Opowieść o miłości zaczyna się nietypowo, od gołębi, które w poszukiwaniu ziarna trafiają na miłość...
- W ten sposób nie zauważą, że odchodzę, nie będzie im przykro."
Poruszająca opowieść o niezwykłej miłości malarza ( który z własnego wyboru z korporacyjnego szczura przeobraził się w kloszarda) i niewidomej, starszej o 22 lata od niego staruszki ( która straciła wzrok po traumatycznym przeżyciu w czasach dzieciństwa). Opowieść o miłości bezwarunkowej, bezinteresownej, doskonałej, a więc takiej, jaką powinna być każda, która chce się tym mianem określać. A początkiem tej historii są paryskie gołębie, którymi opiekuje się niewidoma Mirabelle.
Ta książka, to jedna z najpiękniejszych, jakie czytałam.
Niewidoma staruszka, uzdolniona muzycznie, maluje obrazy wspólnie z napotkanym bezdomnym oferując mu swój czas i szczegółowe opisy miejsc, które zapamiętała z dzieciństwa.
Miłość do piękna i sztuki łączy ich serca na zawsze...Więcej nie napiszę. Trzeba to koniecznie przeczytać, co ja mówię, przeczytać...przeżyć, zobaczyć, zrozumieć...
Tymczasem zachwycam się krakowskimi gołębiami, Krakowem, jesienią, życiem...
Mój obraz z gołębiami powstał dawno temu, nie wiem nawet, kto go nabył i gdzie znalazł swoje miejsce. Wiem, że to niemożliwe, ale chciałabym zobaczyć film z miejsc, gdzie zawieszono moje obrazy. Komu służą, kogo radują, kto na nie spogląda?
Pamiętam, że Kraków był wtedy mokry, a gołębie kuliły się pod murkami i oknami.
Kolejne malowane gołębie mam w planach, ale teraz mają to być szczęśliwe, zakochane ptaki, jak " Spóźnieni kochankowie".
Październik
Słoneczny promyk jesiennego dnia
odbija swoją radość w starych murach,
biegnie po skałach,
zamienia biel w złoto,
a błękit przygina ku ziemi,
tak samo błyszczą oczy
odbijające spojrzenie innych oczu-
cicho i jasno-
tylko puls przyspieszony
mówi o istnieniu serca
zakochanego w urodzie świata,
liście trzymają się mocno
poddane pieszczotom jesieni,
karmią się dojrzałą porą
tak jak dojrzałe serca
karmią się tęsknotą,
jesień maluje obrazy
kroczy dostojnie po suchych trawach,
kolejna jesień z koszem
wypełnionym darami życia.
Do następnego spotkania...
Kiedyś czytałam o niewidomych osobach malujących obrazy palcami. Kolory rozpoznawali za pomocą... węchu(każdy kolor farby pachniał w określony sposób). Wychodziły z tego prawdziwe perełki. Zresztą mam kolegę, całkowicie niewidomego, który kochał... rysować kredkami. Dla niego nie liczyło się to, że nie widzi, on widział wszystko w swojej głowie. Dla mnie to prawdziwy fenomen. Gołębie są nierozłącznie związane z krajobrazem krakowskiego rynku :). Lubiłam je podglądać zmierzając na uczelnię, albo z niej wracając. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGołąbki zawsze kojarzą mi się z Krakowem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zainteresowałaś mnie Basiu tą książką, poszukam:) Gołąbki zawsze kojarzą mi się z Krakowem.
OdpowiedzUsuńUściski!
Z Krakowem od zawsze, a mnie teraz również z Paryżem.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś książką, nie słyszałam o niej, koniecznie muszę przeczytać, fascynująca historia.
OdpowiedzUsuńUroczy wiersz i przepiękny obraz, Basiu! Zawsze zachwyca mnie Twoje pełne pasji malarstwo, wydawało mi się, że rozpoznaję Twój styl, ale te gołębie mnie zaskoczyły odmiennością. Bardzo ciekawe ujęcie, intrygująco stonowana paleta, świetny obraz!
Piękne gołębie i te na krakowskim rynku i te na Twoim obrazie . Gołębie zawsze łagodzą nastrój :) Udanego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńWitaj, zaciekawilas mnie recenzja swej ksiazki,postaram sie ja przeczytac,dziekuje Ci za polecenie jej,pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńCzłowiek się naczyta takich miłosnych historii i potem cierpi, ze mu się nie trafia nawet zwykła miłość, a co dopiero niezwykła, hehe. Za to jesień wszędzie jest piękna i każdy może się nacieszyć :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki mocne Basiu :-))
Świetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz i cudny obraz. Cudnie połączyłaś w całość wszystkie wątki w tym poście. Oj dawno nie byłam w Krakowie , jak to daleko ode mnie. Pozdrawiam serdecznie 🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁🍁
OdpowiedzUsuńTych miejskich gołębi nie lobię. Ale niemniej bardzo interesujący wpis... Bardzo.
OdpowiedzUsuńPiekne październikowe słowa a zdjęcia niesamowite :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale gołębię od zawsze kojarzyły mi się z tynkiem w Krakowie. Niestety w mieście w blokowiskach juz nie są tak przyjazne. Fotki jak zawsze cudne, a obraz z gołębiami bardzo wymowny i cudny. Jesteś osobą wielu talentów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie znam tej książki ani tego autora. Przed momentem sprawdziłam i okazało się, że w mojej bibliotece jest książka jest dostępna. Jest też bardzo dużo innych pozycji tego autora.
OdpowiedzUsuńOglądając Twoje piękne zdjęcia bardzo mocno zatęskniłam za Krakowem. Niestety, w dalszym ciągu jestem uziemiona w domu.
Serdecznie pozdrawiam:)
Kiedyś uwielbiałam Whartona i przeczytałam wszystkie jego powieści. A "Spóźnionych kochanków" mam właśnie takie wydanie jak pokazujesz na zdjęciu.
OdpowiedzUsuńUściski, Basieńko.
Przeczytałam chyba zdecydowaną większość powieści Whartona, ale żadna nie dorównuje " Kochankom".
OdpowiedzUsuń"Spóźnionych kochanków" czytałam wiele razy, jak i większosc książek Whartona. To w latach 90-tych był mój ulubiony pisarz.Zaczęłam od "Tato", potem był "Franky Furbo", "W ksiezycową, jasną noc" a wreszcie cała reszta książek o życiu we francuskim młynie. Miłosc do rodziny, do pracy, przyrody, ogromna wrazliwosc, piękno opisów, głębia przezyć. To wszystko czyniło jego ksiazki wyjątkowymi. Szkoda, że W.Wharton już niczego nie napisze. Niestety czas dla nikogo nei stoi w miejscu i w pewnym momencie przerywa swą nic...Dla mnie Wharton pozostał na zawsze krzepkim, pełnym twórczej energii i siły ducha panem w średnim wieku. Takim właśnie, jak ze Spóźnionych kochanków".
OdpowiedzUsuńZachęcasz Basiu do miłej lektury. Na pewno jest ciekawa. Bo już napisany przez Ciebie wstęp mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńObraz z gołębiami jak dla mnie smutny. Bo gołębiom dzikim jest źle. Moja mama do końca swojego życia opiekowała się gołębiem bez nogi. Przylatywał do niej na parapet i stukał w okno po jedzenie.tak było przez trzy lata.
Pozdrawiam Basiu. Ania-Pawanna
Jak to sie stalo, ze ja tej ksiazki nie czytalam???A moze zapomnialam???.Ide jej poszukac w sieci.Dziekuje Basiu za piekna opowiesc.
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz, Twój obraz i zdjęcia. Zaciekawiłaś mnie tą książką. Muszę poszukać. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz i twoje obrazy. Obrazek z Aniołem wisi u mnie przy łóżku, co dzień na niego spoglądam :)
OdpowiedzUsuńWitaj złotą jesienią Basiu
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej zaintrygowałaś mnie tą książką. Na pewno przeczytam, zwłaszcza po dzisiejszej opowieści.
Obraz z gołębiami uroczy. Ale chyba najbardziej oczarowało mnie zdjęcia ze strachem na wróble. Chętnie na chwilę zamieniłabym się z nim:))))
A Twój obraz wisi u mnie w centralnym miejscu mojego dużego pokoju.
Czekam na Twój nowy tomik wierszy
Pozdrawiam serdecznie wszystkimi kolorami października
Witaj Basiu, mnie najbardziej poruszył obraz..cudowny, pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz i obraz. Za gołębiami w realu nie przepadam. Był kiedyś na krakowskim rynku zakaz ich karmienia. Wiadomo dlaczego; doświadczam tego na własnym balkonie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Ten ogrom gołębi i ten kościół Mariacki w tle - niesamowite :D
OdpowiedzUsuńBasiu w końcu wpadłam do Ciebie, Piękne te gołąbki na Twoim obrazie i na rynku. Pozdrawiam serdecznie Zosia.
OdpowiedzUsuńTo musi być niesamowita książka. Rzadko sięgam po romanse, ale ten wydaje się naprawdę wyjątkowy. Zapisuję sobie tytuł :) Przepiękny obraz z gołębiami... Te ptaki mają w sobie jakiś magnetyzm.
OdpowiedzUsuńPiąkne zdjęcia. Cudna wyprawa.
OdpowiedzUsuńI ciekawa recenzja ;)
Jak gołębie to tylko w Krakowie :)
OdpowiedzUsuń