Połowa lipca...może ktoś z Was pamięta post sprzed kilku lat opowiadający o tym jak moja znajomość dokładnej daty bitwy pod Grunwaldem uratowała mój geodezyjny zespół podczas studenckich praktyk AGH przed odrzuceniem operatu geodezyjnego, w którym kilka pomiarów odbiegało od rzeczywistości, właśnie z powodu olbrzymich upałów panujących w lipcu.
Przypomnę w skrócie:
Prof. Tadeusz Wędzony, specjalista z górnictwa, geodezji górniczej, geodezji i kartografii, u
którego zaliczaliśmy operat będący wynikiem czterotygodniowych pomiarów dokonywanych na obszarze kilku kilometrów kwadratowych w okolicach Żywca ( wówczas nie było telefonów komórkowych, a porozumiewanie się pomiędzy członkami zespołu było możliwe po przebyciu pieszo i w upale, kolejnej górki, która np. zasłaniała pole widzenia) wykazał nam kilka błędów. I nie podchodził z entuzjazmem do zaliczenia pracy... Waga problemu była duża. Było to 15 lipca 1982 r. czyli 35 lat temu, a wydaje się, że dopiero wczoraj... Wówczas Profesor ( później dziekan Wydziału Geodezji Górniczej AGH) dał nam szansę: zaliczy, jeśli ktoś z naszej piątki powie, co wydarzyło się 15 lipca. Rzutem na taśmę- odpowiedziałam, że to dzień bitwy pod Grunwaldem, Profesor się uśmiechnął i powiedział jedno słowo na wagę złota: ZALICZAM.
Nie muszę pisać jak wielka była studencka radość wynikająca z faktu zaliczenia całej pięciotygodniowej praktyki.
Profesor Wędzony zmarł w 2006 r. a ja dopiero dziś dowiedziałam się, że był utalentowanym rzeźbiarzem. Jego twórczość artystyczna to płaskorzeźby i
figury, których motywem przewodnim jest wiara w Boga i umiłowanie
polskiej wsi. Jego rzeźby to głównie postaci świątków ludowych,
stylizowanych na mieszkańców Podhala i Tatr.
Wówczas nie malowałam, może byłaby to okazja do rozmowy z Profesorem wśród żywieckich pól zbożem malowanych...
A u nas zaczęły się żniwa, facelia zebrana, teraz kombajny pracują pośród jęczmienia.
Wobec powyższych wspomnień i faktów, prezentuję mokry jeszcze obraz żniwny:
Ale wróćmy do tematu, bo popłynęłam niebezpiecznie we wspomnienia, a tymczasem obiecałam zdać rzeczową relację z walki o przetrwanie.
Nieodłącznym elementem krajobrazu wsi są jaskółki. Zgodnie z miejscową tradycją, ich obecność dobrze świadczyła o gospodarzach miejsca. I choć brudziły niebywale, nikt nie śmiał zrzucić ich gniazda. " Nasze" jaskółki przylatują do nas każdego roku i budują gniazdo w budynku gospodarczym. Dwa lata temu dochowaliśmy się piątki jaskółczych dzieciaków, w ubiegłym roku samiec nie znalazł partnerki i pozostał przez cały sezon samotny, a tego roku znów zamieszkała u nas parka.
Niestety pierwsze pięć jajeczek padło ofiarą prawdopodobnie srok, które całą plagą rozpanoszyły się w okolicy i wytrzebiły prawie wszystkie ptaki, łącznie z turkawkami, a nawet sójkami, nie wspomnę już o kosach, których przepiękny śpiew umilał nam życie.
Teraz pilnowaliśmy bardzo drugiego rzutu jaskółek i spośród złożonych czterech jajeczek, wykluły się prawdopodobnie trzy jaskółeczki. Każdego dnia ktoś z nas wstaje o 6 rano i otwiera " starym" drzwi budynku by mogły wyfrunąć i zdobyć pożywienie.
A wieczorem każdego dnia gdy one już odpoczywają, zamykamy budynek by żaden szkodnik nie wyrządził im krzywdy.
Oboje z Mężem liczymy, że zdołamy uchronić te wiecznie głodne maleństwa, że wyrosną i kolejnej wiosny zasiedlą znów nasz budynek.
Zdjęcia są słabe, bo nie chcę podchodzić zbyt blisko, by nie stresować ich rodziców, którzy czuwają nad nimi.
Ale wierzcie mi, że są niezwykłe ze swymi ogromnymi kielichami czekającymi na pokarm.
A dorosłe jaskółki wprowadzają tyle radości swym szczebiotem, że warto się trudzić by im pomóc w dziele wychowania następnego pokolenia.
A teraz obiecane usprawiedliwienie.
Czemu mnie tak mało na blogu? Otóż przez cały ubiegły tydzień uczestniczyłam w pracach komisji ds. awansu zawodowego nauczycieli. Każdego dnia awansowaliśmy 8 nauczycieli. W następny tydzień dalszy ciąg prac.
I chociaż praca jest wyczerpująca ( wymaga dokładnej analizy dokumentacji za trzyletni okres stażu, sporządzenia protokołów, przeprowadzenia rozmowy z nauczycielem) to daje wiele satysfakcji, że mamy wielu wspaniałych nauczycieli pasjonatów, którzy potrafią młodym ludziom przekazać część swoich zainteresowań i pokazać bogactwo działań na rzecz drugiego człowieka.
Wczoraj, na zakończenie pracy, awansowała P. Joasia, nauczycielka gimnastyki korekcyjnej, która jako pierwsza Polka przebiegła maraton na wszystkich 7. kontynentach.
Opowiadanie o jej pasji to potwierdzenie, że człowiek jest w stanie pokonać wichry i mrozy Antarktydy oraz wilgotne upały Azji czy Afryki.
Wszystkim, którzy zdobyli ten kolejny tytuł w karierze zawodowej życzę, by nigdy nie zabrakło im pasji i wytrwałości...
A blogowy świat proszę o wyrozumiałość wobec mojej nieobecności i wakacyjnego zapracowania.
Dla Was też kwiaty- lipcowe- z mojego ogródka ( wymagającego również natychmiastowej pracy).
Piękny, żniwny anioł Basiu!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jaskółek jest coraz mniej. Mam nadzieję, że Wasze maleństwa bezpiecznie dorosną. Te otwarte dzióbki na zdjęciu są wzruszające.
Przesyłam uściski i życzę Ci miłego, weekendowego wypoczynku.
To piękny widok.
UsuńPieknie uchwyciłaś te małe jaskółcze dzióbki,to wygląda jak cudowne kwiaty.Jesli chodzi o Twoje wspomnienia ze żniw to powinny wzorem lat 80-tych się zaczynać.Mokro wszędzie dookoła ,deszczu co chwila nadmiar ,to żniwny czas przesunie się na koniec sierpnia.A obraz wyjątkowy ,taki cudowny,artystyczny,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas do niedawna była susza więc jęczmień zdążył dojrzeć.
UsuńOj, przypomniałaś mi studenckie "zaliczenia"- wiele by opowiadac....hahahahha.....Obraz urzekajacy, maja ye Twoje dzieła w sobie taka prawdę, która wzrusza...Co do ptaków, nie darzyłam srok jakims sentymentem a teraz to już w ogóle! Nie miałam pojęcia , że to takie szkodniki :-(
OdpowiedzUsuńKocham ptaki, pasją zaraził mnie mój tata, ale przyznam, że jak ściagam pranie i całe jest obsmarowane, to naprawdę jestem zła....he he he he.....Co do awansu, to muszę Ci powiedzieć, że ja juz dawno po dyplomowanym, ale ten egzamin wspominam wspaniale- co za miłe pani w komisji, to tez była sama przyjemność z nimi rozmawiać! Pozdrawiam Cię gorąco, buziaki!
Sroki to okropne szkodniki a teraz rozmnażają się w sposób niekontrolowany.
Usuńprzepiękny obraz i zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Wandziu.
UsuńJa się zdziwiłam jak u mnie w mieście pojawiły się jaskółki:))zawsze przypisywałam je do wsi i gniazda robione przy suficie w stajni:)))
OdpowiedzUsuńBo na wsi żyją jaskółki dymówki a w miastach oknówki czyli te które budują gniazda na zewnątrz nad oknami.
Usuń10 lat temu tez przeżyliśmy przygodę z małymi jaskółkami
OdpowiedzUsuńi powiedziałam nigdy więcej...
Cały czas były pilnowane,żeby koty je nie zjadły...
Pozdrawiam serdecznie...
Przy tylu kotach to trudna sprawa.
UsuńBasiu kochana, piękna studencka historia o ty, że... warto znać historię.
OdpowiedzUsuńPodziwiam żniwnego anioła - niech pomaga wszystkim, którzy pracują w polu.
A za opiekę nad jaskółeczkami uwielbiam Cię jeszcze bardziej.
Wiem Małgosiu że Ty też byś postąpiła tak samo.
UsuńBasiu, ja sie tez mam z tymi jaskolkami, bo brudza niesamowicie. U mnie zrobily sobie gniazdo na tarasie przed domem, tuz nad drzwiami wejsciowymi;) Gniazdo mamy juz jakies 5-6 lat i co roku wracaja i co roku 3-4 malych. Jak juz tak nabrudza to obiecuje ze jak wyfruna to im to gniazdo zwale, ale potem nie mam sumienia. Raz naawet mi wpadly do domu, bo otworzylam drzwi na cala szerokosc, zeby troche przeciagu zrobic. zajelo nam z pol godziny zanim wylecialy. No ale prawa jest ze sa uroczymi ptaszkami:) Milego weekendu:)
OdpowiedzUsuńNie przeganiaj ich, tradycja mówi że przynoszą szczęście domowi pod którym się chronią.
UsuńPrzypomniało mi się jak u mnie po wprowadzeniu się do bloku jaskółki zrobiły gniazdo na balkonie. Były chyba z trzy lata, wcale mi nie przeszkadzały. akurat pod gniazdem dałam deseczkę i nie brudziły. Jak ja lubiłam obserwować je. W następnych latach przyleciały wróble rozwaliły do połowy gniazdo i przez rok same w nim mieszkały. Teraz niestety blok ocieplili i nie ma jaskółek.
OdpowiedzUsuńDeseczka to dobry i niezawodny sposób:-)
UsuńBasiu ja co roku mam dwa gniazda z jaslolkami. Pod strzechs garażu i pod strzecha w domu. Mówią że jak się ma gniazdo jaskółek to szczęście w domu. O cos w tym jest. Basiu masz cudzego wnuka, ma piękne długie rzęsy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWszystkim te rzęsy wpadają w oko- cudny naprawdę:-)
UsuńPiękny ten Anioł Basiu, a żniwami mnie zaskoczyłaś. U nas nawet rzepak jeszcze nie zupełnie dojrzały. Prawie co dzień pada. Pięknie opisałaś historię ratowania jaskółek. Można je uratować przed srokami, ale czy uda się je uratować przed nadgorliwymi urzędnikami? Z uporem maniaka wymyślają co raz to głupsze przepisy pseudosanitarne. A to jaskółki przegonić z obory, a to kotów nie wpuszczać. Ciekawe jak powstrzymają przed wlatywaniem do obór muchy i wchodzeniem tam myszy? Czy muchy i myszy roznoszą mniej zarazków niż koty i jaskółki? Cieszę się, że u Ciebie rośnie następne pokolenie Bożych śpiewaków.Nie wyobrażam sobie polskiej wsi bez jaskółek. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOburzają mnie te " dziwne" wymysły obcych...
UsuńBasiu, pozdrawiam serdecznie. Bardzo lubię tu przychodzic...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Basiu.
UsuńUwielbiam twój blog, lubię czytać Twoje wpisy :-) jako czytelniczka uważam że jesteś "bogatym" człowiekiem,ach te Twoje obrazy... wrażliwość i wspomnienia. Wypoczynku życzę :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agatko.
UsuńOj tak, niestety. Mimo mej ogromnej sympatii do srok to przeganiam je bardzo. Podobnymi wrogami ptasich siedlisk są wiewiórki, które też wykradają jaja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie :D
Masz rację, a wiewiórki tak niewinnie wyglądają.
UsuńDwa lata temu dużą ich ilość dymówek widzieliśmy w Białowieży, kiedyś też we Fromborku. Macie dużo szczęścia, że u Was gniazdują.
OdpowiedzUsuńSroki bardzo lubię, za ich inteligencję, ale co ta tym idzie szukają łatwej wyżerki.
U mnie na balkonie sikorze dzieciaki przylatują na końcówkę migdałów a kot nieustannie poluje zza siatki. Niestety jeden maluch zmieścił się przez oczka i musiałam kota ewakuować aby uniknąć katastrofy.
Pozdrówki.
Prawa przyrody bywają okrutne.
UsuńTwój Anioł na obrazie jest po prostu przepiękny. Od samego patrzenia robi się cieplej na sercu :).
OdpowiedzUsuńŁadna fotorelacja z życia jaskółek. Miło, że o nie dbacie.
Sroki to po prostu jedne z drapieżników regulujących ilość małych ptaków. A inteligencję mają niesamowitą. Równają się z naczelnymi. Potrafią rozpoznać się w lustrze i urządzić coś na kształt "pogrzebu" dla nieżyjącego pobratymca. Pozdrawiam :).
Masz rację, trudno je przechytrzyć!!!
UsuńPodziwiam Twoje Basiu zaangażowanie w ochronę i opiekę nad jaskółkami. U mnie blisko moich okien na brzozie gniazdo uwiły sroki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło !
Dawniej mawiano, że sroki zwiastują gości:-)
UsuńJaskółki zawsze będą mi się kojarzyły z naszą piękną, polską wsią. Szkoda, że jest ich coraz mniej. Anioł zachwycający i tak mądrze patrzy mu z oczu. A z wiedzą, to ja miałam na studiach podobną przygodę, tylko że ze znaczeniem słowa "zecer". Podobno byłam pierwszą studentką od lat, która potrafiła powiedzieć kim on był. I Profesor od razu życzliwiej patrzył na naszą grupę do końca zajęć w semestrze. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo prawda Karolinko, że wiele słów odchodzi w niepamięć:-)
UsuńPiękny żniwny obraz i śliczne jaskółeczki, Basiu !! Rozumiem Twoją troskę o małe jaskółki, u mnie ptaków jest dużo i co roku mam przygody z ratowaniem małych...niestety nie zawsze z pozytywnym zakończeniem...! Bardzo lubię obserwować jaskółki jak szybują po niebie !! To są piękne widoki !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Czasami nie radzimy spbie z prawami przyrody niestety...
UsuńBasiu jakie kochane te jaskółeczki :-) bardzo popieram pomoc :-)
OdpowiedzUsuń😄
UsuńBasiu ! Twoje kolejne zdjęcia z twojego ogródka to lipcowe podziwianie świata. Jaskółcze gniazdko kiedyś i u mnie się pojawiło na siódmym pietrze, kiedy mieszkałam w bloku. Oj działo się wtedy, poczekaliśmy aż młode się wyklują, odchowają i odlecą. Niestety trzeba było gniazdo zdjąć, bo okno niestety wymagało remontu, Odchody tych ptaszków zniszczyło drewniane ościeże. Najlepiej jednak jaskółki się mają na wsi. POzdrawiam Cię wakacyjnie i życzę wspaniałego tygodnia
OdpowiedzUsuńWieś to ich naturalne miejsce.
UsuńBasiu Droga, zawsze z wielkim zainteresowaniem i ciekawością czytam Twoje słowa. Niezmiennie wzruszające, bo nieustannie traktujące o życiu... Co do jaskółek- to one przywołują obrazy wiejskich obejść i posiadłości. Uwielbiam... Serdeczności posyłam i życzę jak najszybszego odpoczynku od obowiązków ;) <3
OdpowiedzUsuńJaskółki są na stałe wpisane w polskie pejzaże.
Usuńu siebie wcale nie widzę ostatnio Jaskółek a szkoda...
OdpowiedzUsuńśliczne kwiaty ogrodowe
pozdrawiam
Miło mi Joasiu.
UsuńCzy te kwiaty to floksy? Nie wiem czy dobrze pamiętam z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńFajnie uchwyciłaś rozdziawione dzióbki :)
Tak to floksy u nas zwane chmurkami😜
UsuńAnioł sliczny , a jaskóki są u mojego św. pamięci Taty , pod dachem zrobiły gniazdo
OdpowiedzUsuńTo miłe.
UsuńPomyliłam się o 5 dni, och ta pamięć. Teraz to już zapamiętam. Podziwiam i gratuluję tak wspaniałych wakacji. Myślę, że przynoszą dużo radości i satysfakcji :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Marzenko
UsuńŚliczne kwiaty. I bardzo mi się podobają zdjęcia jaskółek na drutach. U nas są jerzyki, tabuny jerzyków, im na szczęście sroki nie zagrożą.
OdpowiedzUsuńJerzyki też mają swój urok.
UsuńWitaj Basiu, ja także zapracowany jestem , ale na emeryturze i wreszcie robię to, co lubię, a nie co muszę, aczkolwiek, do zawodu nauczycielskiego przystępowałem z nabożeństwem, bo z powołania ( później, u schyłku lat mojej pracy zaczęto mnie skutecznie zniechęcać). Moi nauczyciele robili awanse i zaczął się swoisty "wyścig szczurów". Ja, mając olbrzymie osiągnięcia w pracy zawodowej oraz społecznej, nie wziąłem udziału w tym wyścigu, bowiem od początku uważałem, że przynajmniej tytuł nauczyciela mianowanego powinniśmy my, starzy , doświadczeni i zasłużeni belfrzy, otrzymać obligatoryjnie. ALE NIE, MIELIŚMY TO UDOWODNIĆ PRZED KOMISJĄ. W naszym regionie wielu nauczycieli aktywnych w trakcie stania o awans, po jego otrzymaniu obniżyło loty i stali się oni zwykłymi wyrobnikami.
OdpowiedzUsuńJaskółki to moje dzieciństwo, młodość na wsi. Teraz, będąc w mieście, widzę jedynie jeżyki łapiące w locie komary. Pozdrawiam. Tomasz
Dyplomowałam się w 2001 r, potem wszyscy moi nauczyciele, ale atmosfera w zespole była miła. Ludzie pomagali sobie wzajemnie, współpracowali, byli życzliwi.Ominął nas wyścig szczurów. Prawdziwi nauczyciele nadal dobrze pracują, a ci leniwi zawsze takimi będą. Obecnie planuje się wydłużyć ścieżkę awansu, bo w tej chwili po 10 latach można zostać dyplomowanym, a to trochę zbyt szybko, zważywszy na to,że pracować trzeba przynajmniej 35 lat do emerytury.
UsuńPiękne kwiaty, aż przyjemnie odpoczywać w takim ogrodzie i napawać się ich urokiem:) bardzo lubię takie jaskółeczki, zawsze sprawdzam jaką pogodę przynoszą:) i oczywiście szczęście w domu, w którym zagoszczą:)
OdpowiedzUsuńNa deszcz latają nisko:-) na dobrą pogodę- wysoko:-)
UsuńFajne,studenckie wspomnienia i anioł uroczy.Praca w komisjach,to odpowiedzialna sprawa,a 8 komisji dziennie,to już taśma,jak Ty to wytrzymujesz Basiu? Ja mam podobne zdanie na temat awansowania nauczycieli poza szkołą,jak pan Tomasz,tylko chyba chodziło mu o stopień nauczyciela dyplomowanego, a nie mianowanego. Ci,którzy zbierają papierki do awansu mają mniej czasu na pracę z uczniami.Gdyby wszyscy nauczyciele pracowali tak,jak opowiadają, to byśmy mieli najlepsze szkoły na świecie. Członkowie komisji muszą wykazać się ogromną wiedzą i doświadczeniem,by odróżnić ziarno od plew. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńStopień nauczyciela mianowanego otrzymywało się obligatoryjnie w momencie wejścia w życie ustawy o awansach pod warunkiem zatrudnienia w pełnym wymiarze godzin i zgodnie z wymaganymi kwalifikacjami.A podczas awansów pojawiają się zarówno " wyrobnicy" jak i prawdziwi mistrzowie- tak jak w każdym innym zawodzie. Bardzo lubię tę pracę, można się wiele nauczyć od tych nauczycieli z pasją, poznaje się nowych ludzi. Mimo upału, braku klimatyzacji i małych pokoików w tarnowskiej delegaturze KO panuje miła atmosfera, dlatego z chęcią uczestniczę każdego roku w takich działaniach.
UsuńŻniwny anioł jest piękny....U nas sporo jaskółek, na szczęście:) Spokoju i powodzenia przy pracy w komisji:) Pani Joasia to na pewno cudowna osoba:) I kwiaty, jak zwykle cudowne:)))
OdpowiedzUsuńTych najwspanialszych profesorów nazwiska pamiętamy przez całe życie, a niektórzy nie zostawili żadnego sladu w moim sercu i nawet nie potrafię sobie przypomniec ich nazwisk... Fajne dzióbki mają te ptaszki:) Przyroda jest niesamowita:) Twój obraz piekny:)
OdpowiedzUsuńDawniej też mogłam obserwować jaskółki na moim podwórku, ale od jakiegoś czasu już nie zakładają tu gniazd. Piękne ptaki:)
OdpowiedzUsuńPlaga srok jest i w mojej okolicy,potrafią skrzeczeć na koty,które leniwie spędzają czas na trawie.Co do jaskółek,to faktycznie ich jakby mniej w mojej okolicy,za to pojawiają się inne ci mnie bardzo cieszy,odgłosy jakie wydają wiecznie głodne pisklęta bezcenne.
OdpowiedzUsuńKolejny piękny Anioł i te zdjęcia piskląt cudne😊
Serdeczności zostawiam dla Ciebie 😊😘