Rude wiewiórki zwinnie
przemykając wśród srebrnych igieł
myślały, że jest tu od zawsze
turkawki z lubością zapadały się
w czeluściach bezpiecznych przestrzeni
na jego gałęziach płatkami kryształowymi
osiadał miękki śnieg wystawiając serca ku niebu
świerk witał słońce o poranku
i rozmawiał nocą z księżycem i gwiazdami
chronił przed wiatrem i deszczem
otulał spragnionych cienia południową porą
myśleliśmy, że będzie na zawsze
...
padł pod naporem wichury
tak jak jego bliscy padali pod ciężarem życia...
Ale zacznijmy od początku. Był rok 1986. Miałam 25 lat, mój Mąż niewiele więcej, a po podwórku biegał nasz maleńki Synek. Młodszego nie było jeszcze na świecie, a moi Rodzice byli całkiem młodzi. Nawet Babcia nic sobie nie robiła ze swoich 84 lat.
Młoda rodzinka zapragnęła urządzić obejście domu według swojego pomysłu, a częścią owego planu stało się zasadzenie wzdłuż ogrodzenia trzech srebrnych świerków i kilku innych iglaków, które miały chronić mieszkańców domostwa przed tumanami kurzu unoszącego się z piaszczystej, wiejskiej drogi, bo o asfaltowej taka mała, biedna wioska nawet marzyć nie mogła.
Drzewa rosły, razem z nimi rośli nasi dwaj Synowie, wiewiórki i różnego rodzaju ptactwo zasiedlało gałęzie drzew gęsto pokrytych srebrnymi igłami i pięknymi szyszkami.
Ten, o którym mowa, stał nad oczkiem wodnym, dawał cień, stwarzał namiastkę prywatności, szumiał o każdej porze roku, jakby chciał dawać wyraz zrozumienia naszych radości i smutków.
Z czasem stał się członkiem rodziny, patrzył jak nasi Synowie tworzą nowe rodziny, żegnał domowników odchodzących na wieczny spoczynek, witał nowo narodzone dzieci, patrzył na nasze sukcesy i porażki- jak to w życiu bywa.
Tak robił przez 33 lata...do ubiegłej nocy.
Długo opierał się wichrom, zawodził, bronił się, aż w końcu poległ, zabrakło mu sił, a może stwierdził, że wykonał swój życiowy plan. Cały dzień trwało usuwanie przeszkody, choć trzeba przyznać, że zachował się z klasą i nie wyrządził wielu szkód, mimo że nie wyglądało to zbyt dobrze.
Przyroda rządzi się swoimi prawami i od czasu do czasu przypomina ludziom, że wobec jej ustaleń pozostają bezsilni.
Po tych zniszczeniach, ukazały się światu pierwsze, nieśmiałe kwiaty przypominając mi bym Was zaprosiła do kolejnych wspomnień z przedwiośnia, które niebawem na tym blogu się ukażą.
Będę szukać " cyganek", wszak to one wpisywały się w przedwiośnia mojego dzieciństwa.
A tymczasem znalazłam fiołki i stokrotki.
I baziowe drzewka.
Wraz z kaprysami pogody, pokaprysił w datach mój grudnik i kwitnie obficie w marcu, spoglądając na piękną karteczkę, którą otrzymałam od kochającej przedwiośnie Ismeny http://szimena.blogspot.com/
Ismenie dziękuję za tę różę i piękne na jej blogu teksty z przedwiośnia.
A Agnieszce http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/
bardzo dziękuję za ciekawą książkę o ulubionym z lat młodości Wieszczu, którego wersów sławiących piękno przyrody, chętnie się wówczas uczyłam na pamięć.
Do następnego zaczytania o przedwiośniu zapraszam...
Natura bywa nieprzewidywalna. U nas w parku też powyrywało kilka drzew z korzeniami, a i na krakowskich plantach krajobraz był nie za ciekawy. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOstatnie dni były zbyt nieprzewidywalne!
Usuń33 lata, jak na świerk, to młode drzewko, ale świerki mają płytki system korzeniowy w połączeniu z ciężką , gęstą koroną, słabo opierają się wichurom. Szkoda go, ja to rozumiem, że można drzewo traktować jak osobę i się do niego przywiązać. Pięknym wierszem upamiętniłaś go Basiu i pewnie ten wiersz znajdzie swoje miejsce wraz ze zdjęciem w jednym z Twoich licznych albumów. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Tereniu za podpowiedź, tak zrobię, bo zasłużył!
UsuńO jak szkoda! Ale dobrze, że nic nikomu się nie stało i nie runął na dom.
OdpowiedzUsuńU nas przed domem też rośnie srebrny świerk, choć (chyba) nie ma takiej historii. Kiedys nadwyrężyły go wiatry, ale ponieważ nie złamał się pień, tylko wyglądał, jakby chciał wyrwać się z ziemi z korzeniami, sąsiedzi przywiązali go do innego drzewa i zdołał się "odchwycić".
Może posadzicie inne drzewo i też będzie Wam bliskie...
Z tych trzech zasadzonych wówczas ostał się jeszcze jeden.
UsuńPiękny wiersz! Szkoda go, bo pomijając inne zalety, w jego gałęziach na pewno tętniło życie. Szczęście w nieszczęściu, że nie runął na dom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Basiu:)
Wraz z nim spadło ogromne gniazdo wiewiórek.
UsuńW sumie dobrze że obalił się na drogę a nie na dom... ma klasę;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ma klasę!
UsuńKawał historii rodzinnej, to i takie drzewo traktuje się jak przyjaciela i powierzyciela naszych sukcesów i porażek; moje wielkie drzewa legły pod piłą, trzeba było usunąć je pod budowę, wyjechałam wtedy, nie chciałam patrzeć, do dziś serce boli; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzłowiek przywiązuje się do drzew, one mają w sobie coś wyjątkowego.
UsuńPiękna opowieść o srebrnym świerku. Wieloletni towarzysz odszedł na zawsze, pozostawiając ślad w Waszej pamięci. Przed naszym domem stoją podobne trzy i za każdym razem, gdy wieje targają nami obawy, czy wytrzymają. Są historią naszego życia, bo zasadzone zostały, gdy rozpoczęła się budowa naszego domu.Świetne zdjęcia Basiu i owocne poszukiwania na przedwiośniu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWięc nasze spojrzenia są podobne .
UsuńBiedny świerk...Żal go jak członka rodziny, który odszedł przedwcześnie, który zdawał sie być nieodłączna częścią Waszej rzeczywistości...
OdpowiedzUsuńA u nas dzisiaj znowu biała zima! Ech, ten szalony, nieprzewidywalny marzec!
Pozdrawiam Cię serdecznie, Basiu!
Marzec chce się zapisać w naszej pamięci.
UsuńOjej, jaka szkoda! To było nie tylko drzewo ale i kawałek historii. Można powiedzieć - zwykłe przemijanie ale i tak ogromnie żal. Dobrze, że zostanie ten piękny wiersz :)
OdpowiedzUsuńTo kawał rodzinnej historii.
UsuńTaki potężny świerk :-) tak to pięknie to odpisałaś, że ja pozwoliłam mu odejsc na zawsze... Zrobił już swoje :-)
OdpowiedzUsuńDał dużo wspomnień
UsuńBasieńko,w obliczu natury jesteśmy bezbronni. A jednak szkoda świerka - towarzysza rodzinnych wydarzeń. W Twoim wierszu będzie żył wiecznie.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
Natura jest silniejsza od człowieka .
UsuńTak w wierszu został...
OdpowiedzUsuńNa tyle rzeczy, sprawy nie mamy wpływu
Witaj Basiu..
Pozdrawiam
Twoja książka stoi u mnie na półce:):)
Bardzo się cieszę że jestem u Ciebie w wierszach.
UsuńTwój świerk Basiu nawet w momencie upadku miał piękne igliwie coś z korzeniami musiało się stać. Przed domem, w którym się urodziłam ciągle stoi świerk, dużo starszy od Twojego, górę ma okopconą, czarną i trochę łysą,bo sąsiad, szewc, nieświadom zagrożenia, palił w kuchni skrawki skór z butaprenem, ale jego dół jest mocny. Przeczytawszy Twój piękny wiersz, inaczej patrzę na ten świerk i na lipę rosnącą przed moim domem.Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńKorzenie zostały a on się złamał tuż nad ziemią.
UsuńPrzykry widok… Az trudno uwierzyc ze taka wichura jest mozliwa w Polsce. Tutaj tez, niestety, sie zdarzaja i za kazdym razem sa straty w drzewach.
OdpowiedzUsuńI u nas teraz inaczej niż dawniej .
UsuńOj tak wiało ostatnio bardzo mocno, ale szkoda drzewa, mnie zawsze szkoda drzew już taka jestem :-( pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo piękna postawa.
UsuńSzkoda, taki piękny świerk, ale jak to w naturze nigdy nie wiadomo,
OdpowiedzUsuńco się stanie...
Skończyła się pewna hostoria. Dobrze , że nie runął na dom . Posadzicie nowego i zacznie się nowa historia . Pozdrawiam serdecznie .
OdpowiedzUsuńTeraz tam będzie miejsce zabaw dla Wnuków .
UsuńCałe szczęście ,że nie spadł na dom!
OdpowiedzUsuńJa szukam fiołków,ale u nas na nowo spadł śnieg :)
Są fiołki 😁
UsuńBardzo ciekawa historia... na szczęście nie runął na dom. Kończy się jedna historia, ale to początek wielu kolejnych :)
OdpowiedzUsuńJak to w życiu bywa.
UsuńZa wasze uczucia odpłacił się tym, że nie narobił dużych szkód. Ale żal i będzie długo pusto. Jednocześnie będzie to kolejny segment rodzinnej historii. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWybrał najlepsze miejsce.
UsuńSzczęście w nieszczęściu, że nie poleciał na dom
OdpowiedzUsuńMój grudnia dopiero ma pąki
Mój kwitnie obficie.
UsuńPiękny świerk, aż żal, bo w pewnym sensie był jak członek Waszej rodziny. Odszedł godnie, nie wyrządzając szkód domowi. Pięknie upamiętniłaś do Basiu w wierszu. Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńTaka rodzinna historia.
UsuńSzczęście Basiu, że nie uszkodził wam domu. Ale i tak szkoda drzewa. Cudowny wiersz !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Dziękuję Aniu
UsuńŁadny wiersz i piękne drzewo, szkoda że nie wytrzymało naporu wichury, może dlatego że było największe i samo przyjęło na siebie nawałnicę? Skoro musiało upaść, wybrało odpowiednią stronę.
OdpowiedzUsuńU mojej babci rósł taki orzech,mój tato go sadził.
W każdej rodzinie jest takie szczególne drzewo.
UsuńSerce pęka. Takie drzewo to jak członek rodziny. Nie mogę patrzeć jak Teść (skąd inąd) kochany wycina teraz topole, które urosły do nieba, a sam sadził na gołej ziemi małe gałązki, ech. Tyle, że teraz są zagrożeniem dla okolicznych domów w burze i wichury. A dziś rano siadam sobie do kawki i spojrzałam jak zwykle na wróbelki w karmiku, które zawsze rano świergotały, a tu nie ma ptaszków, nie ma drzewa!!! Drzewo stało tyle lat!! Wycinają bo łamią się ze starości od silnych wiatrów. Myślałam,ze to zostanie, a okazało się,że wycieli na końcu bo było ogromne. Gdybym miała łzy, to na pewno by popłynęły. Doskonale Cię rozumiem Basiu, och, smutno bardzo.
OdpowiedzUsuńPtaki wiele tracą bo to przecież ich dom.
UsuńPtaszki już przylatują na jedzenie i skaczą po balustradzie, uff :-)
UsuńSzkoda drzewa , ale jak padł to lepiej szybciej niż później.
OdpowiedzUsuńKryystyna
Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła
krystyna
zpraszam do mojej strony
http://krystynaczarnecka.pl/
Twoje obrazy są bardzo piękne. Dziękuję za odwiedziny.
UsuńSzkoda świerka, ale za to piękne przedwiosenne kwiatuszki znalazłaś.
OdpowiedzUsuńMało ich w tym roku.
UsuńOj, szkoda świerka. Widać przyszedł na niego czas i to była ta konkretna wichura co go pokonała.
OdpowiedzUsuńWichura była więcej niż ogromna.
UsuńBasiu, faktycznie ten świerk, to jak członek rodziny.
OdpowiedzUsuńNa południu, w naszym mieście szalejące wichury wyrządziły wiele szkód.
Na naszym balkonie przewróciła się szafka, w której przechowywałam trochę słoików i doniczki. Wszystko zniszczone, łącznie z szafką...
Piękny poemat... Dobrze, że nikomu nic się nie stało...
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!
Pamiętam cały czas.
UsuńWitaj niedzielnym porankiem
OdpowiedzUsuńI znowu przez tydzień nie wędrowałam po wirtualnym świecie. Czekałam na przyjście pierwszych trwałych zwiastunów wiosny. Chciałam razem z Tobą cieszyć się zbliżającym się ciepłem, świeżością zieleni i paletą barw Ale niestety… Te pierwsze wiosenne dni sprzed tygodnia minęły i na prawdziwą Wiosnę musimy jeszcze poczekać. Zapowiadają, że dzisiaj ma zawitać, ale czy na pewno przyjdzie i zostanie z nami do czerwca?
A to Twoje zdjęcie świerka przywiało wspomnienia. Od zawsze (znacznie dłużej niż Twój- chociaż te 33 lata są symboliczne) za płotem mojego ogrodu rosła para przytulających się świerków. Niestety kilka lat temu jeden z nich usechł i teraz pozostał jeden. Jak dzisiaj patrzę na niego, to jeszcze robi mi się smutno na duszy. Zawsze myślałam, że te drzewa kiedyś będą razem szumieć i snuć opowieści o mnie i mojej rodzinie kolejnym pokoleniom.
Ale koniec z tymi smuteczkami.
Na szczęście rano jest już jasno, a pomimo wiejącego czasem chłodnego wiatru w powietrzu można już poczuć zapach zbliżającej się Wiosny. O tym przypominają mi też ćwierkające coraz głośniej ptaki.
Mam jednak nadzieję, że forsycje, które wypuściły pąki szybko się zażółcą się wraz zieleniejącymi drzewami. Zieleń i żółty... Dla mnie podstawowe kolory Pani Wiosny.
Dziękuje za piękną kompozycję dla mojej kartki. U mnie kwiat wypuścił tylko parę kwiatów, ale w adwencie był nimi obsypany.
Życzę Ci pękających pachnących pąków kwiatów, słońca, które grzeje
Ptaki śpiewają pięknie ale kolory nie mogą się przebić.
UsuńPrzyglądam się ostatnio drzewom wśród tych wichur wszelkich...one są niesamowite, wydają się niepokonane...Ale mają prawo być zmęczone...nie zawsze wiekiem, ale wszystkim co w około i nie tylko wichurami...
OdpowiedzUsuńSzkoda waszego domownika - ogrodnika - przeddomownika:)
U teściów była ogromna jabłoń stara i wielka, wyższa od stodoły i taki wiatr właśnie ją wykończył...trzeba było wyciąć i za każdym razem kiedy przechodzę tam gdzie już jej nie ma wspominam chwilę, sytuacje, momenty, które przy niej u z nią się odbywały:)
Do jabłoni mam ogromny sentyment.
UsuńSzkoda drzewa, tym bardziej, że człowiek traktuje je bardzo sentymentalnie. Ja musiałam wyciąć 2 ogromne świerki, sadziła je jeszcze moja babcia, której już dawno z nami nie ma. Świerki miały około 50 lat. Panowie wycinali, a ja stałam w oknie i ryczałam :((( Niestety były zagrożeniem przy obecnych wichurach i trzeba było podjąć stosowne kroki.
OdpowiedzUsuńCudne wiosenne zwiastuny, uwielbiam te drobne, pachnące fiołeczki.
Pozdrawiam ciepło, Agness<3
W tym roku jest mało fiołków a w ubiegłym były ich całe pola.
UsuńWielka strata, serce boli i łza się w oku kręci od patrzenia na powalone drzewo!
OdpowiedzUsuńJa mam dwa olbrzymie świerki, to centrum życia i schronienia moich skrzydlatych ! Żal by było stracić miejsce do ptasich obserwacji !
Basiu, pozdrawiam wiosennie :)
Dla Ciebie takie stare drzewa są wyjątkowo cenne.
OdpowiedzUsuńJak miło znowu być u Ciebie z wizytą. Wiersz prześliczny aż łezka zakręciła się w moim oku na widok zniszczonego świerka. Zawsze bolę nad każdym zniszczonym drzewem.
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszej wizycie u lekarza mam przyzwolenie na chwile przy komputerze. Niestety do 2 kwietnia kolejna seria zastrzyków.
Serdecznie pozdrawiam:)
Cieszę się że wracasz do zdrowia, niech ono poprawia się z każdą chwilą .
UsuńU mnie też wichry i huragany pozbawiły tchnienia dwa drzewa, nie potrafiły wyjść zwycięsko z tej nierównej walki. Plus chociaż taki, że Twój świerk legł, przewracając się w kierunku odwrotnym niż dom, bo w przeciwnym razie mogłoby być wielkie nieszczęście. Cóż... wobec przyrody jesteśmy niestety bezsilni, to ona rządzi nami w ostatecznym rozrachunku, nie ludzie nią. Pozdrawiam wiosennie! :)
OdpowiedzUsuńU nas wichury na szczęście nic nie zwojowały ale w sąsiedniej wsi dachy straciło pięć rodzin. Szkoda mi takiego pięknego drzewa,które miałaś w ogrodzie..
OdpowiedzUsuń