sobota, 9 sierpnia 2025

Jaki może być sierpień?

Sierpień od 43 lat kojarzy mi się z naszym ślubem i całą drogą, którą przez te lata z Mężem przebyliśmy...
W dniu św. Maksymiliana, dzień przed świętem Matki Bożej Zielnej odbył się nasz ślub i wesele w stylu wczesnych lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy sklepy świeciły pustymi półkami, a zdobycie czegokolwiek graniczyło z cudem.
Jakże inne, w porównaniu ze współczesnymi, były to wesela...                                                          

Jestem z pokolenia, które wyrosło w innych czasach i kultywuję wspomnienia jako piękne przeżycia, które już się nie powtórzą, ale wytyczały one kierunek naszych zamierzeń i działań.
Poza wspomnianym Wydarzeniem, sierpień kojarzy mi się z urodzinami i imieninami Mamy, z urodzinami Męża,
z dniem śmierci i pogrzebu mojej Babci Józi i mojego ciotecznego Brata, Ryśka, z którym wychowywaliśmy się wspólnie w naszym starym domku. 
W sierpniu, przed 10 laty cieszyliśmy się rodzinnie w dniu chrztu świętego naszego pierwszego Wnuka, Konradka.
Sierpień to miesiąc wyjątkowej czci oddawanej Matce Bożej w Jej licznych wezwaniach: Anielskiej, Śnieżnej, Zielnej.
To również czas dożynkowych wieńców i pożegnań z bocianami i latem w jego niezliczonych urokach. 
W swoich zbiorach fotograficznych mam sierpniowe zdjęcia zgromadzone na przestrzeni 13 lat, zatem zaczynamy...
niech nam towarzyszy sierpniowe haiku...                                                    
                                                                            Rok 2013
Podnoszę pióro
pozostałość odwiedzin
maluję ten ślad  
                                                                            Rok 2014
Razem z żabą
podziwiamy Krynicę
chwila radości

                                                                            Rok 2015
Czekamy na chrzest
cieszy się całe niebo
życie jest piękne

                                                                       Rok 2016
Dłonie zanurzam
pachnie trawa świeżością
dzieją się cuda

                                                                          Rok 2017
Słońce zachodzi
ziemia oddycha ciężko
wrotycz zapłonął

                                                                              Rok 2018
Znów dostałam czas
zagarniam go łapczywie
wibruje kolor
                                                                            Rok 2019
Złociste koła
ciągle szukają słońca
płatki wirują

                                                                            Rok 2020
Spacer miłości
razem zdobywamy świat
dziękuję Stwórcy

                                                                               Rok 2021
Po pięciu wiekach
wspominam bicie serca
Zygmuntowy dzwon

                                                                          Rok 2022
Zalśniła tęcza
żniwa żegnają lato
pochylam głowę
                                                                         Rok 2023
Jeżynowy sok
spływa słodyczą lata
odpoczywa dzień

Rok 2024
Wrzos nad wrzosami
barwi łąki fioletem
czekam na jesień
                                                                        Rok 2025
Polskie dostojne
budują nasze gniazda
trwamy niezmiennie

I tak oto przebrnęliśmy przez kolejne, ósme już blogowe dywagacje o naszych miesiącach.
Ale tyle dni sierpnia jeszcze przed nami.
Niech będą dobre i piękne dla wszystkich, bo każdy człowiek pragnie być szczęśliwy...
Wraz z tymi życzeniami posyłam kilka sierpniowych piękności...
I nieustannie zapraszam zapewniając o wdzięcznej pamięci...

niedziela, 27 lipca 2025

O wdzięczności, a raczej o niewdzięczności...

Spotkałam niedawno pewnego starszego Pana, nazwijmy go Panem Z.
Otóż Pan Z. całe swoje prywatne życie ofiarował środowisku lokalnemu.
Pracował, organizował, wychowywał, kształcił, często podkradając czas własnej rodzinie, ot prawdziwy pasjonat.
Gdy nadarzyła się okazja, by go wspomnieć, uhonorować, stał z boku, zapomniany, bo jakoś przepychanie się łokciami nigdy nie było jego mocną stroną.
Nie skarżył się, ale widziałam w jego oczach niewypowiedziany smutek.
Drugi z panów, nazwijmy go Panem S. też nie żałował sił dla środowiska, w którym przyszło mu pracować.
Nie odpoczywał, nie " korzystał" z życia, bo zawsze ktoś obok niego potrzebował pomocy.
Spalał się w swoich czynach, a świadomość, że kogoś uratował, albo chociażby " podratował", dodawała mu skrzydeł.
W końcu sił mu zabrakło i jest już w lepszym świecie.
Gdy nadarzyła się okazja, by o nim wspomnieć, o jego ciężkiej, bezinteresownej pracy, nie znalazł się nikt, kto wyraziłby kilkoma słowy najprostszą wdzięczność.
Powiecie, takie jest życie, że żywi, że mocniejsi " spijają śmietankę".
Ale ci " spijający" gdzieś się wychowali, gdzieś nabyli tej bezduszności...
Pamiętam też wyznanie prostej kobiety, która nie odważyła się podziękować publicznie za okazane jej wcześniej dobro przez osobę, na którą w rzeczonym czasie dla odmiany spadały złe słowa...
Tak. Strach każe nam kłaniać się tym, co są przy władzy, bo oni coś mogą. Ten sam strach nie pozwala nam wydusić słów wdzięczności pod adresem tych, którzy już nic, lub niewiele mogą.
Wchodzę więc w lipcowy ogród, w którym bezpiecznie kwitną kwiaty i okazuję im swoją wdzięczność, że są, że znów zakwitły.
Chciałabym nimi obdarować tych, którzy nie doczekali się drobnego gestu wdzięczności ( choć zazwyczaj pracują nie dla podziękowań, tylko z piękniejszych pobudek).
Niech to będzie mój symboliczny gest , choć oni tych wynurzeń czytać nie będą...
A więc dziękuję najpierw obrazem...

a potem fotografiami...
KRÓLEWSKIE LILIE
Pod dotykiem dłoni rozkwitają jeszcze mocniej
pod dotykiem serca doskonalej
kołyszą ogród zaczarowaną wonią
układając najpiękniejsze kołysanki
by wczesnym rankiem budzić do życia
tych, którym ofiarowano kolejny dzień...

Jestem zakochana w liliach. W lipcu trwa ich festiwal barw, kształtów, zapachów.
W lipcu przybywają setki brzęczących gości, trwa naturalna biesiada, zaczarowany świat.
Dalie, nieliczne, które jeszcze zdobią nasz ogródek przypominają te sprzed powodzi...niezwykłe...

KWIATY

Zapełniają ogród marzeniami
każą oczekiwać kolejnego poranka
wsłuchują się w śpiew kosa
liczą kukania kukułki z oddali
wyciągając strojne główki ku słońcu
wlewają w nasze serca nadzieję
jutro też będzie nowy dzień...
CHMURKI Z OGRODU MAMY

Płyniecie po moim ogrodzie 
podobne chmurom na niebie
pierzaste i strzępiaste kłębiaste i warstwowe
rozłożone na palecie świeżych barw
spoglądające na mnie z życzliwym uśmiechem
w którym odnajduję spojrzenia bliskich nieobecnych
co zapewne przychodzą ukradkiem
by poczuć upojny zapach floksów i domu z drewna.
HORTENSJE

Życie dziwne
w swych dziwnościach
zmusza nas do nieustannego myślenia
każe przeskakiwać kałuże łez
zawracać w połowie drogi
kurczowo chwytać zapamiętane blaski
i tulić o poranku
hortensjowe kule nabrzmiałe rosą...
Hibiskusy też są lipcowe...
a liliowce kwitną już trzy miesiące...
kolejne hortensje radują oczy...
i pierwszy mieczyk...
a to już cynie z własnych nasion...
i kolejna dalia otwiera oczy na świat:-)
RÓŻE

Cierniem znaczą swój ślad
czasami rzeźbią głęboką bruzdę
kaleczą dłonie i serce
a jednak ich piękno urzeka
osiada płatkami na szarościach dnia
delikatnie porusza zmysły
odrywając myśli od ziemi
róże
ciągle tak samo uparcie
przypominają że warto kochać.
Żniwa już po półmetku, szkoda, że lato pędzi tak szybko...
Trzeba zdążyć okazać mu wdzięczność...
Do następnego spotkania...

niedziela, 20 lipca 2025

Ofuknąwszy mnie wielokrotnie, udał się spokojnie do swoich czynności.

Lato trwa, więc nic dziwnego, ze różnego rodzaju " zwierzyna" buszuje po wiejskich zakątkach.
Czasami udaje mi się coś "złowić", jeśli mam telefon pod ręką:-)
Wczoraj spotkałam takiego pożytecznego jegomościa, który zwietrzywszy obecność intruza w lasku najpierw zwinął się w kulkę,
a potem zdecydował się przystąpić do ataku fukając na mnie wielokrotnie mimo, że tylko mu się przyglądałam w ciszy pod osłoną wieczoru.
Gdy się zorientował, że przeciwnik " nie podnosi rękawicy", odszedł spokojnie w poszukiwaniu smakołyków.
Jestem mu bardzo wdzięczna bo ślimaków bezskorupowych jest w tym roku cała masa.
Oto on w całej okazałości:-)

Nie wiem czy trafił na takie zgromadzenia, ale ja niedawno trafiłam. Ciekawe o czym rozprawiali?
Szczególnym sentymentem darzę bociany, często je obserwuję, ale bramkarzy bocianich na wiejskim łąkowym boisku z dawnych lat, spotkałam pierwszy raz.
Ci mniej usportowieni zebrali się na pogaduchy:-)
A część ćwiczy latanie i patrzy na nas z wysoka...
Owady nie próżnują...
A ja się zastanawiam, które kwiaty dziś zaprezentować bo ogród kipi barwami, więc post musiałby pomieścić przynajmniej setkę zdjęć:-)
No dobra:-) dajmy hortensje...
Oto rekordzistki!
Ogrodowe jeszcze nigdy tak czarująco nie kwitły jak w tym roku...
Wystarczy bo jeszcze pola napęczniałe zbożem wołają...
Tyle piękna jeszcze czeka w kolejce, że moich obrazów nawet nie śmiem dziś zamieszczać...