piątek, 30 lipca 2021

Lipcowa Matka Boża Jagodna.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. (Łk 1, 39-45)

Kończy się lipiec, czas upałów i żniw, czas zbioru niektórych owoców. Kiedyś na fb znalazłam zdjęcie pięknej ikony przedstawiającej Matkę Bożą Jagodną.
Mało kto pamięta, że wśród wielu tytułów Matki Bożej jest właśnie taki- Jagodna. To święto przypada w dniu 2 lipca, a tradycja przekazuje, że Maryja będąca w stanie błogosławionym idąc odwiedzić swoją krewną Elżbietę ( również brzemienną) posilała się w drodze zerwanymi jagodami. W dawnych czasach, 2 lipca nikt nie zrywał jagód, bo one w tym dniu należały do Maryi. Tyle tradycja, zaś Ewangelia mówi nam o spotkaniu dwóch świętych kobiet, a nawet o pierwszym spotkaniu Jezusa z Janem. Pozdrowienie, jakim powitała Maryję Elżbieta, stało się wzorem do ułożenia modlitwy : Zdrowaś Maryjo. Znawcy Pisma św. twierdzą, że Maryja miała do przebycia pieszo ok. 150 km, a pod sercem niosła Dzieciątko. Dla współczesnych kobiet to niemożliwy do pokonania wysiłek.
Ikona, którą zobaczyłam, tak mnie oczarowała, że namalowałam akwarelę inspirowaną napotkanym w sieci obrazem.
I postanowiłam napisać kolejny wiersz do cyklu " Rozmów z Madonnami"

Lud polski zwie Cię Jagodną, Maryjo
pełna łaski i zerwanych jagód
niesionych w darze Elżbiecie,
ciągle myślę o Twoim posługiwaniu
i darze odwiedzin w potrzebie,
a Ty nadal przychodzisz
tym razem do Barbary
po drodze zbierasz jagody
niezbędne mi do życia
i przynosisz, nawet gdy zapomnę poprosić
Jagodna przez rok cały
Jagodna przez całe moje życie.

Te słowa są również pretekstem do rozważań o darze, szczególnie darze odwiedzin.
Lato to czas darów natury, ale również czas wakacji i urlopów. W świetle poświęcenia Maryi zauważamy, że nikt nie wymaga od nas takiego wysiłku. Mamy do dyspozycji samochody, telefony, nawet samoloty i szkoda nam czasu, wybieramy błogie lenistwo zamiast rozmowy ze staruszką, spotkania z przyjacielem, odwiedzin chorego. Wybieramy, co prostsze, łatwiejsze, zamiast tego, co wartościowe. Życie nas uczy, by nie odkładać  takich spotkań na potem, bo może już nie być żadnego "potem".
Może ktoś z Was czytających tego posta, zechce się podzielić  radością odwiedzin, tych ofiarowanych, bądź tych otrzymanych w darze. Bo warto się dzielić tym, co jest dobre, również tu, w wirtualnym świecie.
Nigdy nie wiemy, kto w danym momencie czyta i jakiego wsparcia potrzebuje.
W Małopolsce już żniwa, u nas zawsze wszystko wcześniej.
Kocham ten czas " zbioru chleba", podchodzę do tych faktów sentymentalnie, chyba z racji moich korzeni.
Kwiatowych zaległości też mam sporo. Kiedyś prezentowałam lilie w donicach, dziś pora na lilie z gruntu, te, które ostały się przed gryzoniami. A post Maryjny łączy się dobrze z liliami, wszak one są również atrybutem Matki Bożej.
Oczekując na dar Waszego słowa, serdecznie pozdrawiam, jeszcze upałami lipca.

środa, 21 lipca 2021

Pensjonat, w którym wypoczywam:-)

Miało zabrzmieć tajemniczo, stąd to zdjęcie...
Wieczorne jukki zatopione w odgłosach natury. Niby cisza, ale ubarwiona odgłosami lata, cykające stworzonka w trawach i na drzewach, zapóźnione ptactwo, leśna zwierzyna z oddali, szelest liści poruszonych lekkim powiewem, bzyczenie komarów...
To mój wakacyjny pensjonat, niezmiennie ten sam, a jakże inny każdego roku.
Każdego dnia ma coś nowego w ofercie, więc chłonę co mi podsuwa danego dnia.

Lato zatopione w różach i w owocach wiśni...
w ziołach i trawach....
Chciałoby się to wszystko przenieść na płótno, malować, malować, a proza życia podpowiada, że czas napełnić słoiki ogórkami i dżemami, bo gdy lato ustąpi chłodnym dniom, przywołamy je wraz z zapachem i smakiem zamkniętym w szklanych słojach.
Anioł tulący dziecko ( wybór tematu związany jest z tym, że większość każdego dnia spędzam z małymi jeszcze Wnukami) otoczony jest przez rudbekie, które teraz olśniewają swoją letnią prostotą.
To również czas liliowców, które tak bardzo lubię. Planuję powiększenie ich kolekcji, choć na mojej piaszczystej glebie nie oczekuję spektakularnych wyników. Cieszę się zatem z każdego kwiatu.
Z wakacyjną lekturą wróciłam w daleką przeszłość, gdy miałam możliwość obejrzeć film. Teraz udało mi się go skonfrontować z książką, bo zawsze takie porównania są interesujące.
" Jest taka stara celtycka legenda o ptaku z cierniem w piersi, wyśpiewującym z siebie duszę, by umrzeć, ponieważ coś go do tego pcha i zmusza...Każde z nas ma swoją własną pieśń i jest przekonane, że wspanialszej nie znał świat...Sami stwarzamy własne ciernie, nigdy ani przez chwilę nie zastanawiając się nad kosztami".
To tylko fragment tej niezwykłej powieści, która traktuje o najgłębszych zakamarkach ludzkich uczuć i wyborów.
A ja wracam do mini konkursu o trawach i dziękując za wszystkie komentarze pragnę wyróżnić Małgosię X oraz Ismenę ( strofy ks. Twardowskiego zawsze mnie zachwycają) oraz Annę ( mamę trójeczki), którą proszę o podanie swojego adresu na maila.
A wszystkich zapraszam do kolejnego letniego posta, choć wiem, że lato nie sprzyja blogowaniu.
Pięknych letnich chwil Wam życzę.

niedziela, 11 lipca 2021

Zanim pojadę w Bieszczady...

Bieszczady umiejscowiły się na stałe w tej części mojej głowy, która odpowiada za marzenia. Zasiedliły się tam na stałe i nie zważają nawet na porę roku.
Może kiedyś uda się im wyskoczyć choć na jeden dzień żeby zabrać mnie tam, gdzie ich prawdziwe miejsce.
Nie potrafię powiedzieć ile razy tam byłam, ale na pewno za mało. Ogromna liczba zdjęć z tych wypraw pozwala mi cieszyć oczy ich widokiem w dowolnym czasie.
Ale to nie to samo co wędrówka, prawdziwa wędrówka połączona ze zmęczeniem, szybszym biciem serca, cięższym oddechem i melodią traw kołyszących się pośród bieszczadzkich wiatrów, na które tam często można się natknąć.
Zanim jednak dotknę traw bieszczadzkich, cieszę oczy tymi, które w mojej rodzinnej wiosce starają się wypełnić moje tęsknoty.
W jednej z ról głównych dzisiejszego posta są nasze trawy, które mnie otaczają zewsząd i dla których zmuszona jestem połykać tabletkę antyalergiczną, gdy one kwitną, żebym ja nie "zakichała się" na śmierć:-) Im też dedykuję mój wiersz.

Trawom wysokim się kłaniaj
rozkołysanym w objęciach wiatru
ich serca bielejące przygarnij
zanim zdążą wyfrunąć pod niebo
nad liściem zielonym się pochyl
biedronki poszukaj czerwonej
z siedmioma kropkami szczęścia
co chodzi dziwnymi ścieżkami
nie bój się pyłu i piasku
bo one ci krzywdy nie zrobią
przywołaj ciszę milczeniem
i otul się w woal spokoju
być może odnajdziesz na nowo
zgubione radości kruszynki
co szarość zamienią w kolory
nie bój się w niebo popatrzeć
z ufnością dziecka małego
widzisz jak tańczą obłoki
a żaden nie spada na ziemię
bo wokół dzieją się cuda
wystarczy serce na oścież otworzyć...

W trawach jest coś niezwykłego, może dlatego, że potrafią rozmawiać z wiatrem...
I pozwalają się ozłocić słońcu...
Gdy wędruję pośród takich traw, rozmyślam nad wieloma sprawami dotyczącymi naszego życia, a że życie nie szczędzi nam niespodzianek, jest o czym rozmyślać.
Zwłaszcza, gdy dzień chyli się ku końcowi, a kolejne lata przydają trosk do bagażu doświadczeń.

Czas więc na mały wakacyjny konkursik:
O czym najczęściej rozmyślasz brodząc wśród wysokich traw?
Napisz proszę o tym w komentarzu. Autor najciekawszej wypowiedzi zostanie nagrodzony niespodzianką.

Pośród takich traw, na wale rzeki, mój Mąż posadził kiedyś różę, nazywaną lalką. Ona to, każdego roku, za uratowanie przed wyrzuceniem, odwdzięcza się pięknym kwitnieniem, które możemy podziwiać z naszego balkonu.
Wspaniale dogaduje się z sąsiadującą obok tarniną i orzechem włoskim rosnącym w pobliżu, z drugiej strony.
Drugi z ocalonych krzaków rośnie w lasku i w ramach partnerstwa z jodłami wspiął się na wysokość ponad 5 metrów.

Pośród tych róż zaczęłam rozmyślania o wdzięczności...szeroki i trudny to temat, postaram się go podjąć niebawem.
O zupełnie innych aspektach życia traktuje prezentowana poniżej książka, którą przeczytałam szybko z wielkim zainteresowaniem, bo poza historiami kobiet trwających przy mężach stanu okresu międzywojennego, można przypomnieć sobie wiele faktów historycznych, które, niestety z upływem czasu, zacierają się w naszej pamięci.
Z tej tematyki czeka na otwarcie inna pozycja, a mianowicie:

Chętnie porównam spojrzenie dwojga różnych Autorów na te same postaci.
Dobrego tygodnia Wam życzę i czekam na Wasze komentarze.