Na skraju wioski, na wzniesieniu, z którego widać było okoliczne domy i pola, stała kapliczka św. Jana Nepomucena. Stanęła w tym miejscu zaraz po wielkiej powodzi, która niespodziewanie nawiedziła wioskę i zabrała ze sobą kilka najbiedniejszych, krytych strzechą, chatek. Na szczęście wody szybko opadły, do lichych stajenek wróciło bydło wyprowadzone przez gospodarzy na pagórek za wsią, gdzie woda nie sięgała. Na jeszcze większe szczęście, nikt z wioski nie stracił życia i choć żal było utraconego dobytku, ludzie cieszyli się, że wszyscy ocaleli, wszak żywioł nieraz zabierał ludzi, którzy ratowali swój skromniutki majątek. Pobliski dziedzic, dobry pan, właściciel lasów, zgodził się darować drewno na wybudowanie zniszczonych domostw, a mężczyźni skrzyknęli się by pomóc w pracach ciesielskich, pokrzywdzonym. I tak wspólnymi siłami, wioska wracała do normalności.
Jakże więc nie było podziękować św. Janowi Nepomucenowi, który był znany jako święty chroniący przed powodziami. Kaprysy pogody były nieprzewidywalne, a Święty, który został przez władcę, po nieujawnieniu tajemnicy spowiedzi, utopiony w Wełtawie, był jedyną ostoją w tych trudnych chwilach. Znalazła się więc zamożna rodzina młynarzy, która kapliczkę ufundowała, a że młynarzowi Jan było na imię, jako fundator pozostał w ludzkiej pamięci i w napisie wykutym na jednej ze ścian. Od tej pory św. Nepomucen spoglądał na wioskę troskliwym okiem bacząc by nikomu nie stała się krzywda. Jako święty, mógł orędować w niebie nie tylko w sprawach wielkiej wody, ale również w każdej inne sprawie, którą w cichych modlitwach zostawiali ludzie przechodzący obok kapliczki.
I oto idzie staruszka, zbliża się wolnym krokiem, bo trzeba podejść pod górkę, a w krzyżu łupie nie na żarty. W ręku niesie kosz pełen ziół kwitnących, krwawnika i wrotyczu, bo nie ma innych kwiatów by zanieść Świętemu, żeby oczy nacieszył ludzką wdzięcznością. Babcia założyła dziś odświętny strój, jak do kościoła, zawiązała pod brodą czerwoną tybetkę, przystroiła się w kwiecistą spódnicę i jedyny niepocerowany sweterek, który kupiła niegdyś na jarmarku za dużego koguta ze swojej skromnej hodowli. Wszak idzie prosić...i tego nie wiemy, o co? Może o nawrócenie syna pijaka, który żonie i dzieciom nieustanne piekło czyni, może o zdrowie dla swojej młodszej siostry, która od dawna z łózka nie wstaje, a może o zgodę z sąsiadami, którzy życie na co dzień kłótniami uprzykrzają, a może...Tyle spraw trudnych człowiek w sercu nosi, że chyba nawet Jan Nepomucen nie spamięta. Staruszka idzie z wiarą, starym różańcem w kieszeni kolorowej spódnicy i ze spokojem serca. Bo czego zmienić nie będzie mogła, z tym się musi pogodzić, wtedy lżej będzie żyć na tym świecie. Wokół jesień. Spadają różnobarwne liście z drzew okalających starą kapliczkę.
Kładą się u stóp babci w darze za jej piękne życie, za każdy dzień jej dobrocią znaczony. Dojrzewają owoce dzikiej róży na pożytek ludziom i ptakom. Niektóre ptaki wybierają się już do ciepłych krajów. Idzie staruszka do św. Jana Nepomucena, z wiarą, nadzieją i miłością, do Świętego, z którym zwyczajnie, bez świadków może porozmawiać...
Całą historię wymyśliłam malując ten pejzaż z kapliczką.
Ale każda kapliczka ma swoją historię, niekiedy, nikomu nieznaną.
O pewnego czasu jestem członkiem grupy na fb nazwanej " kapliczki przydrożne".
Ile tam pięknych fotografii dających wyraz umiłowaniu tych odwiecznych elementów polskiego krajobrazu i polskiej religijności.
Moje malowanie nie jest oderwane od rzeczywistości. Od dłuższego czasu nawiedzają nasz region ulewy, a ostatnio, długotrwałe silne deszcze, które zawsze wywołują u mnie niepokój ewentualnej powodzi. Nasza rzeczka, zarośnięta wszelkimi ziołami i roślinami, potrafi przeobrazić się w żywioł w ciągu krótkiego okresu.
A ignorancja jednostek odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ludzi w wielu obszarach życia budzi bunt, który w tym temacie kończy się również bezradnością wobec machiny zarządzeń, durnych przepisów i biurokracji.
Zatem trzeba mieć nadzieję, że wiele trudności może nas ominie.
Przesyłam pozdrowienia między kolejnymi kroplami deszczu.
Piękna historia. I pewnie w sumie prawdziwa, choć jej bohaterki nie znamy...
OdpowiedzUsuńSw. Jan Nepomucen jest/był patronem jednego z moich Dziadków.
Znalazłam kiedyś stronę "Nepomucki" - prowadzoną przez zapaleńców "tropiących" figury św. Jana Nepomucena po Polsce i okolicznych krajach. Może jeszcze istnieje?
W Poznaniu figura św. Jana Nepomucena stoi w samym Rynku - kiedyś w XVIII w. pływano po nim i okolicznych uliczkach łodziami, na jednej z kamienic zaznaczony jest poziom wody....
W mojej okolicy jest też kilka Nepomucków, kiedyś je prezentowałam, ale wrócę do nich.
UsuńMasz talent Basiu i do malunków i do pisania!!. Bardzo fajny ten Twój obrazek i wymyślona historyjka.
OdpowiedzUsuńFakt każda przydrożna kapliczka ma jakąś swoją historię.
Pozdrawiam
Nasze polskie kapliczki mają wiele do opowiedzenia.
UsuńPiękna historia. Woda nie jeden raz pokazała nam swoją moc. Woda to żywioł niszczycielski, a jednocześnie życiodajny. Woda to również piękno. Ładny obrazek kapliczki, taki przejmujący dla każdego. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTwoje fotografie górskich strumyków są przepiękne.
UsuńMam ogromny sentyment do dawniejszych czasów, które wcale nie są takie odległe. Ogromny skok kulturowy przyszło nam doświadczać, który mocno gryzie się z moją ideologią życia. Wcześniejsze pokolenia też tego doświadczały... Piękne wspomnienia, dziękuję Ci za nie :) Bądź zdrowa i cała twoja rodzina :)
OdpowiedzUsuńŻyjemy w bardzo skomplikowanych czasach.
UsuńUwielbiam Basiu Twoje bajanie. Mogłabym czytać i czytać.
OdpowiedzUsuńUściski:)
To jeszcze kiedyś "pobajam".
UsuńPięknie napisane , a obrazek uroczy. Pozdrawiam serdecznie 🌞🌞💗🍉🍉🍉🍉🍉
OdpowiedzUsuńDziękuję Marysiu.
UsuńWoda to groźny żywioł, na nic wtedy pycha ludzka, przekonanie o własnej niezniszczalności i wielkości. Śliczny obrazek, mądra opowieść-przypowieść; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWoda pokona nawet pychę:-)
UsuńPięknie napisałaś i nie ma znaczenia to, czy zmyśliłaś tę historyjkę, ważne, że obraz oddaje jej nastrój. Teraz rzadko można spotkać babcie w chusteczkach na głowie.
OdpowiedzUsuńWobec sił przyrody jesteśmy bezsilni jak nasi przodkowie, mimo zę potrafimy patrzeć na ziemię z 10 kilometrowej odleglosci, a nawet większej...
Serdeczności moc przesyłam.:)
Pewne zjawiska są niezmienne.
UsuńO! Nie wiedziałam, że jesteś na Kapliczkach. Ja tam zaglądam, choć nie jestem członkiem grupy.Chciałabym dołączyć, ale ciągle myślę o tym czy na wszystkie grupy czasu mi starczy. Mam trochę zdjęć kapliczek, może warto by je udostępnić. Mój nick na fb to Gabriela Calderon.
OdpowiedzUsuńLubię to Twoje bajanie Basiu - masz piękną wyobraźnię i potrafisz ją ubrać tak w słowa jak i w obrazy. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOjej, Basieńko, jaka piękna opowieść, aż się wzruszyłam na powaznie! I jaka śliczna ilustracja.
OdpowiedzUsuńA te powodzie mnie przerażają, tak bardzo współczuję ludziom, którzy potracili nieraz dobytek swojego życia... A nieraz i życie:(
Ściskam Cię mocno Basiu, oby nieszczęścia nas wszystkich omijały!
Och Basiu!
OdpowiedzUsuńJa tak bardzo lubię Twoje bajanie. A obraz jak zawsze bardzo piękny. Gdziekolwiek jestem i jest mi dane zobaczyć figurkę świętego Nepomucka zawsze ją fotografuję. Podobnie jest z kapliczkami.
Serdecznie pozdrawiam:)
Od ponad miesiąca jestem dosłownie uziemiona. 10 sierpnia zerwałam wiązadełka w kolanie i na dodatek miałam w nim wodę. Zastrzyki, lasery, antybiotyki wizyty u ortopedów, którzy zakazują chodzenia i obciążania nogi.
UsuńZezwolono mi na 10 minut dziennie przy komputerze, a to pozwala na napisanie kawałeczka postu. Moich blogowych przyjaciół odwiedzałam w telefonie ale pisanie komentarzy nie wchodziły w rachubę. Ciebie Droga Basiu zawsze mam w sercu.
Serdecznie pozdrawiam:)
Woda to niebezpieczny żywioł. Lubię postać św. Jana Nepomucena, jest bardzo ciekawa. I "wszędzie go pełno". Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji dzisiejszego Dnia Blogera :)
UsuńCzłowiek w obliczu sił przyrody jest bezradny.
OdpowiedzUsuńBasieńko, Twoje opowieści, piękne zdjęcia i obrazy są jak miód na moje serce.
Uściski.
Dziękuję Małgosiu.
UsuńPrzepiękny obraz!!!
OdpowiedzUsuńMiło mi.
UsuńPrzepiękny obraz Basiu i wspaniała historia. Basieńko nadal zachęcasz do nauki - musiałam sprawdzić co to tybetka. Przypomniało mi się, że takiego wzoru https://pl.wikipedia.org/wiki/Tybetka#/media/Plik:Wz%C3%B3r_na_sp%C3%B3dnicy_tybetkowej.jpg
OdpowiedzUsuńchustkę miała moja babcia. Przywołałaś dobre wspomnienia. Przesyłam serdeczne uściski.
Na moim blogu jest kilka postów o tybetkach, ale nie pamiętam dat.
UsuńBasiu, przypomniałaś postać św. Nepomucena. Muszę zabrać wnuczka na Rynek w Poznaniu i pokazać mu jego figurę (pomnik) i opowiedzieć o tym, jak i tam kiedyś była powódź. Twoja opowieśc jest bardzo emocjonalna.No i cudny obraz ilustrujacy ją. Dziękuję Ci za nią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Koniecznie go zabierz, bo to cząstka naszej tradycji.
UsuńMoja ciocia śp miała Jana Nepmnucena za swojego ukochanego patrona. Na śląsku jest mnóstwo jego figurek, jedną miałam nawet koło domu jak mieszkałam pod Opolem. :)
OdpowiedzUsuńW Małopolsce też jest ich dużo.
UsuńPięknie napisałam o tym Basiu, historyjka aż przeszły mnie ciary... I gdzie są władze...??? Życzę aby było dobrze, dużo słonka i spokoju i zdrówka. Piekny malunek i kwiaty... Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńStrach minął, pogoda wróciła, a rzeka zeszła do normalności.
UsuńBasiu, Twój obraz jest prześliczny, bowiem ogromny sentyment wywołują u mnie stare, przydrożne kapliczki. Nie umiem przejść obok nich obojętnie i zawsze staram się utrwalić w obiektywie ich unikalność i oryginalne, proste piękno!
OdpowiedzUsuńZapowiada się poprawa pogody i deszcze mają ustąpić a na niebie pojawić się upragnione słonko. Zatem tego życzę Basiu z całego serca, bo oddaliłaby się obawa ewentualnych podtopień!
Z najcieplejszym pozdrowieniem - Anita
Kocham kapliczki i żal mi tych mijanych samochodem, gdy nie można się zatrzymać.
UsuńDowiedziałam się niedawno od przewodnika, że kapliczki były pewnego rodzaju znakami drogowymi. Na przykład krzyże stawiano zawsze na rozstajach dróg, a kapliczki św. Jana Nepomucena i św. Floriana
OdpowiedzUsuńw pobliżu wody.
Serdecznie pozdrawiam :)
Tak, kapliczki pełniły wiele funkcji.
UsuńWitaj słonecznym wrześniem Basiu
OdpowiedzUsuńJan Nepomucen to mój ulubiony święty. Nigdy o nim nie zapominam wędrując zwłaszcza czeskimi ścieżkami
U Nepomuka infuły
Wełtawy zielone wstęgi
Biskup palcem popycha
Małe statków muszelki
Pozdrawiam odliczając już dni do wyjazdu
Jest On też tam na słynnym moście...
UsuńPozdrawiam jeszcze ze słonecznego wyjazdu
UsuńSuper bajanie,ale zdjecia.......miod na moja dusze.Tym bardziej ze tu, gdzie meiszkam, moge podziwiac cuda z kamienia czyli zabtyki,brak mi zieleni tej pieknej, kwitnacej.Pozdrawiam.)
OdpowiedzUsuńA ja pośród takiej zieleni żyję...
UsuńOby się nic złego nie stało Basiu ! Pozdrawiam serdecznie :-)U nas też już jesień chłodna i mokra. Na szczęście po Wiśle stateczki pływają radośnie, że tyle wody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam już spokojnie Marzenko.
UsuńPiękna opowieść i obraz, a woda w tym roku rzeczywiście wielu osobom wyrządziła szkody. na szczęście pogoda trochę się uspokoiła. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście obyło się bez przykrości.
UsuńPrawdziwy talent! Widać, że artystyczna dusza z Ciebie :) Przyjemnie się czyta i bardzo miło ogląda Twoje malowidła :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję za odwiedziny.
Usuń