wtorek, 26 marca 2019

Miało być...o kaligrafii, a poszło w kwiaty.

Ławki były zielone, drewniane, z siedziskiem na dwie osoby. Pośrodku, w wyciętym otworze stał kałamarz z niebieskim atramentem, a każdy uczeń miał przed sobą wyżłobiony rowek, w którym mogło spocząć pióro- obsadka ze stalówką.
Pani Ela, drobna, młoda osóbka o ciemnych, sięgających ramion, włosach, była bardzo wymagająca.
Zwłaszcza w temacie starannego pisma. Każda próba zrobienia jakiegoś zawijaska lub " brzuszka" kończyła się czerwonym przekreśleniem i adnotacją " pismo".
Po wykonaniu pisemnego zadania, odkładaliśmy pióra na swoje miejsce, prostowaliśmy plecy i każdy uczeń musiał spleść swoje dłonie wysoko na plecach by sylwetka była wyprostowana. Każda próba opuszczenia rąk na siedzisko kończyła się natychmiastową interwencją naszej pani, nikt nie ryzykował ewentualnych następstw niesubordynacji:-)
Po pięćdziesięciu latach od tamtych chwil postanowiłam sobie przypomnieć owo kaligraficzne wyzwanie z pierwszej klasy.
Nigdy nie uczyłam maluchów z I-III, więc styczności z tym rodzajem pisma nie miałam pół wieku.
Kiedy siadam, by ocenić klasówki z matematyki, bardzo często nie mogę ich rozczytać.
Współczesne dzieci mają różne urządzenia służące do pisania, do poprawy błędów, więc duży procent społeczeństwa nie dba o staranne pismo, a kaligrafia od wielu lat jest niemodna.
Tej wiosny zaskoczył mnie pieris japoński, który obficie obrzucił się kwiatami. Naszą uwagę zawsze zwracały jego przebarwiające się liście, a tymczasem może się on pochwalić takimi pięknymi kiściami.
Z ogromnym wdziękiem " pęka" nasza jedynaczka- magnolia, oby tylko przymrozkom nie zechciało się zawrócić.
Liczę więc na magnoliowy spektakl, bo każdego roku bywa on niesamowity i najważniejsze, że nasz własny.
Trochę uwagi winna jestem bratkom, bo to jedne z najwdzięczniejszych wiosennych piękności.
Niech więc cieszą oczy domowników i przechodniów z wysokości mojego skalniaka.
Fiołki też odwdzięczają się swoją urodą.
A i stokrotki nie pozostają obojętne.
Ale wróćmy do kaligrafii.
Jakie macie wspomnienia z tamtych lat? Czy podejmujecie próby takiego " pisania po dawnemu".
Wiem, że zaglądają tu specjalistki, panie uczące w klasach pierwszych. Bardzo jestem ciekawa ich spostrzeżeń w zakresie pięknego pisania w dobie wszechobecnej komputeryzacji.
Pozdrawiam wiosennie i " starannie" :-)

62 komentarze:

  1. Cudowna wiosna u Ciebie. Ja jakoś nie kaligrafuję. Piszę jak umiem. Przykładałam uwagę do pisma, gdy córki chodziły do podstawówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna wiosna u Ciebie. Ja w szkole pisałam wiecznym piórem. Pamiętam jak w wielu linijkach trzeba było pisać tą samą literę aż do uzyskania perfekcji. Wiosennie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja długo pisałam piórem, a kaligrafię miałam w szkole wieki temu. Szkoda, że teraz nie zwraca się na pismo młodych. Wszech obecna elektronika zaprzepaściła umiejętności ładnego i wyraźnego pisania. A wiosna na dobre zagościła u Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że tę ważną umiejętność bardzo zaniedbano.

      Usuń
  4. Mam identyczne wspomnienie . Te same zielone ławki i kałamarz . Sprawdzałam zeszyty tak jak Ty z mayematyki , bo przez 20 lat pracowałam w szkole jako matematyk i trochę jako fizyk .Pięknie kwitnie u Ciebie wszystko , u nas jest jeszcze mniej kolorowo .Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja moją magnolię posadziłam w tamtym roku ,ale chyba nic w tym nie będzie ...chyba ,że mnie zaskoczy ;)
    pozdrowienia slę

    OdpowiedzUsuń
  6. Ileż pięknych kwiatów - ślicznie tam u Ciebie!
    Ja też miałam ławki (a w starszych klasach stoły) zielone, z dziurą na kałamarz i wgłebieniami na obsadkę. Ale w dziurkach już nie było kałamarzy - może dlatego, że to szkoła w mieście? Obsadki ze stalówkami używaliśmy do pisma technicznego - i zwykłe stalówki i redisówki równej grubości. A w zeszytach pisało się piórem. Cenione były potem chińskie z taką niewielką stalówką, ale moje pierwsze pióro miało stalówkę klasyczną :).

    Po studiach to już często pisałąm długopisem, ale do tej pory najładniej piszę piórem - teraz mam świetne, ostatni prezent od mojego Taty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam pamiątkowe pióro od znajomego Księdza, którego już dawno nie ma wśród nas.

      Usuń
  7. ja uczyłam się kaligrafii a potem w średniej szkole pisma technicznego i został mi po tym ładny charakter pisma:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam te ławki z otwieranym pulpitem i miejscem na kałamarz (chociaż z kałamarza już nie korzystałam). Jakoś od początku wolałam długopis od pióra, pewnie dlatego, że skrzypienie stalówki o papier wywoływało u mnie gęsią skórkę:) Potrafię do dziś pisać pismem pierwszoklasistki. Wczoraj akurat koleżanka będąca wychowawczynią w klasie I sprawdzała w pokoju nauczycielskim zeszyty, zajrzałam z ciekawością... i trochę się załamałam. Ładnego, starannego pisma jak na lekarstwo. Inna sprawa, że sami rodzice to lekceważ i twierdzą, że teraz każdy pisze na komputerze, więc po co uczyć się ładnie pisać ręcznie.
    Wiosenne kwiaty to prawdziwe klejnoty natury.
    Ściskam mocno, Basieńko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzi rodzice mają zupełnie inne spojrzenie na wiele spraw.

      Usuń
  9. wspominać to ja lubię...bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  10. Dużo masz ślicznych, wiosennych kwiatów Basiu, miło popatrzeć. Pamiętam te kałamarze i pisanie stalówką. Kleksy się zdarzały i pobrudzony fartuszek, ale wyrabiała się przy tym ręka i charakter pisma. Dzięki temu pisałam później wyraźnie i sprawnie. Protokołowałam tak szybko, jak ktoś mówił.Ta umiejętność się skończyła,po wprowadzeniu do pracy komputerów, więc co się dzieciakom dziwić. O kaligrafii musimy zapomnieć, byle było czytelnie.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś teraz i ręka nie chce słuchać, gdy chce się coś szybko napisać, wychodzi koślawo i niestarannie. Psy usiłowały zagrzebać w donicy kość, bo tam była najbardziej miękka ziemia, a że przy okazji bratki wykopały ... pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. O tak, często nie mogę rozczytać pisma ucznia. W szufladzie trzymam też lupę, bo zdarzają się literki maciupkie - pismo maczkiem:D - trudne do odczytania.
    Wiesz Basiu, że mam dwie takie ławki. Stare, malowane olejną farbą wielokrotnie, ale blaty zielone, podnoszone działają. Wgłębienie na pióro też jest, tylko otworu na kałamarz nie ma. Zdobyłam je w tamtym roku i myślę o odnowieniu:)
    Piórem często piszę, a mój M. nie używa wcale długopisów. Ma spora kolekcję wiecznych piór.
    Piękne kwiaty. U mnie wiosna zawsze późno przychodzi. Dopiero nieśmiało zaczynajja się pojawiać kwiatuszki. Na fiołki jeszcze czekam.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie ławki to skarb. Przekaż wyrazy uznania Mężowi.

      Usuń
  13. Wiosna nas darzy już swymi urokami co widać na Twoich zdjęciach Basiu.
    A co do kaligrafii....była dla mnie zmorą...ja tak dawno chodziłam do szkoły podstawowej, że kaligrafowaliśmy ołówkiem, a w moim zeszycie pojawiały się dziury od mazania gumką, za które obrywało mi się i to solidnie od mamy.
    A pismo i tak nam zepsuły długopisy.

    Pozdrowienia wiosenne z Tuchowa posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chcąc nie chcąc w dobie pisania na klawiaturze ręka zapomina :) Pisałam kiedyś stalówką, potem wiecznym piórem, pamiętam też kałamarze. Pamiętam zeszyty w wąskie i szerokie linie a każda literka miała swoje miejsce. Wtedy wpajano nam, że pisanie długopisem zniekształca pismo. I pisałam pięknie. Teraz ręcznie piszę rzadko bo nie ma takiej potrzeby.
    Piękna wiosna się budzi u Ciebie Basiu, nawet magnolia już pęka. Może w końcu zrobi się cieplej :)
    Pozdrawiam wiosennie i ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziś znów mamy bardzo zimno.

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękna wiosna u Ciebie Basiu. U nas dziś ranek był słoneczny, a później wietrznie i deszczowo. Swego czasu uczyłam się pisma technicznego piórkiem redis. Komputeryzacja zepsuła pismo. Niekiedy, tak jak i u mnie, choroby odciskają piętno. Pismo ręczne jest jednak takie bardziej od serca. Pozdrawiam Basieńko, Ty jesteś mistrzynią pióra pod wieloma względami.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręczne pismo niesie ze sobą ładunek emocjonalny.

      Usuń
  17. Piórem piszę od czasów liceum. Kilka lat temu dostałam od swojej klasy pióro kiedy kończyli szkołę. Mam do tej pory i bardzo je lubię :) Ale mam jedno "odchylenie' - musze mieć odpowiednio jasny kolor niebieskiego tuszu ;)) Znalazłam taki, ale już go nie produkują. Muszę szukać nowego ;))

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam takie same wspomnienia z nauki pisania. Chyba było to powszechne. Długo pisałam piórem i wszyscy twierdzili, że bardzo dobrze mi to wychodziło. No cóż poszłam w ślady innych, bo w zakładzie wszyscy używali długopisów. Ja pisałam oryginalnym chińskim, nie takiej jakości jak dziś i dalej wychodziło nieźle. Potem nastały podróbki i charakter pisma uległ pogorszeniu. Pracując w biurze dużo pisałam i starałam się, by było czytelnie również dla innych. Nastały komputery, a teraz emerytura i piszę bardzo rzadko, ale i tak staram się pisać starannie. Nigdy jednak nie będzie tak jak piórem. Kwiaty u Ciebie jak z bajki. U mnie jeszcze nie zakwitły fiołki, stokrotki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękne wiosenne kwiaty w Twoim ogrodzie. Lubię pisać piórem ale używam go jedynie gdy piszę życzenia świąteczne, urodzinowe i imieninowe. Niestety, żyjemy w takich czasach, że wszystko pisze się na komputerach.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenię sobie życzenia pisane odręcznie, te komputerowe teksty do mnie nie przemawiają, te ręczne są takie spersonalizowane.

      Usuń
  20. Oj Basiu, stare czasy przypominasz. W takiej samej ławce siedziałam, stalówką pisałam. potem rarytas wieczne pióro, jeszcze na studiach. Potem długopis, a teraz najczęściej komputer. Teraz bazgroły dysgrafią się nazywa i nie ma na to rady, a przecież dawno temu ... fajnie piórem się pisało. A bibułę, liniuszek i kleksy pamiętasz? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam listy pisane przez babcię do dziadka i pomijając błędy, to wzrok przykuwają piękne litery, nikt już chyba tak ich nie pisze. Ja zawsze starałam się pisać w miarę ładnie, pamiętam nawet pióra ze stalówką, ale mój mąż tak gryzmoli, że dane słowo może oznaczać wszystko ;) A nawet nie jest lekarzem :P Ale apropos lekarzy, którzy strasznie bazgrzą, chyba pierwszy raz w życiu trafiłam na takiego, co pięknie i wyraźnie wypisał mi receptę. Pewnie jak pójdą ją zrealizować, to w aptece wezmą za fałszywkę :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja akurat niezbyt ładnie piszę(zwłaszcza kiedy się spieszę), ale związane jest to z moją niepełnosprawnością. Niekiedy nawet nie wiedziałam co napisałam na klasówce z matematyki, a nie chciałam kłamać. A z drugiej strony pamiętam, jak kiedyś pani od matematyki widząc jak się staram pisać stwierdziła, że ja nie piszę - ja rzeźbię.
    Wszyscy teraz narzekają, że przez komputery dzieci niestarannie piszą ręcznie, bo piszą na nich... Tymczasem ja dzięki komputerom miałam możliwość odrabiania prac domowych, pisania klasówek, a nawet wszelkich sprawdzianów, egzaminów i matur. Dzięki temu można było sprawdzić faktyczny stan mojej wiedzy. Więc każdy medal ma dwie strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komputer często pomaga, ale nie powinien zastąpić wszystkiego. W przypadku różnych deficytów jest niezastąpiony.

      Usuń
  23. Ja miałam kaligrafię w Studium Nauczycielskim. Bardzo ją lubiłam i do dziś czasem sobie wprawki robię dla relaksu i rozluźnienia palców. Niestety nie jest to kaligrafia artystyczna, a szkoda, że tak nie potrafię. Na nią jest duże zapotrzebowanie, można nieźle zarobić wypisując ręcznie zaproszenia. Wiosna, mimo chwilowego ochłodzenia, w pełni. Przyleciały nasze znajome kopciuszki i stada szpaków przesiadują na orzechu. Forsycja zakwitnie lada dzień, a przebiśniegi i krokusy już przekwitły. Miłej wiosny Basiu! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ależ kaligrafia robi się znowu modna! Jako sposób na odstresowanie się:) Sama piszę ulubionym piórem - nie jest to może kaligrafia największych lotów, ale zdecydowanie wolę piórem niż długopisem:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo dawno nie pisałam piórem, chyba od czasów liceum, bo na studiach nie miałam okazji. Piękna wiosna w Twoim ogrodzie Basiu.
    Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Doskonale pamietam moje palce poplamione atramentem, bo pióro jakoś dziwnie wiecznie przeciekało :DDD Dlatego bardzo sie ucieszyłam, kiedy mogłam zacząć pisać długopisem kulkowym. Od tamtej pory piszę, jak kura pazurem :DDD Piękna u Ciebie wiosna, a jakoś ją przegapiam, bo ostatnio za dużo się dzieje. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tydzień temu znalazłam na murze mojej podstawówki nekrolog - zmarła Moja Pani, która uczyła mnie kaligrafii. To były czasy stalówki, obsadki, kałamarza z atramentem obsadzonego w dziurze w ławce...

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie pisałam piórem nigdy, nie nauczono mnie i pewnie dlatego piszę jak kura pazurem. W związku z tym ogromnie się cieszę, że piszemy na komputerze :-) Pozdrawiam Basiu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Ci dać lekcje:-)))

      Usuń
    2. o , super! :-) zgłoszę się jak sił mi przybędzie, hehe i to dużo sił, uch :-))))

      Usuń
  29. Piękne, wiosenne kwiaty. Też pamiętam zielone ławki, pióro ze zwykłą stalówką i marzenia o wiecznym piórze. Taaaakie pióro to samo miało pięknie pisać ( tak mi się wtedy wydawało). Ręcznie piszę już coraz mniej, najczęściej to lista zakupów. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj wiosennie
    Dzisiaj głośno jest o szkole i nauczycielach... Ale Twój dzisiejszy wpis Basiu znowu przywiał wspomnienia. Dobrze pamiętam zielone drewniane ławki, lekcje starannego pisania. Ileż to razy wyrywałam kartkę z zeszytu i wszystko przepisywałam. A pismo, to zawsze była moja pięta achillesowa. Koledzy na studiach zawsze denerwowali się pożyczając ode mnie zeszyty. Bo to, że pisałam jak kura pazurem, to jeszcze nic. Ja czasem niektóre słowa, które często się powtarzały zastępowałam tylko jedną lub dwoma literami. Najważniejsze, że ja wiedziałam o co chodzi. Przecież na studiach nikt nie sprawdzał kaligrafii... No prawie nikt. Raz mój ulubiony profesor zajrzał do moich notatek i nie mógł uwierzyć, że najlepsza studentka z jego przedmiotu może mieć coś takiego w zeszycie.
    Basiu, dzisiaj więc i moja opowieść trochę szkolna. Ale miałam już ją wcześniej zaplanowaną, więc nie ściągałam....
    Cieszę się, że przeczytałaś mój ostatni wpis. Muszę jednak napisać, że dodałam małe Postscriptum. Jeżeli jesteś ciekawa, zapraszam.
    A o Twoim kuzynie już kiedyś pisałaś? Prawda?
    Mam pytanie, jeżeli zamieszczam komentarz pod Twoim dawnym wpisem, to też go widzisz?
    Pozdrawiam słonecznie, żółtym kolorem forsycji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam powiadomienia o komentarzach do dawnych postów.

      Usuń
  31. Siedziałam w takich ławkach, ale pisałam długopisem. Zawsze miałam bardzo ładny charakter pisma, już jako nauczycielka prowadziłam kronikę szkoły, ale w pewnym momencie moje pismo zupełnie się zmieniło. Kiedyś kronikę czytał ojciec zakonny, który hobbystycznie zajmował się studiowaniem pisma i początkowo nie chciał uwierzyć, że w dalszym ciągu prowadziła to ta sama osoba, stwierdził żę jeśli tak to przeżyła coś tragicznego... Miał rację.Teraz oczywiście staram się pisać pięknie, w końcu muszą rozczytać się dzieci z klas I-III, ale do wcześniejszego bardzo dużo brakuje. Poza tym jestem wzrokowcem i nawet na studiach swoje notatki przepisywałam z podkreśleniami, odstępami itd.
    Jeśli chodzi o pismo uczniów to rzeczywiście jest tragicznie, ale w mojej klasie nie narzekam. Oczywiście są dzieci piszące pięknie i mniej pięknie, ale zawsze czytelnie. Będę nieskromna, ale jest to konsekwentna, od klasy pierwszej, współpraca moja i rodziców. Tylko wtedy można osiągnąć jakiś efekt.
    Piękna wiosna u Ciebie. Pozdrawiam Basiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak powinno być.Od nauczyciela klas początkowych wiele zależy, później już pewnych spraw nie da się nadrobić.Rodzice powinni Ci być wdzięczni.Takich nauczycieli nam potrzeba,

      Usuń