Przyznam, że często się zachwycam. Łatwo mnie ucieszyć, łatwo mnie zachwycić i z tych dwóch powodów jestem wdzięczna losowi.
Ciągle i niezmiennie zachwycają mnie cuda natury, których pełno na wyciągnięcie ręki o każdej porze roku.
Podobnie bywa zimową porą, gdy śnieg, gdy szron, gdy bezkres, gdy cisza...
Ale zanim zabiorę Was na spacer, przedstawię dwie książki, bo mam już spore zaległości w ich prezentacji.
Pierwsza z nich mnie nie zachwyciła, ale jest godna uwagi.
"Miłość dobrej kobiety" to zbiór ośmiu opowiadań kanadyjskiej laureatki nagrody Nobla, Alice Munro. Autorka jest uważana za mistrzynię krótkich form wypowiedzi, ktoś określił ją mianem kanadyjskiego Czechowa. Powyższy zbiór przedstawia analizę psychologiczną różnych rodzajów miłości przeżywanych przez różne kobiety, które muszą dokonywać wyboru między tym czego pragną, a tym co zrobić powinny. Drugą z proponowanych dziś książek jest " Sto lat Lenni i Margot" Marianne Cronin. I ta stała się przyczyną mojego zachwytu.
Długo nie brałam jej do ręki, zarówno tytuł jak i okładka wydawały mi się banalne...tymczasem...
Tytułowe bohaterki przebywają w jednym szpitalu. Lenni ma 17 lat i świadomość nieuchronnej śmierci, Margot ma 83 lata, jest chora na serce. Razem mają 100 lat, a pomiędzy nimi nawiązuje się niezwykła przyjaźń, która otwiera każdą z nich na wspomnienia.
W ramach prowadzonej przez szpital terapii plastycznej, postanawiają obie stworzyć 100 obrazów, w których zamkną swe emocje sprzed lat, nadal boleśnie w nich tkwiące... I chociaż Lenni odchodzi zbyt wcześnie...
Nie napiszę nic więcej, to trzeba przeczytać, przemyśleć, z tej książki trzeba skorzystać.
Przeczytałam w swoim życiu mnóstwo książek, niektóre przypadły mi do gustu mocniej, inne mniej, inne wcale.
Ale są takie książki, których się nie zapomina, do których trzeba wrócić.
Gdy przygotowuję szybkie aranżacje do zdjęć okładek książek, przychodzą mi na myśl różne skojarzenia. W tym przypadku obrazy odegrały ważną rolę w szpitalnym życiu obu Kobiet, dlatego zestawiłam książkę z moim ostatnim obrazem. Inspiracją do jego namalowania stała się stara pocztówka zamieszczona na grupie Kapliczki przydrożne https://www.facebook.com/groups/429606714062209
Moja miłość do przydrożnych kapliczek jest niezmienna, gromadzę ich zdjęcia, martwi mnie fakt, że podczas jazdy samochodem nie mogę się przy każdej zatrzymać, więc z wielką radością przyjęłam zaproszenie do takiej grupy, której członkowie publikują na fb zdjęcia kapliczek wraz z podaniem miejsca ich posadowienia. Obraz inspirowany pocztówką jest już w drodze do przemiłej blogerki, której imienia nie ujawnię żeby nie zepsuć niespodzianki.
A teraz czas na zapowiedziany spacer i próbę zachwycenia Was zimowymi detalami.
A teraz moja prośba: napiszcie w komentarzu o jednym z przeżytych zachwytów, które na zawsze zapadają w serce...
Zachwycająco ;) A już chciałam się przygadać o kapliczkę :P Buziaki Basiu <3
OdpowiedzUsuńZaraz się skontaktuję z Tobą Jadziu.
UsuńZima bez śniegu utrudnia zachwyty. Na szczęście szron potrafi dokonać cudów. Też lubię się zachwycać, szczególnie przyrodą.
OdpowiedzUsuńSzron to najcudniejsza zimowa bajka.
UsuńŚliczne.
OdpowiedzUsuńJa dziś zachwycałam się muzyką na pięknym koncercie. I był to też pierwszy koncert naszego starszego Malątka. A repertuar niedziecięcy.
Napisz proszę o tym coś więcej.
UsuńPięknie uchwyciłaś zachwycające fragmenty urody zimowej, Basiu. Ja, podobnie jak Ty nadal zachwycam sie każdą porą roku (a szczególnie zimą). I wiem, że póki umiemy sie tak zachwycać wciaz jesteśmy wewnętrznie młode. Są oczywiscie chwile czy dni, gdy jakaś troska czy smutek zaburza nam zdolnosc zachwycania sie tym ,co widzimy. Że przestajemy na jakis czas widzieć to piękno.Ale prędzej czy później to wraca, bo jest częścia naszej natury, naszego najgłębszego "ja".
OdpowiedzUsuńChcesz by podzielić sie z Tobą opowieścią o jakimś zachwycie? Zdarzają sie co chwilę. Choćby teraz.Patrzę przez okno. Biało. Śnieżnie. Cichutko, spokojnie i bezludnie. Tylko sikorki i dzięcioły pracowicie uwijają sie przy słonince zawieszonej na młodej lipce naprzeciw mojego okna. Ten widok, tak zwyczajny i prosty, jest dla mnie piękny. Koi moją dusze.
To piękny widok Oleńko, mam i ja taki z kuchennego okna, ale dziś dwie młode wiewióreczki na starych drzewach zakasowały wszystko.
UsuńJa też zachwycam się detalami natury. Dla mnie każda pora roku jest wyjątkowa. Pięknie zimowe kadry . Sentyment do kapliczek mam również i od czasu do czasu pokazuję na blogu. Jesteś wrażliwą i artystyczną duszą. Pozdrawiam serdecznie 🌷🌷🌷🌷
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Marysiu.
UsuńOstatnie czasy uświadamiają nam, że małe rzeczy też cieszą. Przyroda zachwyca nieustannie, ale też są inne zachwyty. Ostatnio zachwyciła mnie laurka na dzień dziadka, którą zrobiła nasza pierwszoklasistka. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTe zachwyty rozumiem doskonale bo przechowuję wszystkie laurki moich Wnuków - Przedszkolaków:-)
UsuńNatura jest piękna o każdej porze roku,trzeba ją tylko zauważyć 🙂
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
I ja pozdrawiam Marylko.
UsuńMój pierwszy świadomy i zapamiętany zachwyt jest zimową drogą do szkoły. Niebieskosiny świt, ośnieżony las na horyzoncie i oszroniony cały świat. 2.5 kilometra zachwytu i poważne spóźnienie na lekcje:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam miłośniczkę zachwytów:)
Dokładnie tyle wynosiła moja droga do szkoły, przez zaśnieżone pola, chyba dlatego do dziś kocham ten bezkres błyszczący drobinkami lodowych diamentów.
UsuńMam podobne odczucia codo prozy A. Munro i nic tu po tym, ze jest laureatką Nobla, po prostu jest jakaś "obca" Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po drugą propozycję, na pewno jest to głęboka, mądra książka.
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie każdy dzień, gdy rano staję przy oknie i widzę w oddali drzewa pokryte śniegiem, zachwycam się, gdy słyszę ciszę wokół, zachwycam się, gdy patrzę w oczy najbliższych. Dorosłam do tego, żeby zachwycać się po prostu życiem.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:)
Życie uczy nas dostrzegać cuda niewidoczne dla innych.
UsuńKiedy ranne wstają zorze...zimą , mroźną, nie ma nic piekniejszego :)
OdpowiedzUsuńRóżane jutrzenki...tak.
UsuńAleż niespodzianka Basiu, bardzo sie ucieszyłam.:) Dziękuję, za kawałek Twojego dobrego serca, dziękuję Basieńko :)
UsuńOstatnio zachwycam się chorałem gregoriańskim, lubię słuchać po ciężkim dniu, odprężam się i uspokajam. Zawsze zachwyca mnie przyroda – teraz sikorki na balkonie, które zawładnęły nim całkowicie:) A najwcześniejsze wspomnienie przeżytego zachwytu sięga wielu lat wstecz. Nie pamiętam ile miałam lat, ale nie chodziłam jeszcze do szkoły, więc sądzę, że około pięciu. Jest lato, które jak zawsze spędzam z rodzicami u dziadków na wsi. Pewnego ciepłego dnia mama wybiera się do odległego o kilka kilometrów miasteczka i na moją wielką prośbę zabiera mnie ze sobą. Tam w pewnym momencie zastaje nas ulewny deszcz, więc szybko chowamy się do pawilonu handlowego. Mam kupuje mi oranżadkę w woreczku, którą piję przez słomkę – jak ona mi smakuje! Stoimy pod daszkiem pawilonu, deszcz powoli przestaje padać, powietrze robi się rześkie i pachnące. Zbieramy się do powrotu. Kiedy wychodzimy na drogę prowadzącą do wsi, widzimy wóz ciągnięty przez gniadego konika. To babcia Bronia zaniepokojona tym, że złapała nas ulewa, wysłała nam naprzeciw dziadka Janka. Wdrapujemy się na wóz i tu… pogrążam się w błogim zachwycie: konik człapie niespiesznie, a ja przytulona do mamy kołyszę się delikatnie w rytm ruchu wozu. Nad głową widzę zwieszający się baldachim zielonego, mokrego listowia drzew, których szpalery obrastają drogę po obu stronach. Nie mogę się nadziwić jak one niesamowicie świeżo pachną (bo jeszcze nie wiem, że to pachnie powietrze po deszczu). Człapanie konika, opiekuńcze ramię mamy obejmujące mnie, wszechogarniająca zieloność, krople deszczu drżące jeszcze na liściach, zapach pełen świeżości, poczucie bezpieczeństwa i radości – to wszystko wypełnia moje dziecięce serduszko po brzegi właśnie zachwytem, chociaż wówczas nie umiałabym tego nazwać słowami. Pamiętam to uczucie do dzisiaj, tak głęboko we mnie zapadło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i tulę mocno, Basieńko.
Jedynie opis rwania bzu w " Syzyfowych pracach" dorównuje Twojemu Małgosiu. Teraz to mnie zachwyciłaś. Widzę to...
UsuńZachwyca mnie dobroć ludzkich serc. Nawet nie spodziewałam się, że tak wiele osób odpowie na mój apel o kartkę urodzinową dla Zosi. A jeszcze spora część z Was opublikowała, całkowicie bezinteresownie, apel również na swoich blogach, dzięki temu do akcji włączyli się również ludzie, których nie znam. To takie piękne, że ludzie chcą, aby te urodziny dla Zosi były naprawdę wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ty masz wielkie serce Karolinko, ono buduje drabinę do Nieba...
UsuńPrzyroda zawsze mnie fascynowała i gdy oglądam Twoje zimowe zdjęcia to nie potrafię oderwać od nich oczu. Teraz zimą ograniczyłam moje wyjścia do ogrodu, lasu a wszystko z powodu chorej nogi. Boję się jej złamania gdym przypadkiem upadła. Mojemu Erykowi udało się na Allegro kupić cztery płyty CD z Akatystem ku czci Bogurodzicy. Basiu, jestem oczarowana obrazem z przydrożną kapliczką.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cieszę się, że to, co maluję trafia do jakiegoś serca...
UsuńBasiu super Twoje fotki z okolicy, fakt szron potrafi namalować piękne obrazy , prawie tak ładne jak Twoja kapliczka. przyznaję nie mam nic co by zapadło w mojej pamięci, widać jeszcze nie te czasy, albo nie spotkałam nic godnego zapamiętania. Lubię wałęsać się po okolicy i podziwiać co mróz namalował, a książkę którą polecasz już sobie zapisałam .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Książka warta zdobycia.
UsuńKocham naturę i zachwycam się nią od kiedy pamiętam. Będąc małą dziewczynką zawsze towarzyszyłam mamie gdy sadziła dalie. Kiedy już zakwitły nie mogłam zrozumieć i pytałam mamę - jak to jest, że z takiego brzydkiego korzenia wyrosło coś tak pięknego? "Cud Boży" - odpowiadała mama. Te cuda podziwiam do dziś. Natura to jeden wielki zachwyt. Zachwycam się również cudami, które potrafią wyczarować ludzkie ręce np. Twoje przepiękne obrazy. Kapliczka bardzo mnie urzekła. Pokazałaś piękne zdjęcia. A wczoraj zachwyciłam się przepięknym zachodem słońca, który po raz pierwszy ujrzałam przez nasze okno. Pewnie dlatego pierwszy raz, bo nie przesłoniły go drzewa pozbawione liści. Takiego obrazu u nas jeszcze nie widziałam. Jaka szkoda, że nie umiem malować. Pozdrawiam serdecznie:):)
OdpowiedzUsuńZimowy czas daje nam piękne zachody słońca, uwielbiam fotografować w takim ciepłym świetle, mimo, że ziąb wokół.Mama miała rację...
UsuńTo cudowne że zachwycasz się drobiazgami i rzeczami dla wielu ludzi oczywistymi tak, że czasem niezauważalnymi. Mam tak samo i wiem po sobie że takie zachwycanie się światem bardzo ułatwia życie. Z całego serca życzę Ci abyś tej radości nie straciła nigdy i regularnie miała ku niej powody.
OdpowiedzUsuńDziękuję za te piękne życzenia.
UsuńPiękne zdjęcia zrobiłaś Basiu, z pozoru banalne a w rzeczywistości trudno wzrok oderwać. Jakie są moje zachwyty? Zachwyca mnie piękno w każdej postaci ale pamiętam moment, gdy po raz pierwszy zwróciłam uwagę na pomalowaną mrozem szybę w oknie:) Banalne to nieco ale i takie zachwyty się zdarzają. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńW drewnianym domku, w którym upłynęło moje dzieciństwo, mróz malował najpiękniejsze cuda nocą, gdy piec wystygł i spadała temperatura w domu. Rankiem nic nie było widać przez okna, całe były pokryte wzorami, które nigdy się nie powtarzały.
UsuńZima jest tak piekna... Zachwyca mnie kazdy zimowy szczegol na powyzszych zdjeciach. A najbardziej oszronione listki na ostatnim zdjeciu. Zycze wielu pieknych, slonecznych zimowych dni, Pani Basiu, i pozdrawiam z wiosennego juz Tajpej.
OdpowiedzUsuńTrudno wprost uwierzyć, że gdzieś jest ciepło:-)
UsuńPrzepiękne zdjęcia! Brakuje mi tych zimowych, mroźnych widoków. U nas od kilku dni pada deszcze i wieje porywisty wiatr. Takich widoków zdecydoweanie nie lubię. Zachwyt budzi we mnie patrzenie na przyrodę- wschód, czy zachod słońca, sójka na jabłoni. Ale największy zachwyt budzą moje dzieci :)
OdpowiedzUsuńDzieci to największy cud...
UsuńWitaj szarością na dworze Basiu
OdpowiedzUsuńKsiążki Alice Munro lubię. Odkryłam ją jeszcze zanim dostała Nobla.
Twoje zdjęcia mnie zachwycają, nie tylko dzisiaj. Każda pora roku potrafi wzbudzić mój zachwyt. Wzrusza mnie taniec motyli nad kolorowymi kwiatami, perełki opadającej mgły nawleczone na nitki babiego lata, koncert świerszczy w przydrożnej łące, ciekawy kształt pierzastej chmury na niebie, biedronka wędrującą po oknie w domu, listopadowa mgła otulająca świat, subtelność kwiatu jabłoni, bezkres żółtych pól rzepakowych, kapliczki przycupnięte przy rozstajach dróg... Mogłbym tak wymieniać i wymieniać.
Ale rozumiem, że pytasz o ten jeden zachwyt, najgłębiej przeżyty. Jako wczesną nastolatkę zachwyciły mnie bezkresne pola żonkili w Doktorze Żywago. Do dzisiaj pamiętam to uczucie, chociaż teraz, gdy oglądałam ten film, to dziwię się temu zachwytowi. Cóż, kino telewizja technika trochę nas zepsuła. Ale wówczas naprawdę byłam pod dużym urokiem.
Pozdrawiam serdecznie i niech Twoja codzienność będzie pomalowana radosnymi kolorami
Masz rację, że technika nas psuje!
UsuńBasiu
UsuńDziś wpadłam do Ciebie, aby powiedzieć:
Właśnie są moje wirtualne urodziny
Ktoś wpadnie, napisze coś
Ale zanim wielki hałas zrobi świat
Tak zwyczajnie ze mną bądź
Pozdrawiam nadzieją na udane spotkanie
Dziękuję za piękne życzenia Basiu
UsuńPozdrawiam ciepło przesyłając uśmiech z Zielonych Stronek
Przede wszystkim - bardzo zainteresowała mnie ta druga książka. Muszę koniecznie przeczytać.
OdpowiedzUsuńA co do zachwytów. Cóż, ostatnio zastygłam i chwilowo jeszcze nie widzę zbyt wiele. Jednak zazwyczaj cieszyły mnie małe rzeczy. Ładnie ułożone chmury, ciekawie zamrożony listek lub gałązka. Ot, takie zwykłe codzienności.
I do tego trzeba wrócić.
UsuńMnie zachwyca tak wiele i tak wiele zachwytów przeżyłam, że ciężko coś wybrać. Uwielbiam obserwować piękno świata: przyrodę, architekturę. Uwielbiam czytać o historii miejsc, które zwiedzam i czuć ten zachwyt i przenikanie się przeszłości z teraźniejszością. Czuć historię ludzi, którzy tam żyli i może których kiedyś spotkam po drugiej stronie. Najwięcej zachwytów przeżywam podczas podróży (uwielbiamy to), ale często wystarczy wschód słońca widziany przez okno, spacer zaśnieżoną ulicą, pięknie rozświetlone lampkami balkony czy okna, świecąca choinka (u nas do 2 lutego - choinka z ogrodu babci pięknie się trzyma:), wartościowa książka i wiele wiele innych. Świat jest zachwycający i bardzo bardzo ciekawy!
OdpowiedzUsuńmama trójeczki
Masz rację Aniu, lista zachwytów jest bardzo długa. Choinkę zawsze mam do 2 lutego i zawsze mi żal, gdy ją żegnam. W tym roku trzyma się imponująco.
Usuń