Był dom
stary wapnem bielony
zamarzał zimą
bratając się przez okna
z siarczystym mrozem
ocierał z czoła pot w upalne popołudnia
naznaczone muzyką owadów
czasami rozmawiał ze starą wierzbą
która dobrze widziała z góry okolicę
każdej wiosny zakwitał guldynem
którego biało zielonkawe naręcza
śpiewały litanie
pod starym obrazkiem Niepokalanej Panienki...
Był dom
z którego starych ścian
wyciosanych ręką dziadka
nadal wypływa ta sama miłość
jaką przed laty
napełniałam serce każdego dnia...
Dom rodzinny zawsze zapada w serce. Nasz był drewniany z dwiema izbami i sienią. Miał chlebowy piec i piwniczkę na ziemniaki, do której bałam się wchodzić, by się nie zawaliła, a na dodatek miała maleńkie wejście i była ciemna. Z boku domu przytulona była mała stajenka z krową Krasulą, świnką, kurami i królikami. A przed kuchennym oknem, od strony drogi, był malutki, biedny ogródeczek mojej Babci Józi, której nie było stać na kupno kwiatów.
Ale rósł tam piękny krzew kaliny, lecz nikt jej we wsi tak nie nazywał. To był po prostu guldyn.
Zakwitał w maju, a moja Mama przynosiła naręcza i wkładała do szklanego wazonu stawiając go pod obrazkiem Matki Bożej Niepokalanej, wiszącym nad stołem i nad naftową lampą oświetlającą wnętrze naszej izdebki służącej nam za kuchnię, pokój, sypialnię i łazienkę.
Drugą izdebkę zajmowała moja Babcia ze swoim wnukiem, a moim kuzynem, którego wychowywała.
Z ogromnych kul guldynu wypełzały małe, zielone gąsieniczki, bałam się ich przeogromnie!
Tak więc guldyn na zawsze będzie mi się kojarzył z pięknymi czasami dzieciństwa.
Tamtego krzewu już nie ma, ale zasadziłam dwa inne, by mi przypominały tamte odległe, szczęśliwe czasy.
Wiele lat temu poznałam pieśń " Ty pójdziesz górą, A ja doliną. Ty zakwitniesz różą, A ja kaliną".
W czasach Powstania 1863 r. była ona szczególnie popularna.
Przytacza ją Eliza Orzeszkowa w powieści „Nad Niemnem”, a tę zawsze lubiłam czytać nie omijając żadnego "opisu przyrody".
Kalina rośnie w towarzystwie róży pomarszczonej bo w ogródku Babci tak było.
Z szacunkiem dla wspomnień namalowałam prezentowany obraz, na którym właśnie róża z kaliną pod polskim niebem.
Zdarza się czasami, że w lodówce jest zbyt wiele jajek ( oczywiście wiejskich) i wówczas piekę najulubieńsze z ciast- sernik.
Tym razem na półtora kilograma sera dałam 15 jajek bez żadnej żałości.
A z braku czasu zrobienia kruchego spodu, użyłam herbatników z kakao, a nawet kawałki tychże wrzuciłam do sera.
Zobaczcie, co z tego wyszło- zaręczam, że smakowało wybornie.
Ciasto znika najszybciej przy dobrej lekturze.
Tym razem polecam " Kolory..." jest jeszcze trzecia część, natomiast " Serca" są zbyt lekkie, autorka ma wiele ciekawszych powieści, ale o gustach nie dyskutujmy.
Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny na moim blogu.
Piękny obraz piękne kwiaty u mnie wszytko kwitnie później więc kalina jeszcze nie taka dorodna Mniam sernik Mama zawsze piecze na spodzie z herbatników
OdpowiedzUsuńKaliny to takie wdzięczne krzewy. Ta róża podobna jest do dzikich róż z mojego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że tę piosenkę śpiewała czasem moja Mama jak chodziliśmy po górach?
Piękny rodzinny wpis. Serdeczności.
Piękny wiersz Basiu. Lubię czytać te Twoje opowieści, są wzruszające. A kalina - prawdziwe cudeńko!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam uściski :)
Wow, Basiu, 15 jajek do sernika! Musi smakować wybornie! Kochana, kochana, musimy zaplanować Twoją wizytę u mnie, koniecznie :* Wiersz piękny, obraz cudowny! Szkoda, że kalinę tak uwielbiają mszyce, ja co roku muszę ją pryskać. Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńPiękny post ozdobiony przepięknym obrazem i fantastycznymi fotkami !
OdpowiedzUsuńSerniczek palce lizać, nie dziwię się że tak szybko znika !
Pozdrawiam serdecznie :)
Znów cudownie spędziłam czas u Ciebie na blogu. Co za wspaniałe zdjęcia, cudny wiersz. Książki uwielbiam czytać zwłaszcza z tego gatunku.
OdpowiedzUsuńSernik na bogato jak z przepisów staropolskich. Ja też często używam biszkoptów lub gotowych herbatników. Pięknie Basiu napisałaś o rodzinnym domu , ja swój często wspominam. Był wielopokoleniowy. Pozdrawiam wiosennie.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam Twoje opowieści, które nam przekazujesz tak pięknie aż można sobie wyobrazić ten drewniany dom, tę kalinę - guldyna i przenieść się wraz z Tobą w tamte niepowtarzalne czasy... Obraz piękny, a sernik? gdybym mógł, gdyby nie dzieliła bariera ekranu komputera i mojego postanowienia o diecie, to z chęcią porwałbym kawałek, nawet niejeden :D Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńPiękny obraz i wspaniałe kadry ogrodowe.:) Nie znałam innej nazwy kaliny, u mnie nie ma jej w pobliżu. Uwielbiam sernik, a Twój Basiu wygląda bardzo apetycznie. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i życzę przyjemnie spędzonego weekendu.:)
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia Basiu. Serniczek niesamowity. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMój dom rodzinny już nie istnieje ale został w pamięci..te chwile z dzieciństwa są nie do wymazania a i dają często siłę napędową:):
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Basiu:)
Basiu Twój obraz jak zawsze zachwyca, masz taki niepowtarzalny styl:)
OdpowiedzUsuńpiękne wspomnienia i oabraz :)
OdpowiedzUsuńPiękny obraz. Pięknie wygląda kwitnąca kalina. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBasiu, ty tak piszesz, że budzisz moje wspomnienia w tak łatwy sposób, budzisz moje pragnienia. Czytając Twoje słowa, ja bardziej rozumiem czego mi potrzeba, co powinnam zrobić. Piszesz w sposób magiczny, jakoś tak łatwo poruszasz me serce. Cudowne wspomnienia, znów mogłam sobie przypomnieć wakacje na wsi. Obraz widzę przepiękny, aj te kolory takie radosne takie budzące radość. Dziękuję Basiu za to, że tworzysz ten blog. :)
OdpowiedzUsuńRoza wspaniele komponuje sie z guldynem, i na obrazie i w "sado-lesie"...
OdpowiedzUsuńPiękny obraz i wiersz Droga Basiu. Uwielbiam kalinę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Basiu, pięknie jak zawsze piszesz o swoim domu rodzinnym. Obraz urodziwy, a sernik wygląda na przepyszny.
OdpowiedzUsuńTakie wspomnienia zawsze uruchamiają nasze osobiste.
I to jest też Twój dar, budzenia uczuć...
Pozdrawiam Cię jeszcze majowo.
Wizyty u Ciebie, ciepło napisane wspomnienia zawsze wzruszają. I wtedy też u mnie otwiera się okienko ze wspomnieniami z dzieciństwa. I niezależnie od wyglądu domu, jego zamożności najważniejsza jest Miłość, wzajemna troska.
OdpowiedzUsuńPiękny obraz i ciepły wiersz, Pozdrawiam serdecznie.
Twój opis domu rodzinnego jak żywy stanął przede mną. Ale przypomniał mi nie mój dom, ale mojej Babci w Pieszycach. Wiem, że to i Twoja okolica, z rad pewnie to podobieństwo. Wiersz mi się bardzo spodobał
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Basiu, tak lubię czytać Twoje wspomnienia. Tak zawsze się wzruszam...
OdpowiedzUsuńUściski.
Przewrotna ta kalina, pięknie kwitnie, ale nie daje owoców:-)
OdpowiedzUsuńZbieraj Basiu płatki róży, na konfiturę do pączków; pozdrawiam serdecznie.
Zarówno kalina jak i róża przepiękne a sernik napewno wyśmienity :-) smacznego :-)
OdpowiedzUsuńPiękna sentymentalna podróż.Ja wychowywałam się w innych warunkach, chociaż bogato tez nie było. Kalinę pamiętam, gdy kwiatki na Boże Ciało sypałam. Jej kwiatostany bardzo pięknie na drodze się ścieliły. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz i obraz. Twoje kaliny też już są dorodne. Mam ogromny sentyment do tych pięknych krzewów, bo rosły u mojej babci pod samym oknem Jej pokoiku. Zawsze je podziwiałam. Mam też swoją, ale jest jeszcze mała. U mnie też nagromadziło się jajek, takich prawdziwych i już wiem, co z nich zrobię. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńTak wszystko rozkwitło, że zapiera dech w piersiach.
OdpowiedzUsuńOj, serce drgnęło na wspomnienie domu moich dziadków. Znalazłam właśnie zdjęcia ostatnich wspólnych świąt z babcią kochaną, z rozradowanymi dzieciakami, które już są dorosłe i ... są poważne . Chociaż dla swoich dzieci mają serce na dłoni i to najważniejsze. A czy ich dzieci będą wspominać dom, który tchnie miłością, to nie wiem. teraz żyje się tak szybko, w pogoni za pomyślnością i nie ma czasu chyba na sentymenty. Ale to od człowieka zależy, więc będzie co ma być, hehe. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńZnowu piękne wspomnienia z dzieciństwa. Czytając Twoje wpisy sama wspominam moje i moich dziadków... cudne czasy, choć ubogo i skromnie... a może właśnie dlatego :)
OdpowiedzUsuńCzytadła pierwsze zachęcające, co do drugich zgadzam się w 200% !
pozdrawiam ciepło :)
Piękny wiersz Basiu i obraz. U mnie też kwitnie kalina, tu nazywana z francuska buldeneż. I róże kwitną, tylko po drugiej stronie ogrodu. Mój mąż czasem naogląda się programów o ogrodach i mówi. Wszystko to piękne, tak pod sznureczek, ale ja wolę swój ogród, taki trochę dziki, gdzie zamiast trawników rosną łany stokrotek i wszędzie jest kolorowo, tak po wsiowemu. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńPięny obraz i śliczne zdjęcia, sernik też lubię:) M.Kordel książki, to lubię cykl o Malowniczem(nie wiem cz to prawidłowo odmienione)Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCzytam z wielkim zainteresowaniem wszystkie wasze komentarz, za wszystkie dziękuję, bardzo często są one sugestią do kolejnego posta, na który niebawem zapraszam.
OdpowiedzUsuńBuldeneż to dla mnie nowa nazwa, człowiek uczy się całe życie.
Moja babcia też bardzo kochała kwiaty, chociaż na ich biednej ziemi nie chciały rosnąć...
OdpowiedzUsuńNa mojej biednej tez nie chcą 😁
UsuńWspomnienia z domu rodzinnego sa naszym skarbem, ostoją, pociechą, usmiechem i łzą serdeczną.
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie kwitnie kalina. To jest chyba jakiś jej bardziej szlachetny gatunek niz u mnie, bo moja nie kwitnie w kulach, lecz w płaskich baldachach. No i wspaniale owocuje jesienią. Twoja też owocuje?
Pozdrowienia serdeczne, Basiu!:-)*
Nasza nie owocuje. To tylko piękność 😍
OdpowiedzUsuńAcha!:-)
UsuńPiękny obraz! ja do malowania kompletnie się nie nadaję, zdecydowanie to twórczość, dla ogromnych duchem artystów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piękny wiersz. Niestety nie jadam takiego ciasta. Od 2018 odmawiam sobie węglowodanów. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJestem pierwszy raz na Twoim blogu i jest mi tutaj dobrze:)
Swojsko, smacznie, kolorowo od kwiatów i książkowo, jak lubię:)
Najserdeczniej pozdrawiam:)
http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com
Przepiękny wiersz i wspaniały obraz. Kalina też rośnie u mnie i jest nazywana "schneball". Sernik to moje ulubione ciasto. Zrobiło się wreszcie ciepło i po deszczowym maju mam spore zaległości w ogrodzie i warzywniku. Po trzech godzinach intensywnej pracy jestem padnięta.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)