niedziela, 31 sierpnia 2014

Moja wieś na mapie świata ma szczególne miejsce...zakorzenia się bowiem w sercach...

To moja wieś.
Jestem z niej dumna, kocham ją ze wszystkimi niedogodnościami, trudnościami, z jej oddaleniem od świata.
Jej klimat jest niepowtarzalny. Utrwalam więc obrazki dopóki mogę, dla potomnych, dla tych, co dziś takich widoków już nie mają...
Mieszkańcy wioski, w której uczyłam przez 15 lat, urządzili sobie małą przejażdżkę bryczkami zaprzężonymi we własne konie. Miło po tylu latach spotkać ludzi wśród których się pracowało, z którymi dzieliło się kiedyś radości i smutki dnia codziennego.
Tymi bryczkami kiedyś jeździli do kościoła ich przodkowie, zasiadały w nich gospodynie strojne w korale przekazywane z matki na córkę ( w ramach ślubnego wiana).
Korale trzymane były w drewnianych skrzyniach pod haftowanymi w motywy kwiatowe, serwetami.
A po powrocie z kościoła podawano do kawy zbożowej, zabielanej mlekiem takie oto ciasto ( oczywiście przy okazji większych świąt).
I jeszcze parę kadrów piękna, które niestety odchodzi do przeszłości...
 Lubię konie, one sprawiają, że wiejskiego klimatu nie da się z niczym porównać.
Tylko przyroda może konkurować z takimi obrazami.
Jutro rozpoczynamy nowy rok szkolny, więc zbieram piękno z mojej drogi do pracy!
I wraz z dziką różą żegnam wakacje.
A "zaniedbanych komentarzowo" przeze mnie proszę o cierpliwość i wyrozumiałość:-)
Wszystkim Uczącym i Uczącym się życzę pięknego i dobrego kolejnego roku szkolnego:-)

środa, 27 sierpnia 2014

Owocowy raj i parę ważnych informacji...

Muszę się przyznać do paru spraw:
Otóż bardziej kocham słodycze niż owoce... wiem, wiem, co myślicie teraz, trudno, tak jest:-)
W ramach rekompensaty owocom, zrobiłam trochę fotek tym, które rosną na mojej posesji, żeby się nie pogniewały, wszak inni domownicy przepadają za nimi niezmiernie:-)
Owoce przetwarzam  na wiele sposobów, więc wymyśliłam własny przepis na " jeżyniak" czyli nalewkę z owoców jeżyn ( chyba będzie dobra, aktualnie się przegryza:-))))))) a jest na bazie brandy.
Śliwki urozmaiciłam ( już po zrobieniu zdjęcia) w słoiczkach jeżynami- kolor jest wspaniały!
Planuję zrobić trochę różanego cukru, ale u nas prawie cały sierpień pada deszcz, jest mokro i miliony komarów w każdym krzaczku....
Mus malinowo- jeżynowy ma wiele zalet:-)
Pewien czas temu otrzymałam wspaniały prezent od uzdolnionej wszechstronnie  i przesympatycznej Magdy z http://nitkiariadny.blogspot.com/
Był tam przepiękny zielnikowy haft o który poprosiłam Madzię z myślą o Osobie, która ma jedną z najpiękniejszych w Małopolsce upraw georginii:-) wiadomo o kim mowa:-)
Madzia wykonała pracę na "6", bo siódemek w szkole nie mamy:-) i dołączyła wielkiej urody karteczkę z wyhaftowaną różą pienną i pięknymi życzeniami na nasz małżeński, sędziwy jubileusz:-)
I jeszcze był piękny transferowy woreczek z różano- ptasim motywem, a więc z tym, co oboje z Mężem kochamy oraz własnoręcznie wykonany przez tę niezwykłą Osóbkę, medalion z wyhaftowanym irysem.
Kto mnie zna, wie, że przepadam za biżuterią, więc Magda sprawiła mi wiele radości- wielokrotnie...
Piękny georginiowy haft został wkomponowany w uszytą na specjalną okazję poszewkę i tworzy zestaw z ozdobną poduchą ( dla pewnego Jubilata).
A różana karteczka zdobi okładkę albumu, w którym zostały uwiecznione dalie, róże, malwy i nie tylko-  na wieczną rzeczy pamiątkę...
A, że była to niespodzianka, to Madzia musiała mi wybaczyć, że te śliczne prezenty dopiero dziś mogą ujrzeć światło dzienne:-)
Dziękuję Madziu, my się cieszymy, a Ty zamieszkałaś w naszym domu poprzez swoje prace...
Radość, to takie słoneczne uczucie, które rozprzestrzenia się chyba z szybkością promieni słońca:-)

I mimo braku słońca od Ani z bloga http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/
nadszedł piękny, letni naszyjnik, wygrany za najciekawszą wypowiedź na temat sierpniowych planów wypoczynkowych. Bardzo Ci Aniu dziękuję i mam nadzieję, że ów ciepły i sympatyczny naszyjnik wywoła słońce:-) Jutro go zakładam:-)
A u Ani warto bywać- ile tam " zaczytania"...sami zobaczcie!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Czasami można "podeptać" lub podreptać:-)

Niektórzy mówią, że pojechać do Krynicy i jeszcze się tym chwalić to " obciach"!!!!
A ja uważam, że mając do dyspozycji tylko jeden dzień, warto go zagospodarować nawet jeśli ma to być spacer po deptaku:-)
Ponadto Krynica jest piękna i nie zamierzam  ukrywać, że niedawno tam byłam:-)
W drodze do Krynicy odwiedziliśmy dwie przepiękne cerkwie w Polanach i Bereście, ale o tym napiszę w którymś z kolejnych postów, bowiem cerkiewki potrafią mnie zawsze wprowadzić w zachwyt.
Tymczasem wróćmy na deptak i zobaczmy jak wygląda " podglądanie Krynicy":-) w niedzielne popołudnie:-)
Miasto Jana Kiepury...
 Dorożkarzy...
 Małych kierowców dosiadających różnorodnych rumaków:-)
 Postój 'taksówek" :-)
 Od lat w Krynicy zachwycają mnie kwiatowe rzeźby! A jaszczurek się nie boję:-)
Miasto kwieciem stoi...
 Przy aniołach zawsze mam przystanek:-)
 Takiego anioła w ogrodzie może mieć Yolanda- jak zechce:-)
 Wieszcz ulubiony, mojej młodości...
 " Droższy niż laur Kapitolu
wianek rękami wieśniaczki usnuty
z modrych bławatków i zielonej ruty..."
Sztuka "pod nogami"!
 Weteran na ławeczce!
 Piesio w pracy... chwila drzemki przed kolejną sesją fotograficzną!
Żaby też są piękne:-))))))
Przesyłam radosne pozdrowienia od deptającej po deptaku:-)

piątek, 22 sierpnia 2014

Na św. Bartłomieja odlatują bociany...

 Mieszkamy w kraju "gdzie winą jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie, bo wszystkim służą..."
W moim sercu romantyzm zajmuje poczesne miejsce, a bocianie gniazda od zawsze wzbudzają sentyment.
Już od kilu tygodni bociany sejmikują, zbierają się na polach- świeżo zaoranych bądź skoszonych, żywią się polskimi kęskami przed bardzo długą i wyczerpującą podróżą do " ciepłych krajów".
Przysłowie mówi, że odlatują na św. Bartłomieja, a to już w najbliższą niedzielę.
Tak naprawdę to pora odlotu jest ustalana przez ptaki, a one dobrze wiedzą jak zorganizować wyprawę.
Życie bocianów i ich zwyczaje to kolejny z cudów natury...
Kiedy odlatują bociany, tęsknota wzbiera w sercu, a umysł wypełnia świadomość, że kolejne lato naszego życia odchodzi do historii. Znów będziemy oczekiwać wiosny i dnia św. Józefa, bo tradycja mówi, że wówczas przylatują te przyjazne ptaki, co ukochały Polskę i liczą na wzajemność ze strony jej mieszkańców.
Przyroda ma swoje prawa, a wieś potrafi je uszanować i żyć z nią w symbiozie.
 Tak, jak natura chciała- bez "polepszaczy"...
 Poranne słońce budzi wieś o bardzo wczesnej porze:-)
Czas przystąpić do pracy z energią porannego słoneczka:-)
Z bocianami kojarzą mi się od lat wiejskie chatki, domostwa ze starymi drzewami i dobrymi gospodarzami wypatrującymi każdego roku swych ptasich przyjaciół. Namalowałam więc kolejną chatkę z nostalgią przeglądając zdjęcia zebrane podczas wiejskich wędrówek...
I ciągle zatrzymuję się przy tych dawnych i patrzę i dumam...
I zaglądam w przeszłość...
A lato maluje swoje kolory, więc łapmy te chwile...
Miłych dni, pięknych wschodów i zachodów słońca zaglądającym tu, życzę:-)