Tylko na naszym mostku ( taka nazwa określa w mojej wiosce wejście z drogi na posesję) w Dzień Zesłania Ducha Świętego leżą gałązki liliowca. Poza mną nikt o tej tradycji nie pamięta, choć mieszka tu wiele znacznie starszych ode mnie osób. No cóż, nowoczesność wtargnęła wszędzie, a ja z uporem, każdego roku, w wigilię Zielonych Świątek, rozrzucam przed bramką i bramą gałęzie liliowca, jak moja Mama i moja Babcia, i zapewne wiele kobiet z wcześniejszych pokoleń. Jestem bardzo przywiązana do tradycji. Pewne sprawy odejdą wraz ze mną, wiem to, ale we wspomnieniach i zapiskach pozostawię wzmiankę o tym zwyczaju.
Zadzwoniłam dziś do Wujka Władka, z Krakowa ( lat 88) i mówię, że już rozłożyłam liście liliowca, a on na to: " o, to już jutro Zielone Świątki".
I właśnie z Zielonych Świąt są moje skarby rodzinne, jedne z najcenniejszych- gipsowe figurki Maryi i Jezusa, które od zniszczenia i poniewierki, uratował przed laty, mój Mąż, wychowany przez swych Rodziców w ogromnym poszanowaniu wszelkich przedmiotów kultu religijnego.
Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo to przecież moje rodowe skarby.
Gipsowe figurki liczą ponad pół wieku i zamieszkały w naszym starym, drewnianym domku po jednym z odpustów w pobliskim Sanktuarium Odporyszowskim. Mój Brat był wówczas młodzikiem, zapłacił za możliwość strzelania " z wiatrówki" do losów wiszących na nitkach jednego z kramów. Owe strzelby były tak ustawione, by celny strzał był prawie niemożliwy do wykonania, a jednak Wieśkowi udawało się to tak często, że kramarze odmawiali mu dalszego strzelania w obawie przed stratą, jako że brat strzelał do fantów również na prośbę innych osób.
W tym pamiętnym dniu los obdarował go dwiema figurkami, które odtąd stały się ozdobą naszej skromnej izby mieszkalnej.
Stały na szafie, a Mama z dumą opowiadała koleżankom, jakie dobre oko ma jej syn. Oprócz tych figurek był jeszcze gipsowy, duży kot, również " zestrzelony" podczas odpustu. Odnowione figurki stoją teraz w naszym domu, a kiedyś przekażę je moim Synom jako cenną pamiątkę pamiętającą inne czasy.
W mojej wiosce kwitły wówczas jaśminy i akacje i tak jest do dziś. Dlatego mam do nich szczególny sentyment.
Akacje odmierzały drogę do szkoły, potem do pracy, czarowały zapachem i niezliczoną ilością kwiecia. Nadal witam je z wielką radością, zatrzymuję się w miejscach naznaczonych wspomnieniami, robię zdjęcia i coraz mocniej wrastam w te strony, w których przyszło mi żyć i pracować.
Józkowa, opuszczona chatka, otoczona akacjami mogłaby opowiadać historie, które współczesnym mogłyby się wydawać baśniami...
Tak oto żegnam maj, wspomnienia cisną się gromadami, więc je zapisuję, a pozostając w tym nastroju, polecam wspomnienia prawdziwe Ani Golędzinowskiej, które czyta się " jednym tchem".
Do zobaczenia w czerwcu:-)
U nas w dzieciństwie przynosiłam z łąk pachnący tatarak i przeplatałam przez płot; rozczulające są te figurki gipsowe świętych z odpustów, teraz króluje paskudna chińszczyzna; pozdrawiam serdecznie w deszczowy poranek ostatniego dnia maja.
OdpowiedzUsuńPowinien być tatarak, ale w moich stronach go nie było, więc zastąpiły go gałązki liliowca.
UsuńPiękna tradycja... Aż Basiu, zachciewam i ja zerwać jaśminowce... Tylko czemu jeszcze nie zakwitł.. Piękne figurki,wspomnienia.piekne.marze o takiej figurce do ogrodu. By była by chronila. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknej niedzieli.
W ogrodzie musi mieć osłonkę lub musi być wykonana z innego materiału by nie uległa zniszczeniu.
UsuńWspaniałe , że wszystko zapisujesz. Nowe pokolenie mało jest przywiązane do tradycji i wiele z nich nie pamięta. Cudna jest ta józkowa chata , tajemnicza idealna na sesje zdjęciowe. Miłych Zielonych Świątek ❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się tak chyli...
UsuńBasiu, niezwykłe są Twoje wspomnienia i zapamiętane, stałe kultywowane zwyczaje. Jozkowa chata ... figurki zawsze wzbudzają mój zachwyt, ale tylko te nadgryzione zębem czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.:))
Moje mają pół wieku.
UsuńZ moją babcią też zawsze cieszyłyśmy się z Zielonych Świątków :-)) Ale zwyczaju sypania liliowców nie pamiętam, może ich u nas nie było. Na pewno było dużo kwiatów dla Matki Boskiej :-)) Pozdrawiam serdecznie Basiu :-)) Mam rehabilitację teraz i ta pogoda burzowa odbierają mi radość życia. Ja się bardzo cieszę, że nie ma suszy,ale boli wszystko. Może różyczki od dzieci na środku stołu postawię i weselej się zrobi :-)) o , jaśminem zapachniało z Twojego posta :-))
OdpowiedzUsuńKażda kraina ma inne obyczaje Marzenko.
UsuńBasiu, zawsze gdy zajrzę do Ciebie i przeczytam post, wychodzę z głową pełną wspomnień. Dzisiaj tez wspominam strzelnicę, która stała u nas na rynku i strzelanie do zapałek, aby zestrzelić kwiatki z gąbki na druciku. Raz mi się udało:) Figurki ze strzelnicy są piękne, przywołują mi wspomnienia wiejskich kapliczek, których u mnie jest dużo. Czy je odnawiałaś, czy do tej pory trzymają barwy?
OdpowiedzUsuńAkacje - zanim je zobaczę, już czuję ich zapach. Mocny i piękny.
Ściskam mocno Basiu.
Widać, że też miałaś " dobre oko".
UsuńWitaj Basiu w deszczową niedzielę.
OdpowiedzUsuńKolejne piękne wspomnienia. Ciekawa historia.
Tylko trochę zaniepokoił mnie tytuł posta. Nie jesteś sama Kochana...
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Basieńko, dziękuję, uzupełniłam tytuł, bo miałam na myśli fakt, że nikt już nie kultywuje tej tradycji w mojej wiosce:-)
UsuńUlżyło mi Basiu.:)
UsuńPiękna tradycja, nie słyszałam wcześniej o niej. Śliczne figurki Basiu. Niech Mateczka i Jezus się Wami opiekują i zsyłają potrzebne łaski. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa jestem Lenko wiekowa:-) więc dużo pamiętam.
UsuńBardzo ciekawy post i wspomnienia. Piękne figurki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Dziękuję Aniu.
UsuńBasiu, za to podtrzymywanie tradycji tak bardzo Cię podziwiam!
OdpowiedzUsuńKocham to...
UsuńNie wszędzie taka tradycja związana z liliowcem funkcjonowała Basiu, zresztą te krzewy już są nieco przekwitnięte. Teraz obficie kwitną pachnące konwalie. Nie wiem, czy wiesz,że trzeba przed nimi chronić dzieci i koty, bo są bardzo trujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńIwonko, to lilaki przekwitły, a liliowce dopiero zaczynają kwitnąć, są na pierwszym zdjęciu. O konwaliami wiem jakie są zdradzieckie!
UsuńSame pachnace roslinne cudenka w tym pieknym poscie. Jozkowa chatka otoczona akacjami i dzikim bzem jest urocza.
OdpowiedzUsuńStare chatki są urocze.
UsuńZawsze podziwiam Twoje ogromne zamiłowanie do tradycji i dlatego też chętnie tu wracam. Nie wiedziałam o tych liliowcach, ale może to nie przypadek, że u mnie tuż przy wejściu, za bramką mąż posadził liliowce i one właśnie teraz zakwitły - na dzień przed Zielonymi Świątkami ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Basiu :)))
Być może słyszał gdzieś o tej tradycji. Liliowce dą poekne i jest ich wiele odmian.
UsuńFajnie, że dbasz o tradycję :D Gipsowe figurki są przepiękne :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I mają swoją historię
UsuńZe wstydem powiem, że u nas nikt już nie pamięta o strojeniu tatarakiem(o liliowcach nie słyszałam). Zawsze zachwycam się Twoimi pamiątkami, to coś, co nas osadza w danym miejscu, rodzinie, kulturze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jaśminy, to moje wspomnienia z dzieciństwa! Co prawda mam też jeden krzew w ogrodzie, mimo że pachnie, to jednak nie tak jak te w dzieciństwie;)
Pozdrawiam Basiu:)
A ja m tę starą odmianę- pachnącą.
UsuńTwoje poszanowanie tych jakże pięknych tradycji jest godne podziwu, tyle mądrego i ciekawego można wynieść z Twoich wpisów. Pozdrawiam, miłego wieczoru ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się Maks, że zagłada tu przedstawiciel młodego pokolenia.
UsuńTo miłe, że dbasz o tradycje. U nas takiej nie było. Domy przystrajało się gałązkami brzozy. Taka tradycja trwa do dziś. Wprawdzie robi to w większości moje pokolenie, ale zdarza się również u młodych. Piękne jaśminy i akacje. U nas jeszcze nie kwitną. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńNa naszych oczach wiele tradycji ginie, ale nie tylko one. Giną również niektóre zawody, nawet dzieci zupełnie inaczej się bawią. Czas biegnie, a z nim przychodzą zmiany - taka kolej rzeczy. Chociaż czasami żal. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZamiast czytać aktualnego posta zajrzałam na zakładkę "Moje malarstwo".
OdpowiedzUsuńNie zdawałam sobie sprawy, że jesteś taką wspaniałą malarką i artystką. Niesamowite obrazy!
Choćby abstrakcje robią niesamowite wrażenie. Jesteś wspaniałą utalentowaną artystką (dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałam?) !!!
Tradycje powoli odchodza w niepamiec, zmieniaja sie pokolenia a przekazywanych tradycji juz nikt nie chce pielegnowac.Ale zdjecia piekne i tresc pieknie sie czyta.Pozdrawiam.)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście tradycja powoli zanika. Ty Basiu pięknie ją pielęgnujesz, to na Twoim blogu dowiaduję się o wielu nieznanych mi zwyczajach. Dziękuję serdecznie bo to bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serdeczności:)
A mnie Zesłanie Ducha Świętego zawsze będzie się kojarzyło z dniem mojej Pierwszej Komunii Świętej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U mojej babci to wujek robił wyprawę nad jezioro po tatarak. Mówiło się "Zielone Świątki - tatarak w kątki!" Ja niestety już nie chodzę nad jezioro po tatarak. Wiele tradycji ginie, wielka szkoda. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBasiu, a ja pamiętam, że u mojej babci mieszkanie stroiło się tatarakiem.
OdpowiedzUsuńU mnie juz niekoniecznie, niestety...
Ta chata to cudna jest.Mogałbym się tam zaszyć.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDobrze Basiu że tak pielęgnujesz wszelkie tradycje i zwyczaje. W moim domu rodzinnym był tatarak. A jak nie był dostępny to gałązki brzózek. Gdy zamieszkałam w mieście to wiele się zmieniło. Jeszcze parę lat temu zawsze na ryneczku można było kupić pęk tataraku. Ale to dawne dzieje i już nikt ich teraz nie przywozi. Więc tylko wspomnieliśmy z mężem, że tradycja zanikła. Całe szczęście, że piszesz o tym - to chroni od zapomnienia. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńBasiu, gdybyś była moją Mamą, z przyjemnością nauczyłabym się tych wszystkich tradycji. O liliowcach też nie słyszałam, jesteś wielką skarbnicą wiedzy.
OdpowiedzUsuńA figurki przecudne, dobrze że się uchowały
Hania mnie zmobilizowała żeby uaktualnić zakładki z malarstwem, a Wy Wszyscy utwierdzacie mnie w słuszności zachowanie tradycji- dziękuję.
OdpowiedzUsuńWitaj czerwcowo Basiu
OdpowiedzUsuńJa też często myślę, że wraz ze mną znikną pewne tradycje. Szkoda, ale co można zrobić?
A kwitnące jaśminy i akacje mają dla mnie szczególne znaczenie
Pozdrawiam oczekiwanymi kroplami deszczu
PS. List niedługo prześlę drogą mleczną
tradycje to świętość
OdpowiedzUsuńNiewiele osób podtrzymuje tradycje i przystraja domostwa na Zielone Świątki. U mnie maiło się gałęziami brzozy podobnie jak na Boże Ciało.
OdpowiedzUsuńAż trudno mi uwierzyć, że u Ciebie kwitną już jaśminy. U mnie są jeszcze w pąkach.
W poniedziałek byłam w szpitalu okulistycznym w Bielsku gdyż nastąpił nawrót choroby oka i dlatego Ciebie nie odwiedzałam.
Serdecznie pozdrawiam:)
Zachowanie pewnych tradycji to ważny element naszego życia, pięknie, że he zachowujesz. Tymi figurkami jestem urzeczona, zawsze o takich marzyłam, ale trudno kupić podobne. To cenna pamiątka.
OdpowiedzUsuń