Wujek Władek z Krakowa zawsze przyjeżdżał do nas na Zielone Świątki. I zawsze przywoził opakowanie czarnej herbaty liściastej.
To były czasy, gdy na wsi brakowało wielu towarów, a potem nastały czasy, gdy wszędzie ich brakowało.
Ale Wujek, który nie tolerował "herbacianych torebek" zdobywał gdzieś w Krakowie dobre herbaty. Czasy się zmieniły, dostęp do wspaniałych herbat jest nieograniczony, a Wujek nadal przywozi pudełko " czarnej", którą nadal zalewa w szklance " po dawnemu".
Lubię dobre herbaty, a za te Wujkowe jestem wdzięczna z racji pewnej tradycji, która trwa dopóki żyje Wujek mający się dobrze mimo 85. lat życia.
Wizyty Wujka Władka są okazją do wspomnień z lat wojny i powojennych, jako, że Wujek ma świetną pamięć, jest osobą oczytaną i ciekawą świata.
Odwiedził nas w wigilię Zielonych Świątek i widząc, że przybieram bramkę wejściową i wjazd na posesję w liście liliowca ( u nas zastępowały zawsze tatarak), postanowił, że ustroi drzwi wejściowe w bloku, w którym od lat w Krakowie zamieszkuje.
Tak więc, Wujek mnie herbatę, a ja jemu garść liliowca, a i młodziutkiej mięty z ogródka na herbatkę dorzuciłam;-)
Wiele lat temu, gdy żyła jego Żona, a moja wspaniała Chrzestna, w Zielone Świątki jechaliśmy wspólnie " syrenką" do Odporyszowa na odpust. W porównaniu z konnymi furmankami, rowerami, którymi pielgrzymi zdążali na uroczystości, owa "syrenka" była wozem z najwyższej półki.
Dziś nawiedziłam Odporyszowskie Sanktuarium, w którym Matka Powiśla broniąca niegdyś Swój lud przed Szwedami, czeka na pielgrzymów w święto Zesłania Ducha Św.
O tym ważnym święcie ku czci Ducha Św i Jego działaniu możecie poczytać u s. Klary https://sklaraosu.blogspot.com/2017/05/ta-moc.html
Przy tej okazji nadmienię, że warto odwiedzić Odporyszów z różnych pobudek...
Nie muszę Ci nic mówić
przecież znasz mnie od dziecka
pokazywałam Ci dawno temu
odpustowe pierścionki z czerwonym oczkiem
a Ty spoglądałaś z czułością Matki
na wszystkie dzieci oczarowane światem kramów
...
ile razy byłam u Ciebie?
pewnie wiesz choć ja nie pamiętam
a każdy raz jest inny
...
i tak piszę swoje życie
by każdej wiosny
pamiętać o gałązkach liliowca i rozmowie z Tobą
w sanktuarium pod lipami...
A tak wyglądają Zielone Świątki w moich rodzinnych stronach...
Zdrowia i wiosennych radości moim Czytelnikom życzę...
Masz piękne wspomnienia, a na dodatek tak pięknie je opisujesz, że każdy Twój post jest wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńWiersz zachwycający. Mogę tylko podziwiać...
Cieszę się Patrycjo, że chcesz u mnie bywać.
UsuńBardzo lubię Twoje zdjęcia przyrody.Kocham ten wiejski klimat, kojarzy mi się z beztroską i spokojem za którym przed końcem roku szkolnego bardzo już tęsknię. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJuż niebawem będziemy brodzić po łąkach...
UsuńBasiu, cudny klimat dzisiejszego święta wyczarowałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję Magduś.
UsuńPiękne Basiu masz wspomnienia:-)
OdpowiedzUsuńI pięknie wyglądają Zielone Świątki w Twoich rodzinnych stronach:-)
My dziś mieliśmy odpust w naszej parafii po Ducha Świętego a i dzieci Pierwszokomunijne , w tym mój synek- kończyły dziś Biały Tydzień.
Właśnie przed Mszą kiedy wjezdzalismy na kościelny parking powiedziałam do męża, że musimy za rok zabrać dzieci na taką wiejską uroczystość Zielonych Świątków. ...bo mimo wszystko, mimo pięknej oprawy Mszy Św...czegoś brakuje podczas tych Mszy odprawianych w mieście. ...może tego klimatu i aury kwitnących pól i łąk:-)
Ale pamiętam sprzed kilkudziesięciu lat jak mój Ś.P. dziadek zabierał mnie na wieś do pradziadkow... jakież tam były piękne Zielone Świątki. .jak pięknie ozdobione domostwa. ...jak po wszystkim zbierała się cała rodzina przy wielkim stole na dworze....
Brakuje tego w mieście. ....
Wieś zawsze dłużej opiera się zmianom, ale i u nas już inaczej niż kiedyś, niestety...
UsuńBasiu,
OdpowiedzUsuńprzepiękne są Twoje wspomnienia. Bramę stroję gałązkami brzozy, przy drzwiach wejściowych stoi też duży gliniany wazon z brzozą.
Przywołałaś Odporyszów. A wiesz, że ja byłam w tym Sanktuarium? Muszę odszukać zdjęć tego pięknego miejsca.
Serdecznie pozdrawiam:)
Bardzo się cieszę Łucjo, że odwiedziłaś nasz Odporyszów. A czy byłaś w lasku z kaplicami Siedmiu Boleści na dawnym cmentarzu cholerycznym? Są tam rzeźby J. Wnęka.
Usuń"Ja od sosen na Powiśla piaskach,
Usuńz siedmiu kaplic, co Twą boleść kryją,
niosę wieść, co może Boża Łaska,
Zwycięska Panno Maryjo."
["Peregrinus"]
Z Peregrinusa można się uczyć miłości do Boga i Ojczyzny i wcale nie kadzę bo już nie jesteś moim wizytatorem- a szkoda!
UsuńDziękuję Rysiu, że przypomniałeś te słowa- piękne i prawdziwe.
Przywołałaś i u mnie wspomnienia, Basiu. W czasie wakacji jako dziecko jeździłam z bratem do cioci na wakacje, przyjeżdżało tam też moje kuzynostwo i razem z dziećmi cioci, było nas sporo. Wtedy ciocia, zeby nakarmić tę szarańczę, robiła nam ogromne ilości pomidorów z cebulką i piekła najwspanialszą babkę cytrynową na świecie. Te dwa smaki są najcudowniejszymi smakami dzieciństwa. Tak jak Twoja herbatka.
OdpowiedzUsuńSmaki dzieciństwa są nie do zastąpienia.
UsuńDzięki Tobie nie umknie żadne święto, a tym bardziej jego sens.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wspomnienia, bo w moim sercu otwiera się zaraz furtka która na codziennie jest zatrzasnieta.
Cieszę się z tej " furtki".
UsuńPrzepiękne Basiu wspomnienia - buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńMiło mi Marii.
UsuńPiękne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Basiu:)
Pozdrawiam Bożenko.
UsuńPiękny post!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę.
UsuńZielone Świątki z dzieciństwa kojarzą mi się z tatarakiem, ale szczegółów nie pamiętam, musiałaś Basiu mocno przeżywać to święto,skoro niczego nie zapomniałaś, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas nie było tataraku, stąd wykorzystywano liliowce.
UsuńUrzekające piekno zielonych świąt w twojej okolicy i w Twoich wspomnieniach. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo piękne, radosne święta, bo jutro drugi dzień- Matki Kościoła.
UsuńKolejne miejsce, do którego warto zajrzeć. Muszę to sobie znaleźć na mapie. A wiersz jak zawsze skłąnia do reflekcji....
OdpowiedzUsuńTo takie moje zżycie z MB Odporyszowską od wczesnego dzieciństwa.
UsuńPięknie opisujesz, wplatając rodzinne tradycje. W mieście coraz częściej zapomina się o tradycjach, a szkoda. Miło jest gościć na Twoich stronach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWięc zapraszam zawsze.
UsuńWspomnienia rodzinne to najcenniejsze pamiątki, których nikt nam nie odbierze. Bardzo mi się podoba, kiedy u mnie w rodzinie wspominamy różne nasze historie. Każdy coś doda, ktoś coś przypomni i robi się taki ciepły klimat.
OdpowiedzUsuńCiekawą, tradycyjną Waszą historię opisałaś. Dobrze, że ta tradycja jeszcze trwa.
Jak zwykle śliczne zdjęcia, sama natura.
Cieplutko Cię Basiu pozdrawiam :)
Lubię takie rodzinne spotkania i " wykorzystuję" wiedzę seniorów.
UsuńBasiu, niech Duch Święty zawsze działa w Twoim życiu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wspomnienia rodzinne, są takie piękne...
Tulę mocno.
Często proszę o Jego dary...
UsuńWyjątkowy post Basiu i piękne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńMamy dzisiaj ważne święto, a mnie wciąż dziwi zachowanie ludzi, którzy nie wiedzą dlaczego dziś jest wolny dzień od pracy i że sklepy są pozamykane.
Pozdrawiam ciepło !
Poruszyłaś ważny problem Aniu.
UsuńWspomnienia, wspomnienia, też ma takie podobne wspomnienia
OdpowiedzUsuńi coraz mniej ludzi...
Pozdrawiam serdecznie ...
Tak szybko odchodzą nasi bliscy...
UsuńJesteś szczęściarą Basiu, że jeszcze możesz korzystać ze wspomnień staruszków ze swojej rodziny.
OdpowiedzUsuńMoja mama zawsze ubierała dom na Zielone Świątki w gałązki brzozowe.....
Pozdrawiam serdecznie.
U nas brzoza jest rezerwowana na Boże Ciało.
UsuńBardzo cieplutki post. Nie ma to jak wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Basiu serdecznie.
Dziękuję Aniu.
UsuńBasiu, piękna tradycja, szkoda, że ja nie mam takiego Wujka. Pozdrawiam Cię serdecznie:*
OdpowiedzUsuńTacy wujkowie to skarbnica wiedzy.
UsuńMi nigdy nie chcieli kupić pierścionka z czerwonym oczkiem na odpuście, hehe a może nie pamiętam bo to dawno było niestety...
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam, pierścionek musiał być koniecznie.
UsuńRozumiem Twojego wujka - ja też nie lubię herbaty z torebki. ;)
OdpowiedzUsuńPięknie łubin Ci zakwitł. :) U mnie też już kwitnie - pierwszy raz.
Pozdrawiam serdecznie :)
To jest nas więcej:-)
Usuńpiekne wspomienia a herabatę ja też lubię bardzo dobrą sypana to jest ,a nie ta z torebek Wuje wie co dobre , kiedyś to nawet w torebkach nie było tylko zawsze sypana :) pametam jak Mam parzyła w czajniczku robiąc tzw. esencję , której troszkę sie do szklanki wlewało i uzupełniało woda ;)
OdpowiedzUsuńU nas też była zawsze świeża w czajniczku.
UsuńU nas herbata sypana - mieszanka czarnej z elgreyem:-)
OdpowiedzUsuńWczoraj wspomnienia dopadły mnie w kolbuszowkim skansenie, chaty drewniane, narzędzia, zabudowania ... moje dzieciństwo, i tatarak zbierałam na podmokłych łąkach; wspominaliśmy z mężem, jaki był pachnący, wyjadaliśmy słodkie środkowe części pędów; pozdrawiam serdecznie.
Tatarak ma w sobie to coś...
UsuńSzkoda, że coraz mniej jest takich zwyczajów - czasy bardzo się zmieniły. O gałązkach liliowca nie słyszałam a mam ich tyle w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńŚliczny wiersz Basiu.
Przesyłam serdeczne uściski.
To już teraz będziesz liliowce kojarzyć z tymi świętami.
UsuńUwielbiam herbatę sypaną i często ją piję, piękny ten łubin - dla mnie to wspomnienie z lat dzieciństwa :-)
OdpowiedzUsuńJestem miłośniczką dobrych herbat.
UsuńPiękne rodzinne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Wasze tradycje. Ciągle marzę, by kiedyś zobaczyć ten Twój Raj.
Moc pozdrowień.
On jest taki zwyczajny, wręcz biedny Basiu, tylko ja go kocham, a miłość potrafi wydobyć każde piękno, sama wiesz...
OdpowiedzUsuń