niedziela, 20 sierpnia 2023

Jeżynowo- różana rywalizacja.

Miało być o jeżynach, a w zasadzie o czernicach, bo tak je nazywamy od niepamiętnych czasów, wszak czarne są, te najsłodsze, najdorodniejsze.
A teraz trwa " ich czas". Niestety, tych prawdziwych krzewów jest coraz mniej, bo chemia " zrobiła swoje". A nieużytki opanowała wszędobylska nawłoć, tyleż piękna, co ekspansywna.
Dlatego na własny i pewny użytek mam krzak jeżyny bezkolcowej ( smak owoców nie dorównuje jednak tym rosnącym w naturze).

I tak snułabym czernicową opowieść, ale korzystając z wolnej, niedzielnej chwili, zainspirowana różanym postem Celi https://bibeloteka.blogspot.com/2023/08/roze-pachnideka.html postanowiłam dać kolejną szansę różom, które kwitną nieprzerwanie od czerwca i chyba trochę przyzwyczailiśmy się do ich codziennego piękna. Dlatego dziś będzie przeplatanka:-)
Czernice kojarzą mi się z dzieciństwem. W latach sześćdziesiątych, egzotyczne owoce nie były dostępne dla wiejskiego dziecka, ale za to mieliśmy jabłka, gruszki, śliwy i wiśnie prosto z drzewa.
Trzeba się było nimi dzielić z robakami, bo oprysków nikt nie stosował. Ale jakoś dla wszystkich wystarczyło. A w sierpniu nastawał czas czernic...
Róże królowały tylko w wersji nadającej się do sporządzania konfitur różanych, a tych szlachetnych w wiejskich ogródkach nie było.
To tylko część okazów, które kwitną nieprzerwanie.
Róże kwitną, pachną, zdobią letni ogród, a w zasadzie ogródki, bo mój najstarszy Wnuk doliczył się u mnie siedmiu ogródków:-)))))))
A ja zbieram owoce na kompot, który nawet w zimie będzie przywodził swoim zapachem lato.
I uwieczniam na fotografiach róże i jeżyny, bo jedne i drugie są DAREM, który cenić nam trzeba...

SIERPIEŃ

Otula nas lato sierpniowym upałem
i zioła rozrzuca po polach i drogach
wędruje z ptakami po błękitnych szlakach
na ścierniskach zostawia ślady stóp swoich
brzęczy owadami w korowodach sierpnia
i pisze listy z dalekich wakacji
.................................................
nasze lato kolejne- moje i twoje
ubarwione kwiatami i zapachem łąki
zamknięte w miłości silniejszej
nad promienie złocistego słońca...

O niezwykłym spotkaniu z Maksem nie będę dziś pisać, bo zapewne zrobi to Maks i tego tematu mu nie zabieram, a na jego relację czekam i Was zapraszam bo wpisy Maksa https://kochamswojswiat.blogspot.com/ są zawsze interesujące.
Latem czytam " letnie " książki, tym razem polecam: " Przenikanie"- E. Świętek
I wesołego Aniołka malowanego na starej desce, jeszcze wakacyjnego przedstawiam:-)
Wraz z nim serdeczności moim Czytelnikom i Gościom posyłam:-)



niedziela, 13 sierpnia 2023

Nasza Królowa, Zielna, Wniebowzięta, Matka...

Dziś , tuż przed pięknym, sierpniowym świętem zapraszam Was kolejny raz do mojej wiejskiej i trochę baśniowej krainy...

Królowej wsi polskiej

Niosę Ci zboża, zioła i kwiaty
w czas sierpniowy – Matko Pięknej Miłości
świat się chlebem staje bogaty,
Tyś symbolem silnej wiary i polskości.

Otoczona księżycem i gwiazdami
wiecznie z nieba zstępujesz na ziemię,
byśmy w trudach nie zostali sami
niesiesz z nami ciężarów brzemię.

Bierzesz w ręce naręcza kwiatów
które dzieci przynoszą w pokorze,
idziesz z nami w polskie łąki i pola
kiedy ranne budzą się zorze.

A w południe przemykasz przez łany
gdzie rodzime ścielą się zboża
i dlatego po polsku Cię kochamy
bo nas uczysz przyjmować wolę Bożą.

Święta Panno pszeniczna i kwiatowa,
taka polska jak niebo nad nami,
zawsze wierna i bronić nas gotowa
wspieraj nas swymi obfitymi darami.

Więc Ci zioła z mojej wioski zanoszę
i te kwiaty co cieszą nasze oczy
zostań z nami – o to Cię proszę
by nic złego nas nie mogło zaskoczyć.

Kocham to święto od zawsze, tak jak kochała je moja Mama, która przyszła na świat 13 sierpnia i wybrano jej imię, Maria, bo dwa dni później było wielkie Maryjne święto ludzi wsi, święto dla uczczenia ich ciężkiej pracy, święto dziękczynienia, gdy szli pieszo do odległego kościoła, by kwiatowo- zielno- zbożowymi bukietami podziękować za zbiory chleba...

Są wartości, które nigdy nie przeminą i dobrze, bo to nasza ostoja, coś niezniszczalnego, co opiera się upływowi czasu.
Mocno wrosłam w ten wiejski pejzaż, zakorzeniłam się tu na stałe, kocham bogactwo łąk, pól i brzozowo- sosnowych zagajników.
Znam tu wszystko na pamięć, a jednak ciągle odkrywam coś fascynującego, nigdy się nie nudzę, czasami tylko narzekam na wieczny brak czasu, ale taka już moja natura:-)
Na długie teksty zapraszam zimową porą, teraz preferuję letnie fotografie i do spaceru po mojej okolicy Was zapraszam.
Z koszyczkiem pełnym czernic ( jeżyn), zachęcam Was do letniej lektury...
I serdecznie pozdrawiam, z nareszcie słonecznej i ciepłej Małopolski:-)

niedziela, 6 sierpnia 2023

Znów zapachniało historią i starymi deskami.

Drewno...stare, zniszczone przez upływ czasu, nierówne, szorstkie, pachnące przeszłością, wkrada się w serce, które pamięta...
Namalowałam już wiele obrazów na deskach, choć malowanie na tym materiale ( jeśli chce się zachować jego pierwotną strukturę) jest trudne ze względu na szorstkość i nierówności.
Pochłania dużo farby, niszczy pędzle, a jednak nie jestem w stanie zarzucić na dłużej starych desek przez sentyment do historii ich bytowania.
Zazwyczaj związane są z jakimiś wydarzeniami, osobami, więc żal je wyrzucić, czy spalić.
W ostatnim czasie powstał Anioł na desce, która miała wyjątkową historię. 
Ofiarowałam go Osobie, wobec której mam ogromny szacunek, za jej prawość, dobroć i służenie innym z pokorą.

STARE DESKI

Stare deski
odłamują okruchy życia
pod dotykiem dłoni
czasami pękają nawet
pod dotykiem wspomnień
ich kruche serca
z trudem dźwigają brzemię czasu
boją się odrzucenia i zapomnienia
więc proszą bezgłośnie
o nowe życie
w przestrzeniach naszej pamięci.

Ten czar minionych lat, zapach drewna i wyjątkowość mają kościoły i cerkwie.
Wiele z nich zwiedziłam przed kilkoma laty w trakcie licznych wędrówek szlakiem Małopolskiej Architektury Drewnianej i w trakcie licznych pobytów w Bieszczadach i na Lubelszczyźnie.
Wówczas pisałam blogowe relacje, solidnie okraszając je zdjęciami.
W mojej okolicy jest też kilka drewnianych  Perełek, a jedną z nich jest kościół p.w. św. Zygmunta w Żelichowie, blisko słynnego Zalipia. Już sam patronat jest rzadko spotykany i mało kto wie, że uroczystość na św. Zygmunta przypada w dniu 2 maja.
Ze względu na jego bezpieczeństwo, kościół jest otwarty tylko w czasie nabożeństw, ale podczas pleneru malarskiego, uczestnicy tegoż mogli dzięki życzliwości Ks. Proboszcza dokładnie obejrzeć świątynię. Jestem nią oczarowana.
Świątynia została wybudowana w XVII wieku w Pleśnej k. Tarnowa, skąd w 1938 r. została przeniesiona do Żelichowa.
To zrębowa świątynia o ścianach oszalowanych deskami i dwuspadowym dachu krytym gontem.
Składa się z nawy i zamkniętego trójbocznie prezbiterium z zakrystią.
Przy nawie znajduje się trójbocznie zamknięta kaplica, kruchta i przedsionek, zaś nad nawą wieżyczka na sygnaturkę z latarnią i stożkowym hełmem.
Wnętrze kryją stropy płaskie, ściany są drewniane bez polichromii.
Na belce tęczowej widnieje późnogotycka grupa Ukrzyżowania z XVI w.
Kościołowi patronuje wspomniany św. Zygmunt, zastanawiający jest fakt wyboru patrona, który uznawany za pierwszego króla męczennika był przecież królem Burgundów.
Barokowy jest też Chrystus Frasobliwy i Trójca Święta oraz ambona z XVIII wieku.

Św. Stanisław Kostka- patron dzieci i młodzieży.
Poniżej poliptyku znajdują się rzeźby świętych Dziewic średniowiecza.
Rozpoznałam św. Barbarę z wieżą i obok niej św. Apolonię ( patronkę stomatologów) trzymającą kleszcze z wyrwanym zębem, zaś górne zdjęcie przedstawia chyba św. Małgorzatę ( patronkę położnic), jeżeli to zwierzątko obok, można uznać za smoka, gdyż jednym z atrybutów św. Małgorzaty jest smok, którego pokonała.
W ołtarzu głównym podziwiać można późnogotycki, płaskorzeźbiony i malowany poliptyk Jakuba Beinharta z początku XVI wieku, dzieło śląskiego warsztatu snycerskiego, przeniesiony z kościoła w Tymowej.
W części głównej artysta przedstawił scenę ukoronowania Najświętszej Marii Panny na Królową nieba i ziemi.
Na zdjęciu widoczna jest na tle ołtarza głównego podobizna Służebnicy Bożej Stefanii Łąckiej, bohaterskiej więźniarki z Oświęcimia, która pochodzi z pobliskiej Woli Żelichowskiej.

Poliptyk jest przepiękny.
Z przełomu XV i XVI wieku pochodzi obraz św. Wawrzyńca, Męczennika ( w tle ruszt), którego wspomnienie przypada na 11 sierpnia.
Kunsztem wykonania zachwycają stare chorągwie i sztandary.

W przedsionku kościoła znajduje się wyjątkowy krzyż.
Uzasadniłam swoje zauroczenie tym pięknym kościołem, w którym każdy detal przepełniony jest przeszłością.
Serdecznie pozdrawiam z Małopolski, która kryje wiele zabytków i fascynujących miejsc.