Pierwsze dni roku 2020 powitałam brzozami. To malarskie przedstawienie moich brzóz rosnących w naszym laso- ogrodzie, jest wyrazem moich ciepłych dla nich, uczuć.
Ten sam obraz fotografowany przy sztucznym świetle oraz w zimowym świetle naturalnym przybrał zupełnie inne barwy, jak widać rola światła w naszym życiu jest ogromna, nawet w przypadku obrazu. Ale wróćmy do brzóz...
Rosną w miejscu, gdzie niegdyś, moja babcia Józia uprawiała truskawki. Pole było piaszczyste, niskiej, bo V klasy, więc z czasem truskawki przeniosły się dalej, a pozostawiony w stanie spoczynku kawałek ziemi został natychmiast opanowany przez samosiejki, jako że wokół było mnóstwo lasów mieszanych. Ta uboga gleba była najbardziej gościnna dla brzóz, sosen i dębów.
Tak więc siały się same i rosły razem ze mną. Gdy już przeskoczyły mnie wzrostem, jedna z moich sąsiadek postanowiła urządzić tam miejsce do zabawy w czasie swego wesela. W owych czasach poczęstunek odbywał się w wypożyczonych w tym celu foliowych namiotach, a altana, czyli podłoga z desek przeznaczona do tańca stawiana była w dogodnym miejscu.
Rzeczona, stanęła więc w środku brzozowego lasku. Goście bawili się świetnie, a mnie wówczas wpadł w oko pewien Francuz o "ptasiobrzmiącym" polskim nazwisku. Ponieważ byłam bardzo młoda, znajomość skończyła się na kilku tańcach i do Francji nigdy nie wyjechałam :-)
Brzozy sobie rosły, a Babcia powoli wycofywała się z gospodarowania, postępując w latach.
Babcia mieszkała sobie w maleńkiej izdebce starego domu, gdzie obok dużego chlebowego pieca stały pod barwnymi kilimami dwa drewniane łóżka mieszczące między sobą drewniany stół przylegający do okna. Przed nim wciśnięte były dwa drewniane krzesła na których wieczorami zasiadała moja kochana Babcia Józia i jedna z odwiedzających ją koleżanek. Najczęściej była to babcia Zosia, do której, jak do każdej starszej osoby, mówiło się przez "wy" czyli w liczbie mnogiej.
Babcie sobie gaworzyły, Zosia przysypiała, a ja siedziałam na krześle obok kredensu, który był biały, z waflowymi szybami, za które Babcia wstawiała otrzymane od bliskich, kartki świąteczne.
Mój wzrok ciągle przykuwał niezwykły prezent, który stał na kredensie, były to: flakon i popielniczka. Nie pamiętam kto je ofiarował Babci, ale pośród skromniutkich sprzętów, te dwa drobiazgi wyróżniały się swoją szklaną kobaltową urodą. Flakon dawno, dawno temu się rozbił, a popielniczkę przygarnęłam naklejając pod jej spodem karteczkę informującą do kogo należała ( to dla przyszłych pokoleń).
Na zdjęciu obok z lewej strony stoi moja Babcia, która była zupełnie inną babcią niż ja, bo inne były czasy...Sześć spośród roześmianych ludzi z fotografii, zamieszkuje już wieczność, a na kobaltowej popielniczce spoczywa zegarek Józinej córki, mojej Mamy.
Jego czas też się już wypełnił...
Zima nas nadal oszczędza, oby tylko nie zechciała się obudzić zbyt późno!
A na okiennych parapetach kwitną " nie- kobaltowe" kwiaty.
Opóźniona jak zwykle poczta, dostarczyła jeszcze świąteczne przesyłki, za które pięknie dziękuję:
Wandzi, Janeczce i Agatce
http://wanda-mojatworczosc.blogspot.com/
https://janeczkowo.blogspot.com
https://aggajas.blogspot.com/
Post zaczęłam tematem malarskim, więc proponuję do poczytania książki, w których wiele do powiedzenia mają malarze i to nie tylko przy sztalugach.
Szczególnie zachwycił mnie styl Doroty Gąsiorowskiej, która pisze piękną polszczyzną ( nie ma tam co rusz stwierdzeń: motyle w brzuchu i zachichotał, którymi niektóre pisarki operują do znudzenia). Jest wnikliwa analiza psychiki dziecka, dojrzałej kobiety, są fantastyczne opisy pięknych zakątków naszej ziemi, ciekawa akcja i oczywiście obrazy oraz ich twórcy, a także muzyka z jej siłą oddziaływania. Doskonała lektura na spokojny wieczór.
I czas zakończyć posta, bo mógłby się wydłużyć w nieskończoność:-) a tego nie chcemy:-)
Do napisania.
Obraz mnie zachwycił, ale tak to jest, jak się maluje fistorię a nie wyobrażenie. A propos kobiecej literatury, to czytając o motylach w brzuchu, stwierdzam, że coś ze mną nie tak, mimo kilku przeżytych miłości nigdy ich nie czułam...;-D POzdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńTzn. że z Tobą wszystko ok 😁
UsuńZawsze sobie czytam twój post w częściach aby nasycić się ich pięknem i dobrą energią zawartą w słowach. Drzewa są dla nie bardzo ważne, gdyby mnie ktoś zapytał co w przyrodzie jest moim największym przyjacielem powiedziałabym, że drzewa. Twoje obrazy są świetne, szczególnie podoba mi się pierwszy może dlatego, że to moja kolorystyka :)
OdpowiedzUsuńDoczytałam, że to jeden obraz, ciekawy eksperyment Ci wyszedł. Jakaś nostalgia mnie nasza po przeczytaniu historii o wazonie i popielniczce a przede wszystkim o Twojej Babci. Masz rację, babcie z tamtych czasów już nie wrócą, są jedyne w swoim rodzaju, czy zgodne z epoką, w której żyły. Sama widzę, że babcia moich dzieci jest zupełnie inna :)
UsuńJa też jestem całkiem inną babcią. Nie wyobrażam sobie mojej babci skakajacej z wnukami w karkołomnych wariacjach 😍
UsuńObraz Basiu jest tak realistyczny, że w pierwszej chwili pomyślałam, że to zdjęcie. Jest piękny!
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
To miło
UsuńBasiu!
OdpowiedzUsuńŁezka się w oku moim zakręciła kiedy czytałam Twoje przecudowne wspomnienia. Obraz przepiękny a brzozy to też moje ukochane drzewa, które rosną w moim Małym Lasku.
Zaciekawiłaś mnie przeczytanymi książki, szczególnie Marzenie i Obietnice Łucji. Przy najbliższej wizycie zapytam o nie w bibliotece.
Błogosławionej niedzieli:)
Gąsiorowską polecam. Nie odłożysz tych książek na pewno.
UsuńPiękny obraz...
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu ale kocham brzozy dziko rosnące natomiast w swoim ogrodzie ich nie mam
pozdrawiam
Jeśli masz miejsce to posadź trzy blisko siebie będą piękne
UsuńCieszę się
OdpowiedzUsuńU nas też dominowały wspomnienia dziadków. Wzruszające.I bardzo cenne. Chcę namówić mamę, żeby spisywała, żeby nie zginęła ta historia. Uściski serdeczne w Nowym Roku :-)
OdpowiedzUsuńDopilnuj spisania tych historii.
UsuńPięknie pielęgnujesz Basiu swoje wspomnienia i pamiątki:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Są dla mnie cenne.
UsuńPiękny obraz.
OdpowiedzUsuńMoje córki w święta namówiły mnie do wyjęcia starych zdjęć i oglądania ,po czym kazały mi wszystkie podpisać póki pamiętam,żeby one miały pamiątkę.Historia kobaltowej popielniczki wzruszająca:)))A kobaltowe szkło moim ulubionym,też zbieram:))))
Właśnie po to są święta.
UsuńBasiu, czarodziejko słów, wzruszyłam się czytając te kobaltowe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńCudowne brzozy.
Kolejne już w przygotowaniu...
UsuńBasiu obraz cudny. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńWpadam aby życzyć WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE W 2020 ROKU.
Ogromnie dziękuję.
UsuńNiesamowita sprawa z tym obrazem, każdy by powiedział, że są dwa. Światło płata nam figle. Szkoda wazonika, ale dobrze, że choć popielniczka została. Bardzo lubię szkło kobaltowe, chyba od zawsze. W dzieciństwie lubiłam patrzeć na słońce przez kawałek kobaltowego szkła, to było coś magicznego. :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZnam Tereniu Twoje kobaltowe upodobania.
UsuńZachwyciło mnie to pierwsze zdjęcie obrazu. Ale na drugim też się ładnie prezentuje - tak jakby to samo drzewo namalowane zostało w różnych dniach, przy różnej pogodzie.
OdpowiedzUsuńLubię przedmioty z historią. Mam dwa kobaltowe drobiazgi, prezenty od mojego Taty...
To cenne prezenty.
UsuńPiękny post! Książki zapisałam, dziękuję Basiu.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia:)
Warto przeczytać.
UsuńOjej Kocjana! jaki cudny obraz, jak zachwycająca namalowane listki, z taką precyzją, piękne są :) chyba najbardziej mnie ujęły
OdpowiedzUsuńMiło...
UsuńPiękne te wspomnienia o babci i jej urokliwej chatce. Ja też miałam taką babuleńkę kochaną, Walercię w małym domu, która miała grupkę wnucząt w różnym wieku. Wydaje mi się, że cały czas i serce poświęca mnie. Dziwne, ale to samo mogło powiedzieć każde z jej wnucząt.
OdpowiedzUsuńBasiu, śliczne te brzozy, a kobalt lubię i stosuję w różnych aranżacjach.
Serdecznie pozdrawiam
Babcie były niezwykłe.
UsuńMasz wspaniałe wspomnienia, Basiu. Wstyd się przyznać, ale dopiero w zeszłym roku poznałam kolbatowy kolor. Człowiek uczy się całe życie. Ciekawy ten obraz z brzozami. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPieknie spisalas wspomnienia o babci.Obraz brzoz urzekajacy,Twoje zdjecia zawsze mnie zachwycaja.Widze ze polecasz Gasiorowska.Bede musiala zaczac ja tez czytac.Pozdrawiam w Nowym Roku.)
OdpowiedzUsuńBasiu z ogromną przyjemnością i wzruszeniem zawsze czytam Twoje wspomnienia, uwielbiam takie klimaty, działają na mnie niesamowicie <3
OdpowiedzUsuńObraz piękny
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Twoje brzozy wyglądają niezwykle naturalnie. Są bardzo udane Basiu. Piękne rodzinne wspomnienia są Twoim skarbem, który daje Ci moc. W Nowym Roku życzę Ci tej mocy jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńPoznałam tylko jedną swoją babcię. Była bardzo ciepła, opiekuńcza. Mieszkała od nas ok 6 km. W odwiedziny przychodziła pieszo ale zawsze coś miała ze sobą : suszone maliny lub jagody, słoiczki galaretek owocowych. Zostawała parę dni i pamiętam mały stołeczek i ja na nim u kolan babci. Nawlekałam jej igły, bo babcia nigdy nie siedziała bezczynnie a do cerowania zawsze "coś" się znalazło.
OdpowiedzUsuńPiękny obraz, ciekawe ujęcie drzew.
Serdecznie pozdrawiam.
Piękne wspomnienia o Babci. Podobnie jak Ty też nie jestem taką Babcią jak moja, jestem nowoczesna...Ale w jednym wszystkie Babcie są takie same, kochają swoje wnuki nad życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Wzruszające kobaltowe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTakie pamiątki to prawdziwe skarby.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam pokój i Twoją Babcię.:)
A obraz zachwycający i baaardzo realistyczny.
Basieńko My ciągle w biegu.
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Hi, amazing blog. I follow you on gfc # 342 ,follow back?
OdpowiedzUsuńhttps://insandfashion.blogspot.com/
Witaj coraz dłuższym dniem Basiu
OdpowiedzUsuńNie mogłam pominąć tego wspomnienia o Twojej babci. Zaraz przypomniała mi się moja, która też miała kredens z szybkami, na którym stawiała karteczki. Był on jednak zdecydowanie ciemny.
Wiem wolno idzie mi czytanie Twoich opowieści. Jednak czasem jakieś imię, zdanie sprawia, że zamykam oczy lub spoglądam przez okno, a moja dusza frunie gdzieś tam daleko. A potem pora wrócić do rzeczywistości.
Cieszę się, że się odezwałaś i ciepłe słowo przesłałaś.
Pozdrawiam końcówką stycznia