Długo myślałam nad pochodzeniem tej potrawy i znalazłam pewne uzasadnienie.
W mojej wiosce panowała wielka bieda, ziemie były piaszczyste, nieurodzajne, gospodarstwa maleńkie i zaniedbane, ot biedna wieś galicyjska. Druga wojna światowa spotęgowała biedę. Maleńkie, drewniane chatki, jak te poniżej na zdjęciu, dawały schronienie wielodzietnym rodzinom, a dodatkowo przyjmowały pod dach ze staropolską gościnnością, uciekinierów ze Wschodu. W takiej chatce żyło ok. 20 osób, więc nic dziwnego, że starszym dzieciom urządzano posłanie w stajni wśród bydła ( tam było względnie ciepło).
Jeśli w gospodarstwie była krowa i pozostało trochę mleka, by zrobić ser, gospodyni szła pieszo na jarmark z tym serkiem do miasta odległego o 10 km, żeby ser i jajka sprzedać i kupić niezbędne w domu produkty.
I tym sposobem sera na ruskie pierogi nie było, a ziemniaki były w każdym domu. Ale nie zawsze, na " przednówku" ( koniec zimy, początek wiosny) i ziemniaków brakowało.
Dodatkową bolączką ludności wiejskiej były kontyngenty, czyli przymusowe dostawy płodów rolnych na rzecz III Rzeszy.
W domu moich Dziadków, jedna Krasula żywiła 9 osób. Pewnego dnia do ich domu zawitał sołtys, który oznajmił:
" z bólem serca Józefie, muszę wam zabrać ostatnią krowę". Nie pomogły błagania i sugestie, że u bogatszych gospodarzy są w oborach po trzy krowy...Sołtys był nieubłagany, wszak biedaka najłatwiej obedrzeć ze skóry!
W tej sytuacji, kilkuletnie dzieci musiały pójść na służbę, by zarobić na strawę.
O tym jak moja ośmioletnia mama " zarabiała" na zeszyty, opowiem w następnym poście.
Gdy myślę z czcią o tamtych trudnych czasach, sięgam niekiedy po pióro lub pędzel, by ocalić te wspomnienia od zapomnienia.
I fotografuję bez końca moją ubogą wioskę, której się nigdy nie wstydziłam, mimo, że dzieci ze wsi w latach siedemdziesiątych, były w małomiasteczkowych szkołach średnich wyśmiewane i traktowane jako coś gorszego ( nawet przez niektórych nauczycieli).
A teraz czas już na kolejną prezentację uroczych prezentów. Moja była Uczennica Kasia wyszukała w Tajwanie tego cudnego, porcelanowego aniołka z misiem, robiąc mi niesamowicie miłą świąteczną niespodziankę.
Aniołek zagościł na stałe w moim domu i został przyjęty przez anielską rodzinę, której liczebność w setkach się mierzy:-)))))
A od Drogiej Jadzi z bloga http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/
otrzymałam ten wspaniały album, w którym znajdą miejsce zgromadzone przez lata " święte obrazki". Niektóre z nich są bardzo stare i żal się ich pozbywać, skoro mieszkały z nami tyle lat. Dziękuję Ci Jadziu za piękny album ( przysłana modlitwa zajmie w nim czołowe miejsce), a gdy go zapełnię, pochwalę się nim wówczas moim Czytelnikom.
Serdecznie witam nowych Obserwatorów i życzę dużo dobra na nadchodzące dni.
pierogi prezentują się pysznie, zdjęcia wspaniałe, a sądze że każdy z nas ma korzenie na wsi i to żaden wstyd, ja tęsknie za wakacjami u babici na wsi to były czasy
OdpowiedzUsuńwitaj Basiu :)
OdpowiedzUsuńja również Ludzi z "tamtych lat" bardzo szanuję bo Oni wiedzieli co to znaczy człowiek a dziś takich osób jest mało bo każdy myśli tylko o osbie i swoim podwórku ...
geneza pierogów bardzo podniosła i piękna :)
już czekam na kolejny na pewno wzruszajacy post:)
ściskam ciepło i pozdrawiam również Mamę :)
Przywołałaś Basiu wspomnienia. Mój tato miał piętnaścioro rodzeństwa i w czasie wojny wykarmić taką gromadę to było wyzwanie, stąd w moim domu często były smaki dzieciństwa taty.Smaki, które zapadły w pamięć i serce. Muszę przyznać, że oboje z bratem bardzo to lubiliśmy. Na przykład woda z gotowanych szarych klusek była okraszana słoninką, w to wrzucało się kluchy, pajda chleba i każdy najedzony. Gdyby babcia miała nakarmić kluskami siedemnaścioro domowników, to pewnie z kuchni by nie wychodziła. Placki ziemniaczane tato jadł długo jeszcze na chlebie, a czasami robił też zupę tzw. wojskową na czerstwym chlebie. Babcia robiła to po to, zeby ich wszystkich nakarmić, a tato od czasu do czasu, aby przypomnieć sobie te smaki. Bardzo mi go teraz brakuje i tych smaków.
OdpowiedzUsuńtakich pierogów jeszcze nie jadłam, pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńO widzisz Basiu , na emigracji tez brakuje takiego twarogu na ruskie , a inne sery jakos są za wilgotne , za słodkie i nie kleją sie .... Moze mojej rodzinie , która ruskie lubi bardo zrobię biedne pierogi ;);)
OdpowiedzUsuńZobaczymy :):)
Zawsze i tak jest rytuał moczenia ich w śmietanie , oryginalnie Kwaśnej , ktore tez tu nie ma ;)
Wiele potraw znamy, gotujemy ale nie znamy ich źródła pochodzenia, albo dlaczego tak a nie inaczej się nazywają. Po prostu smakują (albo nie).
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że nie znałam pierogów z samych ziemniaków. Myślę, że jeśli się odpowiednio przyprawi to będą znakomite. Kiedyś zrobiłam pierogi z ziemniakami ale zamiast białego sera dodałam ser żółty. Tak więc wszystko do przyjęcia i do spróbowania.
Basiu, przywołałaś piękne wspomnienia, zamieściłaś śliczne zdjęcia i zrobiło się tak ciepło na sercu :)
Nie robiłam takich, tylko ruskie, ale ja uwielbiam ziemniaki. Chyba dlatego, że mam chłopskie pochodzenie i stąd być może kocham jedzenie proste i nie lubię sobie dogadzać w jedzeniu.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu było nie biednie lecz bardzo skromnie, tak to nazwę, bo tata pracował więc może i dlatego przyzwyczaiłam się do prostego, ale smacznego jedzenia, takiego jak moja mama gotowała.
Dzisiaj nie szanuje się jedzenia, je się zbyt obficie i niezdrowo i może dlatego wymierają dzisiaj ludzie z poprzedniego pokolenia od starości, Ci którzy przeżyli niedojadanie i umiera nasze pokolenie od chorób cywilizacyjnych.
POzdrawiam Basiu ciepło.l
Parę lat temu szukałam potraw bardzo tzw nowoczesnych, kupowałam książki takiej i innej kuchni, obecnie wracam do starych potraw jakie przygotowywała moja mama
OdpowiedzUsuńPierogów z samymi ziemniakami też jeszcze nie jadłam:) Robię ruskie... z ziemniakami, serem i odrobiną mięty. Moja mama też w podobny sposób opowiada swoje młode lata, wspomina też swoją matkę jak borykała się z trudnościami dnia codziennego. Pewnie chcieli zrobić wiele:) Czas nieubłaganie pędzi, doba za krótka a sił ubywa:) Chyba życie właśnie na tym polega. Obraz prześliczny! Jak widać na obrazie młodzi mieli wiele radości, optymizmu w sercach! Wspaniałe prezenty dostałaś! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu!
OdpowiedzUsuńTwoje pierożki zrobię dzisiaj na obiadek bardzo apetycznie wyglądają gratuluję albumu ,aniołki śliczne a Twoje ręce namalowały
cudowny obraz serdecznie pozdrawiam
Pierogi to moje ulubione danie, uwielbiam je pod każdą postacią :)
OdpowiedzUsuńBasiu tai to ja jeszcze nie jadła ,ale warto spróbwać , takie były czas ,a Twoje opiowieści świetnie się czyta czekam na wiecej :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje wspomnienia. Takie to były czasy...Moja babcia odwrotnie,chodziła do wsi (w czasie wojny) aby kupić ser, mleko i jajka.Chodziła nocami aby nie spotkać Niemców, czasem 20 km. Ale tym sposobem wyżywiła dzieci, mojego tatę, a czasem udawało jej się coś rzucić przez druty do obozu na Majdanku. Mieszkali bardzo blisko, nie chciała opowiadać co tam widziała, a rzucenie czegokolwiek wiązało się ze śmiercią. Teraz nie doceniamy tego co mamy, tego spokoju i dostatku. Ciągle jakieś niesnaski , niedomówienia...Cieszmy się tym wszystkim co posiadamy i okazujmy miłość innym. Zycie jest tak kruche...
OdpowiedzUsuńTak jakoś mi się zebrało na taki dziwny komentarz, ale na prawdę ludzie nie doceniają tego co jest:) Buziaki Basiu.Ania
piękna ta chatka i na pewno pysze pierogi "biedne" ale swojskie bez ulepszaczy!
OdpowiedzUsuńpodobnie jak Ty też nigdy się nie wstydziłam ze jestem ze wsi a nawet powiem więcej jestem z tego dumna i zadowolona!
pozdrawiam cieplutko :)
W domu mojej Mamy też się nie przelewało. Na śniadanie najczęściej jadali ziemniaki w łupinach, bo tak było więcej ziemniaka do zjedzenia, niż z tego w wersji obranej przed ugotowaniem. I jeszcze chudy żur i tym podobne. I prażuchy z cebulą, bez skwarek, ale w wypasionej wersji i te się zdarzały:-) I nieustannie kawa inka do picia. A jeśli kawałek mięsa to jedynie w niedzielę. I były to czasy dobrze powojenne, bo przy licznej grupie sióstr i braci mojej Mamy, Babcia choć uwijała się jak mogła, nie miała z czego zrobić "na bogato". A i tak na Wielkanoc był dla każdego zajączek w ogrodzie - robione przez moją Babcię krówki i pakowane, w robione także przez nią, pudełeczka - zajączki. Na Boże Narodzenie każdemu też coś wymyślała. A to nowa halka - koszulka z płótna, oczywiście szyta przez Babcię, a to sweter na drutach zrobiony.
OdpowiedzUsuńZ takich bieda - dań w moim domu jada się często właśnie prażuchy, które teraz dla nas są przyjemnością, nie "obowiązkiem" i tomka:-) Tomek to bieda - jajecznica. W domu rodzinnym mojej Mamy i tak była rzadko i była luksusem, bo - w powojennej rzeczywistości - niemal wszystkie jajka szły na sprzedaż, tak by za nie coś do domu kupić, tak jak o tym pisałaś. A tomka (nie mam pojęcia skąd ta nazwa i nikt w rodzinie Mamy też już nie pamięta) robi się poprzez dodanie do dwóch jajek ok. pół szklanki wody i mąkę dla zagęszczenia tego płynu. Dodaje się dużą ilość szczypioru i smaży, a potem kładzie na chleb, im bardziej czerstwy tym smaczniej:-) Pyszota!
Piękny aniołek, nic dziwnego, że zaprzyjaźnił się z Twoją gromadą. A prezent od Jadwigi to zawsze przyjemność:-)
Twoje zdjęcia, Basiu, jak zawsze pełne magii.
Pozdrawiam:-)))))
Piękne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńOj, Basiu, nikt tak jak Ty nie potrafi ocalać wspomnień!
OdpowiedzUsuńPięknie wspominasz Basiu.Czekam na kolejne... :)
OdpowiedzUsuńZawsze lubię czytać wspomnienia - tak sie ocala świat i ludzi.
OdpowiedzUsuńBardzo poruszający post, Basiu, zawsze mi się łezka kręci w oku, jak czytam takie wspomnienia . Czy rodzina biedna, czy bogata, myślę , że najważniejsze jest to poczucie przynależności...Jesteś mocno związana z ziemią, na której się wychowałaś i korzeniami i to jest bardzo piękne:) Muszę kiedyś spróbować takich pierożków:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Basiu, wszystko co opisujesz tak bardzo mnie dotyka, bowiem też je pamiętam (pierogi). Jednak nie wspominam ich z mile, gdyż nie lubiłam tych pierogów. Pamiętam ich przykry smak; jako dziecko, płakałam, jak mi je serwowano :/ Co do aniołka- jest cudowny i ten kontuzjowany misiu w jego objęciach. Piękne zdjęcia, cudowne wspomnienia i malowidla zatrzymujące czas... Pozdrawiam cieplutko i do serca tulam :) Ps. cieszę się, że album dotarł <3
OdpowiedzUsuńBasiu, te pierogi to smak mojego dzieciństwa, zawsze ukradkiem wyjadaliśmy ziemniaczany farsz, pycha.
OdpowiedzUsuńDzięki za przywołanie pamięci, za śliczny obrazek i zdjęcia.
Basia a jadłaś pierogi, w których farsz to biały ser wymieszany z powidłem, polane masełkiem lub śmietana z cukrem, mniam
Cieplutko pozdrawiam:)
Basiu, uwielbiam czytać Twoje posty. Te wspomnieniowe, szczególnie.
OdpowiedzUsuńChatka i obraz są prześliczne. Historia pierogów, wzruszająca.
Nie znam pierogów z ziemniakami ani ruskich... W moim rodzinnym domu pierogi były i są bardzo lubiane.
Mamusia robiła z kiszoną kapustą, grzybami, mięsem, pasztetową, owocami... Pamiętam pierogi z jagodami. Ależ one były pyszne.
Pozdrawiam serdecznie:)
Z radością przeczytałam Wasze komentarze, dużo się z nich dowiedziałam...Widzę, że czasy dzieciństwa powracają wśród Was często. Danusia przypomniała mi pierogi, których dawno nie robiłam, u nas ser mieszało się ze smażonymi jabłkami.Kapusta do pierogów szła bez grzybów, nigdy kiszona, zawsze smażona z dużą ilością zeszklonej cebulki i pieprzu po uprzednim ugotowaniu białej kapusty.O przysmakach domowych Edytki czytałam w jej postach. Jutro zrobię proziaki z przepisu Olgi, inne niż moje! Cieszę się Waszymi komentarzami, przez nie poznaję Was, umacniam się w przekonaniu jak wielu ludzi czyni dobro, ot chociażby Babcia Ani- Pawanny to dla mnie bohaterka. A dawne jedzenie- samo zdrowie, więc warto korzystać z przepisów innych stron, by karmić się tym, co najlepsze. Jutro ugotuję " jałowej" kapusty- to dopiero pycha i samo zdrowie;-) I tego zdrowia Wam życzę:-)
OdpowiedzUsuńoj tak, dobrze napisałaś: "ze czcią"...
OdpowiedzUsuńPoruszony przez ciebie temat - to temat rzeka. Twój wspaniały post i komentarze wywołały lawinę wspomnień. Czy to sytuacji rodziny przekazywanej przez rodziców, czy swoich własnych przeżyć. Gdy rozpoczynałam szkołę średnią też miałam ogromny strach jak się znajdę w dużym mieście. I wspomnienia potraw jadanych dawniej. A taki przysmak jak chleb umoczony w mleku (lub wodzie) i posypany cukrem? Cukierków na zawołanie nie było.Prażuchy też pycha. Muszę je zrobić, bo zupełnie o nich zapomniałam.
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za takie świadectwo i serdecznie pozdrawiam. Ewa
Piękne wspomnienia. Ja lubię każde pierogi, a Twoje na pewno by mi smakowały. Cudowny aniołek i oczywiście Twój obraz w fajnym folkowym, a zarazem retro klimacie. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNigdy pierogów nie kojarzyłam z biedą. Podobne pierogi, tylko z dodatkiem białego sera lub z kapustą i grzybami bardzo lubią moje dzieci, więc je z mężem lepimy w dużych ilościach i rozwozimy po domach ten rarytas. Raz chciałam poczęstować nimi koleżankę z Kresów, a ona zdecydowanie odmówiła, mówiąc coś o przesycie, wolała kanapkę. Teraz wiem, o co jej chodziło. Masz rację Basiu, dawne, proste jedzenie, to samo zdrowie, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu !
OdpowiedzUsuńPiękna chatka, bardzo podobna do chatki mojej babci. Babcia miała jeszcze mały ganeczek i okiennice !
Ciekawa historia o pierogach. Moja babcia robiła pierogi z kaszą gryczaną...na samo wspomnienie ślinka mi cieknie...
Pozdrawiam :)
Pierogi z kaszą gryczaną też są świetne. cieszę się, że przywołałam tyle wspomnień- dobrych wspomnień:-)
OdpowiedzUsuńWitaj Basieńko kochana!
OdpowiedzUsuńPiszesz o bardzo ciężkim, trudnych czasach, ale wiesz, wtedy przynajmniej ludzie sobie nawzajem pomagali, często bezinteresownie. Każdy dzielił się tym co ma, cieszył się małymi osiągnięciami, małymi rzeczami. Teraz wszystkiego mamy pod dostatkiem, w sklepach mnóstwo jedzenia, większość z nas może sobie pozwolić na drobne przyjemności, a tak nieczęsto to doceniamy. Mamy wszystko podane na talerzu, nie musimy się martwić głodem, wybór jedzenia ogromny, nie trzeba kombinować, aby wymieniać ser na jajka, wystarczy parę złotych... Ale za to są też i inne czasy - czasy w których człowiek już tak bardzo się nie liczy...czasy, w których człowiek rozpycha się łokciami, aby mieć więcej i więcej i więcej...Straszne czasy pod względem moralnym, straszne czasy pod względem wartości, tych prawdziwych wartości... Ale dobrze, że są wciąż tacy cudowni ludzie jak Ty.
A zdjęcia są prześliczne! Ja uwielbiam takie stare chatki, przepiękne!
Ściskam mocniutko
I ludzie potrafili się cieszyć z drobiazgów...
UsuńBasiu. ja pochodzę z Kujaw więc tam nie ma pierogowej tradycji, ale w czasie studiów moja najlepsza koleżanka z którą mieszkałyśmy w pokoju przywoziła z domu pierogi z ziemniakami i kapustą kiszoną, pyszne. A że zawsze częstowałyśmy się na wzajem tym co przywiozłyśmy z domu, to mogłam ich często spróbować. Ja bardzo lubię proste jedzenia, jeżeli coś ma więcej niż 3-5 składników zazwyczaj odrzucam taki przepis.
OdpowiedzUsuńW piękny sposób potrafisz przekazać nam swoje wspomnienia, a niektóre również i mi są bardzo bliskie....Pozdrawiam Basiu.
To było przede wszystkim " zdrowe jedzenie".
UsuńJeszcze są "biedne" pierogi z kaszą gryczaną i skwarkami - odmiana ze Wschodu. A pierogi z ziemniakami jadłam kiedyś w knajpce hinduskiej. Wersja z Indii była nie gotowana, ale smażona na patelni. Dobre byly.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre, muszę je zrobić, dziękuję za podpowiedź.
UsuńDelicious! I LOVE pierogies! Yours are probably homemade, right. I have to admit that I purchase mine made by Ukrainians. ;)
OdpowiedzUsuńPierogi doing the same
UsuńBasiu dziękuję za odwiedziny na moim blogu i komentarz :)
OdpowiedzUsuńTe biedne pierogi powinny nazywać się luksusowe. Sporo przy nich pracy a zawsze smakują niebiańsko.
Pozdrawiam serdeczniście
Witam Cię Aniu z radością!
UsuńBasiu napisałam długi komentarz i wcięło...
OdpowiedzUsuńPięknie i wzruszająco piszesz. Ujęło mnie zdanie, że w mieście dzieci wyśmiewały się z tych ze wsi... To nieludzkie. Pamiętam, jak w liceum wyśmiewali się z mojej koleżanki. Broniłam Jej jak lwica.
A pierogi lubię, chociaż nie znam ich z dzieciństwa. Za to pamiętam smażone ziemniaki i zsiadłe mleko. Też biedny i skromny posiłek.
Pozdrawiam Cię ciepło!
To były częste przypadki, ale ja nie miałam kompleksów i bardzo szybko poradziłam sobie z problemem, a nauczycieli przekonałam wynikami w nauce i świetnymi podstawami wyniesionymi z wiejskiej podstawówki.
UsuńAz mi zapachniały te te twoje biedne pierogi Basieńko :) I tez nigdy nie wstydziłam się mojej biednej wsi, najpiekniejszej na świecie, Siemiatycz i Podlasia:) które często nazywano Polską B:)
OdpowiedzUsuńA teraz wielcy tego świata chcą mieszkać na wsi.
UsuńThe cabin looks nice and the sky is beautiful!
OdpowiedzUsuńYes...
UsuńJa już planuję na emeryturze zamieszkać na wsi, z dala od zgiełku. Kiedyś spędzałam tam wakacje, i wspaniale je wspominam! Pozdrawiam ciepło :-)
OdpowiedzUsuńTo wspaniały pomysł!
UsuńO tym jak ciężko było znaleźć cokolwiek do jedzenia opowiadała mi moja babcia, podczas wojny i o wojnie było bardzo ciężko :(( pierogi robiła najlepsze na świecie :))
OdpowiedzUsuń