W związku z nietypową nominacją ( na napisanie prawdziwej, optymistycznej historii), otrzymaną od Moniki
z http://retroromantyczna.blogspot.com
wróciłam myślami do lat dzieciństwa, bardzo już odległych czasów, a tytuł posta skojarzył mi się
z czytaną wówczas książką Anny Świrszczyńskiej " Opowieści dawnej treści".
Zgodnie z wymogami zabawy opowiadam, co następuje:
Miałam może 5-6 lat, gdy mama zabrała mnie na zabawę choinkową organizowaną dla dzieci pracowników
Gminnej Spółdzielni " Samopomoc Chłopska".
Do miasta powiatowego zawiózł nas służbowy " Żuk", którym codziennie dowożono chleb do wiejskich sklepów.
Moja mama była wówczas kierowniczką Wiejskiego Domu Towarowego.
Siedziałyśmy z koleżanką " w budzie" tzn. pod brezentem, a nasze mamy w szoferce.
Zabawa odbywała się w restauracji podlegającej jak wszystko wówczas, GS- owi.
Byłam zachwycona wystrojem sali, ja wiejskie dziecko, które ze względu na duże odległości i całkowity brak wszelkiej komunikacji nie chodziło do przedszkola.
W drucianych pojemnikach leżały przygotowane czapki, takie rożki stożkowe z kartonu, pięknie przystrojone bibułami przez pracownice GS- owskiego biura. Każde dziecko wybierało sobie czapkę zgodnie z upodobaniami, ale tak naprawdę wszystkie były do siebie podobne. Zagrała orkiestra, mamy zajadały GS- owskie pączki, a my tańczyliśmy w kółeczku.
I wtedy pojawił się ON...syn prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej. Wysoki, przystojny (mógł być w 7, bądź 8 klasie), a na głowie miał czarny kapelusz z szerokim rondem, przystrojony czerwoną różą...Dla syna prezesa, biurowe panie musiały zrobić coś wyjątkowego. Piękno owego nakrycia oceniłam błyskawicznie.
Nie było zbyt wiele czasu, więc podbiegłam do młodzieńca z ofertą: Zamieńmy się czapkami!!!!!
Młodzieniec ów, dobrze wychowany, natychmiast spełnił moją prośbę, wymienił kapelusz z dużym rondem na skromniutką czapkę i...poprosił mnie do tańca... To nic, że sięgałam mu do bioder!!!!
Ach, co to był za taniec!
Ten piękny kapelusz przez kilka kolejnych lat nosiłam troskliwie idąc wśród zawianych śniegiem pól, na kolejne choinkowe zabawy,
w pierwszych latach szkoły podstawowej.
Nikt nie miał takiego kapelusza. Niestety, nie zachowało się żadne zdjęcie ( kto wówczas miał aparat) z kapeluszem, ale odnalazłam dwie najwcześniejsze moje podobizny i zamieszczam je, żeby historia była naprawdę optymistyczna:-))))
Basia tuż obok serduszka, w gronie koleżanek przy legendarnej ciężarówce...
I Basia przed progiem naszej starej chaty ( i teraz zauważyłam pierścionki na palcach, bo biżuterię kochałam od zawsze)!
I teraz powinnam nominować kolejny blog do opisania dobrej historii, ale tego nie zrobię, bo...
W pierwszej licealnej moją polonistką była młoda Pani, która widząc moje humanistyczne zainteresowania, zapragnęła się mną posłużyć! Wywoływała mnie do tablicy na każdej lekcji i wydawała dyspozycje: Basiu przeczytaj, Basiu opowiedz, Basiu wytłumacz, Basiu zapytaj...I to: zapytaj, było najgorsze, bo na kogo spojrzałam, każda głowa się kręciła, a usta bezszelestnie wypowiadały:
nie mnie! Pani się denerwowała, ja stałam bezradna, więc postanowiłam ową " świetną" polonistkę przechytrzyć...
Umawiałam się wcześniej z koleżankami ( klasa była żeńska), co i kogo będę pytać, więc dziewczęta się przygotowywały konkretnie, a ja nie miałam problemów z ocenianiem ( oceniać też musiałam).
Na szczęście, Pani uczyła nas tylko przez jeden rok.
Teraz rozumiecie, że nie chcę nominować, ale zachęcam, jeśli ktoś pamięta ciekawą historię, niech w komentarzu napisze, że na jego blogu można będzie poczytać coś ciekawego- jakąś opowieść " dawnej treści", niekoniecznie wierszykiem jak to u Świrszczyńskiej było:-)
przypomniałam sobie swoje zabawy choinkowe i te pączki,fajna historia Basiu, pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPrzepiękna opowieść... mnie jak to mnie dopadła nostalgia za minionym... za tą szczerą radością zabawy, cieszenia się z prostych rzeczy a przede wszystkim z szacunku... dziś? Najważniejsze przedmioty, przepych, rozmach... a dawniej liczył się człowiek, przyjemnie spędzony czas, prawda? Przecież wspaniale bawić się można i przy szklance wody :D
OdpowiedzUsuńUścisków moc :)))
W szkole podstawowej wozili nas odkrytą przyczepą, na jakiejś ciężarówce, wypożyczonej z pegieeru, na wycieczkę nad Tanew; matko kochana, przecież teraz organizatora takiej wycieczki wsadziliby za kratki, kierowcy zabrali prawo jazdy, a dziećmi zajęłaby się opieka społeczna; a ja z ogromną nutką tkliwości wspominam tamte czasy, były biedne, a tak przyjazne i szczere; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTakie wspomnienia wywołują kolejne i kolejne. Mam kuzyna który przy spotkaniach rodzinnych zawsze "wyciąga" jakieś historie z lat młodości. Kończy opowieści niezmiennie tym samym zdaniem - dzisiaj mi się ta strona otworzyła.
OdpowiedzUsuńojoj piękne zdjęcia i przywołujące u mnie wakacje u babci, bie wiem dlaczego ale tak mi się skojarzyły
OdpowiedzUsuńJà mysle ze piszac o mojej prababci w jakis sposob wzięlam udzial w tej zabawie .
OdpowiedzUsuńwspomnienia piekna rzecz Warto pielegnować
Pozdrawiam
Wspomnień czar :) piękne zdjęcia....pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńAch, jakbym Cię chciała zobaczyc w tym kapeluszu1 To dopiero musiało byc coś! dzieciństwo, dobre dzieciństwo i wspomnienia o nim- bezcenne....
OdpowiedzUsuńHa!. Zabawy choinkowe w biurze, w którym mój Tato pracował w latach 70. to było coś pięknego. Po pierwsze ilość dzieci do ogarnięcia. Po drugie szalenie uzdolniona kreślarka, która nie tylko przygotowywała z paniami czapki (i nie, nie były do siebie podobne) ale i robiła przepiękne dekoracje na ścianach. No i zawsze był zapraszany pan z projektorem, który wyświetlał bajki - jakieś Bolki i Lolki i jeszcze inne. A mój Tato przebierał się za św. Mikołaja... (nie Gwiazdora, nie krasnala w czerwonym ubranku). I dopiero za którymś razem go poznałam :))
OdpowiedzUsuńZdjęcia są rozczulające. Te obwarzanki , które robiły się nam na bawełnianych rajstopkach. (Mam takie zdjęcie z "obwarzankami"). Twoja optymistyczna historia przypomniała mi wszystkie moje "zakładowe" choinki. Mam chyba jedno zdjęcie z takiej zabawy. A swojego dżentelmena spotkałam dopiero w wieku 13 lat na wczasach FWP, chłopak wyjeżdżał wcześniej i na pożegnalne spotkanie przyszedł z goździkiem.
OdpowiedzUsuńi mnie dzięki Tobie "otworzyła się strona"z dzieciństwem i zabawami karnawałowymi
OdpowiedzUsuńBasiu wcześnie zaczęłaś praktyki nauczycielskie. Odważna z Ciebie dziewczynka była, zaczepiać takiego Dużego chłopca i to syna prezesa ho ho. :)
OdpowiedzUsuńJak miło powspominać czasy dzieciństwa. Ostatnio również "siedzę" w swojej młodości i dopełniam dzrzewko genealogiczne. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńBasiu bardzo ciekawa sentymentalna historia, no i piekne młodzieńcze wspomnienia, zdjęcie fajowe i propozycja ciekawa i kusząca;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńTeraz już nie ma takich zabaw choinkowych dla dzieci a szkoda :-)
Ja mam podobnie z kilkoma przedmiotami, ale na całe szczęście nie muszę nikogo pytać ani oceniać. Tylko muszę odpowiedzieć jak klasa nie wiem:) Pozdrawiam i zapraszam na rocznice bloga:)
OdpowiedzUsuńBasiu- ach!- cudowne wspomnienia :) Niestety, ja, choć z miasta, nie mam takich... nie mam żadnych, godnych pamięci. Na zdjęciach jesteś podobna do siebie, szczególnie na tym drugim. Myślę, że polonistka już wtedy widziała w Tobie nauczyciela :))) Pozdrawiam cieplutko <3
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia:) Fajne bezcenne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńJa ze swojego wczesnego dzieciństwa mam tylko jedno...
Ciężarówka kwiatami udekorowana, pamiętasz każdy szczegół z tego balu, widać mocno go przeżywałaś. Ja pamiętam wiele historii z dzieciństwa, wymyślałyśmy z siostrą zabawy godne rodziny Adamsów i dorosłych to nie bawiło, więc nie wiem, czy powinnam je opisywać ?
OdpowiedzUsuńSentymentalna opowieść ,piękne wspomnienia serdecznie i wiosennie pozdrawiam wiosna
OdpowiedzUsuńwspaniałe wspomnienia, ja wkrótce opiszę swoje na blogu,choć juz pisałam u siebie wspomnienia z szuflady
OdpowiedzUsuńhttp://leptir-visanna7.blogspot.com/search/label/WSPOMNIENIA%20Z%20SZUFLADY
serdeczności
leptir
http://leptir-visanna7.blogspot.com/
Uwielbiam, Basiu, gdy snujesz opowieści!:)
OdpowiedzUsuńCudowny, sentymentalny wpis...czytając, czułam się jakbym tam była i wszystko widziała na żywo:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytac Twoje wspomnienia. Od razu na myśl przychodzą moje skojarzenia z przeszłości, z dzieciństwa. Oj też chodziłam na podobne zabawy:) Może i ja cos opiszę.
OdpowiedzUsuńTeraz jestem na wyjeździe w UK u moich dzieci i tylko z doskoku otwieram laptopa. Ale gdy wrócę...Postaram się.
Buziaki Basieńko przesyłam cieplutkie z zalanego słońcem południa Anglii. Ania
ciekawie jak zawsze u cibie
OdpowiedzUsuńWspomnienia są bogactwem człowieka. Zaś Twój blog jest skarbem w blogosferze!!!
OdpowiedzUsuńW każdym Twoim wspomnieniu jest dużo ciepła a przede wszystkim wzruszeń...
Powiem Ci szczerze, że spodobała mi się Twoja decyzja o nienominowaniu.
Świetna.
Pozdrawiam serdecznie:)
Bardzo mi się podobała Twoja historia. Ja również mam mnóstwo wspomnień być może, że kiedyś je opiszę.Niestety nie potrafię pisać tak jak Ty, wiec może lepiej będzie jak je namaluję - pozdrawiam Basieńko serdecznie
OdpowiedzUsuńBasiu, odpowiadam na Twoje pytanie. Rysuję na specjalnych kartkach przeznaczonych do pasteli firmy Fabiano lub Tacjano. Kupuje je w sklepach dla plastyków lub zamawiam z Włoch. Można spróbować rysować na szarych kartonach, będzie trochę taniej. wymiar jest 100cm na 70 cm . Przecinam go na pół - wychodzi 70cm na 50 cm - taki format lubię najbardziej - powodzenia w rysowaniu - to brudna technika, ale bardzo fajna i warto spróbować - pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAleż ciepłą i pogodna jest Twoja opowieśc Basieńko! I taka sliczna i słodka jesteś na zdjęciach. Bardzo do siebie obecnej podobna! Ja na razie na temat opowieści z dziecinstwa mam pustkę w głowie. Moze potem mi sie cos przypomni. Na razie teraźniejszosc rządzi a konkretnie - kozy!
OdpowiedzUsuńCałusy ślę na dobranoc!:-))*
Właściwie to wszystkie wzięłyście udział w zabawie, bo każda z Was wróciła na chwilę do "kraju dzieciństwa"...
OdpowiedzUsuńi wspomnienia przypłynęły...Czasami warto się nimi dzielić, choćby po to, by u innych wyzwolić miłe fale wzruszeń. Czytam Wasze blogi, więc na pewno się zatrzymam, jeśli ktoś pociągnie opowieść o tamtych, jakże innych czasach:-)
A Syna prezesa od tamtej pory nie spotkałam, ale jego siostra kilka lat uczyła w naszym gimnazjum:-) i opowiadałam jej to zdarzenie:-) A na obraz Wandzi czekamy wszyscy, bo namaluje pięknie, wiem to.
Dziękuję, że przyjęłaś nominację:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
W zyciu wspomnienia to cenny dar, Ty potrafisz swoje ubrać w piekne slowa i poruszyc nasze serca, pozdrowienia Basiu!
OdpowiedzUsuńŚwietna opowieść i cudowne zdjęcia Basiu ! Miłego weekendu !
OdpowiedzUsuńWspomnienia te duze i te maleńkie, są jak bajki zaklęte. Piękne! ;))
OdpowiedzUsuńNie widziałam, że ten wiersz napisała Świrszczyńska i ktoś jeszcze ją cytuje.
OdpowiedzUsuńNo cóż moje dzieciństwo przebiegało w całkowitym szaro- burym komuniźmie i nie lubię go pamiętać. Nawet nie mam ochoty oglądać oskarowej "Idy" i pobliskiego Zgierza z psem, który stał się Oskarem.
Ja miałam szczęście do polonistek, szkoda, że tak nie było z matematykami.
Patrząc na Twoje zdjęcia przypomniały mi się kożuszki na kolankach z opadających rajstop (ja podciągałam je pod pachy). Moja matka polowała na elastyczne, które ładniej obciskały nóżkę, ale na pewno nie były zdrowsze dla ciała.
Cieszę się bardzo, że odeszła komuna i nikomu jej nie życzę.
Pozdrówki.
Piękna opowieść ! Któż nie ma takich wspomnień ? Wspomnienia z dzieciństwa kształtują nasz pogląd na życie. Dzięki nim w teraźniejszości mamy się do czego odnieść, możemy porównać te "dwa światy" . Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńpiękne to były czasy Basieńko , gratuluje ci nominacji - szkoda że straciłam kontakt z Moniką - piszę z telefony - więc już mówię pappapa - Marii
OdpowiedzUsuńBardzo ładna opowieść. Takie były czasy i tak miło się je wspomina. Ciekawie i pięknie Basiu piszesz. Bardzo chętnie czytam to co piszesz. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia, super pomysł i zdjęcia takie niezwykłe! Moje wspomnienia, to moje kwiaty...z przyczyn rodzinnych dużo czasu spędzałam w ogrodzie Babci, to ona mnie pocieszała to ona uczyła wartości...dziś w tych kwiatach wracam do tych wspomnień, kojarzą mi się z bezpieczeństwem, przyjaźnią, miłością...łezka się w oku kręci nie raz gdy wspominam i brakuje mi naszych chwil spędzonych w ogrodzie... http://finesse-art.blogspot.com/2015/01/szczescie_14.html?spref=fb
OdpowiedzUsuńBardzo Wam wszystkim dziękuję za tyle pięknych słów. A Monice za przeczytanie tylu postów- wszystkie komentarze z uwagą przeczytałam. Dziękuję...
OdpowiedzUsuńPrzepiękna opowieść. Oj Basiu, taki miałaś wpływ na mężczyzn. No, no... A strojnisia śliczna z Ciebie.
OdpowiedzUsuńPani polonistka powinna dostać naganę, chociaż z drugiej strony miłość do przedmiotu została...
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Pełna racja, Basiu...
UsuńAleż czasy się zmieniły... a jednak, tamte - szare, biedne - były chyba bardziej kolorowe niż dzisiejsze. Co będę wspominać dzisiejsze młode pokolenia? Wpisy na fb?
OdpowiedzUsuńMasz rację...
Usuńjakie piekne wspomnienia... Ta Basia już od dziecka była taka rezolutna, wrażliwa i ciekawa ludzi i świata :) i zostało to dużej Basi... :) prześliczne zdjęcie kwiatów. Basieńko, przyznaj się , to Konrad robił? bo takie profesjonalne!
OdpowiedzUsuńW żadnym wypadku to nie syn, to Basia robiła:-)
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia Basiu, a te zdjęcia są bezcenne. Ja również z dzieciństwa mam niewiele zdjęć, właśnie z tego powodu, że rodzice nie mieli aparatu fotograficznego.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie kwiatów. Pozdrawiam Basiu.
Zawsze brak mi było dobrych zdjęć, a teraz mój syn robi piękne, profesjonalne fotografie, czuję, że to spełnienie moich marzeń!
Usuń