Żniwa w mojej wiosce w pełni, słychać turkot traktorów i kombajnów.
Droga przez wieś stała się bardzo ruchliwa, jest susza, mizerne w tym roku plony, rolnicy chcą zebrać zanim nastaną jakieś burze lub ulewy.
Dla mnie to czas wyjątkowy, mimo, że nie mam gospodarstwa, a moja praca zawodowa związana była z edukacją. Ale przecież chleb jest w każdym polskim domu, to podstawa naszego żywienia, to świętość, której, niestety, coraz częściej się nie szanuje.
Narzekamy i słusznie, na drożyznę, a w śmietnikach lądują sterty pieczywa.
Moi Rodzice i Dziadkowie uczyli mnie szacunku do chleba, ten szacunek nadal pozostał wśród ludzi z mojej wioski, bo oni ciężko pracują by nikomu go nie zabrakło.
Żniwny czas przy upalnej pogodzie daje wrażenie złota rozciągającego się wokół.
Patrzę codziennie na pola, tu i ówdzie już ściernisko, tu ogromne bale słomy, tu małe kosteczki sprasowanej słomy, nigdzie nie ma już snopków, do wsi nie przyjedzie młocarnia, ale ja jestem bogata w obrazy z tamtych lat, gdy w labiryncie wymłóconych snopków układanych w wysokie pryzmy do czasu zakończenia młocki, bawiliśmy się w chowanego. Dorośli zajęci pracą przy maszynie nie mieli czasu by nas " doglądać". Sami musieliśmy zadbać o własne bezpieczeństwo i każde dziecko wiedziało, że nie może się zbliżyć do pasów, które napędzały poszczególne części młocarni, ani do ogromnego silnika spalinowego. Współczesne dzieciaki nie sprostałyby takim nakazom!
Teraz mogę snuć takie opowieści swoim Wnukom, szkoda tylko, że nie ma zdjęć z tego okresu, bo na wsi zdjęcia robiło się tylko z racji wielkich uroczystości rodzinnych.
A sama spoglądam z nostalgią na złote pola, kwitnącą w rowach krwawnicę i wrotycz i cieszę się, że znów jest mi dane oglądać sceny zapisane w sercu...
Z moich wspomnień zrodził się obraz Frasobliwego wśród polskich pól.
Zapraszam do spaceru w fotograficznym skrócie.
sobota, 23 lipca 2022
Lubię żniwne, lipcowe posty.
Jak tu zwyczajnie
sięgam wzrokiem horyzontu porośniętego lasem
ten sam punkt
do którego biegnie serce mimo przestrzeni
odporyszowska wieża – znak Zwycięskiej Pani
wierzchołki drzew
odbite w czerwieni wieczornego słońca
pola równe jak stół
nakryty letnim obiadem
piramida skoszonej słomy
i rozgrzane dachy ludzkich gniazd
rzeka której nie widać
zza dojrzałej tarniny
i mój Chrystus
zapatrzony w zwyczajne pola
w wypłowiałej od żaru sukni
słoneczniki jednakowo
wyglądające wschodu
i opasłe dynie w zupełnym bezruchu
u stóp róże królewską urodą
przygniatają żółte aksamitki
jak tu zwyczajnie
zaraz ten sam mrok
otuli welonem te same pola
najpiękniejsze dlatego że zwyczajne.
Dziękuję, że tu przybywacie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No tak czas żniw, miastowi nie zwracają uwagi. Ja nieraz wspominam wyjazdy na wieś w okresie lat nastoletnich i żniwa w jakże innym wykonaniu. A na polach stawiane snopy, a potem zwożone wozem drabiniastym do stodół. Dzisiaj zupełnie inaczej to wygląda. Praca jednak w dalszym ciągu ciężka, a plony różne bywają. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :) Nóż mi się otwiera jak widzę marnowanie pieczywa. Mój tato zawsze mówił, że kto chleb wyrzuca, będzie go szukał po śmietnikach. Miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńBasiu w cudnym miejscu mieszkasz , świetne te Twoje fotki . Co do chleba zgadzam się z Toba całkowicie. Większość ludzi go nie szanuje !! Od kiedy go mrożę dzieląc na kromki nie marnuje się u mnie nawet kromeczka, a nawet jak go zostanie to suszę i potem jest jak znalazł dla konie lub kurek.
OdpowiedzUsuńNiektórym ludziom to się w głowie poprzewracało od tego dobrobytu.
Pozdrawiam
A u nas jeszcze nie ma żniw, jakieś spóźnione tego roku. Piękny wiersz i cudne zdjęcia . Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŻniwa to zawsze czas wytężonej pracy. Sam pamiętam jak bywało u Babci, dla mnie smarkacza to same przyjemności przejażdżka wozem drabiniastym i turkot młockarni, no i dorośli nie zwracali specjalnie uwagi na to co robię czyli sporo wolności. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńI w mojej pamięci pozostały obrazy żniw. Te beztroskie, dziecięce i te, w których już uczestniczyłam jako nastoletnia już dziewczynka. Pomagałam w polu i przy omłotach.Trzeba było iść do innych rolników, by oni przyszli pomóc przy maszynie nam. Lubiłam ten czas. Szacunek do chleba był zawsze. Kiedy przypadkiem kromka upadła na ziemię, podnosząc całowaliśmy ją. A teraz aż się serce kraje. Tak jest kiedy
OdpowiedzUsuńwszystko łatwo otrzymujemy. Basiu wiersz, zdjęcia i Twój obraz niezmiennie zachwycają. Pozdrawiam serdecznie 🍞🍞🌹
Wczoraj w naszych stronach zaczęły sie żniwa. Kombajn jeździł w pobliżu przez cały dzień.To dobrze, że miał co zbierać, że ta susza nie wypaliła wszystkiego.
OdpowiedzUsuńTak, dzisiejsze dzieci, młodzież nie rozumieją wielu rzeczy, nie potrafią cenić prostych a najwazniejszych rzeczy, takich jak chleb. Obawiam sie jednak, że nadchodzące, ciężkie czasy szybko je tego naucza. Przeczytałam niedawno gdzieś, że ciezkie czasy, tworzą silnych ludzi, a wygodne, łagodne czasy - wygodnickich słabeuszy. Myślę, że jest w tym sporo prawdy...
Basiu! Pozdrawiam Cię serdecznie z nieco chłodniejszego po nocnej burzy Podkarpacia!:-)
Pamiętam i ja czas żniw - jeszcze z użyciem kosy nawet. Ze snopków ustawiane były tzw. dziesiątki. Jako małe dzieci zbieraliśmy pojedyncze kłosy przeoczone przez dorosłych, żeby żaden się nie zmarnował i jaka była radość, kiedy udało się z nich mały snopek utworzyć. A szacunek do chleba pozostał mi chyba we krwi, do dzisiaj całuję kromkę kiedy zdarzy się upuścić ja na ziemię.
OdpowiedzUsuńObraz mnie zauroczył, Basieńko.
Tulę i dziękuję....
Twoje posty Basiu są dla mnie jak podróż w czasie:) Sama nie mam takich wspomnień, moja rodzina żyła w nieco innej rzeczywistości. Piękny wiersz i piękny obraz. Uściski.
OdpowiedzUsuńPiękny i spokojny jest świat widziany Twoimi oczami i malowany Twoimi rękami.
OdpowiedzUsuńJechałam w ostatnich dniach pociągiem i z okien podziwiałam ciężkie kombajny jadące po polach w tumanach pyłu, gdzie indziej ciągniki lub już powiązane w bele siano. Kocham wieś, kocham ten kurz i odgłosy maszyn rolniczych.
Chleb piekę sama i każda jego kruszyna jest mi droga.
I u mnie okolicy gdzieniegdzie już niektórzy żniwują, dzisiaj w lubelskim skansenie też było "Żniwowanie" :D
OdpowiedzUsuńBasiu piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy Wasz głos.
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś obraz swojego serca. Cieszę się, że masz akie wspomnienia, szacunek do pracy ludzkich rąk i chleba. Oby nam tego nigdy nie zabrakło. Pozdrowienia gorące
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia i prawda zgadzam się... Jakoś kiedyś potrafiliśmy się zająć sobą, i dbać o swoje bezpieczeństwo, teraz to ja nie wiem... Coś się pomieszało... My rodzice coś za mocno naciskamy, ja to już wogole, bramy zamknięte na 4 spusty, żeby nawet pies nie zginął, gdy za bramą wilki, żubry a nawet rysnie... Ale żniwa pamiętam, dzisiaj tego nie ma... Piękne wspomnienia i zdjęcia Basiu. Pozdrawim.
OdpowiedzUsuńW innych czasach przyszło nam żyć teraz...
OdpowiedzUsuńNajpierw floksy, a teraz żniwa... A raczej odwrotnie, bo tym razem jestem spóźniona. Piękne wspomnienia u mnie wywołujesz Basiu. Jakże inne czasy były wówczas. Ja chociaż miastowa pamiętam tamte dawne żniwa. Nawet dane mi było trzymać w ręce sierp. Kończę, bo łezka w oku się kręci za dawnymi czasami
OdpowiedzUsuńGdzie mój komentarz?????
OdpowiedzUsuńTen świat jest teraz inny...nie ma już tego szacunku do chleba, nawet niebo wygląda inaczej, pamiętam jak jako dziecko uczestniczylam w zniwach, niezapomniane chwile. Potrafisz na zdjęciach uchwycić to co najpiękniejsze. A kapliczka cudowna..
OdpowiedzUsuń