Święto Trzech Króli kojarzy mi się z takimi widokami.
Kiedy byłam dzieckiem, moja dziecięca wyobraźnia podsuwała mi różne obrazy.
Malowałam je w mojej głowie wyobrażając sobie biblijne sceny. Dziecko buduje swoją wyobraźnię w oparciu o rzeczywistość, w której żyje, a moja była związana z krajobrazem mojej wioski, w której na święto Trzech Króli ziemia pokryta była zawsze grubą warstwą białego puchu i spała zmrożona srogimi mrozami.
W to święto szliśmy do naszego kościoła 5 kilometrów w jedną stronę, w ślad za Trzema Mędrcami niosąc Jezusowi swoje zmęczenie i zziębnięcie.
Zresztą całe moje dzieciństwo znaczone było takimi wędrówkami, bo do szkoły szłam przez zaśnieżone pola ponad 2,5 km i tyleż samo z powrotem.
Do tego należy doliczyć jeszcze popołudniową wyprawę na różnorodne kółka zainteresowań, które w naszej szkole odbywały się każdego dnia.
Gdy temperatura spadała poniżej dwudziestu stopni mrozu, Pan Czesiu, ojciec czwórki dzieci z naszej wioski, zaprzęgał konia i dużymi saniami odwoził nas do szkoły.
Jakaż to była frajda, gdy podjeżdżaliśmy pośród melodii dzwoneczków i parskania wysłużonej, poczciwej Baśki, przed szkołę,
a P. Czesiu wysupływał całą czeredę spod koców chroniących nas przed trzaskającym mrozem.
Jakże zatem mogłam sobie wyobrażać wędrówkę Trzech Króli- oczywiście koniecznie wśród pól, zasp ze zgrabiałymi dłońmi,
w których ściskali drogocenne dary.
Minęło kilkanaście lat i ja znów, zaraz po ukończeniu studiów wróciłam na wieś i jako nauczycielka tej samej szkoły prowadziłam polnymi ścieżkami gromadę moich uczniów, a mróz sklejał nam rzęsy i pozwalał przechodzić górą zaśnieżonych i zamarzniętych rowów. Moi Uczniowie toczyli ze mną wartkie rozmowy, a od wielu lat uczę ich dzieci w Gimnazjum. I one nie mogą wprost uwierzyć, że w tych czasach nie było szkolnych autobusów, a śnieg wsypywał się nawet do najwyższych butów.
Dziś już nie ma takich srogich zim i życie wygląda inaczej, ale ja snuję wspomnienia wędrując po tych samych polach przybranych po latach w zupełnie inną szatę.
W dzień Objawienia Pańskiego, poświęconą kredą na drzwiach należny napisać K+M+B (inicjały trzech Mędrców) i
aktualny rok.
Po łacinie skrót odczytywany jest, jako błogosławieństwo –Christus Mansionem Benedicat, czyli Chryste błogosław temu domowi.
Taki jest zwyczaj uczczenia tego Święta w Polsce.
Kredę święcę również z innego powodu, od lat jest to jedno z podstawowych narzędzi mojej pracy.
W wielu miastach odbędą się dziś wspaniałe pochody Trzech Króli, czekam na takie relacje na " miejskich" blogach.
Dziś o spacery dopominają się również moje pieski, które uwielbiają zimowe wędrówki.
Kończąc te zimowo- świąteczne rozważania, pragnę Was zachęcić, byście powędrowali z Trzema Królami na bloga Karolinki
http://na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com/, od niej otrzymałam tę wzruszającą kartkę z wymownymi życzeniami.
Karolinka jest Niezwykłą Osobą, emanuje radością życia, mimo trudności, które musi i chce codziennie pokonywać.
A jej blog to wspaniały podręcznik życia, z którego można korzystać za darmo.
Dziękuję Ci Karolinko za Twoje " bycie " z nami.
A my w dzisiejszy dzień zastanówmy się co jest naszym atutem?
Z jakimi darami wyruszamy każdego ranka na codzienną wędrówkę?
Ale teraz chyba was juz zasypało ;)
OdpowiedzUsuńDosypało tylko odrobinkę:-)
UsuńDzień dobry, Basiu!Kolejny piekny post. Lubie Twe wspomnieniowe, refleksyjne opowieści.Jak widzę u Ciebie prawie wcale nie ma sniegu?Niesamowite, bo my na Pogórzu jesteśmy białym puchem doszczętnie zawaleni i drogi stały się całkiem nieprzejezdne. Nawet odśniezarka nie daje rady odśniezyc tych wielgachnych zasp.Dawno tak nie było. Zima dała nam dar śniegu i siarczystego mrozu. Co jest moim atutem? Hmm...Może to, że umiem zachwycać się zimą, mimo tego, że taka jest sroga. I staram sie tym zachwytem dzielicz bliskimi i znajomymi, odwodzac ich choć na chwilę od utyskiwań.W ogóle, mysle iż w codziennej naszej wędrówce trzeba zauważać jej jasne strony. Bo łatwiej sie idzie, gdy człowiek ma pozytywne nastawienie do rzeczywistosci. Choć czasem każdego złamie jakis smutek, czy zmartwienie, to przecież potem w końcu pojawia sie słonce. A w taki, jak dzisiaj mroz, świeci ono wprost obłędnie i odbija sie na przeczystej bieli sniegu!
OdpowiedzUsuńCiepłe pozdrowiena zasyłam Ci Basiu w ten mroźny czas!:-))
P.S. Dziękuję za Ci piękną kartke z zyczenieniami!:-)♥
Takie słońce odbite od przeczystej bieli zawsze niesie radość i nadzieję.
UsuńWitaj Kochana :)
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością przeczytałam twoje wspomnienia, ja miastowa i to z dużej metropolii to zima zdecydowanie inna ale taką właśnie zimę miała moja ukochana siostra cioteczna, rok raptem młodsza ode mnie. Zawsze byłam pod wielkim wrażeniem jej opowiadań w wakacje. Dziś termometr za oknem pokazuje -15 stopni C, wisi na ścianie przy budynku więc jest zdecydowanie zimniej. Sikory okupują słoninę, zwierzęta już wczoraj zostały na siłę zaproszone do domu, szczególnie nasz młodziutki Reksio u którego nie widzę jakiegoś porządnego zimowego futerka. Okropnie zimno od wczoraj. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco :D
Moje dwa pieski w budach, a Sonia w domu.
UsuńDziś młodemu pokoleniu pewnie trudno sobie to wyobrazić, ale te zimy miały swój urok i hartowały. Pozdrowieni i miłych spacerów życzę po mimo braku śniegu : )
OdpowiedzUsuńCiężkie życie zawsze hartuje.
UsuńBasiu, dziękuję za kolejny przesycony pięknem i refleksją wpis.
OdpowiedzUsuńU mnie śnieg i mróz, zima chyba postanowiła pokazać swoje prawdziwe oblicze. A wiesz, że istnieje prawdopodobieństwo, że Trzej Królowie brnęli przez śnieg. Ja byłam w Ziemi Świętej na przełomie stycznia i lutego i miałam okazję widzieć w Betlejem prawdziwą śnieżycę.
U Karolinki oczywiście bywam - wspaniała osoba!
Tulę do serca.
A to miła informacja:-)
UsuńBasiu Droga, ja miałam szkołę niemal tuż za rogiem ulicy. Kościół (http://bydgoskabazylika.pl/index.php/historia-parafii) po drugiej stronie ulicy,którego dzwony uderzały niemal o parapet okienny. Dziś nie dzwony a pozytywka wygrywa piękne pieśni 3x w ciągu dnia, wzywająca na Jutrznię, modlitwę południową i Nieszpory. Kochana, tu , w UK, prócz zmrożonego szronu, śniegu nie uraczysz. A i tej bieli skrzącej się w świetle słońca, było zaledwie parę dni... dziękuję Basiu za ten post, który daje mi namiastkę dzisiejszego święta, tu,na obczyźnie. Serdecznie pozdrawiam, całuję i do serca tulę <3 :)))
OdpowiedzUsuńJadziu, czekamy na Ciebie, to już tuż,tuż.
UsuńBasiu, jak zwykle pieknie napisalas:) To prawda, ze kiedys o tej porze roku snieg wszystko przykrywal gruba warstwa, teraz te zimy takie nijakie, a u mnie to juz wogole. Chociaz musze powiedziec, ze dzisiaj spadl w nocy sniezek i wreszcie wyglada chociaz troszke jak zima, no i jest tez lekki mroz:) Basiu, wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twoich bliskich w tym roku:)
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia ślę.
Usuńpozdrawiam Basiu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Bożenko i odwzajemniam.
UsuńPiękne, optymistyczne zdjęcia! U nas już nasypało śniegu i słoneczko wyszło, mrozi...jest pięknie, wreszcie...:)
OdpowiedzUsuńA u nas pochmurno!
UsuńPisałam, pisałam i wszystko gdzieś zaginęło. Może się nie powtórzę. Piękne wspomnienia przytaczasz, aż sam się obraz w głowie maluje. Przypominają mi się wspomnienia mojej mamy z dzieciństwa, bo też zasuwała 2,5 km na nogach do szkoły. U Ciebie na blogu zawsze tak ciepło i rodzinnie, pomimo chłodu na zewnątrz. Piękne pejzaże. Ściskam ciepło.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że taka młoda Osoba tak postrzega mojego bloga.
UsuńPiękne zdjęcia i bardzo ciekawy wpis. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńSporo kilometrów Twoje nogi przeszły. Moje nie miały tak daleko do szkoły. U mnie sporo śniegu, mróz i niebieskie niebo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo były niezłe ćwiczenia:-)
UsuńBasiu swoimi wspomnieniami przywołujesz moje dzieciństwo. Ja też przemierzałam codziennie 2,5 km, by dojść do szkoły. Wtedy to były zimy. Niekiedy trzeba było zmierzyć się z zaspami. Do kościoła miałam 7 km i wszyscy pokonywaliśmy tę odległość z radością. Piękne zdjęcia. U nas niestety mroźno, a śniegu właściwie nic:):):):)
OdpowiedzUsuńTo wiesz dobrze,o czym piszę...
UsuńBasiu, ja dziś tez przyniosłam ze swojego Kościoła poświęconą kredę :) pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo piękny zwyczaj...
UsuńBasiu, jak czytam Twoje wspomnienia, to zawsze widze siebie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko z zimnego, mrożnego Podkarpacia
Ja też Basiu pozdrawiam z bieguna ciepła:-) -19
UsuńBasiu,
OdpowiedzUsuńzawsze z ogromną radością czytam Twoje bardzo piękne posty. Z przyjemnością spaceruję wśród pół i łąk. Nawet w taki tęgi mróz jak dzisiaj. Podziwiam Twoje wspaniałe zdjęcia.
Dzisiaj po Mszy św. kupiłam poświęconą kredę i kadzidło, pieniądze były zbierane na piękny cel, misje.
Obecnie u mnie jest - 23 st.C.
Martwię się o moje sarny. Nie przyszły przez cały dzień na jedzenie. Wszystko zamarznięte. Wysypałam im sporo pszenicy a co do piesków? Twoje wychodzą z ochotą. Nasz Bellusia na dworze była tylko dwa razy. Cały czas śpi. Zmienia jedynie kaloryfery.
Serdecznie pozdrawiam:)
Myślę z wielką sympatią o Twojej sarniej rodzince. Mam nadzieję, że przyjdą na jedzonko, bo wiedzą,że dobra ręka czuwa nad nimi.
UsuńAż nie mogę uwierzyć, że gdzieś nie ma śniegu. U mnie przedpotopowe zaspy. Dawno już nie było tyle śniegu. Wczoraj zupełnie sparaliżował okoliczne drogi, nawet w telewizji pokazywali ten gigantyczny korek od Tczewa do Starogardu, a nawet dalej (przeszło 30 km). Mój syn w Sztabie kryzysowym pracował do 3 nad ranem.
OdpowiedzUsuńNa szczęście zaspy nas ominęły, ale mrozy mamy jak dawniej:-)
UsuńFajnie jest mieć takie wspomnienia. Wieś znam tylko z letnich wakacji.
OdpowiedzUsuńW tym roku u mnie wszystko się zatrzymało. Nic nie idzie do przodu (myślę oczywiście o dobrym kierunku). Wiele rzeczy się na złożyło. Nic nie napawa mnie radością. Ale...mam cichą nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.
Serdecznie, cieplutko Cię Basiu pozdrawiam :)
Życzę Ci Krysiu, by wszystkie sprawy ułożyły się pomyślnie.I oby wróciła radość.
UsuńDo kościoła zawsze miałam blisko,ale dobrze pamiętam zimę stulecia.-30 stopni,śnieg do pasa,pokonanie 20 metrów na obrzeżach miasta było problemem,autobusy nie jeździły,a do pracy 4 kilometry.Pozdrawiam Cię Basiu.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie co się działo na wsi,której nikt nie odśnieżał!!!
UsuńWspomnienia to piekna rzecz...dziś przy kawie wsłuchiwałam się we wspomnienia mojej mamy...:-))
OdpowiedzUsuńTwoja Mama pięknie wygląda.
UsuńŚwietny post, jak zwykle piękny i mądry. Ja te dawne, mroźne zimy i wędrówki przez śnieg znam już niestety (?) tylko z opowiadań Rodziców. Już z innego pokolenia jestem ;).
OdpowiedzUsuńNa szczęście Wy już macie lżej:-)
UsuńA gratidão é a memória do coração!
OdpowiedzUsuńObrigada querida, pela sua amizade sempre tão amável, fico
feliz em saber que em algum lugar desse mundo você existe. e
agradeço a Deus por sua atenção carinhosa!
Muitíssimo obrigada por compartilhar comigo os 04 anos do blog
Algodão Tão Doce!!!!!!!
Um big abraço, Marie.
Bardzo Ci dziękuję Mario.
UsuńMasz Basiu zwykłe- niezwykłe wspomnienia i pięknie potrafisz o nich pisać. Ja wychowałam się w mieście i nie musiałam do szkoły chodzić przez zaspy. Ale dziadkowie mieszkali w maleńkiej wioseczce i właśnie stamtąd mam najwspanialsze wspomnienia.
OdpowiedzUsuńU nas śniegu znacznie więcej, dawno już nie było takiej zimy.
Przesyłam serdeczności.
Dziękuję Ewuniu i pozdrawiam zimowo.
UsuńBasiu, ja chociaż mieszkam w mieście, zawsze wolałam w podstawówce i gimnazjum iść te niecałe 3 kilometry do szkoły(chociaż mogłam podjechać np. tramwajem). I to nieważne czy była jesień, zima, czy wiosna. Dotleniałam wtedy swój organizm, odprężałam się, czasami przemyślałam pewne sprawy. Dlatego śmieszy mnie, kiedy dziecko jest podwożone do szkoły oddalonej od miejsca zamieszkania 300 m. Pozdrawiam i dziękuję za tak piękne słowa na mój temat...
OdpowiedzUsuńSą tacy rodzice, którzy się wykłócają o lokalizację szkolnych przystanków jeśli dzieci muszą dojść 300 m!!! a przecież trochę ruchu to samo zdrowie.
UsuńPiękny post - mam bardzo zbliżone wspomnienia z lat dziecięctwa :)))
OdpowiedzUsuńMiło Cię gościć.
UsuńWidok z pierwszego zdjęcia idealnie pasuje do wędrówki Trzech w koronach. ;) Jeszcze tylko trzeba ten śnieg zamienić na piach - wtedy będzie jeszcze bardziej akuratnie. Choć... Nie. Niech zostanie ten śnieg. Twoja opowieść jest tak pięknie napisana, że szkoda byłoby cokolwiek zmieniać nawet w jej wizualnej oprawie. :) Zaczytałam się, w uszach brzęczą mi dzwoneczki, sanie szurają o zmarzniętą drogę i prawie czuję, jak podskakują na nierównościach. Dziękuję Basiu za tę wyprawę. :) Uściski ciepłe.
OdpowiedzUsuń"wyprawiam się " często na moim blogu:-)
UsuńŚliczne krajobrazy, lubię zimę. Masz piękne wspomnienia, które warto pielęgnować. Pozdrawiam Basiu cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńPielęgnuję Marzenko te wspomnienia.
UsuńBasia, I read with great interest about your life in the village, driving to school in sleigh, in frosty days. When he returned to the school as a teacher. You happy woman !! Beautiful photos of fields with a thin snow, pine trees and sunset.
OdpowiedzUsuńHave a good week!
I thank for pleasing words. I hope that you will often visit me.
UsuńBasia, I read with great interest about your life in the village, driving to school in sleigh, in frosty days. When he returned to the school as a teacher. You happy woman !! Beautiful photos of fields with a thin snow, pine trees and sunset.
OdpowiedzUsuńHave a good week!
Droga Basiu! Już kiedyś po cichutku podglądałam Twój blog, ale teraz nie wytrzymałam i chyba już zostanę, bo bardzo mi się tu podoba. Pięknie piszesz a po za tym te cudne zdjęcia, czy też obrazy (nie wiem do końca). Zapraszam też do "Mojego zacisza" jeśli zawitasz - będzie mi miło.
OdpowiedzUsuńPs. I z utęsknieniem czekam na kolejne Twoje notki!!
OdpowiedzUsuńCieszę się Ivo, że zostajesz. Miło mi, że komuś podoba się moja twórczość:-) serdecznie pozdrawiam.
UsuńWspomnienia trzymają nas przy życiu...........pozdrawiam ciepło Dusia
OdpowiedzUsuńU mnie troszkę śniegu jest, ale i też niestety smog. Czekam na bardziej wietrzną pogodę, by jakość powietrza się poprawiła i oczywiście na opady śniegu :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko !
wspaniałe zdjęcia-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTakie swojskie te krajobrazy, jakby to u mnie na Podlasiu bylo... :)
OdpowiedzUsuńPiękne zimowe zdjęcia i super pieski.
OdpowiedzUsuńPozdrówki i pogłaskanki.
Dzięki, dzięki.
OdpowiedzUsuńMiło Cię poznać Basiu, pięknie u Ciebie , serdeczności śle
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twojej wizyty i zapraszam:-)
Usuńpięknie wspomnienia...
OdpowiedzUsuńOne dodają sił.
OdpowiedzUsuń