Ciotka Józka tak naprawdę nie była moją ciotką. Była nazywana ciotką przez wszystkich mieszkańców wioski, w której przyszło mi uczyć tuż po ukończeniu studiów. Ciotka Józka mieszkała sama, jej dwoje dzieci mieszkało " w świecie" jak mawiała, a męża nie miała. Ponieważ interesowała się żywo sprawami wioski i parafii, nic więc dziwnego, że trafiła szybko do szkoły i niebawem polubiła " nową dyrektorkę". Odwzajemniałam to uczucie, więc ciotka czasami wpadała do kancelarii, aby pogawędzić. Pewnego grudniowego poranka, nie pamiętam którego roku, bo to już dobre kilkanaście lat temu, przybyła do mnie na imieniny i ofiarowała mi prezent- szklany, duży grzyb z zatopionymi w środku sztucznymi różami. Niejeden powiedziałby, że to kicz, ale ponieważ ciotka ofiarowała mi ten podarunek z najszczerszego serca, więc go przywiozłam do domu i ustawiłam na honorowym miejscu. Czas pędził szybko, ciotce przybywało lat, więc córka postanowiła ją zabrać do Warszawy, aby miała " wygody". Niestety" starych drzew się nie przesadza" i ciotka Józia tęskniła za swoją wioską przeogromnie, pisząc do nas listy. Niedługo potem umarła " z tęsknoty". To już ponad 10 lat temu. Pracuję od 14 lat w innej miejscowości, ale do tamtych czasów powracam z sentymentem, pieczołowicie przechowuję szklany grzyb z różami i przy każdym sprzątaniu wspominam ciotkę Józkę wzdychając za nią modlitewnie, o co zawsze prosiła...
Poniżej ów grzybek, dzięki któremu ciotka ma dziś swojego posta- akurat w Boże Ciało, bo jej wiara była prosta i silna. Pisząc te słowa chcę Wam powiedzieć, że nigdy nie wiadomo, który z naszych śladów okaże się najtrwalszy...
Z ciotką Józką i podobnymi jej wiejskimi kobietami, których w swoim życiu spotkałam wiele i które darzyłam wielkim sentymentem, kojarzą mi się wiejskie kwiaty- pączkowa róża pomarszczona i kalina.
A to wyjątkowe sąsiedztwo róży i brzozy- obie piękne w swej prostocie...
A na koniec gorejący krzak Mojżesza, dyptam jesionolistny, który wg mnie pięknie pachnie, a tymczasem wiele osób doznało poważnych poparzeń tą rośliną . Podobno w upalny dzień łatwo zapalić jego eteryczne olejki, stąd jego biblijna nazwa. Pozdrawiam czytających z nadzieją, że każdy z Was ma mnóstwo codziennych, dobrych historii, które pieczołowicie pielęgnuje w sercu...
Oj tak, masz świętą rację, bo życiem rządzi przypadek, nigdy nie wiemy czy z przypadkowego spotkania nią zrodzi się wielka miłość, taka na całe życie, lub czy błahe z pozoru wydarzenie, gesty, słowa, nie zapiszą się w naszym sercu i naszej pamięci, na wieki wieków, a że dzisiaj tak piękne święto, to na koniec powiem Amen.
OdpowiedzUsuńOj tak, cudne sa takie pielęgnowane historie i wspomnienia... Pięknie to opisałaś. Oby i nas kiedyś taki dobrze i czule wspominano...
OdpowiedzUsuńWarto powspominać :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że o nas też ktoś kiedyś wspomni. A nasze blogi to też jakaś trwała wartość, pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńMasz rację wspomnienia wracają, ale dzięki nim Ci którzy odeszli żyją w nas nadal pozdrawiam Dusia [ mam krzak Mojżesza i wiem że uczula] ale jest piękny .
OdpowiedzUsuńDoskonale cie rozumiem, bo tez mam takie "przyszywane" ciotki Józki :) moi starzy pryjaciele, z ktorymi zycie zetknęło mnie na chwile, a przyjaźń pozostała po grób. Mam ich wszystkich w serdecznej pamięci, szkoda, że tak szybko odchodzą...
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu:-) Ogromnie się rozłożyłam, a nawet całkiem, przy Twoim niezbyt widokowym (przeprasza, ale nie przepadam za takimi rzeczami, przyznaję to szczerze), ale przecież - przez ciepłe wspomnienie Ciotki Józki - tak pięknym kwiatowym grzybie. Bardzo prawdziwa, bardzo bliska sercu, historia:-) Dziękuję Ci za nią:-) Pozdrawiam ciepło:-)
OdpowiedzUsuńwspomnienia są piękne :)
OdpowiedzUsuńdzika róża urzeka ...
pozdrawiam
Fajnie, ze lubicie czytać, im więcej pór roku człowiek ma za sobą, tym bardziej ceni wspomnienia. Pozdrawiam wszystkie SENTYMENTALNE. A bez wzruszeń nie byłoby radości:-)
OdpowiedzUsuń