Ni to zima, ni to przedwiośnie, smętna pora.
Znajome jelonki, które zimą przemierzały bezkres pól, dziś schowały się w odległych zaroślach i pewnie drzemią. Wolno im w taką pogodę, ja zaś muszę mieć oczy otwarte na pomysły moich gimnazjalistów.
A że każdą niepogodę trzeba jakoś przetrwać, podzielę się widokiem jednego z moich ostatnich obrazów, na którym dobre relacje międzyludzkie chronią się przed kroplami deszczu spadającego na "zaczarowane miasto". Miasto jest rzeczywiście zaczarowane, bo bez względu na jego położenie geograficzne, podlega urokowi miłości i przyjaźni... uczuciom wiecznie młodym i wiecznie pobudzającym pokłady naszych twórczych dążeń.
Kolorowe domy przybrały barwy ludzkich uczuć. Mnie to miasto kojarzy się z moim Krakowem, bo tam wszystko jest zaczarowane... A przy okazji- szacunek dla K.I.Gałczyńskiego...
I w tym poetyckim nastroju zapraszam do przeczytania wiersza, który zrodził się razem z tym obrazem:
Zaczarowane miasto
Krople deszczu
olbrzymy- dzieci chmur
spadają głośno
na parasole marzeń
szumem
oznajmiają swoją obecność
jakby chciały
ogłosić nowe życie
Krople deszczu
olbrzymy- dzieci chmur
spadają głośno
na parasole marzeń
szumem
oznajmiają swoją obecność
jakby chciały
ogłosić nowe życie
miłość
ta sama wciąż szalona wariatka
nie czuje deszczu
wymyka się spod kontroli
i szarość ulic
zamienia w zaczarowane miasto.
I takiego zaczarowanego miejsca Wam życzę.