Jesień, ta nasza, złota, to dojrzała artystka, kolorystka, estetka, poetka. Przepadam za jej wytworami, których ma niezliczone warianty i którymi obdarza nas według własnych upodobań.
W tym roku jest wyjątkowo łaskawa dla nas. Zapełnia moje nośniki pamięci takimi obrazami, że przy niej wstyd mi sięgać po moją malarską paletę. Ale kiedy jesień już zgarnie palety i sztalugi, schowa na długie miesiące, ja zacznę działać.
Tymczasem oferuję Wam garść poezji w słowie i fotografii.
Czas jesieni
Chcę cię obdarować pięknem
zasypać złotymi liśćmi
zatrzymać czas
mimo że słońce w pośpiechu
maluje obraz na nieboskłonie
zatrzymuję się oczarowana
chłonę jesienne barwy
zapisuję dla innych
na czas niepogody i słoty
zgarniam obłoki
zanurzam się we wschody i zachody
niepoprawna marzycielka
ciągle dziecko
ze wspomnieniami w kieszeniach życia
daję ci jesienne liście za darmo
wiem że je przygarniesz
bo
jesteś pięknem
piękniejszym
niż jesienne zachody słońca.
Kończy się październik, a róże...zobaczcie...
W taką złotą, piękną jesień udało mi się spotkać prawdziwie Marzenkę, która nie prowadzi bloga, ale czyta mojego, a jej bogaty świat przeżyć wewnętrznych jest wart pochylenia się przed nim...
Spotkanie, spontaniczne i przemiłe, odbyło się w Sandomierzu, którego jesienny czar jest również wyjątkowy...
A jeśli znajdzie się ktoś, kto po przeczytaniu tego posta nie kocha jesieni, to mam na niego straszaka:-)
Do napisania...