Odkąd sięgam pamięcią, książki były zawsze obecne w moim życiu! Jako małe dziecko, często chorowałam, więc ich obecność wspaniale rekompensowała mi brak rówieśniczego towarzystwa. Cztery lata starsza ode mnie sąsiadka czytała mi wiele książek do czasu kiedy zdecydowałam, że nie mogę być w tym temacie zależna! I tak oto, w wieku czterech lat posiadłam umiejętność czytania" drukowanego" dzięki podpatrywaniu starszego o 8 lat brata podczas jego nauki. Na moje pytania o kolejne literki, brat odpowiadał z pośpiechem, bo myślał jak wyrwać się z domu razem z kolegami i piłką:-) Ale ja byłam uparta i niebawem czytałam sama. Serię" Poczytaj mi, mamo", Basia czytała samej sobie, mówiąc " poczytaj mi, Basiu". Moi Rodzice nie byli zamożni, ale widząc mój zapał, nie żałowali pieniędzy na zakup książek i prasy.
Przy takiej lampie naftowej czytałam do dziesiątego roku życia, bo w naszej wsi nie było elektryczności. Miałam w tym temacie lepiej niż moja mama, która w czasach wojny podczytywała wespół ze szkolnym kolegą książki, ukradkiem, bo dziadek nakazał oszczędzać naftę, jako, że biedę cierpieli okrutną. Pamiętam owego "czytelnikowego" wspólnika mamy, który do późnej starości pożyczał stosy książek w naszej szkolnej bibliotece.Miłość do książek była silniejsza niż groźby dziadka nakazującego gasić lampę.
Ponieważ moja mama pracowała przez kilkadziesiąt lat jako ekspedientka w Wiejskim Domu Towarowym, zabierała mnie w letnim okresie do tej " dużej wioski" ( obecnie w tej wiosce od 15 lat kieruję gimnazjum), gdzie był kiosk " Ruchu", a w nim przeurocza Pani Marysia, która wpuszczała mnie do kiosku i pozwalała całymi dniami czytać gazety. Po kilku latach takiej komitywy, P. Marysia wybrała dla swojej córeczki imię Basia:-) Do dziś pamiętam tę radość, gdy P. Marysia oznajmiała mi, że właśnie" przyszły" nowe gazety.
Jestem jej wdzięczna za to, że dzięki jej wyrozumiałości moje wakacje były takie wspaniałe.
Cały plik gazet przynosiła każdej niedzieli po powrocie z kościoła, moja babcia.W tej samej co sklep miejscowości był kościół, chodziliśmy wszyscy pieszo na nabożeństwa. Ówczesny kościelny rozprowadzał prasę. Babcia szła na poranną Mszę św. więc po jej powrocie, mogłam zasiadać do lektury. Zakupiony plik gazet podpisany był " Kwapniowo" i widniała na nim cena łączna. Ale babcia też lubiła czytać, mimo, że nie miała dużo pieniędzy, gazety kupowała zawsze. Ach, jaka ciekawa była czarno- biała " Przyjaciółka" z tamtych lat...
Poszukałam więc w zasobach internetu zdjęcia tej wspomnieniowej gazety:
Tak wyglądał pierwszy numer z 1948 roku...
Kiedyś na starociach kupiłam taką figurkę żeby mi przypominała moją kochaną, światłą, zmarłą przed dwudziestu laty, Babcię.
Jedna z moich młodych koleżanek ma trzyletnią córeczkę. Raz w tygodniu pożycza w bibliotece kilka książek i czyta z córeczką ok. 1 godziny codziennie. Tak robi od momentu ukończenia roku życia Dziewczynki. Jestem pod wrażeniem mądrości tej młodej mamy. Daje swojemu dziecku, to, co najpiękniejsze...Podziwiam ją i pochwalam. Przywołuje we mnie wspomnienia, kiedy jako mała dziewczynka rowerem jeździłam do odległej kilka kilometrów biblioteki... Moja miłość do książek pozostała niezmienna...
A jeśli tego posta będą czytać młode mamy, chcę im powiedzieć, że warto w dzieciach takie zamiłowania rozbudzać od najmłodszych lat. Wszystkim czytającym życzę wspaniałych lektur i wiele czytelniczych radości... i serdecznie pozdrawiam.
Napiszcie proszę w komentarzach jakie są Wasze ulubione książki....
Baśka! Tyle w Tobie mądrości. Z OGROMNĄ przyjemnoscią przeczytałam tego posta.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA to się "wstrzeliłam":-))))))
UsuńZgadzam się z Anstache, przychodzę tu jak na ulubiona lekcję....pięknie napisałaś o znaczeniu książki w Twoim życiu...ostatnio podbieram Córce książki Stephena Kinga....
OdpowiedzUsuńBasiu,dostałam książkę z Twoimi PIEKNYMI wierszami,serdecznie dziękuje,czuję się wyróżniona....nie co dzień dostaje się książkę od autora z dedykacją,DZIEKUJĘ BARDZO....!!!!!!
Cieszę się Lenko, że Ci sprawiłam radość!
UsuńCieplutko pozdrawiam!
Pisałam Ci już, że uwielbiam tu zaglądać?:) Nie? No to wiedz, że tak jest!
OdpowiedzUsuńZnalazłam w Twojej historii wiele wspólnych elementów:) Odkąd pamiętam w moim domu były książki, moja mama czytała ogromne ich ilości, a ja zapatrzona w nią jak w obrazek, zaczęłam robić to samo. W dzieciństwie często chorowałam, więc czas przymusowego odpoczynku od szkoły umilały mi książki, które dostawałam od rodziców, bo wiedzieli, że ten prezent z pewnością mnie ucieszy. Pochłaniałam wszystkie książki L.M. Montgomery, J. Chmielewskiej, K. Siesickiej. Potem przyszedł czas na klasykę polską, ale też światową. Miłość do książek wpłynęła poniekąd na wybór mojego zawodu:)
Teraz staram się "być na bieżąco" z literackim światkiem, ale że współczesne konwencje nie zawsze do mnie przemawiają, lubię się zanurzyć w dobrej literackiej klasyce - ot, choćby w Dostojewskim czy Tołstoju albo wtopić się w eseje Herberta (uwielbiam!):)
Pozdrawiam cieplutko!
Czyżbyś Madziu pracowała w Książnicy?
UsuńTeż lubię klasykę!
czysta prawda, my na razie zaczynamy oglądać :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą Basiu!
UsuńOj wspomnień czar...
OdpowiedzUsuńTak, codziennie czytam jak tylko pamiętam. Moja mama czytała. Zaczęłam się " uczyć" czytać jako 5 - latka. Razem z 2 lata starszym bratem, który siadał z mamą i uczył się w kuchni. Ja siadałam z drugiej strony stołu. A tą metodą nauczyłam się czytać... tyle, że do "góry nogami". Czytałam w ten sposób płynnie aż do czasu pójścia do szkoły. Pierwsza klasa to był koszmar. Cały rok uczyłam się normalnego czytania i pisania prawą ręką ( lewą pisałam przed pójściem do szkoły ). Kompletnie nie rozumiałam dlaczego nie mogę czytać i pisać tak jak już umiem :)
Zresztą do dziś czytam bez problemu do góry nogami ;)
Sama codziennie czytałam swoim dzieciom. Dzisiaj córka czyta swoim...
A to ciekawy przypadek! To już wróżyło, że będziesz świetna w różnych sztukach...
UsuńMamy wiele wspólnego Basiu:)od dziecka lubiłam czytać ,nie było takiej telewizji jak dziś,więc czas zajmowały książki:)moją ulubioną były "Dzieci z Bullerbyn":)przenosiłam się do pokoiku Lissy,oczyma wyobraźni widziałam dywanik jaki jej mama utkała:)potem były książki dla młodzieży Krystyny Siesickiej i pierwsze miłości:)Potem "Ballada dla Anny -Marii",przez którą moja pierwsza córka ma tak na imię,a jakby był syn to byłby Bartek:)ale Bartkiem został syn mojego brata:)))a teraz,no cóż,w zeszłym roku zakochałam się w książkach Katarzyny Michalak i wchłonęłam prawie wszystkie,razem z książkami Richarda Paula Evansa,a przy okazji czytam to co kupią koleżanki,bo każda z nas ma jakiegoś swojego ulubionego pisarza i kupuje a potem się wymieniamy:)a że jest nas do tego pięć,to czytamy dużo i różnorodnych książek:)no może ja mam jeszcze przed sobą książki o żydach które moja koleżanka namiętnie kupuje a ja jakoś nie mam siły czytać o tych wszystkich zbrodniach hurtem,więc czytam jedną na rok ,bo potem długo we mnie tkwi,nie mogę się pogodzić z takim barbarzyństwem.
OdpowiedzUsuńAleż się rozpisałam:))ale książki to dla mnie temat rzeka:)))pozdrawiam cieplutko:)))
Mój Konrad to też wpływ Mickiewicza:-))))
UsuńChyba muszę powtórzyć kilka zdań z wypowiedzi moich poprzedniczek " ile w Tobie mądrości " i uważam, że tak masz, nie tylko z racji zawodu i pełnionej funkcji, " znalazłam wiele wspólnych elementów " , z taką drobną różnicą, że mi nikt nie czytał i nikt nie kupował prasy. To ja zawsze zbierałam butelki i makulaturę, żeby móc kupować gazety i prenumerować niektóre z nich. Należałam do wszystkich bibliotek w okolicy, a na wakacjach u Babci też wybłagałam, aby mi założyli kartę biblioteczną ( wymagana była zgoda , bo byłam " obca " ) i wtedy, przed czasem - czytałam cały obowiązujący spis lektur, na cały rok szkolny. Przywołałaś wspomnienia, dziękuje Ci za to !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bożenko i dlatego Twoja wielkość jest " większa", bo musiałaś uczciwie zapracować na książki!
UsuńAle dużo w Twoim poście ciepła i pięknych wspomnień :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
http://magiczneslowaa.blogspot.com/
Im człowiek starszy, tym bardziej sentymentalny, Kasiu!
UsuńNie wiem skad mam nieustanny zapal do czytania... Rodzice malo dla mnie czytali, ale jak rozpoczelam szkole czytac trzebabylo codziennie....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
judyta
Może w genach po przodkach:-)))))))
UsuńUściski!
10 złotych... Kto dzisiaj daje 10 złotych za gazetę, kiedy można brukowce kupić za 1,50?... Ale nie o tym- moimi ulubionymi są przygodowe- tak chyba zawsze było, bowiem do "Chłopów" i "Krzyżaków" się zmuszałam, i broń Boże historyczne- nie interesowały mnie... Teraz, jak już wiesz, siedzę w poezji od lat ;)
OdpowiedzUsuńBuziaczki ślę
Aaaa!!! Super figurka! Przywołuje pamięć o mojej dawno zmarłej babci, ze strony mamusi. Wprawdzie nie czytała (chyba była niepiśmienna) ale zawsze miała ręce czymś zajęte- a to haft, a to jakieś szycie, czy cerowanie (w domu mam grzybka po Niej). Nie pamiętam, by po prostu siedziała z założonymi rękoma. I lampa super- mam taką, bardziej współczesną, choć zupełnie podobną, ale dziewiczą ;)
UsuńCzyli po babci masz Jadziu te talenty!
UsuńA ja historyczne książki wprost uwielbiałam!
Piękny wpis o ważnych rzeczach.
OdpowiedzUsuńMoim dzieciom trudno było czasem dogadać sie z rówieśnikami, którzy nie czytali. "Jak można nie lubić czytać?"
Ja mam wrażenie, że tam gdzie rodzice czytają dzieci automatycznie nasiąkają miłością do książek.
U mnie w domu zawsze byŁy książki. A mój Ojciec zawsze denerwował sie na szkolne rozliczanie z czytelnictwa li i jedynie na podstawie ilości książek wypożyczonych z biblioteki - i rzeczywiście w domu byly bardziej wartościowe, a ja czytałam dużo zawsze....
Natomiast z czasów gdy moje dzieci były młodsze mam kiepskie doświadczenia z poziomem (Inadawaniem sie dla dzieci) niektórych pozycji obecnych w szkolnej bibliotece...
Skąinad ksiązki to do tej pory jest u nas jeden z motywów budujących więź z dziećmi...
Masz rację, zbyt często jesteśmy oceniani na podstawie dziwnych statystyk!
UsuńJa też tak mam... U mnie w domu książki były od zawsze.... czytałam już jako kilkulatka i tak mi zostało.... Spalone ziemniaki, obiadu brak.... .. co tam - zawsze wciągały mnie czarowne krainy. Uwielbiam fantazy (j=kilka lat temu czytałam z synem, obecnie 15 letnim Eragona, Władcę pierścieni), Anię z Zielonego Wzgórza, książki S. Meyer (kolejny raz czytam właśnie jej książkę pt. INTRUZ), lubię też bardzo J. Austini E. Gaskell (polecam!!):)))
OdpowiedzUsuńStarszy syn (15) czyta aktualnie tony książek a młodszy (5) póki co musi liczyć na mnie lub brata i wschłuchuje się obecnie w przygody Mikołajka bądź Robin Hooda:))
pozdrawiam ciepło :))
Austin i Gaskell czytam i uwielbiam!
UsuńFantazy mnie dotąd nie przekonało!
Witam serdecznie (jestem siostrą ww. Barbary S. i chciałam powiedzieć, że mimo iż w jednym domu wychowane to nigdy nie miałam chęci do czytania, za to mój 2,5 letni syn chyba po Cioci lubi książeczki, więc czytam Mu ciągle, wieczorem, w ciągu dnia - kiedy ma ochotę upomina się, nawet rano przed przedszkolem chce choć jedną bajeczkę!☺
UsuńPozdrawiam!
To super, że w tym temacie jest podobny do Cioci:-)))))
UsuńU mne Basiu kochana całe biblioteki mozna powiedzieć - ja nieraz chleba wolałam nie kupić ale ksiązki zawsze - kilka pozycji z serii którą prezentujesz posiadam czyli jeśli mogę tak powiedzieć jesteśmy jak siostry i mamy wiele wspólnego ze sobą no może wykształcenia inne ale coś w tym jest - zawsze czymś handlowałam tak brzydko mówiąc po to by kupić ulubiona książkę bądź gazetę ech to były czasy - piękna masz figurkę i piękne wspomnienia dziś opisałaś - za to cię uwielbiam i kocham jak siostrę której nie mam bo masz serce i duszę z miłością do ludzi płynącą - buziaki ślę wielgachne Marii
OdpowiedzUsuńMarysiu, to zostaniemy blogowymi siostrami, bo ja siostry też nie mam:-)
Usuńja książki również kocham miłością wielką:)))
OdpowiedzUsuńTeraz czytaj Gosiu piękne i pogodne książki:-)
UsuńJak dużo zależy od tego, co najbliżsi "zaszczepią" w nas za młodu. Moja pamięć najdalej i najmocniej sięga do czasu, kiedy miałam 4 albo 5 lat. I zawsze towarzyszyła mi seria "Poczytaj mi mamo" :) Wiele znałam na pamięć, co ja piszę?, znam je do tej pory :))) Już kiedyś napisałam, że lubiłam chorować, bo wtedy leżałam w łóżku, a mama obkładała mnie książkami, żeby mi się nie nudziło :)))
OdpowiedzUsuń... a i zapomniałam, bo mam taką samą lampę naftową :)) po babci i dziadku :)))
UsuńMoje choroby też upływały w książkach!!!
UsuńW moim domku książek się nie kupowało, bo kaski było mało. Ale tuz obok domku była biblioteka do której rodzice zapisali mnie w wieku szkolnym. Byłam tam częstym gościem, pamiętam że pani na początku kazała mi wybierać te cienkie książeczki. Ja chciałam takie z rozdziałami, obie byłyśmy uparte. Wracałam do biblioteki kilka razy dziennie i pani odpuściła. Trudno mi było rozstawać się z książkami. Pierwsze swoje książki nabywałam w antykwariatach za kieszonkowe. Dzieciom swoim książki czytaliśmy i na każdą uroczystość dostawały choćby jedną książkę. Pozdrawiam Twój post przywołał u mnie wzruszające wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeniosłam Cię w świat dzieciństwa:-)
Usuńbardzo lubię czytać :) E. też czytam jeśli nie chce staram się ją zaciekawić to dobry nawyk
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
Może kiedyś Emilka napisze o tym na swoim blogu:-) czas tak szybko płynie, buziaki dla Emilki!
UsuńHa, ja też się nauczyłam czytać jako kilkulatka. I też miałam taką "ciocię" pracującą w kiosku :)
OdpowiedzUsuńTakie kioski były nieocenione!
UsuńBardzo ciekawy wpis i absolutnie dotyczący tego co kocham. U mnie było podobnie. Również znalazłam w tym co przeczytałam powyżej wiele wspólnych elementów. Bardzo wcześnie nauczyłam się czytać, aż się oglądano za mną, gdy czytałam wszystkie napisy w tramwajach i autobusach:) nikt nie dowierzał, że potrafię już czytać:) Często układałam sobie wysoką "kupkę" książek z serii "Poczytaj mi mamo" i czytałam jedną po drugiej. Do znudzenia po kilkanaście razy te same:) Od małego zachwycałam się drukiem, gładziłam papier nowych książeczek, wąchałam je:) to mi do dziś pozostało. Również przeglądałam gazety dla dorosłych, czytałam nawet artykuły zbyt dla mnie poważne. Później książki i znów, gdy swoje przeczytałam brałam się za te poważne mojej mamy:) Pamiętam, że "Love story" przeczytałam mając 10 lat.
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, aby i moje dzieci pokochały książki i z pewnością będę się starała aby tak się stało.
Jeśli chodzi o ulubione książki to przede wszystkim: P. Coelho ale również wiele innych...jest ich tak dużo, ze nie sposób wszystkie wymienić.
Uwielbiam kwiat z fotografii, kojarzy mi się zawsze z motylkami tylko nie wiem niestety jak się nazywa.
Znam Anitko setki nazw kwiatów, a tej nie znam, może gdzieś znajdę!
UsuńJak miło spotkać tylu miłośników książek:-)
Ja również szybko nauczyłam się literek, ale wolałam pisać niż czytać. Książek było u nas w domu od koloru do wyboru i mama właśnie je najczęściej dawała nam w prezencie, chyba nie znam innego dziecka, które tak jak ja cieszyło się ze słownika wyrazów obcych :) ale rzadko nam czytała, za to zawsze puszczała nam płyty z bajkami. Co dziwne ani moi dziadkowie nie mieli, ani wujostwo czy brat nie mają pociągu do książek. Na szczęście mój mąż również kocha książki i w naszym domu podobnie jak w moim odnosimy się do nich niemal nabożnie. Za to dziwią mnie ogromnie domy bez książek (nie wspominając o ludziach, którzy książki wyrzucają), nie bardzo rozumiem jak można przez całe życie, nie "dorobić się" chociażby Biblii.
OdpowiedzUsuńA serię Poczytaj Mi Mamo mam prawie całą:)
Co do czytania dzieciom, jak widzę co niektórzy rodzice czytają swoim pociechom, to już lepiej żeby nie robili tego wcale.
Masz rację, są takie domy....
UsuńPozdrawiam cieplutko i życzę wielu książkowych niespodzianek!
Potwierdza się i na tym poletku naszego życia przysłowie. "Czym skorupka za młodu..............." Często słyszę narzekania, że dzieci i młodzież spędzają zbyt wiele czasu przy komputerach a mało na czytaniu.
OdpowiedzUsuńWszystko polega jak to ładnie napisałaś na "rozbudzeniu zamiłowania" najpierw do słuchania a następnie do czytania.
Tylko tyle i aż tyle:))) W mojej rodzinie na szczęście się to bardzo pięknie udało. Powiem nie skromnie,że mam w tym temacie spory swój udział.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Gratuluję zgodności w temacie i pozdrawiam:-)
UsuńBardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam czytać sobie i dzieciom a akcja poczytaj mi mamo to najpiękniejsza sprawa :)
Pozdrawiam ciepło i zapraszam Cię na mojego drugiego bloga
http://moejdecuart.blogspot.com/
Byłam- pięknie- gratuluję!
UsuńBasiu ciekawe wspomnienia. Ja także chyba już w kołysce miałam książki. Towarzyszą mi przez całe życie. Nauczyłam się czytać wcześnie, ponieważ brat był starszy, więc w wieku 5 lat czytałam już nawet gazety. To miało plusy i minusy, bo w I klasie przeszkadzałam na lekcjach... Po prostu nudziłam się. Moim dzieciom czytałam bajki, teraz jak jest okazja, czytałam przyłatanej wnusi. W moim domu książki są wszędzie, to dla mnie wielki skarb. Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńTo jest nas cała gromada Basiu!
UsuńUwielbiamy ksiażki wraz z mężem. Udało nam się zebrać sporą kolekcję, i co najważniejsze praktycznie wszystko zostało przeczytane :) Naszej 3-letniej córce zawsze coś czytaliśmy i czytamy. I z tego co widzę udało nam się zaszczepić w niej milość do książek... :)
OdpowiedzUsuńRaduje się moje serce, gdy czytam takie wpisy:-)
OdpowiedzUsuńChyba nie odbiegnę od tematu,bo i ja lubię czytać .
OdpowiedzUsuńW dziecięcych latach uwielbiałam baśnie Andersena,które czytał mi mój tata,gdy byłam chora.
Teraz czytam różne książki,lubię poznawać nowe trendy literackie,chętnie poznaję twórczość naszych polskich pisarzy.
Basiu piękny wpis,bardzo osobisty,skłania do przemyśleń.
Buziaki
Bardzo dziękuję Gosiu i mam w Tobie bratnią duszę!
UsuńCzytanie to tez moja słabość, a może moc..., bo w książkach znajduje się odpowiedzi na wiele naszych bolączek :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie !
Moja też:-)
UsuńDość długo byłam koordynatorem kampanii Całą Polska Czyta Dzieciom. Czytanie może tworzyć cuda, jak to zaobserwowano u ludzi w śpiączce. Gratulacje dla tej matki.
OdpowiedzUsuńPrzekażę jej Twoje słowa!
Usuń