I dlatego, mam nadzieję, że tekst przygotowany przez sympatycznego miłośnika motocykli, również tych wiekowych, przeczytają wszystkie Czytelniczki.
A może nawet pojawi się tu jakiś pan?
Zatem zobaczcie, co mój Syn Kamil, który posiada ogromną wiedzę motoryzacyjną, opowiada o swojej pasji i wizycie na niecodziennej wystawie:
Pasją do motocykli wszelakich zaraził mnie mój śp. Dziadek Stanisław, tato Autorki bloga.
Właśnie on
nauczył mnie jeździć i prawidłowo używać tego sprzętu. Przekazał mi podstawy
jazdy motocyklem, które przydają się do dnia dzisiejszego.
Motocykla co prawda
w chwili obecnej nie posiadam, ale są mi one bliskie cały czas, podobnie jak
motoryzacja różnego sortu.
Nie chodzi tu bynajmniej tylko o współczesne
pojazdy, ale również o te zabytkowe, o których wiele osób dawno zapomniało.
Ucieszyłem się, gdy powziąłem wiadomość o wystawie ruchomej pn. „Polskie
motocykle dwudziestolecia międzywojennego”, zorganizowanej w Stajniach
Książęcych Zamku w Pszczynie. Wybrałem się więc początkiem sierpnia zobaczyć
ten mało znany i niedoceniany kawałek polskiej motoryzacji jednośladowej.
Pogoda dopisała wyjątkowo mocno. Było ok. 35 st. C.
Kompleks Muzeum przywitał
nas bardzo miło. Okazały Zamek, potężny park ze stawem, stajnie i cała
infrastruktura towarzysząca. Wszystko bardzo zadbane i dopilnowane. W samych
Stajniach Książęcych – przedwojenne polskie okazy. Wśród nich dużo „setek”
(motocykli klasy 100 cm3), które były wtedy traktowane jak dzisiejszy
motorower. Sprzyjały temu ulgi w opłatach, ubezpieczeniach oraz niskie zużycie
paliwa. Były względnie tanie w utrzymaniu, chociaż w zakupie już niestety nie.
Wśród nich np. SHL 98, Perkun 98, Tornedo i Niemen. W zbiorach znajdują się
również prawdziwie królewskie pojazdy, w tym m.in. ciężki masywny i solidny
Sokół 1000, który zdolny był rozpędzić się z wózkiem bocznym do 100 km/h. Przed
wojną taka prędkość po naszych bezdrożach była prawdziwym szaleństwem. Wystawa
została bardzo dopracowana. Wszystkie pojazdy były przygotowane w każdym detalu,
były perfekcyjnie wyczyszczone, a elementy chromowe miały odpowiedni blask.
Obok każdego z pojazdów tablica informacyjna z krótkim zarysem historii.
Najbardziej mnie zaciekawiły pozostałości motocykla Rydz Śmigły, o którym niewiele wiadomo a zachowały się jedynie pojedyncze elementy. Oryginalny prospekt
reklamowy, zbiornik paliwa czy elementy ramy są dzisiaj prawdziwym unikatem.
Warto było odwiedzić to miejsce. W końcu wiele z nas pamięta motoryzację rodem
z PRL-u. Rozdział przedwojenny jest mało znany, a to właśnie wtedy przypadał
okres największego „moto-rozwoju”. Mieliśmy niezwykle zdolnych inżynierów i
nadążaliśmy za światowymi trendami w tej dziedzinie. Dramat wojny zniszczył nie
tylko ludzi, ale także dokumentację, fabryki i maszyny. To, czego nie udało się
zniszczyć, skradziono, lub wykorzystano do rozbudowy przerażającej machiny
wojennej. Każdy z tych pojazdów przetrwał w ilości najwyżej kilkunastu
egzemplarzy, dlatego są one dzisiaj takimi unikatami. Piękne to były czasy, kiedy
pojazd był tworzony przez inżyniera z pasją, wykonującego obliczenia i pomiary
ręcznie.
Każdy element wymagał czasu i dopracowania i to często w warunkach
chałupniczych – w końcu Polska dopiero rodziła się na nowo. Dzięki temu
zaangażowaniu mogły powstać takie pojazdy jak te motocykle.
Poniżej kilka zdjęć
ilustrujących czar tamtej motoryzacji, w tym sam Król – Sokół 1000.
Z pozdrowieniami – Kamil, syn 😃
A zastanawiałam się od razu gdzie takie sklepienia :)
OdpowiedzUsuńMotocykle są fajne :) - lubię oglądać :D
Choć ja chyba najchętniej miałabym skuter - gdyby był mi potrzebny.
Pozdrawiam Autora wpisu i oczywiście Ciebie Basiu serdecznie.
Brawo dla pierwszej kobiety.
UsuńJak byłam młoda to bardzo chciałam jeździć na motorze:))nawet próbowałam:))fajna sprawa:))
OdpowiedzUsuńFajna- przyznaję.
UsuńWow jakie piękne te motocykle :-)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że mu się podobają :-)
Też w młodości jeździłam na WFM-ce .
Pozdrawiam :-)
Pięknie!
UsuńU nas co roku odbywa się zlot starych samochodów i motocykli, ale takich unikatów na próżno szukać. Dzięki temu, że Twój syn zechciał się podzielić swoją pasją wiem teraz, że przed wojną mieliśmy nie tylko Sokoła. Moje doświadczenia z motocyklami mają wymiar tylko pasażera z tylnego siedzenia. Ojciec miał WFM, wujek Osę, a kuzyni SHL i WFM. Jeden z kuzynów do dziś ma chyba Urala. Trochę się najeździłam. Fajnie, że Twój syn ma taka pasję, życzę mu zdobycia wymarzonego modelu. :)
OdpowiedzUsuńTereniu, masz ogromną wiedzę- podziwiam.
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie siostrzeńcy uwielbiają motory Jedyna siostrzenica też
OdpowiedzUsuńTo fajna pasja Basiu, tylko trzeba być rozważnym.
UsuńMimo że nie nigdy z motocyklem nie było mi po drodze, to wpis przeczytałam z uwagą. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy Ewuniu.
UsuńMiałam okazję poprzyglądać się takim maszynom w ostatnią niedzielę na kalwaryjskim wzgórzu, było zakończenie podkarpackiego sezonu motocyklowego; przy okazji oddawano krew dla potrzebujących; mój syn jeździ, i nie powiem, że nie boję się o niego; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńObaj moi Synowie jeździli w kawalerstwie na motorach, później je sprzedali ze względu na potrzeby materialne gdy założyli rodziny. Ja do dziś podziwiam motocyklowe zloty.
UsuńMotocykle, motory, sa super....mój tato natomiast miał czerwonego komarka i na nim z Nim jeździałam...co dzisiaj mile wspominam. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńTakie wspomnienia są miłe.
UsuńMotocykle temat rzeka jak sądzę dla fanów.Podziwiam piękne maszyny.
OdpowiedzUsuńDzięki za super wpis i pozdrowienia ślę dla mamy i syna :)
Dziękujemy za pozdrowienia.
UsuńTato uczyl jeździć na wuesce:-) to pamiętam.... Lato, motory, jezioro, bajka:-)
OdpowiedzUsuńTo jesteś odważną dziewczyną:-)
UsuńBasieńko, a już pomyślałam, że to Twoja nowa pasja:)
OdpowiedzUsuńBuziaczki.
Wyobraź sobie Gosiu, że się na Kamilowym ciężkim motorze- Yamaha Fazer 1000 kiedyś przejechałam z 200 m:-)
UsuńŚwietne maszyny... z duszą :-) Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńFantastyczne.
UsuńWspaniałe maszyny :) też bym je z przyjemnością na żywo zobaczyła ! Świetny wpis Basiu Twojego Kamila !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło !
Dziękuję Aniu, zauważyłam, że interesują Cię motoryzacyjne wpisy Kamila.
UsuńTo piękna pasja i ciekawe wspomnienia. Mój tata też miał motor i często zabierał mnie na wycieczki, sama jednak nie próbowałam jeździć - może szkoda?
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam Basiu Ciebie i Twojego syna.
Mój Tato odwoził mnie do szkoły, do kościoła, na dworzec PKP, wszędzie, od dzieciństwa, bo do mojej wioski nie dojeżdżał żaden środek komunikacji.
UsuńWspaniałe maszyny, wprawdzie nigdy nie byłam kierowcą, ale pasażerem owszem. Miło było poczuć wiatr we włosach.Kiedyś próbowałam jazdy na komarku, ale tylko próbowałam, do motocykla się nie przymierzyłam.
OdpowiedzUsuńJazda motocyklem jest niesamowita.
UsuńTak, super.
OdpowiedzUsuńPiękne, zadbane, wypieszczone wręcz motocykle. Istne dzieła sztuki. Na pewno wielu entuzjastów dużo by dało by się nimi przejechać!:-)
OdpowiedzUsuńNawet ja bym się odważyła:-)
UsuńWystawa nie mogła się odbyć w lepszym miejscu, niż stajnie królewskie w Pszczynie ;)
OdpowiedzUsuńMiejsce świetnie dobrane.
UsuńAle i na filiżanki też znalazło się miejsce :))))
OdpowiedzUsuńJa tez lubię motory ;)
buziaki :D
Super.
UsuńKurcze, mój komentarz jednak się nie ukazał, mieliśmy problemy z internetem. Chciałam kochana Basiu, żebyś wiedziała, że myślę o Tobie, przepraszam za brak czasu:(
OdpowiedzUsuńJa to wiem Klaudusiu:-)
UsuńPiękne maszyny... a miejsce dla stalowych rumaków wymarzone:)
OdpowiedzUsuńPowiek krotko: super maszyny! :)
OdpowiedzUsuń