środa, 30 października 2019

"T"- jak: towarzyski tulipan, troskliwy topinambur, tradycyjna trzykrotka i tolerancyjna trzmielina.

Zwiastują wiosnę, tę w rozkwicie, w pełnej krasie.
Są wszędzie i zna je każdy.
Zaszczytnie pełnią określoną funkcję w dniu święta kobiet oraz zdobią wiosenne stoły.
A więc są towarzyskie, wchodzą do domów i biur, żeby wnieść powiew wiosny i nadziei.
Uprawiam je cierpliwie, ale i one padają pod nieopisanym apetytem żerujących w ziemi gryzoni.
Pewne gatunki zwierząt pojawiają się już w ilościach niekontrolowanych i nie bardzo potrafimy sobie z tym poradzić.
Towarzyscy ludzie lubią zasiadać przy stole z towarzyskimi tulipanami i gawędząc cieszą się z nadejścia wiosny.
Obyśmy wszyscy doczekali kolejnych tulipanów i odwiedzin towarzyskich znajomych.
Różnorodność form i kolorów tych wiosennych kwiatów zachęciła mnie kiedyś do namalowania tego kolorowego bukietu.
Tulipany uwieczniłam też na pamiątkowym obrazie sprzed kilkunastu lat chcąc upamiętnić wzruszające wydarzenie. 
Tak się złożyło, że szpital, w którym przebyłam operację, położony był 100 km od mojego miejsca zamieszkania ( należę do tej grupy osób, która preferuje samotność w podobnych sytuacjach) i nie spodziewałam się żadnych odwiedzin. A jednak odnalazła mnie tam bliska Koleżanka, która obdarowała mnie pięknym bukietem kwiatów ( kupionym zresztą w tym czasie z jej niedostatku). 
Po powrocie do zdrowia, namalowałam ten bukiet i podarowałam obraz Ofiarodawczyni bukietu.
Topinambur w moim nazewnictwie jest troskliwym bowiem otula  naszą starą chatkę żółtymi kwiatami troszcząc się o jej urok. Wyrasta sam i sam sobie radzi z wszelkimi trudnościami.
Znam ludzi, którzy bezinteresownie troszczą się o innych, poświęcają swój czas, umiejętności, nic w zamian nie oczekując.
Trzykrotka kojarzy mi się z tradycją. Od niepamiętnych czasów bywała w wiejskich domach, występując w różnych odmianach, jak choćby pasiatka, reo meksykańskie, czy też trzykrotka wirginijska. Niech więc pozostanie zgodnie z tradycją i niewygórowanymi oczekiwaniami.
Wokół mojego domu rośnie kilka odmian trzmieliny i tolerują się one wzajemnie, nawet więcej, tolerują całkiem odmienne rośliny. Nigdy nie protestują, mają swój teren i dobrze im z każdym sąsiadem. Gdyby tak ludzie bywali bardziej tolerancyjni wobec odmiennych poglądów i życiowych wyborów innych ludzi, mniej byłoby zacietrzewienia i niepotrzebnych słów.
Dzisiejsze rozważania są krótsze, bo wszyscy żyjemy już atmosferą nadchodzących dni: Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Serdecznie pozdrawiam.


piątek, 25 października 2019

"S"- jak: szczęśliwe słoneczniki, solidne surfinie, sumienne szczawiki, silne szałwie, skromne stokrotki i spokojne szafirki.

Słoneczniki kojarzą mi się ze słońcem, z radością i ze szczęściem.
Co jakiś czas pojawiają się na polach w pobliżu mojego domu, kwitną w moim ogródku, ale najbardziej kojarzą mi się z dniem ślubu jednego z moich Synów.
Żona Kamila, Justynka, zapragnęła mieć bukiet ślubny i całą dekorację ze słoneczników.
Stary, drewniany, piękny kościół uśmiechał się w tym dniu radością słoneczników, a moje serce wypełniło szczęście.
Wspominam tamten dzień, bo właśnie z takich słonecznych chwil składa się nasze osobiste szczęście.
Ludzie zadają sobie często pytanie, czym jest szczęście? Wielu szuka je przez całe życie i nie znajduje.
A. Asnyk poświęcił temu tematowi poetyckie dywagacje w wierszu:
Siedzi ptaszek na drzewie
I ludziom się dziwuje,
Że najmędrszy z nich nie wie,
Gdzie się szczęście znajduje;

Bo szukają dokoła
Tam, gdzie nigdy nie bywa,
Pot się leje im z czoła,
Cierń im stopy rozrywa;

Trwonią życia dzień jasny
Na zabiegi i żale:
Tylko w piersi swej własnéj
Nie szukają go wcale!

W nienawiści i kłótni
Wydzierają coś sobie —
Aż zmęczeni i smutni
Idą przespać się w grobie.



A więc, siedząc na drzewie,
Ptaszek dziwi się bardzo;
Chciałby przestrzec ich w śpiewie...
Lecz przestrogą pogardzą.

Szczęśliwi ludzie potrafią odnaleźć je w drobnych radościach, uśmiechu dziecka, w zdrowiu, w pięknie otaczającego nas świata, w najmniejszych sukcesach, a jego źródłem jest właśnie serce.
O szczęściu napisałam wiele utworów, dziś proponuję - jesienny:-)


Jesienne szczęście
szybuje nisko nad horyzontem
wędruje ze słońcem
tuż nad pustymi polami
wpadając w serca kwiatów
otulonych welonem poranka
nie boi się zimna
i choć już niemłode
zachwyca się szelestem liści
nieśmiało spadających pod stopy
jesienne szczęście
napełnione spokojem
wiruje w podmuchach wiatru
i nie wiadomo
gdzie przysiądzie na chwilę
może na polu
wyzłoconym ziarnem kukurydzy
albo w bocianim gnieździe
może między kolcami głogu
a może w twoich włosach
niesfornie poukładanych
w jesienną mozaikę liści.








Słonecznikom wtórują w moim ogrodzie słoneczniczki, równie radosne.
Z powodu tej radości, słoneczniki są popularnym tematem malarskim i szybko znajdują nabywców.
Dziś przedstawiam tylko część mojej słonecznikowej galerii.
Czasami zdobią inne obrazy z nutką regionalizmu.
Sprawa wygląda inaczej z surfiniami. Nazwałam je solidnymi. Zdobią wiele balkonów, zgadzają się z sąsiadami i solidnie kwitną.
W swoim otoczeniu mamy ludzi solidnych, można na nich liczyć, są obowiązkowi i nie ulegają chwilowym emocjom.

Surfinie królowały przez wiele lat na moich balkonach( nie miałam wtedy jeszcze dobrego aparatu), ale zostały wyparte przez pelargonie i teraz miewam tylko pojedyncze okazy.
Szczawiki są sumienne i rosną nieprzerwanie w doniczkach, a latem również w ogrodzie.
Sumiennych ludzi potrzeba wszędzie, w pracy, w domu, w kontaktach międzyludzkich.
Różnie z tym bywa:" oj zapomniałam, oj nie pomyślałam, oj miałam tyle na głowie..."
Szałwie muszą być silne, muszą radzić sobie z różnymi glebami, sycić swoje suknie czerwienią.
Człowiek też musi być silny. Inaczej nie da rady udźwignąć tych wszystkich trudnych i bolesnych zdarzeń.
Są różne źródła czerpania siły. Moim źródłem jest wiara...
Często używam słowa stokrotka w określeniu godła w konkursach poetyckich.
Główną cechą stokrotki jest skromność, ale właśnie dzięki niej wchodzi cichutko w nasze życie i trwa nieustannie. Jest piękna wiosną...
latem...
i jesienią, a nawet ciepłą zimą...
Potrafi wiele przetrwać.
We współczesnym świecie skromność jest często wyśmiewana. Skromność w zachowaniu, sposobie bycia, ubraniu, bywa niemodna...By osiągnąć sukces, trzeba być przebojowym, trzeba się umieć zareklamować, nawet jak się niewiele umie:-)
Ale czy nie tęsknimy właśnie za spokojem i skromnością?
A spokojem tchną szafirki. Zakwitają cichutko, tuż przy ziemi, w promykach wiosennego słońca.
Z nikim nie walczą, a i tak każdy je zauważy.
Spokój i opanowanie to ważne umiejętności, sprawiają, że znika nerwowa atmosfera, a w spokoju da się rozwiązać wiele problemów.
I takiego spokoju życzę Wam na co dzień.

niedziela, 20 października 2019

Przerwa w kwiatowej dostawie:-)

Dziś miała być literka"s", ale skoro złota, polska jesień dobiega końca, pozwólcie, że powędrujemy bieszczadzkimi połoninami.
Dziś Połonina Caryńska w roli głównej.
Bieszczady kiedyś rzuciły na mnie swój urok, a ja go wcale nie chcę "odczynić".
I trwa ta tęsknota za bieszczadzkimi szlakami nieprzerwanie, o każdej porze roku, a najbardziej jesienią.
Mimo nawału obowiązków domowych, udało się nam z Mężem wyjechać i przewędrować całą połoniną, chłonąc niepowtarzalny klimat miejsca i ciszę zakłócaną jedynie przez świst bardzo porywistego wiatru. Łagodne widokowo Bieszczady potrafią pokazać swój " pazur" w postaci zimnych, porywistych wiatrów. I choć tego dnia w dole była wysoka temperatura, tam na połoninach przydały mi się " zbędne kilogramy" by się utrzymać na szlaku przy tak silnym wietrze.
Wszelkie ostre podejścia wynagradzały przepiękne widoki, wśród których najbardziej urzekające były wysokie trawy, złociste, malowniczo falujące z wiatrem na tle błękitnego nieba.
Słonce czyni cuda w górach i sprawia, że w każdej minucie zmienia się rozkład światła i cieni.
Gromadzę zdjęcia z wszystkich bieszczadzkich wędrówek, wszak zawsze musi być kiedyś ten ostatni raz i wówczas zostaną zdjęcia i wspomnienia.
Ponieważ była to środa, turystów nie było zbyt wielu i można się było nacieszyć bieszczadzką ciszą.
Na szczyt dotarliśmy dokładnie na Anioł Pański i w ten sposób podziękowaliśmy za dar życia we wszystkich jego barwach.
Zejście do Ustrzyk Górnych wiedzie przez buczynowy las, który tańczył w rudych liściach i rozmawiał ze słońcem...
Zaś u wejścia w Brzegach Górnych ocalałe jeszcze nagrobki świadczą o życiu tamtejszych mieszkańców z czasów zanim zostali wyrzuceni z własnych wiosek.
Miejsce to, bardzo symboliczne, skłania do refleksji i zadumy nad kolejami ludzkich losów...
A ja już tęsknię za tą krainą z nadzieją, że jeszcze tam wrócę.
W mojej twórczości odnalazłam cztery " bieszczadzkie obrazy".



Ciszy, spokoju, szelestu liści pod stopami Wam życzę i obiecuję powrócić do kwiatowego alfabetu.