sobota, 23 sierpnia 2025

Kiedy kończą się wakacje...

Czas kolejnych odchodzących wakacji nie jest obojętny dla wielu ludzi w różny sposób związanych ze szkołą poprzez pracę, dzieci, wnuki, a także wspomnienia, które każdy w pewien sposób pielęgnuje w sercu. Przynajmniej te wybrane...
Już dawno temu doszłam do wniosku, że jednak mało się pamięta z wieku przedszkolnego.
Oczywiście nasza pamięć jest cechą indywidualną, przyznaję, że moja nie jest rewelacyjna i utrwaliła tylko wyjątkowe obrazy.
Inni pamiętają więcej...
Zastanawiam się ile faktów z ostatnich przedszkolnych wakacji zapamiętają Jakub i Tomasz, bo najmłodsi z mojej kochanej Czwóreczki rozpoczną 1 września obowiązek szkolny.
Może kiedyś po latach wymienią swoje wspomnienia...
W tym kontekście mój post wspomnieniowy jest również zachętą dla Was do udziału w moim konkursie. Otóż zastanawiam się jakie fakty przetrwały w Waszej pamięci pierwszoklasisty z pierwszych dni pobytu w szkole. Proszę napiszcie o tych szkolnych zdarzeniach w komentarzach, niech będą powrotem do tych chwil, które w dużym stopniu kształtują późniejsze życie.

Dla każdego dziecka ten pierwszy etap szkolnej rzeczywistości jest inny.
Jedne dzieci wchodzą " z marszu", z pełną satysfakcją, ze czas przedszkola już za nimi, inne z ciekawością jak to będzie w tym
" dorosłym" życiu szkolnym, a inne z wielkim lękiem przed nieznanym. 
Każdy z tych początkujących uczniów został wyposażony w inne cechy, w różne talenty i w różne ograniczenia. 
Każdy z nich wzrasta w odmiennym środowisku domowym, gdzie przewijają się różnorodne troski i od mądrości ludzi z którymi się zetknie będzie tak wiele zależało. 
Czy ten młody człowiek rozwinie skrzydła, czy stanie się w pewnym sensie ofiarą sfrustrowanych dorosłych?
Oby wszystkie dzieci znalazły się w tej pierwszej grupie, bo kiedyś pewne wzorce przekażą następnym, jak to bywa w ciągu pokoleń.
I ja ( mimo swojej nietrwałej pamięci) mam kilka wspomnień z pierwszej klasy, ale zostawię je na post rozwiązujący konkurs.
Konkurs trwa do 1 września włącznie, a potem będę pracować w jury, do którego składu zaproszę starsze Wnuki ( wszak Natalia i Konrad mają już szkolne doświadczenie).
W moim konkursie nie chodzi o "lukrowane" opowieści, chodzi o " życie", które bywa barwne, ale bywa też szare i nikogo nie rozpieszcza.
Wszystkie fotografie kwiatów pochodzą z sierpnia, który był w naszym rejonie naznaczony suszą i nawet codzienne podlewanie ogrodu nie przyniosło oczekiwanych efektów.
Ale jak wiecie wolę suszę niż groźbę powodzi, dlatego nie narzekam, mimo, że ogród lipcowy prezentował się o wiele okazalej.
Odkąd sięgam pamięcią, czas pożegnań odlatujących bocianów wzmaga we mnie tęsknotę za tym, co przeminęło...
Niech nadzieja na spokojną przyszłość rozproszy wszelkie lęki...

Ponieważ nasturcje nie wytrzymały próby suszy na naszych piaskach, postanowiłam je utrwalić w jednym z ostatnich obrazów.
Jeszcze raz zapraszam do konkursu ( będzie nagroda- niespodzianka) i życzę dobrego ostatniego, wakacyjnego tygodnia.

7 komentarzy:

  1. What a powerful and hopeful thought. May every child be given the wings to fly, not the weight of someone else’s unmet expectations. 🕊️✨

    OdpowiedzUsuń
  2. Sierpień wywołuje pierwsze nostalgie i nawet tęsknoty, już za rogiem czyhają jesienno-zimowe szpony, których bardzo nie lubię. A jakie mi się ostały wspomnienia z początków szkoły podstawowej? Mam ich jeszcze trochę, bo 18 lat to nie aż tak dużo, ale w pierwszej myśli wysuwają mi się... kanapki. Jednego dnia nasza wychowawczyni poprosiła nas o przyniesienie swoich ulubionych składników, by potem, w ramach zajęć, robić z ich użyciem właśnie kanapki. Koleżanka z ławki, wśród oczywistych oczywistości takich jak kawałeczek masła, plasterki szynki, sera, przyniosła ze sobą świeżego pomidora i paprykę. Ależ ja byłem wtedy zaskoczony i oburzony jednocześnie! Moje siedmioletnie kubki smakowe nie uznawały istnienia tych dwóch warzyw, a zwłaszcza w postaci surowej, więc pamiętam że w formie "protestu" przesiadłem się do innej ławki i tam dokończyłem robienie akceptowalnej wówczas przeze mnie kanapki. Na szczęście gusta ewoluowały i teraz nie wyobrażam sobie letnich posiłków bez chrupiącej, czerwonej papryki i soczystego pomidora (najlepiej z grządki sąsiada).
    Fajny pomysł na zabawę, Basiu, widzę że zaczynam nitkę wspomnień, więc pewnie będę tu powracać w kolejnych dniach, pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas też susza, ale w końcu nie zawsze musi padać o dziwo chwasty nie potrzebują wody rosną zawsze i wszędzie. Masz piękne kwiaty w swoim ogrodzie. Róże wszelakie kocham miłością wielką. Co do wspomnień z klasy pierwszej to ich nie mam albo już nie pamiętam a nie chcę ściemniać, więc w twoim konkursie brać udziału nie będę, ale wierzę że Jury wybierze fajne wspomnienia .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny obraz z nasturcjami Basiu. Moje w tym roku nie zakwitły. Bocianów już od tygodnia nie ma w gniazdach. Kaczki i gęsi w dużych kluczach przelatują codziennie nad moim podwórkiem na nocleg na pobliskie bagna. Pachnie jesienią.
    W tym roku mój rok szkolny będzie wyjątkowy - napiszę w poście dlaczego:)
    Niewiele pamiętam z pierwszej klasy i aż się dziwię, bo z przedszkola dużo więcej mam wspomnień. Szkołę miałam dosyć blisko domu, 10 minut spacerkiem. Chodziłam do szkoły sama, tylko pierwszego dnia poszłam oczywiście z Mamą, wystrojona w sukieneczkę od kochanej Babci.
    Ja tę sukienkę właśnie pamiętam, bo Babcia szyła mi ją w wakacje specjalnie na ten dzień. Zebrała skrawki materiałów w kropki - czerwone, na białym tle, i tak je zestawiła, że wyszła przecudna, wesoła sukieneczka. To był mój odświętny strój:) Pamiętam również swoją wychowawczynię - panią Zosię, ciepłą bardzo i uwielbianą przez nas wszystkich. Pamiętam, gdy na dzień nauczyciela wręczaliśmy jej kwiaty i tylko ja miałam goździk żółty. Bardzo się tym martwiłam, bo podobały mi się czerwone i różowe innych dzieci, a pani Zosia chyba wyczuła mój nastrój i powiedziała, że podarowałam jej słoneczko. Pamiętam również, że nie lubiłam naszej szkolnej biblioteki, bo nie mogłam sobie wybrać sama książki do czytania. Pani w bibliotece sama decydowała, co mam wypożyczyć i nie przyjmowała książki, dopóki jej nie przeczytałam - egzaminując mnie z treści przy zdawaniu. Pamiętam jeszcze kartki obiadowe, które nagminnie gubiłam, bo w domu wycinałam sobie aktualny kwadracik (taki cm na cm), wkładałam do kieszeni fartuszka i nie wiem jak, ale często tej karteczki w kieszonce nie było:) Panie w okienku jednak zawsze obiad mi wydały:)
    W dzienniku miałam 36 numer i za mną na liście był jeszcze kolega Tomek. Jak pani Zosia radziła sobie z tyloma pierwszakami - nie mam pojęcia:)
    Dziękuję Basiu za te wspominki. Lubiłam swoją szkołę. Zaraz wyciągnę stare albumy, bo muszę przypomnieć sobie sukienkę w czerwone kropki:) Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, pierwsza klasa... sala na parterze przeznaczona dla duuużo starszych (i większych) dzieci - był wyż demograficzny, nikt się nie przejmował takimi drobiazgami, lekcje kończyłam o 18.10 po trzeciej zmianie. Okropny stylonowy granatowy fartuch z kołnierzykiem, który w momencie wychodzenia z domu jeszcze bywał biały. Pisanie obowiązkowo piórem, które niemiłosiernie lało na komunistycznych bibułowych zeszytach z niebieską okładką, wszystkich takich samych. Elementarz Falskiego z Alą i Asem i mozolne pisanie szlaczków i literek, chociaż czytałam już samodzielnie dzieła dużo poważniejsze, jak Razem ze słonkiem. Granie w gumę na korytarzu na krótkich przerwach, a na długich bieganie na lody do lodziarni za rogiem albo po czerwony napój w foliowym woreczku ze słomką, żaden tam owocowy, po prostu o smaku słodkim. Stołówkowe obiady z niejadalnymi kotletami, które nagminnie zakopywaliśmy w kartoflach lub w chwili rozpaczy topiliśmy w kubku z kompotem, bo pani w okienku nie przyjmowała zwrotu talerza z niezjedzonym mięskiem. I Adaś w pierwszej ławce przy drzwiach, godnie zastępujący przedszkolnego Andrzejka w roli obiektu westchnień. :)

    OdpowiedzUsuń

  6. Piękny i refleksyjny wpis. Ciepło i uważnie piszesz o dziecięcych początkach szkolnej drogi. Każde z nas niesie w sobie te pierwsze wspomnienia w różny sposób. Konkurs to świetny pomysł, by powrócić do tych chwil i podzielić się nimi z innymi. Mam nadzieję, że wszystkie maluchy ruszą w szkołę z radością i ciekawością świata, a Twoje wnuki chętnie włączą się w jury. A zdjęcia kwiatów, mimo suszy, niosą w sobie niezwykłą letnią urodę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ze swojej pierwszej szkoły pamiętam dyrektora, bibliotekarkę, która uczyła mnie prawidłowej dykcji, przed występami z wierszami, na apelach. Odbywały się one codziennie, na korytarzu pokrytym pyłochłonem. Pamiętam dzieci z pierwszej klasy i wychowawczynię, która zwracała się do nas per "bydlaki". Była żoną jakiegoś komunisty i wszystko jej było wolno. Po dwóch latach rodzice przenieśli mnie i siostrę do innej szkoły. Bardzo dobrze pamiętam, jak pierwszy raz prowadziłam do szkoły syna. Przy furtce spotkaliśmy panią dyrektor i księdza. Miło sobie rozmawialiśmy i wchodziliśmy razem do budynku, a syn niesamowicie zbladł. Nikt go szkołą nie straszył, cały alfabet już znał i czytał, bo starsza siostra go nauczyła, ale bał się, że się nieodpowiednio zachowa. Niepotrzebnie parę osób mu wcześniej mówiło, że w szkole trzeba być grzecznym, kiedy on z natury taki był. Dzieci bardzo przeżywają początek edukacji, ale każde inaczej. Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń