JESION z PODWÓRKA
Mógłbyś być moją ulubioną brzozą
wczesną wiosną otulać się drobną zielenią
mógłbyś też być miododajną lipą
zapraszać na ucztę całe roje pszczół
albo mógłbyś być złotolistnym bukiem
co chwyta złote promienie jesiennego słońca
nawet mógłbyś być ciągle zielonym świerkiem
otulonym białym puchem zimowych marzeń
a ty jesteś zwykłym jesionem
który opuszcza zbyt wcześnie liście
i nagimi konarami zagląda do okna
powinnam cię nie lubić
bo z siedemdziesięcioletnimi wspomnieniami
zaśmiecasz podwórko smutnymi liśćmi
a ja cię lubię
rozmawiam z tobą nocą i o poranku
gdy sen odpływa razem z tęsknotą
opowiadasz mi o swoim powojennym dzieciństwie
wspominając ciągle wujka Władka z sentymentem.
Wujek Władek jest dziś eleganckim panem z bardzo dużym bogactwem życiowych doświadczeń.
Lubię słuchać jego opowieści. Mimo bardzo dojrzałego wieku, zachował doskonałą pamięć i chętnie recytuje cały wiersz " był sobie dziad i baba...", wspomina stare dzieje, ale żyje też współczesnością, jest człowiekiem światłym i oczytanym.
To właśnie on, dawno, dawno temu, posadził obok domu swojego dzieciństwa, na podwórku, na którym znajduje się nasz dom, sadzonki jesionów.
Gdy już Wujek Władek posadził jesiony, wyjechał w świat by zdobyć wykształcenie i znaleźć pracę. Z moich rodzinnych stron ludzie masowo wyjeżdżali do budującej się Nowej Huty, bo kilkumorgowe gospodarstwa i drewniane chatki z dwiema izbami nie były w stanie pomieścić i wyżywić kilkorga dzieci.
Zatem pojechał Władek, poznał Kazię, pobrali się i zamieszkali w Nowej Hucie, a Władek podjął pracę w kombinacie.
Od wielu lat jest na emeryturze, Kazia nie żyje od ponad pięciu lat, ja każdego poranka budzę się z widokiem na " Władkowy" jesion i snuję wspomnienia bo odkąd sięgam pamięcią ta rodzinka z Huty systematycznie mnie odwiedzała.
Na dodatek w moje ręce wpadła czterotomowa saga autorstwa Edyty Świętek "Spacer Aleją Róż" traktująca o losach takich wiejskich migrantów osiadłych na mogilskich polach.
Przeczytałam już " Cień burzowych chmur", " Łąki kwitnące purpurą", czytam " Drzewa szumiące nadzieją", a przede mną: "Szarość miejskich mgieł".
Saga jest niezwykle zajmująca, a ja już wiem o co jeszcze muszę zapytać Wujka Władka...w związku z budową Nowej Huty.
Tymczasem do mojej wioski zawitała nieśmiało wiosna:-)
Oto jej pierwsze tchnienia:
I takiej wiosennej radości Wam życzę:-)
wczesną wiosną otulać się drobną zielenią
mógłbyś też być miododajną lipą
zapraszać na ucztę całe roje pszczół
albo mógłbyś być złotolistnym bukiem
co chwyta złote promienie jesiennego słońca
nawet mógłbyś być ciągle zielonym świerkiem
otulonym białym puchem zimowych marzeń
a ty jesteś zwykłym jesionem
który opuszcza zbyt wcześnie liście
i nagimi konarami zagląda do okna
powinnam cię nie lubić
bo z siedemdziesięcioletnimi wspomnieniami
zaśmiecasz podwórko smutnymi liśćmi
a ja cię lubię
rozmawiam z tobą nocą i o poranku
gdy sen odpływa razem z tęsknotą
opowiadasz mi o swoim powojennym dzieciństwie
wspominając ciągle wujka Władka z sentymentem.
Wujek Władek jest dziś eleganckim panem z bardzo dużym bogactwem życiowych doświadczeń.
Lubię słuchać jego opowieści. Mimo bardzo dojrzałego wieku, zachował doskonałą pamięć i chętnie recytuje cały wiersz " był sobie dziad i baba...", wspomina stare dzieje, ale żyje też współczesnością, jest człowiekiem światłym i oczytanym.
To właśnie on, dawno, dawno temu, posadził obok domu swojego dzieciństwa, na podwórku, na którym znajduje się nasz dom, sadzonki jesionów.
Gdy już Wujek Władek posadził jesiony, wyjechał w świat by zdobyć wykształcenie i znaleźć pracę. Z moich rodzinnych stron ludzie masowo wyjeżdżali do budującej się Nowej Huty, bo kilkumorgowe gospodarstwa i drewniane chatki z dwiema izbami nie były w stanie pomieścić i wyżywić kilkorga dzieci.
Zatem pojechał Władek, poznał Kazię, pobrali się i zamieszkali w Nowej Hucie, a Władek podjął pracę w kombinacie.
Od wielu lat jest na emeryturze, Kazia nie żyje od ponad pięciu lat, ja każdego poranka budzę się z widokiem na " Władkowy" jesion i snuję wspomnienia bo odkąd sięgam pamięcią ta rodzinka z Huty systematycznie mnie odwiedzała.
Na dodatek w moje ręce wpadła czterotomowa saga autorstwa Edyty Świętek "Spacer Aleją Róż" traktująca o losach takich wiejskich migrantów osiadłych na mogilskich polach.
Przeczytałam już " Cień burzowych chmur", " Łąki kwitnące purpurą", czytam " Drzewa szumiące nadzieją", a przede mną: "Szarość miejskich mgieł".
Saga jest niezwykle zajmująca, a ja już wiem o co jeszcze muszę zapytać Wujka Władka...w związku z budową Nowej Huty.
Tymczasem do mojej wioski zawitała nieśmiało wiosna:-)
Oto jej pierwsze tchnienia:
I takiej wiosennej radości Wam życzę:-)
Basiu u Ciebie zawsze można dowiedzieć się ciekawostek :) pięknie :)
OdpowiedzUsuńMiło mi Wandziu.
UsuńPiękne wspomnienie:)Na podwórku gdzie mieszkałam jako dziecko rósł taki bez:)nie wiadomo było kto go posadził,ale jak dziadkowie po wojnie zasiedlili dom to on już rósł i rósł dalej razem z nami:)))i był taką sąsiedzką "gałązką oliwną",bo kiedy dojrzewał był dzielony na wszystkie mieszkania,biegaliśmy do wszystkich z ogromnymi bukietami i wszędzie w całym domu pachniało obłędnie:)))
OdpowiedzUsuńU nas też był taki stary bez, ale musiał ustąpić miejsca pod budowę domu w latach siedemdziesiątych.
UsuńPiękna wiosna też mam tę sagę, choć jeszcze nie czytałam...a już niedługo piąta część...
OdpowiedzUsuńBasiu chyba czytałam te sagę ale muszę sprawdzić w bibliotece bo pamięć ulotna....
OdpowiedzUsuńu mnie jeszcze nic nie kwitnie, no chyba bratki w sklepie :) ale kupię choć kilka i zasadzę w doniczce.....niech mam i ja wiosnę :)
Zachęcająca recenzja - myślę, że zawsze jakoś inaczej czyta się książki, co do których można wskazać pewne osobiste odniesienia. I jak dobrze mieć kogoś, kogo można zapytać o szczegóły...
OdpowiedzUsuńLubię te Twoje wspomnienia Basiu, potrafisz pięknie opowiadać :)
OdpowiedzUsuńU nas też wiosna szybko się budzi, radość ogromna.
Przesyłam uściski.
Przepieknie wiosna Ci się wkrada w życie Basiu, jak to u Ciebie. Tacy wujkowie i ciocie to skarbnice różnych historii. Koniecznie trzeba zdążyć je spisać... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś obok mojego domu stał jesion, straznie żal mi było kiedy musiał zostać scięty. Widać i u ciebie wiosennie :-) pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za jesionami, ale miałam przed domem lipę. Niestety nie należała do mnie tylko rosła w tzw. pasie drogowym. Co roku na przełomie czerwca i lipca grała cudowne pszczele koncerty i pachniała miodem, a może nawet samym niebem? Jak ją drogowcy wycinali płakałam. Nie pozwoliliśmy usunąć karpy, dziś przed bramą rośnie sobie śliczna kulka, pieczołowicie strzyżona przez mojego męża. Nasza lipa w wydaniu mini. Szkoda tylko, że nigdy nie zakwitnie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKolejne, piękne wspomnienie. Fiołki urocze. To znak, że wiosna już zawitała.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Piękna wiosna u Ciebie Basiu. Pozdrawiam cieplutko!:)
OdpowiedzUsuńPękna opowieść o jesionie i wujku Władku. Jesion. Posadzony przez młodego Władka. Teraz siedemdziesiąt lat wspomnień, smutne liście...Cichy towarzysz i obserwator życia. I wujek. Ciekawa postać. Na zdjęciu widać bardzo przystojnego młodzieńca. Tak pewnie wyglądał, gdy sadził Twoje drzewo. A teraz światły, oczytany staruszek...Ach, jak ten czas szybko przeleciał. I znowu kolejna wiosna z jej fiołkami i stokrotkami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło, Basiu!:-)
Basiu kochana, lubię Twoje urokliwe wspomnienia. I lubię wiosnę.
OdpowiedzUsuńMasz drzewo z którym łączy Cię coś z Twoim wujkiem poza jego wspomnieniami. I do mnie już wiosna zawitała, ale fiołków jeszcze nie mam. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i ciekawy post :) Śliczna ta wiosna u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wspomnienia z dzieciństwa zawsze wywołują uśmiech na twarzy. Fajnie, że drzewo, które zostaje na długo... długo... może kojarzyć się z rodziną, dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńBasieńko, jak dobrze że wiosna już się u nas zadomowiła, bo tak pięknie to robi:
Cieplutko Cię pozdrawiam :)
Piękna wiosna a jak i wiosna to czas wspomnień :-) każdy chyba z nas ma swoją przygodę bądź ulubione drzewo :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane!
OdpowiedzUsuńKsiążką zainteresowałaś mnie, muszę poszukać.
U mnie też kwitną już fiołki. Wiosna wreszcie dotarła do nas :)
Pozdrawiam Alina
Te pierwsze wiosenne kwiaty daja chyba najwiecej radosci. Oby wiosna rozgoscila sie juz u was na dobre...
OdpowiedzUsuńBardzo lubie dawne opowieśći i gratuluję ,że Wujek ma jeszcze taka pamięć i opowiada stare dzieje ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Ag
Bardzo lubię takie opowieści o minionych czasach. A jeśli ktoś ma dar ciekawego opowiadania, mogę go słuchać godzinami.
OdpowiedzUsuńJak dobrze mieć wspomnienia. Z sympatią wspominamy dawne czasy, a jeżeli jeszcze możemy patrzeć na rzeczy, drzewa przypominając sobie osoby związane z nimi, to już prawdziwa przyjemność. Oznaki wiosny śliczne, kolorowe. Tak długo ich wypatrywaliśmy. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńDobrze, gdy ma się kogoś takiego kto potrafi ze swadą opowiadać o przeszłości.
OdpowiedzUsuńMiałam takiego wujka, ale już niestety go nie ma...
Jak byłam młoda to nie doceniałam takich wspomnień. Wielka szkoda.
Wiosna już zaczyna cieszyć ....
Pozdrawiam Basiu.
Ciekawe, czy ta epoka pozostawi czas na takie wspomnienia? Czy zginiemy w pedzie za zdobyczami współczesności? Obrazy, wiersze, szkoła na pewno przykują czasem uwagę, muszę i ja coś charakterystycznego po sobie zostawić. O, może bloga? :-)
OdpowiedzUsuńW Warszawie nie widać wiosny, ale jest ciepło to lada moment będzie zielono. Pozdrawiam serdecznie :-)
Takie wspomnienia to istota naszego istnienia, korzeni. Im jestem starsza tym bardziej sobie cenię takie powiązania. Powiązanie miejsc, rzeczy z osobami z rodziny, sąsiadami. Jeżeli nawet nie ma już fizycznie to pozostaje pamięć.
OdpowiedzUsuńRadują serce pierwsze wiosenne kwiaty. Pozdrawiam serdecznie.
Piękne sentymentalne wspomnienia, też tak mam, że często rozpamiętuję rodzinne historie. Lubię to. W ten sposób umacniam moją tożsamość.Po książki zapewne sięgnę.
OdpowiedzUsuńOd zawsze lubiłam słuchać opowieść o przeszłości... Wspomnienia są wspaniałe i ich nikt nam nie odbierze!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Wspaniale się czytało. Lubię takie opowieści!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Wiosno, wiosno, hej wiosenko! ...chciałoby się krzyknąć:)
OdpowiedzUsuńTakie historie skłaniają nas do wspomnień i refleksji.
Pozdrawiam:)
Wiosna jest urocza, śliczne są kwiaty.
OdpowiedzUsuńCiekawe są losy ludzi, którzy przyjechali do Nowej Huty.
Piękny wiersz :)
Również bardzo lubię słuchać opowieści z czyjegoś życia, nawet teraz czytając ten post zaczęłam zastanawiać się nad swoim zyciem, nas swoimi wspomnieniami. Jesteśmy uwiązani tutaj, do nikogo nie mamy czasu pojechać, nikomu nie jest po drodze do nas, każdy zajęty swoimi sprawami i czy te wspomnienia współczesnych pokoleń będą takie jak dawnych? Do Ciebie wujostwo ,,często przyjeżdżało" i tak się tworzą relacje, więzi, uczucia... - Mam o czym myśleć przy dzisiejszych pracach na dworzu.
OdpowiedzUsuńWiersz piękny, zachwycił mnie. Pan Bóg ma rację, patrzy się sercem i nawet może być coś szkaradne, ale jeśli będziemy powiązani z nim serdecznymi emocjami to będzie najpiękniejsze.
Moc uścisków Kochana Basiu :D
Ogromnie się cieszę, że z przyjemnością czytacie takie wspomnienia.
OdpowiedzUsuńCiekawa historia. Też ostatnio pisałam o pewnej historii, która wydarzyła się w czasie II wojny światowej w mojej rodzinie w ramach diecezjalnego konkursu patriotyczno - historycznego. I chociaż główna jej bohaterka już nie żyje, to jednak jej niezwykła odwaga przetrwała po dzień dzisiejszy w rodzinnych opowieściach. Bo tak długo będziemy żyć, jak długo pamięć o nas będzie przekazywana. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBasiu, masz piękne wspomnienia i pięknie dzielisz się tymi wspomnieniami ! Dziękuję za cudowne wiosennie kwiatuszki !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie :-)
Takie nasze osobiste wspomnienia dodają sił.
OdpowiedzUsuńBasiu, pięknie piszesz o swojej rodzinie. Uwielbiam wręcz takie historie. Każda rodzina ma ciekawą przeszłość i czasem ta historia zatacza koło. Piękna wiosna wszędzie!!! Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńLubię wspominać dobre chwile.
OdpowiedzUsuńBardzo poruszył mnie ten post. Może ze względu na siłę wspomnień, na to, że poczułam atmosferę tego, co napisałaś, może z powodu drzewa, na które patrzysz i wspominasz. Cały post mnie zachwycił. Ty za każdym razem mnie czegoś nowego uczysz. <3
OdpowiedzUsuńJa Cię rozumiem Basiu. Patrząc na swoją lipę,wspominam dziadka,którego straciłam w dzieciństwie. Myślę o sprzedaży domu,ale jak tu rozstać się z lipą? Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuń