niedziela, 30 stycznia 2022

Coraz mniej we mnie pewności, że zobaczę Paryż.

 Zimowa kapliczka niezwykłego zakątka Bielska- Białej, dokąd często wędruje moja Przyjaciółka Alusia ( ta od pięknych obrazów) znalazła już swój dom pod dachem serdecznej Jadzi, która potrafi z papieru wyczarować niezwykłe rzeczy, a Jej albumy zapełniam przeróżnymi zdjęciami i pamiątkami bo są niezwykłe. https://jadwiga-sercem-tworzone.blogspot.com/

Tak bym chciała wiatr uciszyć
by nie zagłuszyć głosu zasiewającego prawdę
i przed deszczem uchronić myśli
które odmierzają nasz kawałek świata
i osłonić bym chciała delikatność
która broni serca
wciąż otwartego na oścież
i ciepło tych oczu utrwalić
przez które fałsz nie może przeniknąć
i jeszcze bym czas zatrzymała
i tych ludzi co przez nieostrożność
potrącić mogą
kryształ zbudowany z milionów
najczystszych spraw
i wierszem wyszeptać pragnę moją radość
że blask idący od słońca i bliskości
ogrzewa ślady nie tylko na piasku.

Zupełnie przypadkowo jeden z moich wierszy wpadł w moje ręce, więc się nim z Wami podzieliłam.
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem dotyczące Waszej fascynacji i zachwytów. Dopóki potrafimy się zachwycać pięknem i dobrem, dotąd jesteśmy silni wobec różnych przeciwności.
Wszystkim, którzy odpowiedzieli na moją prośbę, dedykuję mój zachwyt, jeden z wielu...Poranną grę słońca w uśpionym ogrodzie.

I różany zachód słońca nad sąsiednią wioską.

Czas powrócić do tytułu posta. Zobaczyć Paryż... jedno z moich wielu podróżniczych marzeń, które się nie spełniło, a jego realność z każdym rokiem jest coraz mniejsza, chociaż jak mawiał mój Znajomy: "nigdy nie mów nigdy".
W moim domu gościli już " Francuski ogrodnik"i " Paryska krawcowa", a ostatnio odwiedziła mnie " Bibliotekarka z Paryża".
Kolejna książka, którą polecam oparta jest na prawdziwej historii paryskich bibliotekarzy, którzy działali w ruchu oporu, ryzykując życiem podczas II wojny światowej i podkreślając rolę literatury nawet w tak tragicznych czasach.
Jedną z bohaterek jest Odile, która pracuje w Amerykańskiej Bibliotece w Paryżu. Trudne, wojenne lata pokazują istotę przyjaźni, miłości, lojalności. Okazuje się, że jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo może zrujnować komuś życie. Czasami rzucamy słowa, jakby one nic nie ważyły i tylko niekiedy dowiadujemy się o owocach posianych przypadkowo chwastów.
Odile żyła z takim brzemieniem przez kilkadziesiąt lat ukrywając głęboko swe tajemnice, w sercu i starej szufladzie.
Dopiero nieoczekiwana przyjaźń z Lily, nastolatką, którą zbyt wcześnie osierociła matka, pozwala Odile uwierzyć w możliwość naprawienia dawnego błędu.
Więcej szczegółów nie zdradzę, powiem tylko, że Lily dostała w prezencie od Odile bilet do Paryża.

I zacytuję kilka zdań, które wypowiedziała Lily:
"Ludzie nie zawsze wiedzą, jak się zachować, albo co powiedzieć. Nie miejcie im tego za złe.
Nie wiecie, co noszą w głębi serca. Nie bójcie się być inni. Brońcie swego stanowiska.
W czasach złych pamiętajcie, że nic nie trwa wiecznie.
Akceptujcie ludzi takich, jacy są, a nie takich, jakimi chcielibyście ich widzieć."
Zawsze aktualne słowa.
Przypominam moim Gościom o trwających zapisach na "urodzinowe ciastko"https://5porroku.blogspot.com/2022/01/gdy-jest-sie-60-warto-swietowac-nawet.html
U nas już po feriach, czas rozebrać choinkę, zawsze czynię to z wielkim smutkiem, bo uwielbiam ten świąteczny czas.
W tym roku stała 8 tygodni, żywa, wesoła...
Dobrze, że w tym dniu, 2 lutego można zapalić Gromnicę i wnieść jej ciepłe światło do swojego domu.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dobrych dni opromienionych światłem.


sobota, 22 stycznia 2022

Różne bywają zachwyty.

Przyznam, że często się zachwycam. Łatwo mnie ucieszyć, łatwo mnie zachwycić i z tych dwóch powodów jestem wdzięczna losowi.
Ciągle i niezmiennie zachwycają mnie cuda natury, których pełno na wyciągnięcie ręki o każdej porze roku.
Podobnie bywa zimową porą, gdy śnieg, gdy szron, gdy bezkres, gdy cisza...

Zapraszam więc na dzisiejszy zachwyt " detalami zimy".
Ale zanim zabiorę Was na spacer, przedstawię dwie książki, bo mam już spore zaległości w ich prezentacji.
Pierwsza z nich mnie nie zachwyciła, ale jest godna uwagi.

"Miłość dobrej kobiety" to zbiór ośmiu opowiadań kanadyjskiej laureatki nagrody Nobla, Alice Munro. Autorka jest uważana za mistrzynię krótkich form wypowiedzi, ktoś określił ją mianem kanadyjskiego Czechowa. Powyższy zbiór przedstawia analizę psychologiczną różnych rodzajów miłości przeżywanych przez różne kobiety, które muszą dokonywać wyboru między tym czego pragną, a tym co zrobić powinny.  

Drugą z proponowanych dziś książek jest " Sto lat Lenni i Margot" Marianne Cronin. I ta stała się przyczyną mojego zachwytu.
Długo nie brałam jej do ręki, zarówno tytuł jak i okładka wydawały mi się banalne...tymczasem...
Tytułowe bohaterki przebywają w jednym szpitalu. Lenni ma 17 lat i świadomość nieuchronnej śmierci, Margot ma 83 lata, jest chora na serce. Razem mają 100 lat, a pomiędzy nimi nawiązuje się niezwykła przyjaźń, która otwiera każdą z nich na wspomnienia.
W ramach prowadzonej przez szpital terapii plastycznej, postanawiają obie stworzyć 100 obrazów, w których zamkną swe emocje sprzed lat, nadal boleśnie w nich tkwiące... I chociaż Lenni odchodzi zbyt wcześnie...
Nie napiszę nic więcej, to trzeba przeczytać, przemyśleć, z tej książki trzeba skorzystać.
Przeczytałam w swoim życiu mnóstwo książek, niektóre przypadły mi do gustu mocniej, inne mniej, inne wcale.
Ale są takie książki, których się nie zapomina, do których trzeba wrócić.
Gdy przygotowuję szybkie aranżacje do zdjęć okładek książek, przychodzą mi na myśl różne skojarzenia. W tym przypadku obrazy odegrały ważną rolę w szpitalnym życiu obu Kobiet, dlatego zestawiłam książkę z moim ostatnim obrazem. Inspiracją do jego namalowania stała się stara pocztówka zamieszczona na grupie Kapliczki przydrożne  https://www.facebook.com/groups/429606714062209
Moja miłość do przydrożnych kapliczek jest niezmienna, gromadzę ich zdjęcia, martwi mnie fakt, że podczas jazdy samochodem nie mogę się przy każdej zatrzymać, więc z wielką radością przyjęłam zaproszenie do takiej grupy, której członkowie publikują na fb zdjęcia kapliczek wraz z podaniem miejsca ich posadowienia. Obraz inspirowany pocztówką jest już w drodze do przemiłej blogerki, której imienia nie ujawnię żeby nie zepsuć niespodzianki.
A teraz czas na zapowiedziany spacer i próbę zachwycenia Was zimowymi detalami.
A teraz moja prośba: napiszcie w komentarzu o jednym z przeżytych zachwytów, które na zawsze zapadają w serce...

sobota, 15 stycznia 2022

Gdy jest się 60+ warto swiętować nawet " nieokrągłe" rocznice:-)

W pewnym wieku zaczynamy odkrywać wartość każdego dnia, a co dopiero mówić o całym roku! Skoro blog będzie obchodził 9 urodziny, to ja w tym samym dniu cichutko podziękuję za wiele, wiele, wiele więcej lat mojego życia.
Zgodnie z tradycją, chętna do losowania obrazu osoba, zapisana w komentarzu pod postem, będzie mieć szansę na otrzymanie takiego oto efektu moich twórczych poszukiwań.
Staram się by w każdym roku zaskoczyć Czytelników czymś nowym, wszak każdy ma inny gust.
Ten obraz malowany jest farbami akrylowymi na płótnie o wymiarach 60 cm na 40 cm. Jest z zawieszką, można go zawiesić bez ramy, chociaż je jestem zwolenniczką ram i tu dałabym prostą, szeroką, w odcieniu ciemnej rudości, ale to już wybór Właściciela.

O każdej porze roku odbywam spacery w pobliżu mojego miejsca zamieszkania i zachwycam się grą światła w pobliskim lesie, ogrodzie, nad rzeką. Niektóre z moich obrazów mogą być posądzane o całkowitą abstrakcję, bądź fantastykę, gdy tymczasem przyroda nas zaskakuje wyrafinowanymi barwami zwłaszcza o wschodzie i zachodzie słońca, a zima daje ogromne możliwości w tym zakresie.
Gdy widzę takie cudeńka biegnę nawet w pantoflach co jest zapowiedzią rychłego kataru, ale wówczas liczy się...ta chwila.
Jak widać, 60+ nie zawsze łączy się z rozsądkiem:-)))

Zima korzysta z wysokiej jakości farb:-)

W tych ciepłych barwach pozostając, przenoszę Was w świat innych krain, które można poznać bliżej w tych oto wydaniach książkowych. Przyznam, że najokrutniejsze fragmenty dotyczące rzezi na Wołyniu ukazane w " Wyrce", pominęłam, zbyt mocno przeżywam ludzką krzywd
Oby nigdy nikt nikogo tak nie krzywdził. A "Świat Łemków" fascynuje mnie w związku z Bieszczadami, które kocham przemierzać.
Dzięki pokaźnemu materiałowi etnograficznemu mogłam poznać wiele łemkowskich zwyczajów i przyznaję, że u nas w Małopolsce, niektóre z nich też miały swoje miejsce w kulturze i tradycji wsi.
Dzisiejszy post jest krótki, na komentarze czekam do północy 13 lutego, tak by w Walentynki dokonać losowania, a w dzień podwójnych urodzin, 15, wysłać przesyłkę.
Serdecznie pozdrawiam i życzę dobrego zdrowia.

środa, 12 stycznia 2022

Genów nie oszukasz, czyli co mam po prababce Wiktorii.

Spośród osób pamiętających prababkę Wiktorię, żyje tylko dziewięćdziesięcioletni wujek. Próbowałam od niego wyciągnąć stosowne informacje o zamiłowaniach mojej prababki do biżuterii, ale wujek w tamtych czasach był normalnym, młodym chłopcem, którego nie interesowała zawartość kufra babki bo był zajęty poszukiwaniem pozostałości amunicji na polach wrześniowych walk z 1939 roku.
Z wcześniejszych opowieści kobiet z mojego rodu, prababka Wiktoria jawiła mi się jako ta, która lubiła się " stroić", więc jej kufer zawierał piękne fatałaszki i odpustową biżuterię.
Wśród licznej gromady prawnucząt z całą pewnością dwie kobiety odziedziczyły " strojno- błyskotkowy" gen prababki, moja kuzynka Danusia i ja:-)
Przez wiele lat miałyśmy rozwiązaną wzajemną sprawę prezentów, wiadomo co- biżuteria!
Ale historia poniższej bransoletki nie wiąże się z Danusią, ale z moim Mężem i Nowym Sączem. Kiedyś pewnie o tym wspominałam, ale dla przypomnienia napiszę, że wiele lat temu w trakcie kolejnej wizyty u jubilera spotkałam przecudnej urody bransoletkę.
Ręczna robota, srebro, okazała, szeroka i pięknie zdobiona, moim zdaniem nie miała sobie równej.
I kiedy Mąż widząc zachwyt w moich oczach, usilnie nakłaniał mnie do wyrażenia zgody na zakup, ja wiedziona rozsądkiem, nie zgodziłam się na tak duży wydatek mając na uwadze bardziej przyziemne potrzeby domowe. Niezadowolona sprzedająca, zadziwiona takim obrotem sprawy patrzyła na mnie z osłupieniem.
Żeby nie robić przykrości Mężowi, który bardzo chciał mnie obdarować prezentem, wybrałam inną bransoletkę, dwukrotnie tańszą od wspomnianej zapewniając, że lepiej będzie wyglądać na mojej ręce. I służy mi ona już tyle lat, jest pamiątką tamtej pięknej chwili gdy mąż chciał stracić prawie cały nasz skromny wówczas majątek:-)

Nie mam kufra, ale mam małe kuferki. W jednym z nich przechowuję filcowane broszki, które w zdecydowanej większości przybyły do mnie od Ewuni- artesania rękodzieło- czarującej z filcu piękne okrycia i biżuterię.
Inne brosze, były nawet wykorzystywane podczas naszych szkolnych spektakli teatralnych, bo różne role wymagały różnych akcesoriów.
Ogromnym sentymentem darzę srebrne broszki, z których każda ma swoją historię.
W kolejnym kuferku są tzw. różności na różne okazje.
Lubię podziwiać takie błyskotki, a szczególnie u Szarej Sowy i Alicji- Po tamtej stronie lustra.
Kiedy prababka Wiktoria będąc w podeszłym wieku siedziała na swoim kufrze, nie pomyślała nawet, że jej prawnuczka będzie ją tak często wspominać zakładając kolejne ozdoby z kuferków babci Basi.

W ciepłą, styczniową niedzielę stąpałam po śladach Wiktorii spacerując po przydomowym lasku, który za jej życia był uprawnym polem.
I Was na taki spacer zapraszam, by udowodnić, że nie ma brzydkich pór roku.
Po takim spacerze czas na dobrą kawę przy dobrej lekturze. Dziś polecam:
Eliza Baranowska jest dziedziczką pokaźnego majątku Janowice położonego na Kresach.
Otrzymała go po matce, która wiodła nieszczęśliwe życie u boku niewiernego męża. Po utracie ukochanej mamy Eliza musiała nie tylko pogodzić się z jej odejściem, ale także zaakceptować nową żonę męża oraz swoją przyrodnią siostrę.
Po wybuchu wojny z bolszewikami na dwór napadają białoruscy chłopi. Kobiety ledwo uchodzą z życiem, chroniąc się w górującej nad okolicą wieży. Tajemnicza budowla ma złą sławę, ponoć straszy w niej duch kniaziówny Sonki…
Tymczasem do Janowic wkracza polskie wojsko, w którym służbę lekarza pełni ukochany kuzyn Elizy, Mateusz. Dziewczyna zostaje sanitariuszką i zyskuje bliskiego sercu sojusznika.
W czasie przygotowań do opuszczenia majątku, odkrywa kolejny rodzinny sekret.
"Pani z wieży
" to interesująca powieść obyczajowo-historyczna, w której wydarzenia wojenne splatają się z rodzinnymi historiami oraz obyczajowo-miłosnymi dylematami Elizy Baranowskiej, która jest silną, niezależną kobietą walczącą o swoje miejsce w tamtych, trudnych czasach.
Więcej nie napiszę, bo zachęcam do przeczytania niezwykłych zmagań Elizy z trudną rzeczywistością.
Żegnam się obrazem śnieguliczki zawieszonej jak my sami, między niebem, a ziemią...

czwartek, 6 stycznia 2022

Dzień przynoszenia darów.

Trzej Mędrcy ze Wschodu zwani też Królami zapragnęli niegdyś oddać pokłon Dzieciątku, a przynosząc Mu dary złota, kadzidła i mirry uczcili w Nim Króla, Boga i Człowieka.
Epifania, Objawienie Pańskie, znane najbardziej jako Święto Trzech Króli jest dniem przemarszu wielobarwnych orszaków idących ulicami miast. W naszym pobliskim miasteczku, o którym dawno temu pisałam posta, zachwycona jego spokojną ciszą, w Żabnie, taki orszak przemaszerował zgodnie z wieloletnią tradycją ulicami miasta. Nie mogłam w nim uczestniczyć, gdyż w tym dniu obchodziliśmy inną uroczystość bliską mojemu sercu. Jednak zdjęcie części orszaku otrzymałam i tu je zamieszczam.

Przed 108 laty w dzień Trzech Króli, przyszła na świat w maleńkiej wiosce- Woli Żelichowskiej, Stefania Łącka, choć wówczas nikt nie wiedział, że będzie DAREM dla ludzi sponiewieranych i upodlonych w niemieckim obozie zagłady Auschwitz- Birkenau.
W te styczniowe urodziny roku 2022 mogliśmy się cieszyć, że ktoś z nas, zwyczajnych ludzi żyjących na Powiślu Dąbrowskim zasłużył swoim heroicznym życiem na tytuł Służebnicy Bożej.

Prosta, skromna Dziewczyna, zakochana w Bogu i w Człowieku, który powinien być Jego obrazem, poprzez swoje pokorne wypełnianie powołania sięgnęła szczytów heroizmu gdy zdecydowała się oddać życie za młodszą od siebie Helenkę.
Została jednak ocalona, pewnie po to, by ocalić życie wielu istnień ludzkich, by ochrzcić setki noworodków, by organizować godne pochówki zmarłych, by podnosić załamanych na duchu, by ratować chorych na tyfus przed zagazowaniem, by dawać nadzieję w piekle podeptania ludzkiej godności, by uczyć jak przez modlitwę przetrwać najgorsze chwile, by swoim życiem świadczyć każdego dnia, że
Jej życiorys jest tak piękny, że zachwyca każdego bez względu na jego światopogląd bo Stefania to najpiękniejszy odcień człowieczeństwa zachowanego w najczarniejszym mroku splugawienia ludzkiej godności.
To Ona mnie zachwyciła przed 30 laty, to Ją pokazywałam światu i chcę robić to nadal by współczesny człowiek nie przestał wierzyć w moc dobra. Więc opowiadam Stefci (bo tak Ją prywatnie nazywam) o problemach wielu znanych mi osób z wiarą, że jakoś im zaradzi. Wielu już zaradziła choć nie da się tego zmierzyć za pomocą " szkiełka i oka". Dysponuję Jej zdjęciami, obrazkami i życiorysem, gdyby ktoś był bliżej zainteresowany, chętnie prześlę materiały pocztą elektroniczną.
Pozostając w klimacie "opowieści z wiary", polecam dwie ciekawe książki, które ukazują zmagania człowieka z życiem, ze swoimi problemami, z poszukiwaniem wiary, z odkrywaniem pokładów dobra w drugim człowieku. To książki, które nikogo nie ośmieszają, które uczą szacunku wobec innych, książki wartościowe.
Moje dzisiejsze pisanie dotyka wielu spraw. Myślami wracam do dzieciństwa, gdy w czasie świątecznym od naszych znajomych przybywały zza oceanu trójwymiarowe kartki zmieniające obraz pod różnym kątem widzenia. Wzbudzały mój ogromny podziw, a że niedawno udało mi się taką karteczkę nabyć ( te z dawnych lat się nie zachowały) zrobiłam jej sesję z aniołkiem.
Dwa zdjęcia z tą samą kartką w różnych układach.
Ten aniołek przed wielu laty przyjechał z Włoch razem z moją młodszą koleżanką, do dziś, nakręcony, gra " cichą noc", a jego ofiarodawczyni od pewnego czasu spogląda na naszą ziemską rzeczywistość z innej rzeczywistości...Aniołek pozostał...

Z czasów dzieciństwa pamiętam również kolorową rybę ze szkła. Ilekroć patrzę na różnobarwną choinkę, która zawsze u mnie czeka aż do Gromnicznej, wspominam ciocię Danusię, do której jechaliśmy z imieninowymi życzeniami 3 stycznia.
Najmłodsza z czternaściorga dzieci mojej babci Agnieszki, była ulubioną siostrą mojego Taty. Danusia kochała świecidełka i chyba mam to w genach bo uwielbiam choinki, świąteczne dekoracje, biżuterię, koronkowe serwetki i pamiątkowe bibeloty.
Na kalwaryjskich meblach Danusi stały różne dekoracje, a pośród nich kolorowa ryba z której nie spuszczałam oczu podczas pałaszowania równie kolorowego tortu, który jak malowany wychodził zawsze spod rąk mojej cioci.
Tylko 45 lat dane jej było cieszyć się życiem, bo podstępny nowotwór pokonał ją już dawno w ciągu trzech miesięcy.
Znając tyle barwnych opowieści, które już od dawna są tylko w pamięci bliskich, cenię sobie każdy dzień życia jako cenny dar, co w sposób szczególny chciałam podkreślić w to święto Darów- Trzech Króli.
A całkiem na zakończenie dziękuję za ostatnią karteczkę od Klaudii, której blog http://domprzywiosennej5.blogspot.com/emanuje rodzinnym szczęściem i może stanowić oazę dla rodzin poszukujących wzorca najprawdziwszej rodzinnej harmonii.

Czas kończyć moje wywody, więc żegnam się choineczką, jedną z wielu, jakie mogłam w tym roku podziwiać. Życzę Wam wielu darów w nadchodzącym czasie. Umiejętność ich przyjmowanie jest równie ważna, jak umiejętność obdarowywania...