A kto taki? Przyjaciółka jednych, niechętnie witana przez innych, czyli pani jesień.
Długotrwała susza zawsze wcześnie wabi jesień. A tak jest u nas od pewnego czasu. Lekkie, piaszczyste ziemie szybko zapominają o deszczach, a wystawione na mocne słońce, powoli pozbawiają życia roślinki. Podlewanie mojego ogrodu zajmuje mi codziennie ok. dwóch godzin!!!
Żal przecież tej wieloletniej pracy, wydanych pieniędzy, a nade wszystko piękna tych roślin, które dają mi tyle radości, więc podlewam w otoczeniu chmar komarów, którym nawet susza nie przeszkadza w złośliwym bytowaniu.
Przymiotno na giergonowym polu, prawie zasuszone, nadal wygląda pięknie.
A w naszym lasku przydomowym pojawiły się już żółte i złote liście.
Na polach też jesień, zboże zwiezione nie tak jak kiedyś do stodół w oczekiwaniu na młockę, ale do nowoczesnych suszarni.
Inne zupełnie czasy pamięta ten kredens Babci Józi.
On kiedyś skrywał garnki z kwaśnym mlekiem od Krasuli, którym w upalne dni posilali się żniwiarze i młockarze. W nim stały garnuszki ze śmietaną, tak gęstą, że dało się nią smarować pieczony we własnym piecu chleb, a wierzch takiej kromy wieńczyła gruba warstwa cukru.
Tam wszystko miało swoje miejsce na półkach wyłożonych szarym papierem.
Babcin kredens stał na północnej ścianie jej izdebki i potrafił wiele pomieścić.
Górną część kredensu stanowiły przeszklone szafki przeznaczone do przechowywania zastawy kuchennej. Babcia miała zwyczaj eksponowania w tych szybach kartek okolicznościowych, które w dużej ilości otrzymywała od swoich dzieci i wnuków.
Kiedyś jedna z tych szyb się zbiła i babcia wstawiła w jej miejsce wymiarową tekturę.
Małej Basi nie podobała się szara tektura i postanowiła na niej nakleić kwiatowe pocztówki z początku lat siedemdziesiątych.
O dziwo, dwie z nich przetrwały do tej pory dzięki mojemu Mężowi, który wiele pamiątek zdążył ocalić przed zniszczeniem, za co jestem mu bardzo wdzięczna.
Skoro te zachowane kartki przedstawiają lilie i cynie, to w dzisiejszym poście zamieszczam aktualnie kwitnące u mnie właśnie te kwiaty, spójrzcie na lilie i cynie naprzemiennie, proszę...
A to już jabłuszka od mojej królowej jabłoni, która wiosną stroiła się jak panna młoda zajmując wówczas w moich postach czołowe miejsce.
W tej butli dojrzewa wiśniowa nalewka na czas zimowych wieczorów z książką.
Czytam przez cały rok, książki to jedna z moich miłości...
Polecam trzy tomy ( trzeciego jeszcze nie mam) " Prawdy zapisanej w popiołach", które opowiadają o trudnej powojennej rzeczywistości, która wikłała ludzi w niebezpieczne układy, niszcząc ich spokój i osobiste szczęście.
Nie czytałam do tej pory J. Jax, ale teraz wiem, że będzie należeć do grona moich ulubionych pisarek.
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na " zielnego posta".
E tam jesień! To tylko późne lato! Najpiękniejsza pora roku! Czas rudbekii, słoneczników, dalii, nawłoci, cynii!Cieszmy się nią i zapachem wczesnych jabłek!
OdpowiedzUsuńDla mnie późne lato i jesień to najpiękniejsze pory roku i cieszę się, że już się pojawiają ich oznaki. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńJa jestem właśnie z tych, których nadejście jesieni bardzo nie cieszy. Ale też wiem, że następstwo pór roku jest nieuniknione - odwieczny powtarzający się cykl Matki Natury.
OdpowiedzUsuńCudowne lilie i cynie.
Ściskam, Basieńko.
Właśnie,ta jesień krok po kroku bliżej i zaczną się chłody, przymrozki i noszenie kilku warstw odzieży. No,ale wszystko ma swój cel i potrzeby bytu. Lilie i cynie są śliczne. Pozdrowienia przesyłam.
OdpowiedzUsuńO matko, ale mi narobiłaś ochoty na takie swojskie skwaszone mleko! Można je było nożem kroić.
OdpowiedzUsuńTeż codziennie tak długo podlewam, dobrze że mam studnię i mauzer, bo nie zarobiłabym na wodę:(
Pozdrawiam Basiu:)
O tak Basiu... Masz rację... Jesień. Też ja lubię... O tym że nadchodzi przypominają mi hortensje... Mimo to mówię że to już późne lato. Ostatnie zbiory, kwitną ostatnie kwiaty lata, i gdzieniegdzie róże... To taki troszkę smutny czas... Bo tak szybko wiosna, lato minęło... A jesienne, zimowe wieczory z książką, domowym winem rewelacja.... Ciepły koc, na palone w kominku. To uwielbiam. I czas wspomnień jak zawsze... Cudnych Lili, róż... Piękne masz lilie i cynie śliczne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKażda pora kryje w sobie odmienne piękno...
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia! Jakbym tam był...
OdpowiedzUsuńKwiaty, aż się proszą do wazonu 😉
Ten tydzień, to duże upały, ale zwiastują nadchodzącą jesień...
Dla bacznych i wieloletnich obserwatorów przyrody, to pewna wiadomość 😉
Jabłka, nalewka i dobra książka, to świetne atrybuty bujanego fotela, albo kominka, z którego bije ciepło 🙂
Pozdrawiam!🖐️
Wszystko co dobre, szybko się kończy ;)
OdpowiedzUsuńJesień ma także swój urok, a w Twoim obiektywnie i ubrana w Twoje słowa będzie wyjątkowo piękna :)
Pozdrawiam!
Basiu, jestem zachwycona Twoim liliowo - cyniowym królestwem !
OdpowiedzUsuńJa mam kredens po mojej mamie, planuję renowację aby go przywrócić do życia ale ciągle brakuje mi czasu !
Pozdrawiam serdecznie
Każda pora roku ma swoje uroki i przywołuje wiele wspomnień:)
OdpowiedzUsuńUściski Basiu.
Basiu, przed chwilą pisałam u Jotki o kamiennym garnku na zsiadłe mleko. U Ciebie zbliżone klimaty. Kredens Babci Józi i ...kwasne mleko. Czego te kredensy babcine nie zawierały. Do dzisiejszego dnia zamknięte w nich są nasze czarodziejskie dni dzieciństwa i ogromna tęsknota za cazaem minionym. Troche tak nostalgicznie się zrobiło. Może to rzeczywiście nadciagajaca jesień?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Basiu kochana, dwie godziny podlewania! Oh, a dla mnie podlać taras jest problemem... Podziwiam, podziwiam.
OdpowiedzUsuńA ten kredens i opis kwaśnego mleka i tak gęstej śmietany na chlebie z cukrem...ach...gdzie te piękne czasy, gdy jedzenie było takie prawdziwe...
Pola powoli pustoszeją, przychodzi czas na jesienne kwiaty i czerwieniejące liście. A mnie jest i nie jest szkoda lata. Upały dały mi się we znaki. Jak kania wyglądam deszczu, bo w zbiornikach widać dno. Moje pomidory muszę podlewać dwa razy dziennie. To jedyne co jak dotąd obrodziło. Jeśli troszkę popada będą maliny, bo jest dużo owoców, tylko pytanie czy dojrzeją czy uschną? Szkoda, że nie dałaś zdjęć całego kredensu, uwielbiam takie starutkie proste meble wiejskie. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńU mnie nad stawem zieleń jeszcze świeża, nawet soczysta.
OdpowiedzUsuńZdarzają się pożółkłe liście, ale jednak dominuje zieleń. Jest jeszcze lato
i cieszmy się tym.
Serdecznie pozdrawiam :)
Piękne wspomnienia o kredensie Babci. A pocztówki - bezcenne!
OdpowiedzUsuńTwoje kwiaty w ogrodzie nadal są bardzo okazałe.:)
Oj tak, zbliża się jesień, a lato uciekło mi w tym roku z wiadomych powodów...
Miło było Cię słyszeć Basiu kochana.:)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Basiu!
OdpowiedzUsuńTwoje posty wspomnieniowe zawsze czytam ze wzruszeniem.
Wspaniałe kwiaty, prawdziwe okazy.
Jesień nieśmiało zaczyna pukać do naszych ogrodów.
Serdecznie pozdrawiam:)
Ja podobnie jak Lusia zawsze się wzruszam, kiedy wspominasz odległe czasy. Wszystko mi się wówczas przypomina. Ten upieczony w domu chleb z warstwą gęstej śmietany posypanej cukrem także. Jak to smakowało... Ja również wiele czasu poświęcam na podlewanie, bo susza u nas okropna. A kwiaty masz cudne mimo braku deszczu. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńWitaj początkiem weekendu Basiu
OdpowiedzUsuńTak Pani Jesień powoli daje znać o sobie. A może to wina królewny Lato, która przypiekła liście kasztanów koło mojej podstawówki?
Pozdrawiam zatem nadzieją na deszcz
Wysokie drzewa, to jest moc :-) Uściski :-)
OdpowiedzUsuńOd kilku dni moja Mama co chwilę widzi zwiastuny nieuchronnie nadciągającej jesieni, które ja staram się jeszcze odrzucać, wiosna i lato mogłyby trwać bowiem wiecznie...
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń