piątek, 7 listopada 2025

" Opowieści dawnej treści" -opowieść listopadowa.

 Przypomniała mi się dziś ta piękna książka A. Świrszczyńskiej, a właściwie historia Polski wierszem pisana.
" Opowieści dawnej treści".
Muszę odszukać mój zacny egzemplarz z bardzo dawnych lat, bo warto. 
Tymczasem chłodne poranki, które wiodą mnie w pierwszym tygodniu listopada na cmentarz przypomniały mi o pewnym, ciepłym przyodziewku.
I tu się zaczyna moja listopadowa opowieść. 
Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku, a zwłaszcza ich początek, świeciły sklepowymi pustkami.
Z trudem zdobywało się najpotrzebniejsze rzeczy, a kiedy sytuacja z zaopatrzeniem się poprawiła, kobiece marzenia o fajnych ciuchach tłumiła " niezasobność" portfela.
Moja Mama całe zawodowe życie spędziła za sklepową ladą i choć nie pracowała w sklepie bławatnym, ale w Wiejskim Domu Towarowym, była ekspertem od tkanin.
Pewnej nocy, podczas burzowej ulewy, stary dach " gs-owskiego " budynku mocno przepuścił opady i część tkanin została zalana.
W takiej sytuacji zarząd nakazywał " przecenę", żeby ktoś to jednak wykupił. I cała bela szarego " filcowego" materiału poszła w świat za grosze. 
Mama zachęciła mnie, abym skorzystała z tej okazji i tak oto kupiłam stosowną ilość na kurtkę i spódnicę.
Zaprojektowałam ów strój i poprosiłam P. Stasię, wiejską krawcową z wioski, w której pracowałam, o jego uszycie.
Żeby ożywić całość wymyśliłam bordową lamówkę bo miałam torebkę w tym kolorze.
Spódnicy już nie ma, ale kurtka ( tak ja nazwałam) mimo prawie czterdziestu lat ma się dobrze:-)
Nie ma już wśród żywych ani mojej Mamy, ani P. Stasi, ani wielu z tych, którym ten przyodziewek podobał się w tamtych siermiężnych czasach.
Ale jest okazja by w pierwszym tygodniu listopada wspomnieć ludzi, którzy poprzez swoje usługi, bądź pomoc wpisali się na trwałe w naszą pamięć. Co niniejszym czynię na blogu, ale również w sferze modlitewnej.

Jako ciekawostkę podam fakt, że córka P. Stasi odziedziczyła talent po mamie i przez wiele lat była moją osobistą krawcową, szyjąc dla mnie jedyne i niepowtarzalne egzemplarze sukienek, garsonek i innych elementów garderoby potrzebnej na różne okazje.
Od kilku lat pierwszy tydzień listopada przyciąga nas piękną słoneczną pogodą i warstwami szeleszczących pod stopami liści.
Kocham ten czas, gdy wszystko wokół jest " takie malarskie", mimo bardzo chłodnych poranków.
A ta biała róża właśnie zakwitła dla mojej Stefci Łąckiej, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się już na etapie rzymskim, a która zmarła w wyniku obozowych przeżyć 79 lat temu, dokładnie 7 listopada...
Przeżyła niespełna 33 lata, ale w swym krótkim życiu dokonała tak wielu heroicznych czynów, że powszechnie nazywano ją Aniołem Dobroci.
Kończę listopadowy post z pomysłem na kolejny, na który serdecznie zapraszam i dziękuję Wszystkim, którzy mnie wiernie odwiedzają...do następnego spotkania...
I oto są, moje opowieści z 1967 roku...
I jak się okazuje, Pan Kajetan do Krakowa spod Tarnowa przyjechał, to niemalże mój sąsiad:-))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz