożej zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Dziś jeszcze w różnych odległych stronach Polski ludzie opiewają pieśń o Matce Bożej Gidelskiej. Zanieśli ją ze sobą pielgrzymi, którzy przez wieki – po drodze na Jasną Górę, lub ze szczególnym zamiarem – nawiedzali Gidle. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i odnowie polskiej prowincji dominikanów, wielki czciciel Maryi, o. Konstanty –Ukiewicz, podjął starania o koronacje cudownej figurki, która odbyła się 15 sierpnia 1921 roku.
Matka Boża w Gidlach cieszy się sławą Uzdrowicielki chorych. Krążą wśród wiernych opinie, że Matka Najświętsza z Jasnej Góry jest głównie lekarką dusz (nawrócenia), a z Gidel – lekarką ciał. Zachowało się bardzo wiele świadectw, pisanych i malowanych na tabliczkach wotywnych wieszanych wokół ołtarza, mówiących o dokonanych dzięki Jej wstawiennictwu cudownych uzdrowieniach.
Powyższe informacje zaczerpnęłam z https://gidle.dominikanie.pl/klasztor/historia/
Na czerwiec, zgodnie z wcześniejszą obietnicą, przypada kolejny wiersz z cyklu moich " Rozmów z Madonnami"
Gidelska- Wiejska

Pamiętasz
jak śpiewałyśmy Ci pieśń przed wiejską kapliczką
czułaś
jak dziecięcym serduszkiem wierzyłam
w każde słowo długiej opowieści
jak drżałam o rolnika
co Twoją figurkę wyorał z ziemi
czy wioskowa babcia Zosia
nuci Ci teraz tę przydługawą historię
na niebieskich łąkach umajonych?
Żadna z naszych prostych kobiet nie była w Gidlach
ale każda nabożnie z pokorą ciągnęła za babcią Zosią
te niezwykłe słowa
wnikające w majowe zawodzenia słowików
a ja kobieta z tej wioski
skłoniłam głowę przed Twoją maleńką figurką
i oddałam Ci we władanie mój cały świat.

Kwitną kwiaty i zioła.
Frasobliwy wysłuchuje wszystkich pragnień skrywanych w sercu...
Ten dąb witał zapewne niejedną grupę pątniczą.
Wśród deszczowych dni zakwitły w rekordowym czasie, bo w czerwcu, dalie wysokie, które kwitną zazwyczaj dopiero po połowie lipca. Za tę szybkość należy się im miejsce w dzisiejszym poście, by przypominały o czasie urlopów i wypoczynku, czego Wam oczywiście życzę.
To dopiero giergonowe preludium...

piątek, 22 czerwca 2018

Rozwiązanie tajmniczej zagadki


Nie będę was już trzymać w niepewności i pogratuluję Bożence oraz Artemysz i Rivulet spostrzegawczości i aktywnego obserwowania natury.
Wieczorem, gdy świerszcze rozpoczynają koncert, a ja już padam ze zmęczenia po całym dniu, zasiadam na huśtawce z jakimś dobrym napojem i piję ciszę nocy oraz odgłosy wsi...
Od pewnego czasu wokół mnie tańczą, świecąc na zielono, robaczki świętojańskie. Gdy taki jeden przysiadł na świerku, zrobiłam mu fotografię i nie pytając o zgodę, zamieściłam na blogu. Zagadka była trudna, ale nie dla wszystkich. Pierwszą poprawną odpowiedź podała Bożenka http://bozenawdaniec.blogspot.com/  
której gratuluję i do niej już leci mała, symboliczna niespodzianka.
A ja poszperałam na temat tych wyjątkowych żyjątek i dzielę się Wami informacjami, które zaczerpnęłam z https://www.lasy.gov.pl/pl
W lipcowe noce na obrzeżach wilgotnych lasów mieszanych, śródleśnych polanach, w zaroślach parków i ogrodów możemy podziwiać „świecących zalotników".
W Polsce pospolicie występują trzy gatunki świetlikowatych: iskrzyk ( Lamprohiza splendidula), świeciuch (Phosphaenus hemipterus) i świetlik świętojański (Lampyris noctiluca).
Świetliki to niewielkie robaczki (od 0,5 – 3 cm), wśród których zdarzają się zarówno osobniki uskrzydlone, jak i bezskrzydłe. Bez zdolności do lotu, pokryte miękkim pancerzykiem, przypominają wyglądem robaki, stąd zapewne ich nazwie pojawiło się słowo „robak”. Co ciekawe, mogą żywić się nektarem lub być drapieżnikami.
Wszystkie świetliki potencjalnych partnerów przywabiają świeceniem. W zależności od gatunku, świecą samce lub samice lub jedne i drugie, a u niektórych nawet larwy. Błyski, zimnozielonej barwy są wytwarzane w wyniku tzw. bioluminescencji. Zjawisko to jest efektem enzymatycznej reakcji chemicznej, polegającej na utlenianiu związku zwanego lucyferyną z tlenem atmosferycznym. Tak wytwarzanemu światłu nie towarzyszy ciepło, a więc świetlikom nie grozi „spalenie się z miłości".
Nazwę robaczków świętojańskich zawdzięczamy ks. J. K. Klukowi, który to jednemu z przedstawicieli - świetlikowi świętojańskiemu (Lampyris noctiluca) nadał nazwę świętojański robak.
W polskiej tradycji, świetliki nie tylko symbolizują magię nocy świętojańskiej i czas zalotów. Dawniej były uważane za symbol dusz błądzących po świecie.
Tej wrażliwości na piękno świata uczył mnie mój Tato, który od 14 lat przebywa w lepszym świecie i który równocześnie żyje we wspomnieniach tak bardzo, że odnajduję go wszędzie wokół...
A czerwiec zwraca naszą uwagę na ojców, którzy potrafią kochać równie mocno jak matki...Zatem pozdrawiam wszystkich Ojców, którzy czytają tego posta.
Wakacje- trzydzieste czwarte w moim zawodowym życiu.
Nie będę się nudzić- nauczycielem jest się na zawsze...






Dobrego, szczęśliwego odpoczynku życzę wszystkim, którzy na te wakacje czekali.

Nabierzcie sił, 3 września tuż, tuż:-)

wtorek, 19 czerwca 2018

Czytałam raz, potem drugi i trzeci, i zachwycałam się niezmiennie.

Moja fascynacja poezją Mickiewicza sięga szkoły podstawowej. Epoka romantyzmu stała się moją ulubioną w szkole średniej, a temat pisemnej pracy maturalnej połączył romantyzm z pozytywizmem.
Do dziś odnajduję w tych dwóch epokach wiele bliskich mi haseł.
Ale powróćmy do wieszcza Adama, którego wierszy uczyłam się na pamięć z własnej woli.
Jego poetycki sposób obrazowania świata był mi tak bliski, że wkrótce" Pan Tadeusz" stał się moją ulubioną lekturą, znów z własnego wyboru.
Dlatego cytuję dziś kilkanaście wersów narodowej epopei zamieszczając je wespół z krajobrazami mojej okolicy.
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,

Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,

Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;

Świeciły się z daleka pobielane ściany...

W takim właśnie dworku odbywały się przed laty lekcje religii, w czasach gdy religia nie miała wstępu do szkół.
Ów dworek leżący na skraju wsi był dla mnie miejscem niezwykłym i tajemniczym.

Wiodła do niego aleja, dziś obsadzona forsycjami i bzami przez aktualną właścicielkę.
W mrocznych salach, do których przez niezbyt duże okna, zacienione starymi drzewami, wpadało niewiele światła uczył nas dobra i prawdy Ksiądz o niezwykłym sercu, o którym kiedyś pisałam na moim blogu, a który na zawsze wpisał się w naszą wdzięczną pamięć.
Wysokie pomieszczenia, o grubych murach ozdobione były olejnymi portretami przodków.
Dwór w Gorzycach, bo o nim mowa, czasy świetności przeżywał chyba w XVIII w, gdyż na cmentarzu parafialnym w Oleśnie pośród grobów rodziny baronów Konopków znajdują się takie, które informują, że ten i ów zmarły urodził się w Gorzycach.
Zatem siedziba baronostwa musiała być okazała. Dworek fascynował mnie i rozpalał wyobraźnię małej dziewczynki mieszkającej w wiejskiej chacie bez elektryczności.
Na dodatek moja Mama opowiadała o dziewczynce, mieszkance owego dworu w latach trzydziestych XX w, której piękne sukienki bardzo kontrastowały z " papierowymi" sukienkami wiejskich dziewczynek. Zjeżdżając na sankach z miejscowego dworskiego wzgórza, widziałam oczyma wyobraźni bale i kuligi jego mieszkańców.
Oglądany z pewnej odległości w drodze powrotnej ze szkoły do domu wiodącej polami, wyglądał tajemniczo, zwłaszcza zimą, otulony ośnieżonymi świerkami. Przystawałam wtedy na zakręcie polnej ścieżki i mrużąc oczy odbierałam obrazy podsuwane przez moją wyobraźnię.
Mickiewiczowski świat zapadał mi w serce i chyba do dziś pozostał, bo zatrzymuję się wśród pól i patrzę, i cichutko recytuję:
 
...Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą...

U nas dość głowę podnieść: ileż to widoków!
Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków!
Bo każda chmura inna...

Doczekałam się widoku kwitnącej gryki w mojej miejscowości i przyznaję rację Wieszczowi, że uwiecznił ją na kartach swojej epopei.
Przy szlacheckich dworkach od zawsze królowały malwy, przy wiejskich domostwach również.
I ja tę tradycję podtrzymuję. Malwy kwitną u mnie nieprzerwanie- te zwyczajne, różowe, niepełne.
A teraz nadszedł czas na zabawę: kolejna zagadka z nagrodą.
Co przedstawia to zdjęcie- na rozwiązania czekam do następnego posta, a ponieważ na moim blogu panuje różnorodność i spontaniczność, więc do dzieła:-)
Pierwsza poprawna odpowiedź będzie nagrodzona. Miłej zabawy:-)
 A teraz wiadomość z ostatniej chwili :
Otrzymałam ( ja babcia trzech wnucząt, oczekująca z wielką radością na czwarte Dzieciątko) i będę czytać moim Kochanym Wnukom, wspaniały prezent od Joli https://www.facebook.com/jolanta.nyrkowska?hc_ref=ARRsS4Ym9uA5zetXprU-5A975UTUOslBI5052Xl9Fn5WxLFtP-t4V2_DpATZJZpabrQ   
 Jola wykonała fantastyczne ilustracje, a p. Ania napisała ciekawy tekst.
Cieszę się z tego prezentu, z dedykacją, cieszę się, bo będziemy tę książeczkę czytać i oglądać w rodzinnym gronie. Bardzo Ci Jolu dziękuję.
Serdecznie pozdrawiam znad stosów świadectw, zaświadczeń i nagród czekających na podpisanie.