czwartek, 24 czerwca 2021

W ten wyjatkowy czas...

 Dla kogoś, kto 35 razy przeżywał zakończenie roku szkolnego z racji wykonywanego zawodu- powołania, nigdy ten dzień nie stanie się obojętny. Jutro, ostatni raz, pomarańczowy autobus przemknie obok mojego domu, a potem nastanie wakacyjna cisza.
Moje myśli biegną dwutorowo, raz w czasy, gdy jako uczennica wracałam do domu pochwalić się świadectwem szkolnym, a raz w czasy, gdy ja  chwaliłam moich Uczniów za ich różnorodne sukcesy.
Powtarzam więc młodym rodzicom, że nie oceny są tu najistotniejsze, bo więcej znaczy postęp w rozwoju dziecka, w jego wiedzy, umiejętnościach, w jego różnorodnych funkcjach społecznych i emocjonalnych. Każde dziecko ma swój własny, indywidualny, naturalny plan rozwoju i mądry nauczyciel to zauważa i wykorzystuje w najlepszej konfiguracji.
Wracam pamięcią do moich wspaniałych nauczycieli, ale wspominam również tych nieudolnych, przypadkowych, których w tym miejscu być nie powinno, bo dziecko to zbyt delikatna istota by go bezkarnie poddawać działaniu " przypadkowości".
Ale, cóż, samo życie i to się pewnie nie zmieni, a dochodzą nowe trudności i żal mi współczesnych dzieci, że nie zaznają nigdy tych czasów beztroski, w jakich, mimo biedy i trudności dorastało moje pokolenie.
Mogłabym godzinami wspominać różne wydarzenia, ale dziś nie ma na to czasu.
Żal mi, że przy przeprowadzce przed laty, ze starego do nowego domu, nie można było ocalić więcej pamiątek. Nie mam żadnego zeszytu ze szkoły podstawowej, jedynie z ogólniaka zachował się zeszyt do wychowania plastycznego tylko dlatego, że moi mali synkowie lubili oglądać "obrazki".
Jak zobaczycie, poszczególne strony były ocenione przez jednego z synów, ale żaden z nich nie poszedł zawodowo w ślady matki.

Zeszyt jest zachowany, a ja teraz przystąpiłam do zbierania prac wnuków, wraz z podpisaniem daty ich powstania.
Dla wszystkich moich Nauczycieli, nawet tych, którzy nie potrafili wykrzesać z siebie pasji, dla tych żyjących, a jeszcze bardziej dla tych, co odeszli, zamieszczam słowa wdzięczności i fotografie kwiatów, które tak obficie zawsze zakwitają na zakończenie roku szkolnego.
A największe naręcza należą się mojemu Tacie, któremu wojna i wszechobecna bieda nie pozwoliły na wykształcenie, a który był moim najwspanialszym Nauczycielem.
Ogarniam Was myślami
naręcza kwiatów przynoszę
w opadające płatki wkładam moją tęsknotę
i słów najpiękniejszych kosz Wam dziś przynoszę
a w nich to wszystko co w sercu ma mieszkanie
skarby dzieciństwa i dobre wspomnienia
szybują do nieba z właściwym adresem...


sobota, 19 czerwca 2021

Od przybytku głowa nie boli:-)

Tak mówi stare powiedzenie. Zapewniam, że głowa nie boli od nadmiaru róż.
Dzisiejszy post  będzie prezentacją mężowskich róż, a wszelkie słowa są tu zbędne.
Zapraszam i żałuję, że nie mogę zamieścić wszystkich zdjęć!

Reszta, których już nie zdołam zamieścić, pewnie się obrazi...ale jest ich ogromnie dużo:-)
Serdecznie pozdrawiam wszystkich miłośników róż.

czwartek, 10 czerwca 2021

Fioletowa rzeka i cztery upojne zapachy.

W zakończenie oktawy Bożego Ciała, na moim blogu, główną rolę od wielu lat zajmuje wianek, zgodnie z tradycją, święcony w tym dniu podczas błogosławieństwa dzieci.
Współczesne gospodynie nie hodują bydła, więc wianki nie są wykorzystywane do sporządzania wywarów dla chorych zwierząt. Ale tradycja przynoszenia ich do kościoła w tym dniu pozostała i nie wyobrażam sobie, by się obeszło bez wianka.
W tym roku, mimo ubóstwa na łąkach, wykonałam go z samych roślin łąkowych, pamiętając dawne upomnienia Babci, by nie zabrakło dzikiej pietruszki. Oto bohater posta.

Ale miało być o fioletowej rzece.
Wzdłuż wału rzeki Żabnicy, posiano facelię. To trzeba zobaczyć, teraz, w pełni kwitnienia, faceliowa rzeka wabi niezliczone ilości owadów, ponieważ jest dobrą rośliną miododajną.
A zapach, który roztacza z kilku faceliowych pól, jest urzekający.
Skąpana w słońcu przyciąga wzrok, temu pięknu nie sposób się oprzeć.
Mam tę możliwość oglądać ją podczas każdego spaceru z Kubusiem, bo otacza nas zewsząd.
Gdy mija się faceliowe pola, dopada nas zapach róży pomarszczonej, która zarasta teren za przydrożną kapliczką.
Znacie zapewne ten zapach, uwodzicielski, przywołujący w pamięci konfitury naszych babć.
Udało mi się spotkać trzmiela podczas spożywania obiadu. I choć oberwałam wszystkie ( oprócz tego jednego) kwiaty do koszyczka Natusi, trzmiel nic sobie nie robił z mojej obecności.
Kilkanaście metrów dalej w wiejskich ogródkach królują jaśminy. To kolejny zapach, który uwielbiam, charakterystyczny, mocny, przywołujący ogródki dzieciństwa.
I ten czwarty, akacjowy, powodujący u mnie alergiczne kichanie, ale nic nie może mnie odstraszyć od podziwiania pachnących kiści. Szczególnie uroczo wyglądają na starych akacjach, o powykręcanych konarach, odcinające się delikatną, śmietankową bielą od ciemnej, popękanej kory.
W moich stronach rośnie mnóstwo akacji, zawsze czekam na spektakl kwitnienia.
A w tym roku zakwitły na tle fioletowej rzeki, to cuda natury...
Urzeczona tymi czterema zapachami, wracam do mini konkursu z poprzedniego posta na wspomnienia związane z procesją Bożego Ciała.
Dziękuję za wszystkie komentarze, a wyróżnić pragnę te, które w mojej wyobraźni tworzą obraz godzien namalowania, ich Autorki to: Agaja, kicikicitata, Małgosia X i aga- craft (poproszę Agę o adres na mojego maila).
Bądźcie cierpliwe i czekajcie, aż Babcia złapie wolną chwilę :-)))
Tymczasem pozdrawiam Wszystkich i posyłam cztery urzekające zapachy z najpiękniejszej drogerii...