W związku z nietypową nominacją ( na napisanie prawdziwej, optymistycznej historii), otrzymaną od Moniki
z http://retroromantyczna.blogspot.com
wróciłam myślami do lat dzieciństwa, bardzo już odległych czasów, a tytuł posta skojarzył mi się
z czytaną wówczas książką Anny Świrszczyńskiej " Opowieści dawnej treści".
Zgodnie z wymogami zabawy opowiadam, co następuje:
Miałam może 5-6 lat, gdy mama zabrała mnie na zabawę choinkową organizowaną dla dzieci pracowników
Gminnej Spółdzielni " Samopomoc Chłopska".
Do miasta powiatowego zawiózł nas służbowy " Żuk", którym codziennie dowożono chleb do wiejskich sklepów.
Moja mama była wówczas kierowniczką Wiejskiego Domu Towarowego.
Siedziałyśmy z koleżanką " w budzie" tzn. pod brezentem, a nasze mamy w szoferce.
Zabawa odbywała się w restauracji podlegającej jak wszystko wówczas, GS- owi.
Byłam zachwycona wystrojem sali, ja wiejskie dziecko, które ze względu na duże odległości i całkowity brak wszelkiej komunikacji nie chodziło do przedszkola.
W drucianych pojemnikach leżały przygotowane czapki, takie rożki stożkowe z kartonu, pięknie przystrojone bibułami przez pracownice GS- owskiego biura. Każde dziecko wybierało sobie czapkę zgodnie z upodobaniami, ale tak naprawdę wszystkie były do siebie podobne. Zagrała orkiestra, mamy zajadały GS- owskie pączki, a my tańczyliśmy w kółeczku.
I wtedy pojawił się ON...syn prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej. Wysoki, przystojny (mógł być w 7, bądź 8 klasie), a na głowie miał czarny kapelusz z szerokim rondem, przystrojony czerwoną różą...Dla syna prezesa, biurowe panie musiały zrobić coś wyjątkowego. Piękno owego nakrycia oceniłam błyskawicznie.
Nie było zbyt wiele czasu, więc podbiegłam do młodzieńca z ofertą: Zamieńmy się czapkami!!!!!
Młodzieniec ów, dobrze wychowany, natychmiast spełnił moją prośbę, wymienił kapelusz z dużym rondem na skromniutką czapkę i...poprosił mnie do tańca... To nic, że sięgałam mu do bioder!!!!
Ach, co to był za taniec!
Ten piękny kapelusz przez kilka kolejnych lat nosiłam troskliwie idąc wśród zawianych śniegiem pól, na kolejne choinkowe zabawy,
w pierwszych latach szkoły podstawowej.
Nikt nie miał takiego kapelusza. Niestety, nie zachowało się żadne zdjęcie ( kto wówczas miał aparat) z kapeluszem, ale odnalazłam dwie najwcześniejsze moje podobizny i zamieszczam je, żeby historia była naprawdę optymistyczna:-))))
Basia tuż obok serduszka, w gronie koleżanek przy legendarnej ciężarówce...
I Basia przed progiem naszej starej chaty ( i teraz zauważyłam pierścionki na palcach, bo biżuterię kochałam od zawsze)!
I teraz powinnam nominować kolejny blog do opisania dobrej historii, ale tego nie zrobię, bo...
W pierwszej licealnej moją polonistką była młoda Pani, która widząc moje humanistyczne zainteresowania, zapragnęła się mną posłużyć! Wywoływała mnie do tablicy na każdej lekcji i wydawała dyspozycje: Basiu przeczytaj, Basiu opowiedz, Basiu wytłumacz, Basiu zapytaj...I to: zapytaj, było najgorsze, bo na kogo spojrzałam, każda głowa się kręciła, a usta bezszelestnie wypowiadały:
nie mnie! Pani się denerwowała, ja stałam bezradna, więc postanowiłam ową " świetną" polonistkę przechytrzyć...
Umawiałam się wcześniej z koleżankami ( klasa była żeńska), co i kogo będę pytać, więc dziewczęta się przygotowywały konkretnie, a ja nie miałam problemów z ocenianiem ( oceniać też musiałam).
Na szczęście, Pani uczyła nas tylko przez jeden rok.
Teraz rozumiecie, że nie chcę nominować, ale zachęcam, jeśli ktoś pamięta ciekawą historię, niech w komentarzu napisze, że na jego blogu można będzie poczytać coś ciekawego- jakąś opowieść " dawnej treści", niekoniecznie wierszykiem jak to u Świrszczyńskiej było:-)
czwartek, 26 lutego 2015
wtorek, 24 lutego 2015
Pytania o poranku...
Dlaczego ukrywasz się w ludzkiej nędzy
przyoblekasz się w zniekształcone ciało
chowasz twarz pod zmarszczkami bólu
znikasz pod bezsilnością i niemocą
nie potrafisz najprostszych rzeczy
zdany na cudzą łaskę i niełaskę ?
a my byśmy chcieli widzieć Cię w złotogłowiach
najlepiej na tronie
z twarzą młodzieńca śpiewającego pieśń o poranku
a Ty wybierasz ulotność chwili
zatracasz się w cierpieniu
i czekasz z drżeniem czy aby odnajdziemy Cię
we właściwym czasie i miejscu...
Świt budzi moje myśli ze snu...Tyle spraw do rozwiązania, tyle dróg do pokonania...
Mijają kolejne dni Wielkiego Postu. Jak łatwo śpiewa się piękne wielkopostne pieśni, jak trudno przyjmuje się ciężary dnia codziennego...Jak dobrze, że Ukrzyżowany pozwala się odnajdywać ciągle i na nowo...
Kiedy szary dzień przygniata kolejnymi ciężarami, dla równowagi pojawiają się dobre chwile. Jak po nocy dzień, jak po burzy słońce...
I taki promyk ciepła przybył do mnie z Tęczowej Doliny http://kolorymegozycia.blogspot.com
Dziękuję Ci Jolu za życzenia urodzinowe i piękną biżuterię, w czerwonym naszyjniku już wystąpiłam, perełki czekają na najbliższą okazję. Chcę byś wiedziała, że sprawiłaś mi ogromną radość!
To już kolejny prezent od Jadzi, której przyjaźń i nieustanną pamięć ogromnie cenię. Wielu z Was zna jej bloga
http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/ na którym nieustannie kwitną kwiaty rękoma i sercem Jadzi tworzone.
Karteczki przez nią wykonane to prawdziwe cudeńka, a w nich zawarte są zawsze aktualne myśli, których skarbnicą jest Jadzia.
Te " Przepisy na życie" mają mnie obronić przed malkontenctwem.
P. Bosmans jest dobry na każdą pogodę...
a wiosnę sprowadzi niebawem bieżnik, który spod ręki Jadzi wyszedł... a na nim królować będą fiołki, mam nadzieję... niebawem.
Dziękuję Ci Jadziu za całą zawartość paczuszki i wszelkie dobre słowa.
A Wam Czytającym
wiosny w sercu życzę
i umiejętności podejmowania tego, czym obdarowuje nas kolejny dzień...
przyoblekasz się w zniekształcone ciało
chowasz twarz pod zmarszczkami bólu
znikasz pod bezsilnością i niemocą
nie potrafisz najprostszych rzeczy
zdany na cudzą łaskę i niełaskę ?
a my byśmy chcieli widzieć Cię w złotogłowiach
najlepiej na tronie
z twarzą młodzieńca śpiewającego pieśń o poranku
a Ty wybierasz ulotność chwili
zatracasz się w cierpieniu
i czekasz z drżeniem czy aby odnajdziemy Cię
we właściwym czasie i miejscu...
Świt budzi moje myśli ze snu...Tyle spraw do rozwiązania, tyle dróg do pokonania...
Mijają kolejne dni Wielkiego Postu. Jak łatwo śpiewa się piękne wielkopostne pieśni, jak trudno przyjmuje się ciężary dnia codziennego...Jak dobrze, że Ukrzyżowany pozwala się odnajdywać ciągle i na nowo...
Kiedy szary dzień przygniata kolejnymi ciężarami, dla równowagi pojawiają się dobre chwile. Jak po nocy dzień, jak po burzy słońce...
I taki promyk ciepła przybył do mnie z Tęczowej Doliny http://kolorymegozycia.blogspot.com
Dziękuję Ci Jolu za życzenia urodzinowe i piękną biżuterię, w czerwonym naszyjniku już wystąpiłam, perełki czekają na najbliższą okazję. Chcę byś wiedziała, że sprawiłaś mi ogromną radość!
To już kolejny prezent od Jadzi, której przyjaźń i nieustanną pamięć ogromnie cenię. Wielu z Was zna jej bloga
http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/ na którym nieustannie kwitną kwiaty rękoma i sercem Jadzi tworzone.
Karteczki przez nią wykonane to prawdziwe cudeńka, a w nich zawarte są zawsze aktualne myśli, których skarbnicą jest Jadzia.
Te " Przepisy na życie" mają mnie obronić przed malkontenctwem.
P. Bosmans jest dobry na każdą pogodę...
a wiosnę sprowadzi niebawem bieżnik, który spod ręki Jadzi wyszedł... a na nim królować będą fiołki, mam nadzieję... niebawem.
Dziękuję Ci Jadziu za całą zawartość paczuszki i wszelkie dobre słowa.
A Wam Czytającym
wiosny w sercu życzę
i umiejętności podejmowania tego, czym obdarowuje nas kolejny dzień...
czwartek, 19 lutego 2015
U progu Wielkiego Postu...
W dawnej Polsce bardzo starannie przestrzegano zaleceń na Wielki Post. Na sześć tygodni ze stołów znikało mięso, tłuszcze zwierzęce, a nawet miód, cukier, nabiał. Zwłaszcza na wsi żywiono się głównie żurem postnym, ziemniakami, gotowaną i surową kapustą, gotowaną brukwią, pamułą ( zupą z rozgotowanych suszonych śliwek) i " jałowymi" ( niemaszczonymi) potrawami.
W tym okresie dobrowolnie narzucano sobie różne umartwienia,
a muzyka, śpiew i taniec oraz huczne spotkania towarzyskie były surowo zabronione.
W czasach dzisiejszych wiele zakazów zostało złagodzonych, ale nadal jest to czas wyciszenia, modlitwy, refleksji, udziału w nabożeństwach właściwych temu okresowi.
Oczekiwanie na radość Wielkiej Nocy zbiega się w naturalny sposób
z oczekiwaniem przyrody na rozbudzenie ze snu zimowego.
Lubię ten czas, nazywam go przedwiośniem.
Moja wioska niebawem będzie się budzić do życia. W pola wyjadą ciągniki i maszyny rolnicze, wyglądać będziemy pojawienia się bocianów, potem jaskółek, pierwszych roślin...
Oczekiwanie...to piękny czas poprzedzający radość. Oczekiwanie budzi w nas nadzieję, dodaje sensu pochmurnym dniom.
Dlatego lubię przedwiośnie.
Ono kojarzy mi się z pierwszymi, dziecięcymi, "pozimowymi" spacerami z moim Tatą
i z jego przygotowaniami do zasiewu sadzonek pomidorów i tytoniu.
Towarzyszyłam mu w tych pracach, zawsze z książką w ręku i choć bezpośrednio nie pomagałam w przygotowaniu inspektów,
to byłam w pobliżu...zawsze mogłam nazbierać Tacie cyganek...
W tym szczególnym czasie zostałam znów obdarowana.
Droga Marii z bloga http://artzakatekmarii.blogspot.com
wykonała dla mnie cztery wspaniałe "opakowania".
Prosiłam ją o etui na mój telefon, dzięki któremu jest tyle zdjęć w moich postach, a Marii wspaniałomyślnie wykonała cztery różnej wielkości etui. Wszystkie pięknie wykończone i zdobione ulubionym przeze mnie haftem wstążeczkowym.
Cudne i już...
A do tego jeszcze dołożyła pióro, bym pisała wiersze...
Dziękuję Ci Marii za Twój gest i pomysłowość. Będę pisać, Twoja przesyłka jest dla mnie wielką mobilizacją.
I jeszcze dodatkowo moje oczy raduje zakładka z dziewczynką, w stylu retro ( Marii dokładnie zna moje upodobania). Teraz obmyślam, co umieszczę, w którym etui, mam mnóstwo pomysłów. Jedno jest pewne, że wszystkie wykorzystam i z wszystkich bardzo się cieszę.
Dziękuję najpiękniej, jak tylko potrafię...
Kolejną urodzinową radością obdarzyła mnie
Gosia z bloga http://sutaszgochy-artsmak.blogspot.com
Mistrzyni Biżuteryjnego Rękodzieła.
Nie ukrywam, że spośród całej wspaniałej przesyłki najbardziej ucieszył mnie różaniec. Nawet marzyłam o tym, że kiedyś Gosię poproszę... bowiem różaniec zajmuje bardzo ważne miejsce w moim życiu...
A ten od Gosi jest piękny, a na dodatek powstał z potrzeby serca, czegóż chcieć więcej...Ty wiesz Gosiu, w czym masz udział...
Kiedyś otrzymałam pd Małgosi piękną turkusową ( nie tylko) bransoletkę i kolczyki, ale Twórczyni stwierdziła, że zrobi dla mnie jeszcze inne na zamianę i oto jestem szczęśliwą właścicielką trzech par.
Wiadomo też, że lubię czytać, więc Gosia przysłała piękną zakładkę koralową z rozkosznym słonikiem.
A na moim oknie zawisł już anioł w sukience z pereł. Wszystkie prezenty zamknięte były w dekupażowo- lawendowym pudełku. A do tego jeszcze tyle ciepłych słów od Gosi, że troski codziennego dnia, poszły w cień.
Na zakończenie pokażę Wam wykorzystanie jednego
z kilku albumów podarowanych mi przez Jadzię, na której bloga
http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
Was odsyłam, bo warto podziwiać jej sercem tworzone prace i niezwykłą bezinteresowność.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie dowody pamięci, życzenia i miłe komentarze oraz serdecznie pozdrawiam.
W tym okresie dobrowolnie narzucano sobie różne umartwienia,
a muzyka, śpiew i taniec oraz huczne spotkania towarzyskie były surowo zabronione.
W czasach dzisiejszych wiele zakazów zostało złagodzonych, ale nadal jest to czas wyciszenia, modlitwy, refleksji, udziału w nabożeństwach właściwych temu okresowi.
Oczekiwanie na radość Wielkiej Nocy zbiega się w naturalny sposób
z oczekiwaniem przyrody na rozbudzenie ze snu zimowego.
Lubię ten czas, nazywam go przedwiośniem.
Moja wioska niebawem będzie się budzić do życia. W pola wyjadą ciągniki i maszyny rolnicze, wyglądać będziemy pojawienia się bocianów, potem jaskółek, pierwszych roślin...
Oczekiwanie...to piękny czas poprzedzający radość. Oczekiwanie budzi w nas nadzieję, dodaje sensu pochmurnym dniom.
Dlatego lubię przedwiośnie.
Ono kojarzy mi się z pierwszymi, dziecięcymi, "pozimowymi" spacerami z moim Tatą
i z jego przygotowaniami do zasiewu sadzonek pomidorów i tytoniu.
Towarzyszyłam mu w tych pracach, zawsze z książką w ręku i choć bezpośrednio nie pomagałam w przygotowaniu inspektów,
to byłam w pobliżu...zawsze mogłam nazbierać Tacie cyganek...
W tym szczególnym czasie zostałam znów obdarowana.
Droga Marii z bloga http://artzakatekmarii.blogspot.com
wykonała dla mnie cztery wspaniałe "opakowania".
Prosiłam ją o etui na mój telefon, dzięki któremu jest tyle zdjęć w moich postach, a Marii wspaniałomyślnie wykonała cztery różnej wielkości etui. Wszystkie pięknie wykończone i zdobione ulubionym przeze mnie haftem wstążeczkowym.
Cudne i już...
A do tego jeszcze dołożyła pióro, bym pisała wiersze...
Dziękuję Ci Marii za Twój gest i pomysłowość. Będę pisać, Twoja przesyłka jest dla mnie wielką mobilizacją.
I jeszcze dodatkowo moje oczy raduje zakładka z dziewczynką, w stylu retro ( Marii dokładnie zna moje upodobania). Teraz obmyślam, co umieszczę, w którym etui, mam mnóstwo pomysłów. Jedno jest pewne, że wszystkie wykorzystam i z wszystkich bardzo się cieszę.
Dziękuję najpiękniej, jak tylko potrafię...
Kolejną urodzinową radością obdarzyła mnie
Gosia z bloga http://sutaszgochy-artsmak.blogspot.com
Mistrzyni Biżuteryjnego Rękodzieła.
Nie ukrywam, że spośród całej wspaniałej przesyłki najbardziej ucieszył mnie różaniec. Nawet marzyłam o tym, że kiedyś Gosię poproszę... bowiem różaniec zajmuje bardzo ważne miejsce w moim życiu...
A ten od Gosi jest piękny, a na dodatek powstał z potrzeby serca, czegóż chcieć więcej...Ty wiesz Gosiu, w czym masz udział...
Kiedyś otrzymałam pd Małgosi piękną turkusową ( nie tylko) bransoletkę i kolczyki, ale Twórczyni stwierdziła, że zrobi dla mnie jeszcze inne na zamianę i oto jestem szczęśliwą właścicielką trzech par.
Wiadomo też, że lubię czytać, więc Gosia przysłała piękną zakładkę koralową z rozkosznym słonikiem.
A na moim oknie zawisł już anioł w sukience z pereł. Wszystkie prezenty zamknięte były w dekupażowo- lawendowym pudełku. A do tego jeszcze tyle ciepłych słów od Gosi, że troski codziennego dnia, poszły w cień.
Na zakończenie pokażę Wam wykorzystanie jednego
z kilku albumów podarowanych mi przez Jadzię, na której bloga
http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
Was odsyłam, bo warto podziwiać jej sercem tworzone prace i niezwykłą bezinteresowność.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie dowody pamięci, życzenia i miłe komentarze oraz serdecznie pozdrawiam.
poniedziałek, 16 lutego 2015
Trudny wybór, wielka radość...
Zachowałam się jak prawdziwy belfer w tym candy:-)
No cóż, po trzydziestu latach pracy nabyłam pewne prawa:-) Ale zaraz się usprawiedliwię...
Otóż prosząc Was o wskazanie najciekawszego posta, pragnęłam uzyskać informację zwrotną na temat mojego bloga. Przecież piszę dla Was, więc Wasze zdanie odgrywa tu główną rolę. Zawsze można coś zmienić, poprawić, dołożyć...Dlatego bardzo dziękuję za każdy głos, ten konkursowy i ten poza konkursem. Wyciągam wnioski, dokonam ewaluacji... i będę pisać dalej, skoro mam tylu wspaniałych Czytelników. Po 290 postach nabrałam pewnego doświadczenia, czytam wnikliwie każdy komentarz i chociaż czasami odpisuję " hurtem", z braku czasu, to każdy komentarz jest dla mnie ważny.
Problem tylko z nagrodzeniem najciekawszej wypowiedzi, bowiem wszystkie były budujące i treściwe. Łatwiej oceniać zadania matematyczne, tam zasady są proste i klarowne...
Ale sama tego chciałam, więc proszę o wybaczenie te Osoby, którym nie udało się zdobyć nagrody- przyjmijcie ode mnie chociaż te skromne podziękowania!
Zapewniam, że Wasze szczere komentarze sprawiły mi wiele radości.
A nagroda główna, obraz z konkursowego banera, stare wierzby, które w mojej okolicy spotkać można, wędruje do Oleńki, autorki fascynującego bloga http://wewanderers.blogspot.com
W uzasadnieniu napiszę, że Ola wzruszyła mnie tym, że dokładnie przeczytała całego mojego bloga ( nauczyciele bywają drobiazgowi:-)))))) i zadedykowała mi przepiękny wiersz, który wzruszył bardzo moje matematyczne serce. Oto on, sami poczytajcie:
Z gąszczu różanego raju, spośród łanów georginii
Wyszła Basia, dobra wróżka i szepnęła do motyli
Jeszcze chwilkę tu posiedźcie, w pięciu porach mego roku
Namaluję z wami szczęście i prostego życia spokój
I opiszę to w swych wierszach, niech zatętnią uczuciami
Potem wzlecę w mych wspomnieniach, gdzie dziecięcych lat aksamit
Gdzie przy świetle małej lampki baśnie trwały i wzruszenia
A dziewczynka z warkoczami wędrowała w swe marzenia
Przepłynęły lat obłoki, świat się zmienił, ludzie, chwile
Lecz jak dawniej w Basi sercu są anioły i motyle
Pachną farby, kwiaty, ciastka, książki właśnie otworzone
Miłość, wiara i nadzieja opiekują się jej domem…
I niech to trwa Basieńko!***
A nagroda pocieszenia, czerwona róża powędruje do Joli z http://yolanda-art.blogspot.com/ właśnie za to, że podkreśliła nauczycielski charakter mojej misji, nawet tej blogowej...
.... Przychodzę tu jak do ulubionej Nauczycielki, która zawsze potrafi zainteresować nawet znudzonego ucznia. Nie przez przypadek zostałaś pedagogiem. Myślę, że to było Twoje przeznaczenie. Czasem zazdroszczę Twoim uczniom, bo choć w swoim życiu spotkałam wielu nauczycieli, jako uczennica i potem już w dorosłym życiu, Ty wydajesz się wyjątkowa, dajesz nam odrobinę swojej wrażliwości na piękno rzeczy zwykłych... jestem pewna, że tego samego uczysz swoich uczniów i dajesz im tę samą wrażliwość. Jeśli mam wybrać jeden post, choć wszystkie są fascynujące, to wybieram ten zatytułowany "Refleksje "starej"nauczycielki" Ten post jest pouczający...i bardzo ważne są słowa Korczaka nie tylko dla nauczycieli ale również dla nas rodziców. Myślę, że każdy rodzic, nauczyciel powinien nosić w sercu na co dzień przykazania "dziecka"... tylko wtedy mamy szansę porozumieć się z młodym pokoleniem, z młodzieżą, z dziećmi. A przecież od tego porozumienia zależy przyszłość....
Wszystkim biorącym udział w zabawie i Wszystkim Bywalcom mojego bloga serdecznie dziękuję, pozdrawiam, zapraszam i już dziś zapowiadam kolejne candy, na które nie trzeba będzie odrabiać zadania domowego:-)
A dosłownie przed chwilą otrzymałam fantastyczny prezent od Bożenki http://bozenaskowo.blogspot.com/ :
cudnej urody serduszko ( znacie hafty Bożenki i inne wytwory jej genialnych rąk) oraz kartkę z ulubionymi przeze mnie konwaliami ( Bożenka dokładnie czyta moje posty) i szczerymi życzeniami.
A na dodatek jest przesyłka dla Ani, mojej młodziutkiej, utalentowanej poetki. Bardzo Ci Bożenko dziękuję, a prezent przekażę Ani po feriach, które dziś zaczęliśmy. Zrobiłaś nam przemiłą niespodziankę, ale Ty masz wielkie serce...i dlatego posyłasz innym tyle radości...
niedziela, 15 lutego 2015
Ponad pół wieku temu nie obchodzono w Polsce Walentynek...
Urodzin też wówczas nie celebrowano w polskiej tradycji, jako że moje pokolenie należało do " imieninowych". Czasy się jednak zmieniają i dociera do mnie moc urodzinowych życzeń w piętnastym dniu lutego. A Walentynki od wczoraj przybrały dla mnie najpiękniejszy odcień szczęścia, bowiem mój drugi syn wstąpił w związek małżeński, a ceremonia odbyła się w tym przepięknym krakowskim kościele...ponieważ nasze związki z królewskim miastem są bardzo silne.
Cudowny, słoneczny dzień podkreślał radość owego dnia, a słońce dołączyło się do życzeń składanych Młodej Parze.
W tym kontekście moje urodziny oraz urodziny bloga schodzą na dalszy plan, ale czuję się zobowiązana podziękować Wszystkim, którzy o mnie pamiętali i rożnymi drogami nadesłali moc serdeczności.
A życzenia i piękne karteczki nadeszły od:
http://sutaszgochy-artsmak.blogspot.com/
http://nitkiariadny.blogspot.com/
http://szeptyserca.blogspot.com/
http://janeczkowo.blogspot.com/
Piękne słowa podziękowania i gratulacji dotyczących poetyckich zmagań,przybyły od
http://aggajas.blogspot.com/
Wszystkie hafty pochodzące z rąk Magdy, pieczołowicie kolekcjonuję.
Jak również aniołki nadsyłane przez Basię:-)
I wyjątkowej urody biżuterię frywolitkową od Janeczki, która wie, że kocham biżuterię i frywolitki, więc łączy je dla mnie w jedno, a robi to po mistrzowsku. Sami zobaczcie ten wiosenny naszyjnik pełen radości- bardzo Ci za tę niezwykłą niespodziankę dziękuję Janeczko!
Jadzia z http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
wykonała na moją prośbę śliczną karteczkę dla moich Nowożeńców.
Za wszystkie formy pamięci tradycyjnej i mailowej, ze szczególnym uwzględnieniem ogromnej ilości życzeń od byłych uczniów na fb ( co po latach jest szczególnie miłe i zupełnie bezinteresowne), jeszcze raz dziękuję, pozostając z nadzieją, że się spełnią.
Dziś pokażę również wyniki zabawy walentynkowej zorganizowanej przez http://hubka38.blogspot.com
w ramach której zostałam obdarowana przez Martę z http://z-wyobrazni-atramk.blogspot.com
A moja kartka w kształcie złączonych serc z cytatami (wewnątrz) o miłości (ozdobiona kwiatkami od Jadzi) powędrowała właśnie do Marty, bo taka była zasada zabawy.
Zabawy są miłe, ale czas pomyśleć nad rozstrzygnięciem candy na drugie urodziny bloga. Już jutro wyniki, mam nadzieję, że będę je mogła opublikować, bo życie ostatnio nie szczędzi mi niespodzianek, tych przykrych i trudnych również. Jak to w życiu bywa, wszystko trzeba podejmować co przygotował los...
Blogowych zaległości narosło, ale i te jakoś nadrobię...
Zatem zapraszam jutro! A konkurs trwa do północy, tak jak moje urodziny:-)
Cudowny, słoneczny dzień podkreślał radość owego dnia, a słońce dołączyło się do życzeń składanych Młodej Parze.
W tym kontekście moje urodziny oraz urodziny bloga schodzą na dalszy plan, ale czuję się zobowiązana podziękować Wszystkim, którzy o mnie pamiętali i rożnymi drogami nadesłali moc serdeczności.
A życzenia i piękne karteczki nadeszły od:
http://sutaszgochy-artsmak.blogspot.com/
http://nitkiariadny.blogspot.com/
http://szeptyserca.blogspot.com/
http://janeczkowo.blogspot.com/
Piękne słowa podziękowania i gratulacji dotyczących poetyckich zmagań,przybyły od
http://aggajas.blogspot.com/
Wszystkie hafty pochodzące z rąk Magdy, pieczołowicie kolekcjonuję.
Jak również aniołki nadsyłane przez Basię:-)
I wyjątkowej urody biżuterię frywolitkową od Janeczki, która wie, że kocham biżuterię i frywolitki, więc łączy je dla mnie w jedno, a robi to po mistrzowsku. Sami zobaczcie ten wiosenny naszyjnik pełen radości- bardzo Ci za tę niezwykłą niespodziankę dziękuję Janeczko!
Jadzia z http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
wykonała na moją prośbę śliczną karteczkę dla moich Nowożeńców.
Za wszystkie formy pamięci tradycyjnej i mailowej, ze szczególnym uwzględnieniem ogromnej ilości życzeń od byłych uczniów na fb ( co po latach jest szczególnie miłe i zupełnie bezinteresowne), jeszcze raz dziękuję, pozostając z nadzieją, że się spełnią.
Dziś pokażę również wyniki zabawy walentynkowej zorganizowanej przez http://hubka38.blogspot.com
w ramach której zostałam obdarowana przez Martę z http://z-wyobrazni-atramk.blogspot.com
A moja kartka w kształcie złączonych serc z cytatami (wewnątrz) o miłości (ozdobiona kwiatkami od Jadzi) powędrowała właśnie do Marty, bo taka była zasada zabawy.
Zabawy są miłe, ale czas pomyśleć nad rozstrzygnięciem candy na drugie urodziny bloga. Już jutro wyniki, mam nadzieję, że będę je mogła opublikować, bo życie ostatnio nie szczędzi mi niespodzianek, tych przykrych i trudnych również. Jak to w życiu bywa, wszystko trzeba podejmować co przygotował los...
Blogowych zaległości narosło, ale i te jakoś nadrobię...
Zatem zapraszam jutro! A konkurs trwa do północy, tak jak moje urodziny:-)
niedziela, 8 lutego 2015
Combrowy czwartek tuż, tuż...czyli czas budzić róże...
Zasnęły pod puchową pierzyną
przytulone do oddechu ziemi
śnią o dotyku słońca pod białym obłokiem
czekają na miłosne muśnięcie motylich skrzydeł
zatopione w marzeniach i w śniegu
i w ciszy która opowiada najpiękniejsze baśnie
...o miłości...
Tak, te prawdziwe, żywe róże z mojego ogrodu odpoczywają, nabierają sił i wierzę, że marzą- jak ja...
Skoro kwiaty śpią, postanowiłam powołać do życia róże karnawałowe.
Wystarczą:
dwie szklanki mąki, 4 żółtka, szczypta soli, 125 ml śmietany, łyżeczka octu, trzy szklaneczki ( kieliszki) o różnej średnicy, smalec do smażenia, konfitura na ozdobę, cukier puder dla smaku i jesteśmy bardzo szybko w posiadaniu bukietu 25 róż.
Przez całe lata zapominałam o nich, więc przyszedł czas by je wskrzesić- róże mojej młodości...
Jako, że zarabiam ciasto z dwóch porcji, druga jego część poszła na chrusty
( w mojej wiosce nie używa się nazwy faworki).
W przeszłości combrowy ( tłusty) czwartek był dniem zabaw kobiecych. Powiadano, że ostatni karnawałowy czwartek wziął nazwę od nazwiska krakowskiego wójta Combra, który nękał handlarki ustawiające swoje kramy na krakowskim rynku, karząc je za najdrobniejsze przewinienia. W rocznicę śmierci wójta ( podobno w tłusty czwartek), krakowskie kramarki i służące, urządzały sobie wielką zabawę. Wybierały spośród siebie marszałkową i w ramach odwetu za doznane niegdyś krzywdy, ściągały z mężczyzn futra, zmuszały do tańców i skoków, tak długo aż wykupili się cenną monetą. Nie oszczędzały nikogo, nawet dostojników krakowskich:-)
A przy kawie i takich delicjach powstała szybka akwarelka na czas ostatnich dni karnawału:-)
Obfity śnieg jeszcze raz podkreślił piękno zimy, więc uchwyciłam ten moment w otoczeniu naszego wiekowego kościoła z wiekowymi dębami, akacjami i kasztanowcami wokół.
Pięknie tu...
wiatr szumi modlitewnymi strofami
idziesz wśród śniegu
niosąc radość i smutek
w ciszy słyszysz głos własnego serca
to są te chwile
gdy nie jesteś sam
choć nie ma nikogo obok...
A teraz chcę Wam powiedzieć i pokazać, że wszystkie otrzymane od Was karteczki z radością wklejam do pięknego albumu sercem i rękoma Jadzi http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/ stworzonego... Dobrego tygodnia Wam życzę, niech się spełni to, co ukryte w sercu...
przytulone do oddechu ziemi
śnią o dotyku słońca pod białym obłokiem
czekają na miłosne muśnięcie motylich skrzydeł
zatopione w marzeniach i w śniegu
i w ciszy która opowiada najpiękniejsze baśnie
...o miłości...
Tak, te prawdziwe, żywe róże z mojego ogrodu odpoczywają, nabierają sił i wierzę, że marzą- jak ja...
Skoro kwiaty śpią, postanowiłam powołać do życia róże karnawałowe.
Wystarczą:
dwie szklanki mąki, 4 żółtka, szczypta soli, 125 ml śmietany, łyżeczka octu, trzy szklaneczki ( kieliszki) o różnej średnicy, smalec do smażenia, konfitura na ozdobę, cukier puder dla smaku i jesteśmy bardzo szybko w posiadaniu bukietu 25 róż.
Przez całe lata zapominałam o nich, więc przyszedł czas by je wskrzesić- róże mojej młodości...
Jako, że zarabiam ciasto z dwóch porcji, druga jego część poszła na chrusty
( w mojej wiosce nie używa się nazwy faworki).
W przeszłości combrowy ( tłusty) czwartek był dniem zabaw kobiecych. Powiadano, że ostatni karnawałowy czwartek wziął nazwę od nazwiska krakowskiego wójta Combra, który nękał handlarki ustawiające swoje kramy na krakowskim rynku, karząc je za najdrobniejsze przewinienia. W rocznicę śmierci wójta ( podobno w tłusty czwartek), krakowskie kramarki i służące, urządzały sobie wielką zabawę. Wybierały spośród siebie marszałkową i w ramach odwetu za doznane niegdyś krzywdy, ściągały z mężczyzn futra, zmuszały do tańców i skoków, tak długo aż wykupili się cenną monetą. Nie oszczędzały nikogo, nawet dostojników krakowskich:-)
A przy kawie i takich delicjach powstała szybka akwarelka na czas ostatnich dni karnawału:-)
Obfity śnieg jeszcze raz podkreślił piękno zimy, więc uchwyciłam ten moment w otoczeniu naszego wiekowego kościoła z wiekowymi dębami, akacjami i kasztanowcami wokół.
Pięknie tu...
wiatr szumi modlitewnymi strofami
idziesz wśród śniegu
niosąc radość i smutek
w ciszy słyszysz głos własnego serca
to są te chwile
gdy nie jesteś sam
choć nie ma nikogo obok...
A teraz chcę Wam powiedzieć i pokazać, że wszystkie otrzymane od Was karteczki z radością wklejam do pięknego albumu sercem i rękoma Jadzi http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/ stworzonego... Dobrego tygodnia Wam życzę, niech się spełni to, co ukryte w sercu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)