czwartek, 28 listopada 2013

Razem mamy 214 lat:-)

Razem 214 lat, czyli ja i moje ulubione baśnie.
Książki były od zawsze obecne w moim życiu...
Spędziłam z nimi swoje dzieciństwo, jako że najbliższe przedszkole było odległe o 3 km od miejsca mojego zamieszkania, a w owych czasach jedynym dostępnym środkiem lokomocji był rower, ( nie wspomnę o polnej, wyboistej drodze, srodze zawianej zimą śniegiem i tonącej w błocie przez znaczną część roku).
Najstarsza z prezentowanych książek wydana była w 1965r. Królewna Czarodziejka ukrywała się długo przed królewiczem, by sprawdzić stałość jego miłości. Ale zakochany młodzieniec potrafił wszędzie odszukać swoją wybrankę, bo jej oczy "zdradzały" miłość...
Tyle lat minęło od chwili kiedy rozczulałam się losem zakochanych książąt, a nadal dokładnie pamiętam tyle szczegółów...
A potem były inne książki, aż do Konika Garbuska zakupionego dla Konrada ( bo synom podsuwałam książki od najwcześniejszych lat- choć oni chętniej rysowali  w nich urządzenia techniczne i audiowizualne:-))))
Moja  miłość do książek jest niezmienna i nie wyobrażam sobie życia bez nich.

Mam nadzieję, że następne pokolenia zadbają o te bezcenne eksponaty!
A teraz czas na pochwałę kwiatów, które wytrwały do 27 listopada, przyciągając oczy swym nieustannym pięknem odpornym nawet na chłody.


Tak to bławatek ( chyba jest zmiennocieplny:-)

A w taki oto sposób róże pienne, którymi tak chętnie chwaliłam się w letnich postach, przygotowują się do zimy. Przygięte do poziomu kwitnących szalenie stokrotek czekają na ostateczną pierzynkę!

Oto nadszedł czas na radości:
Od mojej przemiłej, zaprzyjaźnionej Marii z bloga  otrzymałam wymarzone miętowe serducho, cudowne, własnoręcznie przez Marysię wykonane. A zaczęło się od szpili przyjaźni i wierzę, że przyjaźń blogowa przetrwa każdy wicher ( żartuję sobie, bo Marysia jest Wicher!).
Oprócz serducha i szpili, Marysia obdarowała mnie świąteczną bombką i piękną zakładką do książki oraz pojemnikiem na pędzle. Ta przesyłka sprawiła mi wiele radości. Wszystkie ofiarowane mi rzeczy znalazły u mnie eksponowane miejsca, bo są one dla mnie bardzo ważne.
Bardzo, bardzo Ci Marysiu dziękuję!!!!

Zobaczcie jaki piękny haft, różyczki są prześliczne...

I nareszcie pędzle w estetycznym pojemniku:-)

A szpila przyjaźni zawisła na firanie w moim pokoju, tak bym mogła patrzeć na nią bez końca...
Przyjaźń- ile w tym słowie codziennego piękna...Życzę Wam napotkania najprawdziwszej przyjaźni...

niedziela, 24 listopada 2013

Dla Katarzyn, uczonych, żeglarzy, nauczycieli, modystek... i nie tylko...

Jutro dzień św. Katarzyny Aleksandryjskiej, imieniny wielu dziewcząt i kobiet. Zatem wszystkim znanym i nieznanym Katarzynom       ( również Drogiej Kasi-  mojej wiernej Czytelniczce z Tajwanu, a że jest naukowcem- to z tej racji życzenia podwójne, a że moją byłą uczennicą- to potrójne!) składam najpiękniejsze życzenia szczęścia, które tak naprawdę nosimy w sobie...
Dlaczego ten post?
Bo już od dawna nosiłam się z zamiarem umieszczenia na swoim blogu zdjęć naszego przepięknego kościoła parafialnego, któremu patronuje św. Katarzyna. Zdjęcia zdobyłam od syna konradwojcik.pl, ale niebawem sama zmierzę się z tym tematem.
Kościół jest barokowy i neobarokowy z 1765 r. Przeorientowany i rozbudowany w 1909 r.trójnawowy, bazylikowy.

 Posiada 15- głosowe organy firmy " Rieger" z końca XIX w. rozbudowane w ostatnich latach.

 W głównym ołtarzu, rokokowym z drugiej połowy XVIII w. znajduje się XIX- wieczny obraz przedstawiający 18- letnią Katarzynę, która w uczonej dyspucie pokonała 50 mędrców pogańskich, broniąc wiary w jedynego Boga. Przedstawiana w ikonografii z kołem ( któremu miała być poddana w torturach, a które w cudowny sposób się rozpadło) i z mieczem ( którym została ścięta). Nie znamy autora tego obrazu, ale malowali ją : Correggio, Tintoretto, Rafael, Caravaggio i wielu innych znanych artystów.
Poniosła śmierć męczeńską 25 listopada 311 r. i jest patronką dziewcząt, żon, modystek,krawcowych, nauczycieli, literatów, bibliotekarzy, naukowców, fryzjerów, adwokatów, notariuszy, żeglarzy, filozofów, studentów, przewoźników....
Do XIX w. obchodzono w Polsce "katarzynki", w tym dniu młodzieńcy wróżyli sobie w sprawach ożenku i przyszłych żon...( andrzejki przetrwały, katarzynki nie- dziewczęta okazały się wytrwalsze).

 Cudowna gra światła...

 A na tęczy święci adorują krzyż...

 Świątynia tonie w pastelowych barwach stwarzając modlitewną atmosferę.

Polichromia ornamentalna i figuralna została wykonana przez znanych artystów Stanisława Westwalewicza i Jakuba Beresia w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia ( kilka lat temu odnowiona).

 W kopule XVII- wiecznej kaplicy p.w. Trójcy św. namalowano osiem tarcz herbowych z XVIII w.

I to wszystko znajduje się w wiejskim kościele, pięknym, zadbanym, odwiedzanym przez wiernych i turystów. Zainteresowanych odsyłam do http://www.olesno.diecezja.tarnow.pl/

A jeśli Was jeszcze nie zanudziłam to garść poezji o kościele, z którym jestem od dzieciństwa związana.

W wiejskim kościele

Głos dzwonów zawołał z oddali
już czas na poranne pacierze
i nutą godzinek Maryję lud chwali
co wytrwał przez wieki w praojców wierze.

A wiejska świątynia drzwi swoje otwiera,
twarz w rosie obmywa Katarzyna święta
i promień od Boga przed ołtarz dociera,
by cicho przed Panem w modlitwie klękać.

Świątynia w Oleśnie wita wchodzącego
historią i złota barwą pociemniałą,
tam Trójca Święta przygarnia każdego, 
kto serca odrobinę chce zostawić małą

w tym wiejskim kościele najpiękniejszym w świecie,
gdzie święci z witraży ludziom pomagają
i gdzie anioła uśmiech widzieć chcecie
tam wszyscy wierni z pokorą klękają.

Tam nigdy nie będziesz smutny, opuszczony
bo Chrystus w blasku lampki świętej czeka
by cię przygarnąć gdyś słaby, wzgardzony
żeby ratować każdego człowieka.

Kocham ten kościół miłością z dzieciństwa,
której mnie matka nauczyła szczerze,
by pośród wichrów dorosłego życia,
móc jasno mówić, że kocham bo wierzę.

czwartek, 21 listopada 2013

Różana jutrzenka


Różowe poranki
budzą śpiącą wioskę
ponad ukołysane lasy
wypełza różana poświata
wędrująca w niebo
dotyka ustami błękitu
obejmuje w pośpiechu
wschodzący dzień
ukradkiem przenika chmury
przemierza bezkresne obszary
w poszukiwaniu dnia
błyszczy przez moment
porannym powitaniem
zbudzonego serca
wioska śpi jeszcze
drzemią radości i niepokoje
kołysane różową poświatą
i budzone błękitem nieba
********************
czekam na kolejny dzień
z wiarą oczekiwania 
na cud
cuda zdarzają się w ciszy...





Pewnego różanego poranka przyjechały do mnie buciki z Holandii. Nie mam stóp Kopciuszka, więc buciki stoją sobie wśród pamiątek, których urodę i szczerość ofiarodawców niezwykle cenię.

A to aniołek- zawadiaka, który niebawem zagości u nowej właścicielki, ale dziś cicho- sza...
Namalowałam mu wygodne butki, żeby nadążył za swoją nową Panią!


Pięknie pozdrawiam w deszczowy dzień...

niedziela, 17 listopada 2013

Stare chatki w pięciu porach roku!

Ciągle fascynują mnie stare chatki, często opuszczone, samotne...Kryją w sobie wiele tajemnic, historii, radości i marzeń. Tak naprawdę tę fascynację przejęłam od Konrada. To on pierwszy " wyłuskiwał" okiem obiektywu rozwalające się domki, stałe zmurszałe chatki z oknami opierającymi się o ziemię. Odkrywając owo piękno wykonał wiele romantycznych sesji ślubnych właśnie w takiej scenerii. Zachwycona jego urokliwymi zdjęciami zaczęłam szukać takich" skarbów" w okolicy i tak zgromadziłam trochę fotografii, a jeszcze więcej malarskich ujęć"odchodzącego świata". Kiedy przeglądam fotografie, moje myśli nieustannie wędrują ku znajomym i nieznajomym  mieszkańcom tych starych domostw. Wyobrażam sobie jak żyli bez tych dobrodziejstw cywilizacji, na które my jesteśmy niejako skazani! Tu na ziemi mamy swoje miejsce i czas, który został nam dany, byśmy zostawili po sobie ślad...Niech kilka refleksji zawartych w moim wierszu posłuży Czytającym tego posta- dziś, jutro, kiedykolwiek...


Ciągle kochamy za mało
nie bacząc na czas
który milowymi krokami
przemierza nasze życie
ciągle czekamy 
na inny czas i na inną chwilę
która chciałaby złamać pozory...
wydaje nam się, że za wcześnie
i pora nieodpowiednia
więc odkładamy miłość na później
bo wstydzimy się serca...
a miłość niespodziewanie zabiera czas
a może czas zabiera miłość
i znów się wstydzimy
że nie zdążyliśmy po raz kolejny
i znów się wstydzimy łzy
która płynie za straconym czasem
co zabrał niespełnioną do końca miłość...












Właśnie tak- stare chatki są piękne o każdej porze roku, bo każda pora roku inaczej odsłania ich tajemnice...



środa, 13 listopada 2013

Czterolistna koniczynka od Pawełka.


Pawełek obchodził urodziny w listopadzie, a dokładnie 13 dnia miesiąca.
Był naszym uczniem nauczanym indywidualnie w domu z powodu jego ciężkiej choroby.
Był nadzwyczajny. Fizyczne kalectwo znosił z uśmiechem, ciekawy świata oczekiwał na kolejne lekcje. Otoczony miłością rodziny cieszył się każdym dniem.
Zmarł bardzo młodo. Półtora roku po jego śmierci, niespodziewanie dla wszystkich, zmarł jego ojciec, który opiekował się najwięcej Pawełkiem. To było tak oczywiste jakby Pawełek chciał natychmiast zabrać swojego kochanego tatę do lepszego świata...
Odwiedzałam Pawła w jego domu, jego bracia ukończyli nasze gimnazjum, jego mama uczyła w innej szkole. W tym domu zawsze panowała miła, niezwykła atmosfera, tam można się było wiele nauczyć- serdeczności, umiejętności niesienia innym pomocy, akceptacji drugiej osoby.
Myśląc o dzieciach, które mają inne możliwości rozwoju, przypomina mi się z jaką miłością podchodził do nich mój ulubiony poeta- ksiądz Jan Twardowski, co znalazło odzwierciedlenie w wierszu " Do moich uczniów".
Kiedyś zadedykowałam Pawełkowi wiersz, mam nadzieję, że nie ma mi tego za złe, że w tym poście publikuję jego fragment.

...i Twoje serce nas uczy pokory
i każe głowę przed Bogiem pochylić
za wszystko dobro codziennie dziękować
bo Stwórca świata nie mógł się pomylić

i jeśli zsyła chorobę, cierpienie
sam Chrystus wtedy prowadzi człowieka
obiecał przecież dać ludziom zbawienie
i dziś na Twój uśmiech Pawełku czeka...

Dziś odnalazłam list sprzed 12 lat, w którym Pawełek dziękował mi za ów wiersz napisany specjalnie dla niego, i który był jak to określił ," jego własny". Opowiadał o nim p. Marcie, naszej pedagog, która z wielkim oddaniem, przez kilka lat dzieliła się z nim nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim serdecznością i dobrocią. Do listu Pawełek dołączył karteczkę z czterolistną koniczynką- dla mnie- na szczęście...




Szczęście ma różne odcienie...Jestem szczęśliwa również dlatego, że mogłam uczyć się bycia szczęśliwą od Pawełka, dziecka obdarzonego wielkim sercem.
Nie ma go wśród żywych, pewnie cieszy się radością, o jakiej nam się nawet nie śni.A ja wracam pamięcią do tamtych dni, kiedy opowiadał mi o swoich marzeniach i pieczołowicie przechowuję listy ucznia do nauczyciela.
Wiem też, że życiowe lekcje bywają trwalsze od książkowych, a "czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko"...

niedziela, 10 listopada 2013

Historia grobami pisana...

Listopadowy wiatr przynosi wspomnienia o Polsce z tamtych lat, gdy rodziła się upragniona wolność...
Małopolska jest pokryta cmentarzami z tamtych lat. Obok żołnierzy polskich i austriackich spoczęli Rosjanie. Śmierć pogodziła wszystkich. Stajemy w zadumie myśląc o Ojczyźnie i o tych, którzy oddali za nią swe życie, częstokroć bardzo młode.... Jeden z takim cmentarzy znajduje się w Otfinowie, bowiem walki toczyły się na linii Wisły i Dunajca.





W jednym z majowych postów pisałam o wielkiej Polce, która przyszła na świat w roku wybuchu I wojny światowej. Nauczycielka, więźniarka, Anioł Dobroci, ta, która Polskę ukochała ponad wszystko. Spoczywa na cmentarzu w Gręboszowie tuż obok mogił żołnierskich z I wojny światowej.



Gręboszowski cmentarz kryje wiele historii, stąd przecież pochodził Jakub Bojko i wiele innych postaci znanych z historycznych zapisów.

U stóp Chrystusa spoczywa wielki patriota, nauczyciel i wychowawca kilku pokoleń, ks. Piotr Halak.
A poniższa tablica ( też z gręboszowskiego cmentarza) jest wymownym przypomnieniem misji nauczania!


Jeden z moich pierwszych obrazów przedstawia powstańczą mogiłę.

Zaś wszystkim Rodakom przebywającym z dala od Ojczyzny zadedykowałam ten wiersz ( ze statystyk wiem, że wielu z Was czyta mojego bloga).

 
Tęsknota emigranta

Tęsknię za Tobą
przez fale oceanu
i wichry co szarpią moje serce
boś Ty polska i królewska
a pod Twymi stopami
maki zakwitły krwistoczerwone
dar wieków powstańców i żołnierzy
idących za naszą i waszą wolność
 znaczoną Twoimi łzami

zrywam dla Ciebie
róże na obcej ziemi
które urodą chcą olśnić polską wiarę
wiem że przyjmiesz
róże zbyt blade
by wlać w nie żar
utrudzonego wygnania
Królowo moich myśli
utrudzonych tęsknotą
za Twoimi kapliczkami pośród moich pól
Odporyszowska i Tuchowska
która czekasz na moje powroty
z naręczem maków
jak najlepsza z matek
co wita dziecko
nawet przez mgłę oddalenia.

Poniższy obraz namalowałam w hołdzie Karolinie Kózkównie, która stała się ofiarą okrutnej wojny ( zginęła z rąk rosyjskiego żołnierza broniąc swej niewinności). Od lat organizowane są konkursy  plastyczne i poetyckie o zasięgu ogólnopolskim ( ponad tysiąc prac w każdej edycji) przez szkołę noszącą Jej imię.http://www.zspwolaradlowska.pl/konkurs.html

A teraz czas na powitanie nowych Obserwatorów i podziękowanie Basi z bloga http://barbarahaft.blogspot.com  za prześliczną przesyłkę, która wprawiła mnie w zachwyt i wprowadziła w świąteczny nastrój. Tym samym Basia wzbogaciła grono moich aniołów.


 Bardzo Ci Basiu dziękuję...
I dziękuję wszystkim wytrwałym, którzy przebrnęli mojego posta:-)