niedziela, 29 czerwca 2014

Kiedyś to były odpusty...

Odpusty mojego dzieciństwa...ileż w was było radości i kolorów, ile pobożnej modlitwy pod czujnym okiem matki, ile oczekiwania na wszelkie cudowności, które zalegały odpustowe kramy?
Ileż rozmów słyszałyście, ile spotkań odbyłyście w cieniu starych drzew? 
A czy pamiętacie smak wody z kiszonych w beczce ogórków w dzień upalnego lata? 
A lepkość dziecięcych buzi pomalowanych watą cukrową? 
A rżenie koni dopominających się o owies w trakcie oczekiwania na powrót gospodarzy do wozu? Ileż to świętych obrazów nieśli do domów pątnicy, przemierzający pieszo ogromne odległości? 
Ile było zwyczajnej radości wpisanej na zawsze w serca, które karmiły się prostą pobożnością, by przez cały rok " skoro ranne wstaną zorze" śpiewać Godzinki ku czci NMP?
O takich odpustowych wspomnieniach i gipsowych figurkach pisałam w ubiegłym roku, właśnie w tym poście.
http://5porroku.blogspot.com/2013/05/gipsowe-figurki-z-wiejskiego-odpustu.html
Lato jest czasem odpustów.
 Wiele się dziś zmieniło, nawet w zewnętrznej formie odpustowego święta.
Ale radość pozostała...
 I smak odpustowych cukierków...
 I zabawki, obok których trudno przejść obojętnie, jeśli ma się kilka lat!
 Dziś, w dniu śś. Piotra i Pawła jest odpust w kościele, do którego uczęszczałam jako uczennica szkoły podstawowej. Do tego kościoła, na terenie której to parafii mieściła się nasza szkoła, mieliśmy 7 km ( z miejsca mojego zamieszkania) do przejścia piechotą w jedną stronę. Po pierwszej Komunii św. kiedy większość z nas stała się posiadaczami rowerów tzw. składaków, droga upływała znacznie szybciej. Do mojego kościoła parafialnego mieliśmy 5 km. Piesze wędrówki, całą gromadą, również na nabożeństwa w dni powszednie, wyrabiały w nas sprawność, wytrzymałość, odporność i obowiązkowość. Uczyliśmy się bezpiecznego poruszania po drogach, nawiązywaliśmy przyjaźnie, powierzaliśmy sobie sekrety. Nikt nie narzekał, że zimno, że daleko, że chłopcy czasami dokuczają. To był taki naturalny świat, w zgodzie z przyrodą, z innymi stworzeniami.
 Piękny świat, o którym powinniśmy opowiadać młodym ludziom.
Gipsowe figurki z wiejskiego odpustu sprzed prawie pół wieku, mają swoje miejsce w moim domu.
W nich przecież odbija się moje dzieciństwo, młodość i to, co w naturalny sposób noszę w sercu.
 Jak te kwiaty z wiejskiego ogródka, z którymi rozmawiały kobiety, po których pamiątki pieczołowicie zabezpieczam...
 A malwy niezmiennie spoglądają w niebo...

piątek, 27 czerwca 2014

Refleksje na 30. zakończenie roku szkolnego.

O szkole pisałam wielokrotnie.
Dziś przeżywałam po raz trzydziesty ten szczególny dla uczniów dzień.
Tym razem przygotowali dla nas kabaret, w którym zaprezentowali tzw. " typy uczniowskie".
Uśmialiśmy się ogromnie, bo w sposób humorystyczny, absolwenci, przedstawili  przejaskrawiony dowcipem, czas szkolnego bytowania.
Było radośnie, ale też w wielu oczach zakręciły się łezki, bo przecież lata gimnazjalne to czas pierwszych przyjaźni, sympatii, zdobywania życiowych doświadczeń. A dziś nadszedł dzień rozstania...
Te piękne słoneczniki przywędrowały do mnie wraz z podziękowaniami od III a, którą przez trzy lata edukowałam matematycznie, ale również wychowawczo.
Cieszę się, że mogłam wręczyć mnóstwo pięknych nagród za różnorodne osiągnięcia, bo przecież każde dziecko otrzymało w darze inne talenty, a wielu z nich " nie zakopało darów".
A tu wspomniani trzecioklasiści z p. Danusią wychowawczynią, wspaniała młodzież, z którą spędzałam 4 godziny tygodniowo wśród matematycznych zmagań:-)Marcin, Damian, Andrzej, Łukasz, Marcin, Szymek,
Benek, Krzysiek, Sylwia, Daria, Karolina, Monika, Kinga, Dagmara, Natalia, Aga, Wiki, Klaudia, Pati.
W dniu dzisiejszym pożegnaliśmy po ciężkiej chorobie naszą koleżankę, emerytowaną nauczycielkę, która wychowała wiele pokoleń, dając im podstawy na najwcześniejszym etapie kształcenia. Rozpoczęła dziś inne, szczęśliwe wakacje, a w tym wyjątkowym zakończeniu roku szkolnego towarzyszyło Jej bardzo wiele osób.
A tak niebo witało P. Grażynkę...
Snułam refleksje w drodze powrotnej do domu, myślałam o tym, jak pięknie Mąż i Syn wspierali Ją w Jej chorobie.
Mówmy zatem o ludziach, którym coś zawdzięczamy, bo " wdzięczność jest pamięcią serca".

czwartek, 26 czerwca 2014

Czy potrafisz? Potrafisz, jeśli zechcesz...

Czy potrafisz patrzeć na łąkę
najzwyczajniejszą pośród polskich pól,
z bocianami i opasłą miedzą?
- patrz, gdy zechcesz ukoić ból.

Bo o brzasku tonie w rosy kąpieli
zarzucona cudnymi perłami,
nikt się ciszy przerwać nie ośmieli
zachwycony tęczowymi kolorami.

Weź ostrożnie kropelkę rosy
a zobaczysz bajeczny świat
bez nienawiści, gwałtu, przemocy,
gdzie zakwita dobroci kwiat.

Potem popatrz na polne rośliny
tak misternie Bożą ręką rzeźbione
jaskry, dzwonki z zielonej krainy
dla człowieka tak hojnie zasadzone.

Usiądź cicho na zielonej murawie,
zasłuchany w melodię świerszczy,
coś małego się plącze w trawie
- to znak życia wieczornego pierwszy.
                   ...
Czy potrafisz patrzeć na łąkę
tak niezwykle, inaczej niż ludzie,
zabiegani, nienawistni i drżący
- co nie mają pojęcia o cudzie?

Ten motyl poszybował do Marii z bloga http://artzakatekmarii.blogspot.com/
aby ją pocieszyć i przyspieszyć" zdrowienie" ręki...
jedna z łąk od których trudno wzrok oderwać...
samotna sosna wysłuchuje szeptów traw...
bławatki stapiają się z obłokami...
bociany przybyły na śniadanie ze świeżo skoszonej łąki...
a tu już po śniadaniu:-)
nazbierałam kosz ziół...
i bukiet dziurawca...
...uplotłam wianek, wszak dziś zakończenie oktawy Bożego Ciała, poświęcę go, zawieszę w moim domu, a on zgodnie z wiarą moich przodków, strzegł nas będzie przed wszelkim złem...
Jego bazę stanowi macierzanka i lawenda, więc pięknie pachnie, łąką, ogrodem, moją wioską...
I tenże drugi motyl poszybował do Marii, ona wie jak je rozdzielić i komu mają przynieść radość...
Zachwytów nad pięknem świata i radości dziecka Wam życzę...

niedziela, 22 czerwca 2014

Tam byłam, gdzie nawet domy kwitną...

Zalipiańskie kwiaty zachwycają mnie od wielu lat.
Zauroczona ich barwami i baśniowością, od kilku lat uczestniczę w konkursie " Malowana Chata", którego rozstrzygnięcie przypada na niedzielę po święcie Bożego Ciała.
W tym roku odbyła się 51.edycja, która połączona jest z całodniową, ludową uroczystością.
W ten sposób ozdobiłam dużą część szkolnego korytarza, po obu stronach- jest kolorowo i wesoło
( uczniowie nie protestują).
 
Malowanie na ścianie, dużych powierzchni wymaga trochę " zachodu". 
Szkolna ławka służy za rusztowanie,  a obcasy na ten czas" idą w odstawkę".
Bardzo poważne jury złożone ze specjalistów etnografów doceniło mój trud...
Pawełek tworzył " na gorąco", jest uczniem szkoły podstawowej, pięknie maluje i pisze niezwykłe wiersze- taki mały artysta...
Kunszt ludowej sztuki zdobniczej na przykładzie "pająka" z bibuły i pawich piór. 
Teren wokół Domu Malarek
Ule zdobione przez rodowite Zalipianki.
 Stara zalipiańska chatka w kilku odsłonach.

sobota, 21 czerwca 2014

"Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie."

Oświadczam, że żyję w wielkiej zgodzie z lawendą, podziwiam ją w każdej okoliczności, uprawiam we własnym ogródku, nawet aktualnie maluję duży obraz olejny- pola lawendowe, ale dziś urzekła mnie macierzanka ( thymus vulgaris), nasza polska, z polskich ziem, polska, bo przywędrowała do nas dawno temu, za czasów królowej Bony.
Spotyka się ją na słonecznych, suchych miejscach, na ubogich łąkach i pastwiskach, przydrożach, skarpach i skałach. Kwitnie od maja do października. Jest to dobra roślina miododajna.
Macierzanka ma bardzo aromatyczny zapach i korzenny, gorzki smak. Jest przyprawą używaną przede wszystkim w kuchni śródziemnomorskiej, bardzo zbliżoną do tymianku pospolitego i jak on nadaje się szczególnie do przyprawiania potraw tłustych i ciężkostrawnych. Stosuje się ją w ilościach zalecanych dla tymianku.
Najbardziej aromatyczne są rośliny ze stanowisk słonecznych. Macierzanka zwyczajna rozwija się też dobrze w ogródkach skalnych. Ścina się nożycami niezdrewniałe pędy kwiatowe i po usunięciu z nich zanieczyszczeń suszy szybko w cieniu. Suszone ziele przechowuje się w szczelnie zamkniętych naczyniach, chroniąc przed światłem.
 Rośnie sobie skromnie w takim towarzystwie.
Rozmawia z polnymi goździkami, ukrywając się przed światem w gąszczu wysokich traw.
Spogląda na wysokie koleżanki.
 Wraz z innymi, cieszy się słońcem.
 I oczekuje na dojrzałe jeżyny...
Jaka piękna jest wieś, z całym bogactwem natury, wystarczy pochylić głowę...
A teraz powrót do rzeczonej lawendy...bo Prowansja ciągle zajmuje słuszne miejsce w moich marzeniach...