Był rok 1982, albo 83... Grupa studentów wydziału Geodezji Górniczej AGH odbywała coroczną praktykę geodezyjną na terenie Beskidu Żywieckiego. Dla pięcioosobowej grupy studentów wykonanie pomiarów wysokościowych na obszarze 10 kilometrów kwadratowych stanowiło poważne wyzwanie, jako, że studenci w owych czasach nie posiadali telefonów komórkowych. Byli wyposażeni jedynie w gardła ( czasami nadwyrężane dobrym miejscowym piwem), co na tak znacznym obszarze nie gwarantowało skutecznego porozumiewania się dotyczącego zakładania właściwych stanowisk geodezyjnych. Kiedy więc nadszedł ( po znojnych, dwóch upalnych tygodniach pracy) czas zaliczenia operatu wpadliśmy na pomysł " dorobienia" kilku odczytów pomiarowych na miejscu...licząc na to, że wśród tylu prawdziwych, nasz profesor nie dostrzeże " tych zmyślonych". Niestety sędziwy prof. Tadeusz W. dostrzegł jedynie te" kombinowane" i nic nie pomogło tłumaczenie, że obok kilku " naciągniętych" jest kilkaset prawdziwych. Losy zaliczenia wisiały na włosku... Profesor dał nam jednak szansę stawiając pytanie pomocnicze; " jaką dziś obchodzimy rocznicę?", a był dzień 15 lipca. Moje umiłowanie historii przyszło mi z pomocą:- " rocznicę bitwy pod Grunwaldem"- wykrzyknęłam z radością patrząc na zdziwione miny moich kolegów i na rozjaśnioną twarz statecznego prof. Tadeusza W., który natychmiast wypowiedział zbawienne słowo: " ZALICZAM". Tak więc dwa tygodnie pracy nie poszło na marne, ja rocznicę bitwy pod Grunwaldem wspominam z westchnieniem każdego roku, a tych lat upłynęło już 30. Ciekawa jestem, czy moi koledzy z grupy ten fakt jeszcze pamiętają? Oczywiście pozdrawiam wszystkich geodetów..., a tu szczególnie Atkę, Tomka, Wojtka i Wiesia...Jakość zdjęć kiepska, ale 30 lat to wieki w fotografii!
Właśnie " kombinujemy"....
ZALICZONO!
Bitwy po Grunwaldem namalować nie potrafię, podziwiam Jana Matejkę, ale pozostając w klimacie historycznym wrzucam zdjęcie pomnika króla Władysława Jagiełły, który od ponad stu lat strzeże miejscowości, w której nauczam młodzież nie historii... a matematyki!
A współcześnie u nas znów pada, wczoraj skorzystałam ze stosownej pogody i "popełniłam" parę fotek zmęczonym ulewami kwiatom.
W cieniu świerka funkja czuje się dobrze.
Floksy królują latem w wiejskich ogródkach.
Pysznogłówki pysznią się pięknym miętowym zapachem...
Żółte byliny są dobre na każdą pogodę.
Liliowce zwracają główki w stronę rozmówcy.
Onętek pierzasty czyli kosmos, albo warszawianka, kwitnie nieprzerwanie przez całe lato i zasiewa się sam.
Czas lata to czas nalewek. Te są w formie zminimalizowanej wytworzonej w celach kolekcjonerskich dla Syna, buteleczki ręcznie malowane, seria hand made, do kolekcji...
fajna historia i wspomnienia :))) czasem przypadek ,bądź dobra pamięć nas uratuje ;))
OdpowiedzUsuńcudne naleweczki i buteleczki
kosmosy zawsze mi sie podobały musze w koncu na balkonie zasadzić tylko poszukać muszę choć teraz pewnie trudno nasionka
pozdrawiam i zyczę słoneczka
pozdarwiam
Jak tylko coś dojrzeje to Ci wyślę, tylko napisz adres na maila, pa.
OdpowiedzUsuńbuteleczki zachwycają, naleweczka z takich butelek pewnie jest smaczna, pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńZ tych kolekcjonerskich nic nie wolno ruszyć:-(
UsuńProszę, jak to historyczne zwycięstwo przydaje się po latach! U nas też jest to pamiętny dzień :)
OdpowiedzUsuńA kwiatki jak zawsze urocze :) Lubię floksy.
A mówiło się, że Jagiełło nie potrafił wykorzystać zwycięstwa!
UsuńBasiu, uwielbiam takie historie :)))) Czytałam w napięciu :))))
OdpowiedzUsuńJejku, a kolekcjonerskie buteleczki są wyjątkowe, przepiękne!
Ściskam!
Dzięki Sylwuś! Pozdrawiam:-)
UsuńZaglądnęłam tu na chwile ale chyba pozostanę na dłużej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBędzie mi miło Kasiu jeśli zagościsz tu na stałe, nie pozwolę Ci się nudzić, bo zainteresowań mam mnóstwo... gorzej z czasem, ale damy radę:-)
UsuńZapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia:)
OdpowiedzUsuńZajrzałam od Anstahe, zachęcona fragmentem Twojej książki ... i zostaję...
OdpowiedzUsuńJa też się do Ciebie" załapałam":-)
UsuńOnętek pierzasty.... mój ulubiony:-) Ja co prawda nazywam go "ten koper co kwitnie" :-) bo nigdy nie pamiętam jego nazwy:-)
OdpowiedzUsuńTwoja opowieść - wspomnienie trzymało w napięciu. Do czegoż to może się przydać bitwa pod Grunwaldem:-) A zdjęcia oddają atmosferę pełną radości studenckiej:-)
Pozdrawiam ciepło:-)
" ale to już było"... za dwa lata zjazd na 30- lecie obrony prac magisterskich...geodeci potrafią się dobrze bawić, kilka zjazdów już było!
Usuńach, jak ja uwielbiam to kwiatowe bogactwo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, kwiaty towarzyszą mi zawsze, cieszę się, że je kochasz:-)
UsuńButeleczki mnie po prostu zauroczyły. Rewelacja!
OdpowiedzUsuń***
Bitwy namalować nie potrafisz, ale zdjęcia kwiatom robić umiesz po mistrzowsku.
Serdeczności.