Strony

sobota, 27 lipca 2024

Pozwolę Wam odetchnąć od zalipiańskich chatek.

Jak głosi tytuł, po trzech kolejnych prezentacjach zalipiańskich chatek moimi pędzlami malowanych, doszłam do wniosku, że możecie mieć ich przesyt i wskazanym jest zmienić tematykę.
Będzie dziś trochę inaczej, choć może nie tak bardzo inaczej, bo rzecz dotyczy książki i Pisarki, którą Wam systematycznie przedstawiam ( przypominam) i której pasję pisania mimo wielu rodzinnych zajęć, nieustannie podziwiam.
Natalia, choć tego nieświadoma, ciągle " wierci mi dziurę w brzuchu" dotyczącą napisania książki, w której mogłabym przemycić zasłyszane z dawnych lat treści...

Może jak sobie namaluję takie pióro jakie wysłałam Natalii...coś drgnie w sprawie:-)

A tymczasem zachęcam Was do przeżycia kolejnej przygody z dzielną Irenką, kobietą współczesną, silną i przedsiębiorczą, która daje radę w zapasach z życiem, właśnie dlatego, że nie wyrzekła się ponadczasowych wartości.
Nie chcę zdradzać szczegółów, sami zobaczcie, jak " prawdziwe" życie buduje naszą psychiczną odporność.
A mnie najbardziej urzekły dwa zdania:
" Małe dzieci pachną niebem...I nawet we wzroku mają coś takiego, jakby wiedziały o rzeczach, o których my nie mamy pojęcia".

I tu mi się nasuwa kolejne, jakże ważne przesłanie:
" Jeśli się nie staniecie jako dzieci..."
Bo dzieci są szczere, mają dobre serca, mówią to, co czują, a nie to, co wypada.
Więcej nie napiszę, natomiast odsyłam Was do bloga Autorki i jej dużego już dorobku literackiego   http://wnaszejbajce.blogspot.com/ i kieruję również do ciekawej recenzji https://slowemmalowane.blogspot.com/2024/07/natalia-przezdzik-imie-dla-rozy.html?sc=1722143489269#c6344471451486156537
W ubiegłym poście zachęcałam Was do podjęcia trudu zgadywania.
Z każdym rokiem wnikliwiej obserwuję przyrodę i pokusiłam się o policzenia kwiatów na jednej łodydze mieczyka.
Bardzo, bardzo intensywne bordo kwiatów i ich wysoki wzrost sprowokowały mnie do liczenia. Tylko dwie osoby spróbowały odgadnąć, ale przeceniły możliwości moich kwiatów.
Otóż bordowa piękność z poprzedniego posta może się pochwalić 19 kwiatkami ( na dowód załączam zdjęcie).
Annie i Ismenie dziękuję za zabawę.
Gladiole powinny kwitnąć w sierpniu, a tymczasem kończą już spektakl. 
Okazuje się, że białe, o mniejszych kwiatach mogły się pochwalić liczbą 21. 
Być może są gdzieś dorodniejsze, ciekawa jestem czy ktoś z Was liczył kiedyś ich kwiaty?
Nie ulega wątpliwości, że są piękne, wytworne, kwitną schodkowo, ale zbyt krótko, oto one...
To już wszystkie moje " mieczykowe" okazy.
Ale ogród tonie w innych kwiatach, cynie zaczynają swoje władanie ( niech poczekają na prezentację), a lilie zabierają się do odpoczynku, kwitną te najpóźniejsze.
Szkoda, że na kolejne kwitnienie przyjdzie tak długo czekać.

Żeby Was nie zanudzić, poprzestanę na tym, a na kolejne "odcinki" zapraszam:-)

sobota, 20 lipca 2024

Kiedy kobiety siadały na starych schodach...

 Letnie wieczory to czas gdy można snuć wspomnienia niczym te pajączki, które pajęczynami otaczają moje iglaki, a ja codziennie ściągając niezliczone pajęczyny pozwalam im się szarogęsić w ogrodzie.
Ale nie o nierównej walce  chcę dziś pisać, bo lipcowe dni uciekają błyskawicznie, a zżęte zboża, złote ścierniska i nieustanne odgłosy maszyn rolniczych przypominają, że letnie wieczory nie będą trwać w nieskończoność.
Gdy zapada zmierzch i spaceruję po swoim podwórku, natychmiast pojawiają się wspomnienia, a obecność moich Przodków odczuwam w bardzo mocny sposób. 

ZMIERZCH

Doczekał się swojej chwili
rozkłada olbrzymi płaszcz
i zasłania niepokorne słońce
osiada na drzewach bezszelestnie
i zarządza ciszą wszechświata…


Mam takie swoje miejsca, gdzie nic mi nie zasłania widoku słońca i księżyca.
Wróćmy jednak do owych lipcowych wieczorów przepełnionych znajomą muzyką wsi, spokojnych, chwytających chwilę odpoczynku po znojnym dniu. Kiedyś w takie wieczory na małych dwóch schodkach i progu naszej wiejskiej chatki siadały kobiety, moja Babcia, moja Mama i jej Siostra oraz moje Sąsiadki, wobec których używałam formy : Ciociu ponieważ pewna część wioski była ze sobą spokrewniona mocą małżeństw zawieranych między młodymi z tych samych lub sąsiadujących wiosek. Skoro środkiem lokomocji były własne nogi, wybranka nie mogła mieszkać zbyt daleko...
Te wszystkie Mamy i Ciocie zarazem, zbierały się najczęściej w niedzielne popołudnie i wówczas takie spotkanie trwało dłużej, ale bywały też te krótkie wymiany bieżących informacji w wieczory dni powszednich.
Biegałam jako dziecko po podwórku, chwilowo nie dało się wejść do domu, bo wejście było " zatarasowane", ale to mi nie przeszkadzało, zawsze miałam jakieś zajęcie i w przeciwieństwie do współczesnych dzieci, sama potrafiłam wymyślać nowe zabawy.
Ubolewam tylko nad faktem braku aparatu fotograficznego, bo teraz uwieczniałabym takie chwile, kobiety bez makijażu, naturalne, o spracowanych, zniszczonych od ciągłej pracy dłoniach, o ogorzałych od słońca policzkach, w kolorowych chusteczkach zawiązanych " do tyłu", by było chłodniej wokół szyi.
Pamiętam ich głosy, śmiech, przekomarzania i zwyczajność...
Tęsknię do lat minionych coraz bardziej...
Z tej tęsknoty rodzą się wiersze i obrazy, jak ten...wieczorny, kiedy sam Anioł zanosi moje słowa miłości moim Bliskim Obecnym, obecnym w innym wymiarze...

Taka wędrówka powtarza się każdego dnia, ale właśnie dlatego " człowiek na śmierć nie umiera..."
Te czerwone piękności ze zdjęcia, mieczyki, których cebulki otrzymałam od zapalonej Ogrodniczki Agatki https://mojeniebomojogrod.blogspot.com/
kwitną przepięknie.
W związku z tym oczarowaniem gladiolowym ogłaszam konkurs- zabawę: proszę podać ile kwiatów wytworzył na jednej łodydze mieczykowy przodownik? 
Zobaczymy kto ma szczęście w zgadywankach:-)))

piątek, 12 lipca 2024

Gdy zakwita cykoria i dzika marchew...

Mam wielką słabość do roślin, które mnie otaczają od dzieciństwa.
Widzę jak wyrastają, kwitną, dojrzewają, tworzą nasiona, by w końcu obumrzeć- jak człowiek.
Wiem, gdzie które rosną, a jeśli w danym miejscu pojawiają się nowe to się dziwuję i cieszę.
Kiedy przy drogach zakwita niebieska cykoria podróżnik i biała dzika marchew to znak, że zaczynają się żniwa, a upalne lato w pełni.
Kocham ten czas, niezmienny od lat, powtarzalny, taki sam, a ja się nigdy nim nie nudzę...

I to właśnie było " zagajenie":-)
Wiecie, że w wakacje poświęcam czas Wnukom w ilości jeszcze większej niż w roku szkolnym i robię to z radością bo wiem, że i ten czas kiedyś minie jak wszystko co nas w naszej wędrówce spotyka.
Ale pośród obowiązków znajduję czas by się zachwycić...
Nie czekam na spektakularne cuda tylko dziękuję za te małe, codzienne, których pełno wokół każdego z nas.
A lato to czas cudów, czas niespodziewanych gości, którzy dzielą z nami tę radosną grę kolorów.
Sami zobaczcie:
Teraz przejdźmy do grubszej " zwierzyny" :-)
W takim towarzystwie dojrzewają zboża, wyjechały już kombajny, czas żniw trwa i choć zmieniły się maszyny i praca inna, to ta sama troska o " Boże dary" w ludziach ze wsi pozostała...
A lato spełnia swe odwieczne powinności i każdego dnia utrudzone znojem dnia zasypia pięknymi kolorami kołysane muzyką świerszczy i wszelkich owadów...
Kocham ten czas, w którym najlepiej maluje mi się, to co korzeniami tkwi w wiejskim krajobrazie.
Spacerując wśród tych moich cudów często myślę o Was i te najlepsze z moich myśli wraz z wdzięcznością Wam posyłam...

piątek, 5 lipca 2024

Znów na literkę "l"- kto pamięta?

Pamiętacie taki mój kwiatowy cykl na poszczególne literki alfabetu?
Zaczęło się 13 sierpnia 2019 roku od astrów i aksamitek,
a skończyło 24 listopada tegoż samego roku na żonkilach, żylistkach i żarnowcach.
To było pięć lat temu, jeszcze przed pandemią, która zmieniła świat...
Pokazałam wtedy wszystkie kwiaty z mojego ogródka w alfabetycznej kolejności.
A dziś, jako, że lipiec i jako że lilie będzie pełno lipcowych królewien.

 Kocham lilie i już...
Za ich niezrównany zapach, finezyjne kształty, wielką różnorodność, za ich barwy i delikatną budowę, za stołowanie niezliczonej ilości owadów i za ciągłe wspinanie się ku niebu...
Teraz nastąpi prezentacja moich piękności, którym poświęcam czas, zainteresowanie i moją kwiatową miłość...

Cóż tu pisać wobec niezmierzonego piękna tych kwiatów?
Zatem zaprezentuję jedną z moich ostatnich chatek, bez lilii, ale z polem makowym.
To dla Was Drodzy i Wierni Czytelnicy.
Najserdeczniej pozdrawiam.