Zrywam liście liliowców
choć powinnam poszukać tataraku
kobiety z mojego rodu zrywały liliowce
rozrzucały zielone szablowate liście
obok furtek i bramek
tak musiało być na Zielone Świątki
niech więc będzie i dzisiaj
gdy wyruszę na odporyszowski odpust
szablowate liście liliowców
będą strzec moich wspomnień
by żaden okruszek nie zginął
w gąszczu nowoczesności i pragmatyzmu.
Zapewne jestem ostatnią z tych, dla których tradycja i poszanowanie zwyczajów przodków było tak bardzo ważne. Nie wiem, czy jest choćby drugi dom w mojej wiosce, przed którym ścieliłyby się dziś gałązki liliowców ku czci Ducha Świętego- wszak dziś Jego święto.
A moja Babcia tak właśnie czyniła i Mama też, więc w sobotni wieczór, w wigilię Zesłania Ducha Świętego i ja tak czynię.
Gałązki liliowca pozbieram dopiero w poniedziałek.
Dzień Zesłania Ducha Świętego w mojej pamięci nieodmiennie kojarzy się z odpustem obchodzonym w tym dniu w Sanktuarium w Odporyszowie.
Odkąd sięgam pamięcią bywałam tam z rodzicami, później sama, potem z moimi dziećmi, a gdy Wnuki podrosną zapewne i one tam pojadą.
Drugi dzień odpustu, poniedziałek poświęcony Matce Kościoła kończył się zawsze błogosławieństwem dzieci na placu przed cudowną studzienką w pobliskim lasku.
Wg tradycji w tym miejscu ze źródełka wytrysnęła woda, która uratowała życie oblężonym mieszkańcom Odporyszowa.
Spragnieni szwedzcy najeźdźcy ponieśli śmierć ( pomarli), a na upamiętnienie tego zdarzenia pobliska wioska została nazwana Morzychną.
O Odporyszowie pisałam wielokrotnie na moim blogu, a dziś kolejny raz zachęcam do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca.
Inne miejsce godne zwiedzenia to lasek Siedmiu Boleści z siedmioma kapliczkami i krzyżem.
Las w tym roku tonął w kwiatach akacji, zapach których unosił się w całej okolicy, chyba nigdy nie widziałam więcej akacji kwitnących w jednym skupisku- cudo.
Warto tam zobaczyć rzeźby genialnego samouka- rzeźbiarza i prekursora lotnictwa- Jana Wnęka, którego postać przypomina pomnik przed miejscową szkołą.
Tam wszystko ze sobą współgra...
Sam kościół- Sanktuarium z Cudownym Obrazem jest przepiękny, stale otwarty dla zwiedzających i poszukujących modlitewnej ciszy.
Spacerując po " moim wale" na Żabnicy, snuję wspomnienia o odpustowych pierścionkach kupowanych mi przez Tatę na każdym odpuście. Każdy z nich miał piękne oczko, a bez względu na jego barwę, zawsze odbijała się w nich ojcowska miłość.
Ileż ja miałam wówczas radości...
Kupiłam dziś pierścionek dla mojej Wnusi- dwuipółletniej Natuni, ale niestety nawet pierścionki są inne - nie znalazłam choćby podobnego do tych z moich czasów.
Żabnica dawno wstąpiła do małego koryta, stała się grzeczną rzeczką ( do następnej ulewy), na zalanym uprzednio terenie zakwitły dzikie róże i tylko nieprzebrane stada wygłodniałych komarów są "pamiątką" po niedawnej powodzi.
We wspomnienia szczęśliwych lat dzieciństwa wplatam białe róże i białe piwonie życząc wszystkim, a szczególnie tym, którzy w czerwcowe dni obchodzą swoje urodziny, imieniny, czy inne ważne rocznice, by każdy dzień przynosił dobre, szczęśliwe chwile.
Niebawem koniec roku szkolnego, może będę mieć odrobinkę wolnego czasu by systematycznie odwiedzać Wasze blogi.
I napisać prawdziwy list do Iwony, która obdarowała mnie kolejną porcją pięknie pisanego słowa.
Bardzo Ci dziękuję Iwonko i proszę o cierpliwość.
piękne te tradycje. U mnie w domu też były ale ja już prawie nie pamiętam
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twoich odwiedzin.
UsuńPiękne zdjęcia, pięknych kwiatów zrobione w czerwcowym słońcu. Dużo jest osób, które szanują tradycje swoich rodziców, swoich przodków. Nie powinnaś się czuć samotna. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńWitaj Krysiu.
UsuńPiękna tradycja pamiętam ją z wsi moich dziadków. W mojej parafii zawsze na Zielone Świątki jest pierwsza Komunia Święta:)
OdpowiedzUsuńU nas też.
UsuńPięknie, że kultywujesz dawną tradycję. Pozdrawiam Ewelina.
OdpowiedzUsuńI ja pozdrawiam.
UsuńNie słyszałam wcześniej o tradycji związanej z liliowcami, co rejon to inne obyczaje. Śliczne zdjęcia Basiu, pokazałaś piękne miejsca.:) Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńNiektóre zwyczaje są bardzo lokalne.
UsuńBasiu, to cudownie, że jesteś wierna tradycji.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak Babcia przystrajała dom gałązkami brzozy i tatarakiem na Zielone Świątki. A pierścionek z odpustu był cenniejszy niż największy skarb...
Uściski.
Witaj w klubie Małgosiu:-)
UsuńJak miło wrócić wspomnieniami do dzieciństwa - dzięki Tobie Basiu.
OdpowiedzUsuńOdpustowy pierścionek musiał być. Zawsze z malinowym oczkiem, trzymanym czterema złotymi łapkami, a wokół oczka złota koroneczka:)
U nas liście liliowców i tataraku leżą wzdłuż drogi, którą idzie procesja na Boże Ciało.
Ściskam mocno:)
To jeszcze inny zwyczaj.
UsuńPiękne wspomnienia. U nas nie było takiej tradycji z liśćmi. Cudowne zdjęcia tych pięknych, naturalnych miejsc. Dziękuję za życzenia wszak w czerwcu obchodzę urodziny i imieniny. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńMiło mi, że mogę teraz o Tobie pomyśleć życzeniowo!
UsuńZ zainteresowaniem przeczytałam o tych tradycjach. Ja nie mam podobnych wspomnień. W miastach jest inaczej. W mniejszych parafiach, pewnie jeszcze inaczej. Ja przemierzałam dzisiaj dróżki wśród zielonych pół i łąk. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTwoje dróżki zawsze piękne.
UsuńU nas tatarak i gałązki brzozy . Staram się w swoim domu zachowywać wszystkie tradycje przekazane mi przez mamę i babcię. Wspaniale , że dalej kontynuujesz rodzinną tradycję. Pozdrawiam cieplutko Basiu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kultywujesz tradycje.
UsuńBasiu!
OdpowiedzUsuńTeż staram się zachować tradycje. Moja Babcia i Mamusia drzwi domu ozdabiały zielonymi gałązkami brzozy. Ja też nimi dekoruję. Serce skradł mi las akacjowy. Przecudny.
Bardzo dziękuję za piękne życzenia za białe róże i piwonie ponieważ w czerwcu obchodzę swoje urodziny i imieniny.
Serdecznie pozdrawiam:)
To przyjmij moje najserdeczniejsze życzenia.
Usuńa u nas tylko gałązki brzozy,o tataraku to nawet nie słyszałam
OdpowiedzUsuńRóżne są zwyczaje.
UsuńJak pięknie to opisałaś. Widzę, że i piwonie przetrwały powódź. U mnie róże kwitną prawie wszystkie na raz, a zapach rozchodzi się wokół domu. Martwię się tylko, czy do Bożego Ciała wytrwają. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeraz późno Boże Ciało.
UsuńJak te piwonie muszą u Ciebie pachnieć.
OdpowiedzUsuńPo katastrofie życie - tak kojarzy mi się to, co piszesz o dzikich różach po powodzi. Pozdrowienia!
To właśnie fenomen życia.
UsuńMam wiele pieknych wspomnien zwiazanych z Odporyszowem : odpusty (tez mialam kolekcje pierscionkow…), pielgrzymki piesze z Babcia…, à dzisiaj, jak tylko moge, wycieczki rowerowe w to niezwykle miejsce… Cudowne roze, te ogrodowe i te dzikie!
OdpowiedzUsuńTy już nie chodziłaś może do szkoły, ale we wrześniu szliśmy całą szkołą na pieszą pielgrzymkę do Odporyszowa.
UsuńPiękne wspomnienia, piękne tradycje i Ty cudnie je kultywujesz. Podziwiam. Twoje wspomnienia są jak perełki we współczesnym, jakże odmiennym świecie.Mi Zielone Świątki z tatarakiem się kojarzą i odświętnym, bardzo, ubraniem, uroczystym obiadem i jeszcze z poniedziałkiem, w którym też świętowaliśmy, nazywając go drugim dniem Zielonych Świąt.Uściski.
OdpowiedzUsuńI u nas w drugi dzień wielu ludzi świętuje.
UsuńTradycje i ich pielęgnowanie jest ważne, by nie przepadły i nie poszły w zapomnienie. Cudowne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Izo.
UsuńW dzieciństwie chodziłam na łąki zbierać pachnący tatarak do zaścielenia podłogi i przeplecenia płotu; młodziutki środek pędu zjadałam, bo był smaczny i soczysty; zresztą tataraku dodaje się do kresowej nalewki, nadaje jej specyficzny aromat; dla mnie to zapach czystej wody z rzeki; mamy intensywny czerwiec w uroczystości rodzinne, bo to święto syna, Jaśka, synowej, a także babci; odprawimy i na jakiś czas będzie spokój:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiłego świętowania Marysiu:-)
UsuńRzeczywiście nie znam drugiej takiej osoby jak Ty Basiu. O wielu tradycyjnych zwyczajach dowiedziałam się na Twoim blogu i za to dziękuję. No i za białe róże i piwonie również bo ja czerwcowa jestem :)
OdpowiedzUsuńMocno ściskam.
Ewuniu, cały bukiet Ci posyłam.
UsuńKochana Basiu, znów jestem u ciebie. Z ogromną przyjemnością znów czytam Twój post.
OdpowiedzUsuńJa również pamiętam jak zrywałam z siostrą ten pachnący tatarak, który przed uprzednim posprzątaniu podwórka rozkładało sie i mosciło ściezkę az do furtki.
Zapach akacji uwielbiam. Przed moją posesją rosną dwie . Niestety wyjechałam na dwa tygodnie i jestem zaskoczona że tak szybko przekwitły, a kwiatki wiatr rozwiał i usypał dywany na mojej posesji. Wyglada to tak jakby snieg posypał.
Twoje róże pięknie kwitną mimo tych niedogodności i powodzi. Jest nadzieja i dla nich i dla Was , bo niebo radosne nad nimi. Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia życzę
Czyli u was podobnie jak u nas.
UsuńNie ma nic piękniejszego jak stać na straży tradycji, która jest przecież wyjątkową pamiątką po naszych staropolskich praojcach, przodkach... Doceniam wielce w Tobie to przywiązanie do pięknych tradycji, ale też miłość do swej Małej Ojczyzny, którą można dostrzec na niemal każdym kroku, w słowie, w emocji... Róże też piękne, a zwłaszcza ta dzika, taki pastelowy róż jest przepiękną barwą. Pozdrawiam słonecznie! ;)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie, że są jeszcze młodzi ludzie dla których te wartości są niezwykle ważne.
UsuńTak sobie pomyślałam czytając opisy Twoje serdeczne, piękne, ciepłe posty o domu rodzinnym, o wiosce, o wierze, że z tego samego powodu Tybetańczycy chcą mieć swój dom, z dala od zgiełku, nowoczesności, pedzie za "dobrobytem", który niszczy te wartości, które i Ty cenisz , jak zauważyłam. Chyba kiedyś posta o tym napisze, może ludzie zrozumieją Tybet. Jak myślisz, Basiu? Buziaki :-)))
OdpowiedzUsuńMarzenko każdy wybiera takie tematy, które są mu bliskie...
UsuńW końcu napiszę, zwłaszcza, że okazało,że dzogczen z Tybetu jest moją ścieżką :-) Uściski serdeczne :-)
UsuńZesłanie Ducha Świętego zawsze będzie mi przypominało o dniu mojej Pierwszej Komunii Świętej
OdpowiedzUsuńTo tak jak w naszej parafii.
UsuńPiękna tradycja. Dobrze Basiu, że są takie osoby jak Ty, które tak dbają o tradycje i o nich nie zapominają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Podoba mi się, że podtrzymujesz tradycję.
OdpowiedzUsuńPiękny jest obraz maryjny. I Twój wiersz.
Piękne zdjęcia i bardzo ciekawa tradycja. Lubię słuchać Twoich wspomnień i opowieści. Wówczas świat wydaje mi się mniej chaotyczny. Pozdrawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuńPiękne, pełne miłości wspomnienia i cudowne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńWiersz także mnie wzruszył...
Moja Babcia bardzo lubiła to święto.
Witaj już prawie letnim dniem
OdpowiedzUsuńZnowu nie odpowiedziałam od razu na Twoje miłe słowo. Właśnie jednak wróciłam z mojej pierwszej sentymentalnej podróży w tym roku.
Na chwilę zapomniałam o wszystkich swoich problemach i wtopiłam się w atmosferę małego miasteczka.
Zaciekawiłaś mnie tym zwyczajem rozrzucania liści liliowca. Nigdy o nim nie słyszałam. Skąd się wzięła ta tradycja w Twojej rodzinie?
Władysław Broniewski... Kiedyś brałam udział w konkursach wiedzy o jego życiu. Szło mi nawet całkiem dobrze.
A Twoimi łąkami chętnie bym powędrowała.
Pozdrawiam mgiełką nostalgii pachnącą jaśminem
A u nas jaśminy już przekwitły!
OdpowiedzUsuńLiście liliowca rozrzucano w całej nasze wiosce jako przyozdobienie domostw ku czci Ducha Świętego.