Żniwa dobiegają końca.
Na ścierniskach zaczyna pomieszkiwać melancholia...
Tak mija lato, choć przed nami jeszcze sierpień, ale zebrane z pól zboża maja swoistą wymowę.
Nie mam żniw, mam wakacje, a nie mam nic wolnego czasu.
Tak bywa, ale cieszę się każdym dniem i wykradam piękne chwile, zapisuję na dysku serca i dziękuję nieustannie za każdy dzień, bo nic tu na ziemi nie trwa wiecznie- lato też.
W ubiegłą niedzielę byliśmy świadkami " jaskółczych chrzcin".
Tak mi się skojarzyło zachowanie tych wesołych ptaszków, które właśnie niedzielnego ranka wyprowadzały swoje młode poza miejsce zamieszkania.
Rodzice czwórki maluchów, zaprosili na tę chwilę mnóstwo " ciotek i wujków" ze wsi.
Całe jaskółcze stado krążyło nieustannie wokół drzwi do budynku gospodarczego z głośnym szczebiotem. Domyśliliśmy się, że obecność tylu jaskółek ( nigdy przedtem ani potem obce jaskółki nie przyleciały w to miejsce) ma na celu:
odstraszyć ewentualnych drapieżników i zachęcić dzieciaki do pierwszych lotów.
Ruch był niesamowity, nie robiłam zdjęć, bo nie chciałam przeszkadzać w tym wspaniałym rytualnym wręcz, tańcu.
Najpierw wyfrunęły dwie młode jaskółeczki, potem trzecia, a na czwartą, najsłabszą długo trzeba było czekać, ale ptaki były niestrudzone i cierpliwe.
Po kilku dniach próbnych lotów nasze maleństwa zasiadały już z innymi starszakami na drutach elektrycznych.
A na noc przylatują zgodnie do naszego budynku, rodzice śpią oddzielnie- na dużych gwoździach wbitych w stragarz, a dzieci na drążku, w czwóreczkę, skrzydło w skrzydło przytulone do siebie cieszą się swoją obecnością.
Wieczorem zamykam drzwi, by żaden drapieżnik nie miał dostępu, a wczesnym rankiem otwieram, one zaś nie bacząc na mnie wyfruwają z wielką radością.
Takie to opowieści snuję podczas lipcowych dni, a w nielicznych wolnych chwilach maluję wiejską rzeczywistość.
Przyroda też maluje- samo piękno...
Lubię podpatrywać jej rytm i z Wami się nim dzielę.
Pięknych, szczęśliwych letnich dni Wam życzę i dziękuję, że chcecie tu zaglądać:-)
"Na ścierniskach zaczyna pomieszkiwać melancholia". Tak właśnie jest, Basiu! Przedsmak jesieni, oznaka przemijania, ostatnie tego lata bujne kwitnienia.Nacieszmy sie tym, póki są. Łapmy chwile radosci i wzruszeń. Takie, jak te Twoje z jaskółeczkami i z malowaniem! A już za chwilę sierpień...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło!:-))
Melancholia na polach to przedsmak jesieni. Czas biegnie tak szybko, że rzeczywiście trzeba łapać piękne chwile i zapisywać je na dysku serca.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli Basieńko!
W mojej okolicy zniw nie ma jeszcze.Piekne foty dodałaś,tyle fajnych krajobrazów utrwaliłas i ten cudowny obraz,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTy, jak nikt inny potrafisz namalować zmieniająca się rzeczywistośc.
OdpowiedzUsuńBasiu,
OdpowiedzUsuńjestem jak zawsze oczarowana Twoimi postami, krajobrazami z okolicy, kwiatami. Mimo, że jest pełnia lata to w powietrzu czuć zbliżającą się już jesień. Obraz cudowny, pełen uroku i jednak "gdzieś jest prawdziwa ta wieś, zielona, pachnąca lnem,
Z ulami wśród łąk, z garnkami co schną na płotach do góry dnem.
Z chatami wśród pól i z mlekiem na stół, z żelazkiem, co duszę ma.
Miłej, słonecznej niedzieli:)
VII
OdpowiedzUsuńsrebrny sierp wśród gwiazd
świerszcz smyk ścierniskiem ciągnie
szepczący sierpień
VIII
Usuńzłote ścierniska na pielgrzymich szlakach
Ave Maryja w ziołach zawieszone
rozmodlony sierpień
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim, którzy wędrują ze mną polami, ścierniskami pod upalnym słońcem lipca...
UsuńCudnie Basiu. U nas jeszcze żniwa się nie rozpoczęły. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJaneczko, u Was wszystko takie późne.
UsuńBasiu - Matko Chrzestna jaskółczych dzieci - dziękuję za to wszystko, co znajduję na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńU nas zamiast jaskółek jerzyki. POdobne chowiększe chyba.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjecia - zawsze zachwycam się Twoją umiejętnoscią patrzenia (i malowania)
Wiejskie klimarty, oj lubię :)
OdpowiedzUsuńJak pięknie opisujesz życie takie zwykłe, a jakże niezwykłe. Opowieść o rodzince jaskółczej jest taka radosna. Natura maluje piękne obrazy, ale i Ty swoim talentem nie ustępujesz jej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZachowanie jaskółek opisane przez Ciebie jest wzruszające, nawet takie małe ptaki potrafią działać razem. Piękna jest Twoja wieś, pięknie dzielisz się swoimi opowieściami, a obrazem zachwycam się jak zwykle :).
OdpowiedzUsuńPiękny post, jak zwykle.Cudne zdjęcia.Lubię posiedzieć u Ciebie. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBasiu przepiękne zdjecia i wpis :)
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść. Dziś i u nas był słoneczny dzień, nie padało, ale też upał był niemożliwy, w porywach do 31 stopni. Za to wieczorem zgromadziliśmy się na tarasie, wnuczki bawiły się z kociakami, rozmawialiśmy, spożyliśmy pierwszą wspólną kolację na świeżym powietrzu, było cudnie. Żniwa się rozpoczynają, ponieważ pogoda nadal niepewna, niektórzy wyjechali kombajnami także w niedzielę.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało Wam się przetrwać i teraz taki piękny przychówek.
OdpowiedzUsuńJa w dalszym ciągu dokarmiam maluchy sikorki, które przylatują na nerkowce. Dzisiaj też wywiesiłam na balkonie poidełko, a drugie wyniosłam przed blok, bo ptaki chodziły z otwartymi dziobami. Tylko czekać aż sąsiad z dołu zrobi mi awanturę, że znowu mu zas... balkon.
Odnośnie zboża, to jako jedyny żółty kolor lubię ten w zbożu. Piękne zdjęcia.
Pozdrówki.
Ileż pięknych i kolorowych zdjęć pokazujesz. Wszytskie sliczne. A Twoja malowan wiejska letnia rzeczywistość niezmiernie jest urokliwa. Tęsknię za taką rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
U mnie jeszcze zboże stoi na polach. Wszystko jak zwykle później. Za to mogę dłużej cieszyć się takimi widokami :)
OdpowiedzUsuńLetnia rzeczywistość jest urokliwa. Dziekuję za Wasze miłe słowa😍
OdpowiedzUsuń'Tak bywa, ale cieszę się każdym dniem i wykradam piękne chwile, zapisuję na dysku serca i dziękuję nieustannie za każdy dzień, bo nic tu na ziemi nie trwa wiecznie- lato też.' Nic tylko to zacytować wszędzie gdzie się da. Czyta mi się Twoje teksty bardzo, bardzo przyjemnie. Wszystko jest pisane sercem i dlatego ma taką moc. Bardzo mnie Twoje posty relaksują. Nawet zdjęcia są jakieś takie relaksujące. Opowieść wspaniała. Nie wiedziałam Basiu, że malujesz. Wspaniały obraz, piękna kolorystyka. Bardzo mi się podoba. Zaglądać mi się do Ciebie chce i to bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę bardzo udanego, przepełnionego radością tygodnia. :)
Tak dokładnie, nic tutaj nie trwa wiecznie i trzeba cieszyć się z każdej najmniejszej chwili, bo właśnie w tym najmniejszym ukryte jest największe piękno tego świata.. :-)
OdpowiedzUsuńSielskie klimaty, to moje ukochane klimaty... pełno kwiatów, słońca, beztroskich, ogromnych łąk i pól, to jest najpiękniejsze, co człowiek może zobaczyć i doznać ♥ Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do swojego kącika! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Wam wszystkim za miłe odwiedziny i serdecznie pozdrawiam😍
OdpowiedzUsuńCudownie tu u Ciebie, Basiu !!!
OdpowiedzUsuńStasio już mocno mnie przytula (na początku mnie tolerował jedynie), takie robię postępy w opiekowaniu się dzieciaczkami, hehe.
Na działce u mnie pokazy robią motyle. Pokaże kiedyś takie "stado" Uściski serdeczne, Basiu :-D
Cudownie, że masz jaskółeczki. Nie wszędzie się osiedlają:)
OdpowiedzUsuńMelancholia mieszka już nie tylko na ściernisku... Widać, że lato ku jesieni idzie. Szkoda, że u nas jest tak króciutko ciepło. Ale jak piszesz, należy cieszyć się każdym dniem i dziękować za to co przeżywamy:)
Twój nowy anioł, jest bardzo ciekawy i chałupka taka kolorowa.. jak w Zalipiu:)
Ale Wy sobie ładnie żyjecie w zgodzie z jaskółkami. Zazdroszczę, że możecie obserwować ich życie z bliska :) Twoje prace oraz zdjęcia jak zwykle piękne :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Basiu Twoje opowieści ! Obraz z chatą i aniołem jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Fantastyczna historia z tymi jaskółkami! Uwielbiam takie opowieści, no i własne obserwacje, ale sama rzadko mam okazję takie cuda zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńSwojskie klimaty Basiu przedstawiasz. Na szczęście poza miasto, w pola mam niedaleko, wiec rowerami z małżonka sobie takie wyprawy organizujemy (tylko nie w te upały). Pamietam jeszcze z młodości, jak w okresie żniw pola pełne były sasiadów i znajomych pomagajacych rolnikowi. Sam w tym uczestniczyłem.Potem, gdy przyszła era kombajnów, to pod drzewami siedzieli w cieniu rolnicy czekający w kolejce na kombajn. Dziś już snopków zboża ani mendli nie zobaczysz na rżyskach, nie usłyszysz sierpniowego śpiewu młocarni. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo był inny świat...
OdpowiedzUsuńByło w nim tyle trudu, znoju...i zwyczajnej radości...
Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNiestety nie udało się zajechać do Zalipia... :( Następnym razem może?
serdeczności ślę
Kocham lato...jego kolory i ciepło na twarzy:) dla rolników to czas wzmożonego wysiłku, a dla pozostałych czas zachwytu kolorami i wspaniałością przyrody:)
OdpowiedzUsuńBasiu piękna jest ta Twoja wiejska rzeczywistość,w cudowny sposób o niej opowiadasz,aż miło czytać:)
OdpowiedzUsuńBardzo wymowny obraz,cudny,zachwycam się nim:0
Buziaki zostawiam :)