Najpierw budziła we mnie grozę. Potężna maszyna pędziła z głośnym łoskotem po torach, zatrzymywała się z wielkim świstem, więc dzieci w takich chwilach musiał ogarniać lęk.
Wszak kilkuletni Franek zginął na torach w Oleśnie zbierając kolby kukurydzy, które tam spadły z towarowego wagonu.
Nic dziwnego, że wszystkie dzieci były napominane by trzymać się z daleka od torów. "
Szczucinka" zaczęła swoją karierę w 1906 r, a linia Szczucin- Tarnów była zbudowana w rekordowym tempie jednego roku.
Spalinowa lokomotywa ciągnęła za sobą cztery piętrowe wagony.
Podróżowali nią wszyscy; robotnicy okolicznych zakładów przemysłowych, uczniowie szkół średnich, studenci, na jarmarki jeździły kobiety z kobiałkami pełnymi serów, masła i jajek.
Dla nas, mieszkańców wioski, która nie miała elektryczności, utwardzonych dróg, Szczucinka stała się jedynym pewnym środkiem lokomocji.
Zabierała wszystkich w przeciwieństwie do autobusów PKS, których było zbyt mało, kursowały zbyt rzadko, a do mojej miejscowości z racji wyboistych, piaszczystych dróg, nigdy nie docierały.
Autobus przyjechał do wioski mojego dzieciństwa tylko raz, wtedy, gdy były wybory, by dowieźć jej mieszkańców do urn wyborczych w celu podniesienia frekwencji głosowania na " jedynie słuszną partię".
Tak więc ze Szczucinką musiałam się zaprzyjaźnić w momencie zdania egzaminów wstępnych do liceum ogólnokształcącego. Wiadomo było, że na nią można liczyć. Do najbliższej stacji w Oleśnie szłam pieszo 5 km.
Tak też było, gdy studiowałam w krakowskiej AGH, bo z domu do Tarnowa inaczej dostać się nie mogłam. Z Tarnowa do Krakowa już nie było problemu.
Staliśmy zatem na małej stacyjce wyglądając kiedy pociąg wyłoni się zza drzew. Gdy już pozbierał nas wszystkich, zajmowaliśmy miejsca, bywało, że w ofercie były już tylko stojące i rozpoczynały się towarzyskie pogawędki.
Między Olesnem a Dąbrową Tarnowską w polach, lokomotywa zwalniała bieg na tyle, by mieszkający w tamtych okolicach chłopcy mogli wskoczyć do niej w biegu. A potem już żwawo pędziła dalej. W niej też rodziły się nowe znajomości, a nawet rozkwitały poważniejsze uczucia.
Zimową porą poczekalnia pękała w szwach...To było miejsce użytkowe, ale również w pewnym sensie towarzyskie.
Dziś po budynkach stacyjnych pozostały zniszczone obiekty, nadal stróżujące przy torach zarośniętych trawą i krzakami. Codziennie mijam ten budynek, bo znajduje się blisko mojej szkoły.
Więc przyszła mi taka myśl, by napisać o starej znajomej sprzed lat...
Nie mam własnych zdjęć Szczucinki z tamtych lat, więc skorzystałam z zasobów internetu.
Tak wyglądała w czasach beztroskiej, licealnej młodości, gdy pędziła tuż obok naszego boiska sportowego, a my podczas długiej przerwy wypatrywałyśmy w otwartych oknach, znajomych.
Ostatni pasażerski transport miał miejsce bodajże w 2000 roku.
Dziś spoglądam na opustoszały budynek z pewną nostalgią, wszak młodość i jej przeżycia pozostają na długo we wspomnieniach.
Sporo masz wspomnień związanych z tym dworce i myślę, że gdyby to było możliwe, to podziękował by, że ktoś jeszcze o nim pamięta. :)
OdpowiedzUsuńBasiu oczywiście, że moje zdjęcia z ostatniego postu (ptaki wodne) mogą Ci posłużyć jak inspiracje do malowania obrazów :)))
UsuńWspaniałe wspomnienia:-) jak to się życie poukladalo i pewno wtedy było lepiej, czas nie gonił tak szybko :-) : :-) :-)
OdpowiedzUsuńTe stare piętrowe wagony.... Pamietam jak niewygodnie siedziało się na "piętrze" - ławki były za niskie i kolana bolały po dłuższej jeździe...
OdpowiedzUsuńMyślę, że to dobrze,że spisujesz te wspomnienia... Pozdrawiam
No proszę, a ja tak bardzo kocham jeździć koleją. Chociaż kiedyś koleje były bardziej pożądanym środkiem transportu. I były tak punktualne, że można było ustawiać zegarki według przyjazdów i odjazdów pociągów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tych starych stacyjek wiejskich. Dawniej tętniących życiem, dziś opustoszałych. Szkoda połączeń kolejowych, tzw. nierentownych. Były nieodzowne dla uczniów dojeżdżających do szkół w mieście i chłoporobotników. Dlatego z radością przypatrujemy się remontowi zabytkowego dworca w Starogardzie wierząc, że pociągi nadal będą mknąć po torach. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, też nam pewną stacyjkę , która jest już nieczynna...
OdpowiedzUsuńzaniedbana , opuszczona, czy tak musi być ??
Pozdrawiam ...
Basiu, Twoja szczucinka bardzo nowoczesna, wagony piętrowe, bo nasz "bałaj" miał ciężką, czarną lokomotywę, buchającą parą i tłustym dymem, siedzenia były drewniane i wieczny tłok, zwłaszcza kiedy młodzież wracała ze szkół, z internatów:-) teraz jeździ wypaśny szynobus, też swojego rodzaju frajda, można dojechać do Horyńca Zdroju; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTe " czarne" pociągi zawsze mnie fascynowały. Można było się nimi wybrać już w stronę Tuchowa i dalej. One to dopiero miały klimat...
OdpowiedzUsuńTakie piękne wspomnienia... Basiu, myślę, że fajnie byłoby, gdybyś spisała je w formie książki, albumu, kroniki... Tak ciekawie opisujesz, że z radością się czyta i ogląda zdjęcia. Na chwilę przeniosłam się pamięcią do moich dziecięcych lat kiedy jeździłam w wakacje na wieś do moich ukochanych dziadków. Na chwilę przeniosłam się w tamte czasy. Aż się serce raduje, jakby to było wczoraj. W niedzielę do kościoła chodziliśmy prawie 4 km. W stawie opłukaliśmy nogi, żeby z czystymi wejść do miasteczka i do kościoła. Nic wtedy tamtą drogą nie jeździło. Tylko furmanki i rowery. Dla mnie, dziewczynki z dużego miasta to był frajda, dla mieszkańców codzienność.
OdpowiedzUsuńCieplutko Cię pozdrawiam :)
I nikt nie narzekał, że daleko, że ciężko...
UsuńKrysiu, spisuję wspomnienia dla celów rodziny, piszę tam całą prawdę, opisuję również te gorzkie momenty. A do celów ogólnospołecznych planuję napisać coś innego, ale czy życia wystarczy na tyle planów? nie wiem.
Basiu, Tobie musi się udać, żeby zrealizować te plany które robisz i zadania, które sobie wyznaczasz. Powodzenia :)
Usuńdużo jest takich w Polsce opuszczoych dworców/stacji ,a szkoda ....
OdpowiedzUsuńCzytając ten wpis ożyły moje wspomnienia sprzed lat. I ja jeździłam Szczucinką. Więc wiem doskonale o czym piszesz. Całkiem niedaleko przystanku Klikowa, mieszka moja bardzo bliska rodzina. Często w Tarnowie przesiadałam się na ten pociąg a w drodze powrotnej dojeżdżałam do dworca głównego. Teraz nie istnieje już budka w której kupowałam bilet, taki szary mały kartonik odbijany takim "kłapanym" biletownikiem. W tym miejscu nie ma już nic tylko tory i krzaki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChciałabym to miejsce zobaczyć Twoimi oczami, poczuć tę całą atmosferę. Piszesz tak pięknie. Bardzo łatwo uruchomić wyobraźnię. Kiedy przeczytałam, że chłopcy wbiegali do pociągu, poczułam taką miłą atmosferę starych lat. Tyle miejsc nam bliskich jest już tylko wspomnieniem, tylko i aż. Brakuje mi działek, zamiast tego stoją kolejne sklepy. No cóż...życie. Bardzo przyjemny post. Cudownych dni życzę. <3
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam podróże pociągiem i urok maleńkich stacyjek.
OdpowiedzUsuńMocno tulę, Basieńko.
W Polsce mamy niestety bardzo dużo takich zniszczonych i zapomnianych stacji kolejowych. Gdy byłam dzieckiem często w wakacje jeździłam z tatą i młodszym bratem pociągiem :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko !
Nie ma już takich stacji, miło powspominać, ale w sumie dobrze, że już są ocieplone, wygodne przystanki. Jak to w życiu, jednemu lepiej jak ma tak, a drugiemu lepiej gdy ma co innego. Uściski serdeczne :-))
OdpowiedzUsuńOj ta nostalgia. Też mam takie dwie stacje, z którymi wiąże się wiele wspomnień, jedna chyli się ku upadkowi, druga uległa metamorfozie i trudno mi się na niej odnaleźć.
OdpowiedzUsuńTakich dworców jak ten Twój jest wiele w naszym kraju. Czasem się zastanawiam, czy nie można ich uratować? W wielu krajach takie dworce zamieniane są na bary, kawiarenki. Często wykorzystuje się w nich różne przedmioty z koleji.
OdpowiedzUsuńTakie budynki można wyremontować i zrobić w nich mieszkanie. Wiele lokomotyw jest przetopione w hutach. Szkoda, że nie zrobiono jakiego skansenu z taborem. Jest jeden w Chabówce ale ludziom z Pomorza to bardzo daleko...
Pozdrawiam:)
Sentymentalne wspomnienia, taka podróż pociągiem w przeszłość Ale to chyba były bardzo przyjemne lata dla Ciebie. Masz piękny dar przekazywania Swoich zapamiętanych przeżyć. Bardzo lubię je czytać.
OdpowiedzUsuńDworzec kolejowy to piękny budynek i szkoda, że niszczeje...
Maleńkie stacyjki tyle w sobie kryją...
OdpowiedzUsuńW Szczucinie- stacji początkowej, warto zwiedzić https://www.gddkia.gov.pl/pl/a/11977/30-lat-dzialalnosci-Muzeum-Drogownictwa-w-Szczucinie
OdpowiedzUsuńWspomnień czar...
OdpowiedzUsuńJakoś dawniej można było funkcjonować ,wszystko się opłacało,maleńkie stacyjki spełniały swoje zadania,szkoda że dzisiaj tyle ich stoi zapomnianych.
Lubię czytać Twoje wspomnienia Basiu,Agaja wspomniała o piętrowych wagonach,pamiętam jak stałam na dworcu w Krakowie i wypatrywałam taki pociąg,z pewną dozą zazdrości zaglądałam przez okna do środka wagonów,niestety nie dane mi było się nim przejechać,w moją stronę takie nie kursowały :D
Serdeczności najmilsze zostawiam :)
Szkoda, że się nie znałyśmy, zaprosiłabym Cię w moje strony tą piętrówką:-)
UsuńPiękny nie zapomniany dworzec , dzięki Tobie Basiu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękna, sentymentalna opowieść. Opuszczone a pełne wspomnień i uczuć miejsca. Trwają mimo wszystko i są częścią nas samych...Pozdrawiam Cię ciepło, Basieńko!:-)*
OdpowiedzUsuńLubię takie sentymentalne posty. Też kojarzę i łączę budynki ze wspomnieniami. I też wiem, co to dojazdy koleją. Często wstępuję do różnych opuszczonych stacji i nie raz sobie myślę, co te puste budynki by nam opowiedziały, gdyby mogły mówić. Bardzo się cieszę, że uchyliłaś nam rąbka swoich wspomnień, tamte czasy ukształtowały Cię Basiu. Nosisz w sobie dobro, wrażliwość i romantyzm. Uwielbiam te cechy:)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać takie historie, lubię poddawać się nostalgii. Pięknie opisałaś. Trochę smutkiem napawa mnie patrzenie na budynki, które kiedyś tętniły życiem, a teraz stoją w głośnej ciszy.
OdpowiedzUsuńGreat post. Very interesting. :)
OdpowiedzUsuńMaybe folow for follow ?
http://goldeeenboy.blogspot.ba/
Piękne wspomnienia Basiu, pełne nostalgii i uroku młodzieńczych lat.
OdpowiedzUsuńJa gdy jestem w swoim rodzinnym małym mieście powiatowym tez mam podobne wspomnienie. Tyle, że ja nie jeździłam "ciuchcią" wąskotorową do szkoły, ale przyjeżdżało nią do szkoły wielu uczniów do wielu wtedy szkół. Moi koledzy i koleżanki.
A stacje miałam blisko swojego domu...
Dziś pozostały prawie ruiny budynku:(
Wspomnień czar....nie pamiętam kiedy ostatnio jechałam pociągiem.
OdpowiedzUsuńA do Olesna jeździłam w latach 78-82, ale autobusem z Tarnowa....
Pozdrowienia Basiu posyłam...
Wspomnienia są ciągle żywe😘
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść i piękny budynek, mam nadzieję, że znajdzie się na niego pomysł, może muzeum? Basiu kochana i na łamach twojego bloga bardzo Ci dziękuję za niesamowitą niespodziankę :D Trudy pracy zawodowej nie pozwoliły mi na odezwanie się od razu ale też i wzruszenie jakie przyszło wraz z prezentem od Ciebie :) Bardzo, bardzo Ci dziękuję :D
OdpowiedzUsuńMasz wielką osobowość Agatko skoro cieszą Cię takie drobiazgi. A z poezją będę o Tobie pamiętać!
UsuńPiękne wspomnienia, Basiu !! Ja też mam podobne, bardzo lubiałam jeździć pociągiem zwłaszcza w takim piętrowym wagonie...to były piękne czasy !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękna, sentymentalna opowieść. Opuszczone a pełne wspomnień i uczuć miejsca. Trwają mimo wszystko i są częścią nas samych...Pozdrawiam Cię ciepło, Basieńko!:-)*
OdpowiedzUsuńGclub