niedziela, 24 listopada 2019

Ż"- jak żółty żonkil, żywotny żylistek, życzliwy żarnowiec i żal, że...

"Pewnie zaczniesz od żonkila" odpowiedział Kamil na moją sugestię, że żal mi kończącej się serii kwietnego alfabetu, a ja się przyznałam, że o żonkilu zapomniałam:-)
I nie mam fotografii tego kwiatu, który dawno temu padł ofiarą nornic.
Ale jest zdjęcie obrazu namalowanego wiele lat temu dla pewnej wielbicielki kwiatów.
W moich planach od samego początku istniał żylistek, a dlaczego, zaraz opowiem.
Dawno temu, wcale nie za górami i za lasami, ale w miejscowości, w której spędziłam dwadzieścia ostatnich zawodowych lat, wzdłuż chodnika obok szkoły, rósł szpaler starych krzewów, które każdego roku zakwitały białym i bladoróżowym kwieciem na procesję Bożego Ciała, idącą tą ulicą.
Nie wiedziałam wówczas, że owa roślina zwie się żylistkiem, ale bardzo zapragnęłam ją mieć.
Kiedy karczowano stare krzewy na terenie przepompowni, zabrałam jeden z nich dając mu drugie życie, mimo iż był stary.
Odwdzięczył się pięknie, bo zakwita w czerwcu od 18 lat w moim ogrodzie, mimo swojego sędziwego wieku.
Te przy szkole, również nadal kwitną. Czyż więc nie można go nazwać żywotnym?
Spotykam kilka Pań, ( a i Pana również) które dawno przekroczyły 90. rok życia i nadal się nim cieszą, będąc w dobrej formie.
Przed laty, gdy gromadziłam materiały o pięknej postaci Stefanii Łąckiej, nawiązałam bliski kontakt z jedną ze współwięźniarek obozu w Oświęcimiu.
Kiedy na komplement skierowany do mnie, że jestem młodziutką dyrektorką, odpowiedziałam, że ja już mam 32 lata, P. Eleonora z uśmiechem wyrzekła: "chylę czoła przed pani wiekiem".
Ona liczyła wówczas 92 lata i podejmowała mnie własnoręcznie upieczonym ciastem.
Żywotni ludzie i żywotne kwiaty są promykami radości we współczesnym świecie.
A żarnowiec był mi długo życzliwy i zdobił grządkę pięknie prezentując się na tle fioletowych bzów.
Niestety, nie był zbyt żywotny i pozostał już tylko na fotografiach.
Te, które spotykałam w wilgotnych lasach, zapewne należą do żywotniejszych i wprowadzają piękne urozmaicenie w leśnych kolorach.
Żeniszek meksykański kiedyś bywał na moich rabatkach, ale wówczas nie miałam jeszcze telefonu komórkowego, ani aparatu.
O żagwin ogrodowy muszę się postarać bo jest piękny.
Tymczasem z żalem kończę kwiatowy alfabet, a wszystkich, którzy kochają kwiaty i przez cały czas mi sekundowali zapraszam do konkursu:
Gdybyś miał(a) obrać sobie kwiatowy pseudonim, to którą z prezentowanych roślin wybierzesz? 
Która jest Ci najbliższa i dlaczego?
Autor najciekawszej wypowiedzi zostanie nagrodzony.
Wypowiedzi proszę zamieszczać w komentarzach pod tym postem do końca listopada.

środa, 20 listopada 2019

"Z"- jak: zapatrzony złocień, zadumany zimowit, złoty złotlin, zimowy zygokaktus, zielona zielistka.

Maronką zarastały całe ogródki, a jej zapach zasiewał wyjątkowy czar...tak było dawniej.
Z sentymentem pozwalam maronce czyli złocieniowi maruna rozsiewać się po całym ogródku.
Ziele maruny ma szerokie zastosowanie w lecznictwie. Do tej pory nie wykorzystałam jej możliwości, ale cieszę oczy jej ogrodowym towarzystwem i przywołuje wspomnienia kobiet z mojej rodziny, które na długo przed moimi narodzinami wdychały silny aromat maronki.
Jej wygląd kojarzy mi się z zapatrzeniem w przeszłość, co często towarzyszy ludziom, szczególnie jesienią.
Złocienie występują również w innych odmianach.
Zadumany zimowit myśli chyba o zimie...
Człowiek też często bywa zadumany, bo życie daje wiele powodów do zamyśleń.
Bywa, że mamy żal do kogoś, kto nas nie zauważył, nie odpowiedział na nasze pozdrowienie, a on po prostu był zajęty własnymi myślami.
Złotlin jest złoty, bo jego zadaniem jest rozświetlać wiosenne barwy. Na tle młodej zieleni wygląda imponująco.
Złoty człowiek- mawiamy- to człowiek o złotym sercu- oby ich było wokół nas jak najwięcej.
I złotlinów również.
Zygokaktus powinien być zimowy i zakwitać na Boże Narodzenie, ale jak wiemy z zimą rożnie bywa, więc moje już zakwitły i do świąt nie doczekają.
Prosty wniosek z powyższego wynikający, każe nam się cieszyć z tego, co otrzymujemy w danej chwili.
Więc się cieszę moimi dwoma zygokaktusami.
Zielona zielistka zieleni się w domu bez względu na porę.
Jeszcze tylko "ż" nam pozostało (żylistek, żarnowiec), ale już możecie myśleć nad udziałem w konkursie:
Gdybyś miał(a) obrać sobie kwiatowy pseudonim, to którą z prezentowanych roślin wybierzesz? 
Która jest Ci najbliższa i dlaczego?
Autor najciekawszej wypowiedzi zostanie nagrodzony.
Wypowiedzi proszę zamieszczać w komentarzach pod następnym postem.

sobota, 16 listopada 2019

"Y"- jak Yucca czyli nasza już juka karolińska

Nie spodziewaliście się "Y"?
Skoro moje juki kwitną pięknie każdego roku, więc je prezentuję pod literką Y- Yucca, bo taka nazwa funkcjonuje w wielu kwiatowych przewodnikach.
Ta właśnie, karolińska, cieszy nasze oczy, kiedy obleka się w obfitość kwiatów.
Taka strojna, okazała kojarzy mi się z panną młodą. Nie słyszałam by któraś z dziewcząt wpadła na pomysł wykonania bukietu ślubnego z tej pięknej rośliny, a szkoda, bo byłby oryginalny.
Ponieważ dzisiejsza literka jest bardzo słabo "obstawiona", szukać jej raczej należy w matematyce:-)
pozwolę sobie na publikację kilku jesiennych zdjęć.
Listopad wszedł w drugą połowę, a ja podczas codziennych spacerów z Wnukiem, nadal cieszę oczy złotem i rudościami dzielnie trwającymi na gałęziach brzóz, dębów, topoli, dzikich czereśni.
Tym barwom pewnie poświęcę osobny post, ale to dopiero po zakończeniu alfabetu.
Na dziś wybrałam kilka fotografii nietypowych, sami zobaczcie.
Z racji licznych obowiązków domowych nigdzie nie wyjeżdżam, wobec tego piękno samo przychodzi pod moją furtkę...
Każda pora roku jest niezwykła, a jesień niesie ze sobą smutek, ale też nadzieję, że warto czekać...

niedziela, 10 listopada 2019

"W"- jak wszędobylska wisteria, wierny wrzos i wrzosiec, wytworna wajgela, wspaniały wilczomlecz i Wendyjska Winnica.

Marzyłam o niej długo, potem dostałam sadzonkę i umieściłam ją blisko starego jesionu.
Wyskrobała się szybko na niego, ale nie kwitła. Potraktowaliśmy jej pień siekierą wg zaleceń poradników i...zakwitła.
Cieszyłam się ogromnie, ale do czasu. Wszędobylska wisteria opanowała wszystkie okoliczne drzewa, zdusiła modrzew, walczyła z jesionem, a kiedy dopadła lipę, wyrok zapadł.
Została pozbawiona życia, bo za bardzo panowała nad okolicznymi drzewami, a o przycięciu nie było mowy ze względu na duże wysokości. Pozostały mi zdjęcia i wspomnienia majowego zachwytu, gdy czarowała delikatnymi gronami.
Bardzo przypominała mi wszędobylską znajomą, która zawsze szukała sensacji, zdobyte wiadomości rozprzestrzeniała lotem błyskawicy wchodząc z butami wielokrotnie do cudzego życia.
Z nią też ograniczyłam kontakty do minimum. Są wśród nas tacy ludzie, którzy nie odpuszczą żadnej okazji, nawet w czasie tragedii życiowych innych. Omijam ich szerokim łukiem...
Moja wisteria też nie znała granic...ale była piękna. Może właśnie ta uroda tak ją rozpierała!
Wierne wrzosy potrafią się pięknie zasuszyć i zdobić dom zimową porą, są odporne na niskie temperatury.
W przeciwieństwie do wrzośćców, które są znacznie delikatniejsze.
Te dwie roślinki bywają ze sobą mylone, choć zarówno budowa kwiatu, jak i listki są zupełnie inne.
W naturalnych warunkach wrzośćce zakwitają wiosną, a wrzosy- jesienią.
Te kwiaty kojarzą mi się z wiernością, może dlatego, że od lat wiernie strzegły tras pielgrzymowania na odporyszowskich pastwiskach. Zachwycały mnie w dzieciństwie, gdy w towarzystwie rodziców zdążałam na wielki odpust, na którym zawsze Tato kupował mi " biżuterię"- najpiękniejszą na świecie.
Wierność w kontaktach międzyludzkich sprawia, że czujemy się bezpiecznie.
Wierność ideałom, podjętym zadaniom stanowi o naszym człowieczeństwie.
Zdrada w każdym wymiarze zawsze boli...
Wajgela była jednym z moich ulubionych krzewów, miałam kilka odmian.
Kiedyś musiała ustąpić miejsca bzom, więc raduje moje oczy, gdy zakwita przed wiejską figurką.
Wytworni ludzie zwracają uwagę innych swoją powierzchownością i stylem bycia.
Czasami to tylko tyle...
Wilczomlecz jest wspaniały w swym biało- zielonym ubarwieniu.
W wielu ogrodach sam się rozsiewa, a u mnie nie chce, mimo że darzę go taką sympatią.
O niektórych ludziach mówimy: wspaniali!
Innym się wydaje, że są wspaniali, a nie są.
Werbena i wiciokrzew nie pozostawiły po sobie zdjęć, więc niech lektura na jesienne wieczory współgra z alfabetem.
To epicka opowieść z czasów wojny, która ukazuje rodzinne więzy, siłę miłości, determinację kobiet w trudnym , wojennym czasie oraz w latach powojennych.
Zachęcam do przeczytania tej powieści historycznej, bo warto.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wszelkie komentarze.

środa, 6 listopada 2019

"U"- jak uniwersalne uzupełnienia i ukraińskie unikaty..

Wracajmy do alfabetu...
Uczep- zloty deszcz mnie nie uratuje, bo go na zdjęciach nie mam, choć wielokrotnie w przeszłości gościł na moim balkonie.
Dlatego w dzisiejszym poście przybliżę Wam kwiaty rodem z Ukrainy oraz uzupełnię alfabet tymi roślinami, które nie znalazły miejsca w alfabetycznych postach, ja natomiast odnalazłam ich zdjęcia.
Zanim dojdziemy do kwiatów malowanych, poświęćmy choć odrobinę czasu tym, z własnego ogródka.
Najpierw lawenda wnosząca w mój skromny ogródeczek klimat słońca i marzeń o Toskanii.
Potem facelia z niepowtarzalnym urokiem okolicznych pól. Parę krzewinek posiałam w ogródku.
Delikatne, różowe dzwoneczki, które dostałam od Klaudii https://domprzywiosennej5.blogspot.com/, właścicielki wspaniałego ogrodu, cudownej matki i żony, mam nadzieję, że się dowiemy prawdziwej nazwy.
Drobniutka bakopa ładnie się prezentuje nad oczkiem wodnym.
Przetacznik też ma swoje miejsce.
A krwawnica wygląda najpiękniej na przydrożnych rowach, ale mam jej namiastkę u siebie.
Nornice podjadają mi hiacynty, więc niewiele ich zostało- a szkoda.
Barwinek jest po to, by zdobić wielkanocne koszyczki ze święconką.
Wajgela kiedyś miała swoje miejsce w ogródku, teraz ostała się przed moją wiejską figurką.
Pęcherznica ma przede wszystkim piękne, bordowe liście, ale kwiaty też mają swój urok.
I bez, którym chwalę się każdej wiosny...
Azalia trwa od lat przy drewnianym płotku, nie żałując sił podczas kwitnienia.
Był też ołownik, ale nie wytrzymał próby czasu, a szkoda, bo był wyjątkowy.
Tyle tytułem uzupełnień, bo przecież obiecałam pokazać kwiaty z Ukrainy.
Moja koleżanka, rodem ze Lwowa, pani psycholog, zakochana w sztuce ludowej, przez dwa kolejne plenery malarskie w Brniu czarowała nas kwiatami malowanymi zgodnie z tradycją ukraińskiej wioski o nazwie Petrykivka, palcami, patyczkami z trzciny i pędzelkami z  kociej sierści
Obrazy Elli są takie jak ona, pełne ciepła, radości i fantazji. Malowane akrylami z niezwykłą starannością i bogactwem wyobraźni, sprawiają, ze każdy oglądający, zachwyca się nimi.
Ella pięknie opowiada o swojej sztuce, nauczyła się języka polskiego i lubi do nas przyjeżdżać, a my z radością ją witamy. To niezwykła Osoba i jej twórczość jest niezwykła.
Bluzeczkę, którą ma na sobie, malowała osobiście.
Zresztą sami zobaczcie, ile w tych obrazach baśniowego piękna.
Ella mnie pięknie obdarowała niezwykłej urody kalendarzem.
Będę prezentować Wam kolejne obrazy w każdym miesiącu następnego roku.
Czyż nie mam racji, że to unikaty!
Kwiatowe rozważania zbliżają się powoli do finału, jeszcze tylko w,x,y,z,ż i ogłoszę konkurs...