Przez wiele lat patrzył na te łąki przez szybę szkolnego autobusu przemierzając tę trasę dwa razy w ciągu dnia.
Kochał wieś i przyrodę, tu biegał jako małe dziecko, zatrzymywał się na moście nad Żabnicą, tu rodziły się jego marzenia i troski.
Lata pięćdziesiąte, w których mijało jego dzieciństwo nie były łatwe, zwłaszcza w mojej biednej wiosce.
Nigdy nie pytałam go dlaczego wybrał zawód kierowcy, ale wiem, że była to jego pasja.
Najpierw samochody ciężarowe, potem szkolne autobusy stały się jego drugim domem, o który dbał z niezwykłą starannością. Czyściutkie, sprawdzone pod względem technicznym, zimą odśnieżone wczesnym świtem, na bieżąco reperowane, gdy zaszła taka konieczność.
Mój syn Kamil, który autobusem szkolnym dojeżdżał do Gimnazjum mawiał o nim, że Wujek Rysiek to prawdziwa legenda szkolnych dowozów, podziwiał jego fachowość, dyscyplinę i wszelkie umiejętności potrzebne w tym obszarze pracy. Często opowiada miłe humoreski związane z tamtymi latami, kiedy biało- niebieski Autosan Ryśka pierwszy raz przemierzył piaszczyste i wyboiste wówczas drogi naszej wioski. Mnie samej łezka się w oku zakręciła, bo razem z powstaniem Gimnazjum, do naszej wioski zawitał autobus po raz pierwszy w jej historii, a był już przecież rok 1999.
Na tym polu nie rosła wówczas facelia, ale zboże.
A Rysiek kochał kwiaty. Na każdym przedwiośniu dyskutowaliśmy podczas porannego kursu autobusem nad sprawami dotyczącymi zakupu kwiatowych sadzonek i innych ogrodowych rozmaitości. Emeryturą, zasłużoną i wypracowaną nie cieszył się długo.
Na jego prośbę namalowałam trzy obrazy, które woził jako dekoracje autobusu- taka obwoźna galeria sielskich pejzaży. Oto jeden z nich:
Kiedy ciężka, nieuleczalna choroba dobiegała końca, poprosił mnie bym sfotografowała jego zbiory drewnianych eksponatów, którymi cieszył oczy każdego dnia.
W życiu każdego człowieka jest czas radości i czas smutku. Rysiek odszedł na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, jakby został powołany, by TAM przygotować jakiś niebieski autobus.
W ostatnią niedzielę wakacji, tłumy ludzi z naręczami kwiatów przybyły do naszego kościoła z ostatnim pożegnaniem. Rysiek był skromnym, pełnym pokory człowiekiem.
Musiałam poświęcić mu ten post, bo jeśli człowiek potrafi za życia uczynić coś dobrego wart jest wdzięcznej pamięci po śmierci.
Dziś przypada święto Podwyższenia Krzyża Świętego obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii Krzyża,
na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą
relikwią.
Nabożeństwa ku jego czci sięgają początków chrześcijaństwa.
Kiedy w roku 70 Jerozolima została zdobyta i zburzona przez Rzymian,
rozpoczęły się wielkie prześladowania religii Chrystusa, trwające prawie
300 lat. Dopiero po ustaniu tych prześladowań matka cesarza rzymskiego
Konstantyna, św. Helena, kazała szukać Krzyża, na którym umarł Pan
Jezus. W związku z tym wydarzeniem zbudowano w Jerozolimie na Golgocie dwie bazyliki: Męczenników (Martyrium) i Zmartwychwstania (Anastasis).
Bazylika Męczenników nazywana była także Bazyliką Krzyża.
13 września
335 r. odbyło się uroczyste poświęcenie i przekazanie miejscowemu
biskupowi obydwu bazylik. Na tę pamiątkę obchodzono co roku 13 września
uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego. Później przeniesiono to święto
na 14 września, ponieważ tego dnia wypada rocznica wystawienia relikwii
Krzyża na widok publiczny, a więc pierwszej adoracji Krzyża, która
miała miejsce następnego dnia po poświęceniu bazylik.
Mimo, że ten post nie należy do kategorii wesołych, niesie z sobą nadzieję, że człowiek nie umiera, jeśli żyje w sercach innych.
Na pewno szczęśliwy przemierza niebieskie trasy błękitnym autobusem. Stworzyłaś piękne wspomnienie, Basiu, zresztą nie pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńBasiu, pieknie napisalam o Panu Rysku, musial byc wspanialym czlowiekiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTakich ludzi długo się pamięta
OdpowiedzUsuńTo prawda.
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWzruszające wspomnienie o zwykłym człowieku, który w prosty sposób zasłużył sobie na niewygasającą pamięć. Wystarczy być dobrym człowiekiem, żeby czuć się szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńPiękny ten obraz, wsi malowanej!
OdpowiedzUsuńWzruszający post...
OdpowiedzUsuńWzruszający post...
OdpowiedzUsuńBasiu droga, bywają ludzie, którzy potrafią zamienić zwyczajną prozę życia w najpiękniejszą poezję. Potrafią naprawdę żyć...
OdpowiedzUsuńKochana, dziękuję... Ty wiesz za co.
Właśnie takie wiadomości są potrzebne, gdzie widać dobroć nie wymuszoną, gdzie pamięć żyje o dobrym człowieku. Gdzie na zdjęciach widzimy piękno przyrody bez względu na działania ludzi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGdy czyta ten post tam w niebie, na pewno jest wzruszony, tak pięknie o Nim napisałaś. Są ludzie, którzy zawsze zostają w naszych sercach, choć w życiu byli skromni. Piękne te faceliowe pola, a pszczółki jak się cieszą. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękny post!
OdpowiedzUsuńWspaniale to opisałaś Basiu, pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńPomodlę się dziś za tego wspaniałego człowieka.... ściskam Cie mocniutko Basieńko kochana
OdpowiedzUsuńSkromny, dobry człowiek bedzie żył w pamięci ludzi, a dzięki tej opowieści także w naszej.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że zechciałyście poznać historię życia tego dobrego Człowieka.
OdpowiedzUsuńBasiu, smutna ta opowieść, ale prawdziwa i o człowieku z pasją. Warto uświadamiać sobie, że tacy ludzie są wśród nas. Warto rozmawiać z ludźmi i ich poznawać, by móc później o nich opowiadać. Dziękuję za tę historię, bo to coś dobrego, a często o tym zapominamy w codziennym życiu. Ściskam :)
OdpowiedzUsuńDobry dzień na wspominanie Dobrego Człowieka.
OdpowiedzUsuńJa byłam dziś na cmentarzu :)
Warto wspominać ludzi, tych żywych i tych, którzy już odeszli do lepszego świata. Tak tworzy się historia... Ja teraz przynajmniej wiem, dzięki Tobie jak wygląda facelia. Jadłam miód faceliowy i zastanawiałam się jak wygląda ta roślinka z dziwną nazwą...teraz już wiem :)
OdpowiedzUsuńpięknie Go wspominasz Basiu... na pewno był Wielkim Człowiekiem:) przytulam :)
OdpowiedzUsuńTacy ludzie zawsze pozostają w pamięci. Jak dobrze, że przybliżyłaś nam jeszcze jednego dobrego człowieka z pasją. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńDla mnie wczorajszy dzień też był dniem pożegnania z bliską mi Osobą, bo moją Matką Chrzestną:(
OdpowiedzUsuńA faceliowe pola tez czasem Basiu mijam...
Dla mnie wczorajszy dzień też był dniem pożegnania z bliską mi Osobą, bo moją Matką Chrzestną:(
OdpowiedzUsuńA faceliowe pola tez czasem Basiu mijam...
Dobrze, że piszesz o ludziach "zwyczajnych" ale jakże ciekawych i "barwnych". Tak ciepło i uroczo opisałaś Pana Ryśka.
OdpowiedzUsuńO facelii nigdy nie słyszałam. Po co się ją sadzi? Chyba całe pole nie służy do ozdoby?
Pozdrówki.
Doczytałam, że to roślina uprawiana na paszę, ale i też ozdobna. Najważniejsze, że jest miododajna. Ostatnio widuje się więcej pszczół w miastach niż na wsi (może dlatego, że na dachach są zakładane ule). Od dwóch lat nie ma os i szerszeni. Niby można się cieszyć (ja alergik), jednak te owady chroniły nas przed kleszczami, bo zjadały ich larwy. Obecnie borelioza jest nagminna, choruje na nią od lat kilku moich znajomych. Może wreszcie się coś zmieni, bo znaleźli wreszcie sposób poruszania się borelii (pod prąd krwi, ma coś w rodzaju haczyków- kotwic).
OdpowiedzUsuńBasiu wspomnienia Twoje są wyjątkowe,a zdjęcia tej fajnej fioletowej rośliny cudowne,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWzruszający post Basiu. Jest dowodem na to, że dobro nie umiera.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
i jak zawsze u ciebie jest co czytać...........
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o Panu Ryśku,takich ludzi długo pamiętamy.Tacy ludzie są wśród nas i warto ich zauważać i poznawać ich historie,tak wiele możemy się nauczyć...
OdpowiedzUsuńPiękne pola facelii..
Pozdrawiam serdecznie:)))
Basiu wzruszający post , piekne zdjęcia. Właśnie nasz kościół obchodzi swoje święto. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękne epitafium:)))
OdpowiedzUsuńpiękny, wzruszający post!
OdpowiedzUsuń