Strony

niedziela, 26 czerwca 2022

Urodziłam się w niebieskim domku.

Mam sporo przeczytanych książek do zamieszczenia na blogu, ale je odkładam na rzecz " Niebieskiego domku", autorstwa Natalii prowadzącej bloga  https://wnaszejbajce.blogspot.com/
a co najważniejsze Mamy szczęśliwej szóstki Dzieciaków.
Od długiego czasu czytam bloga Natalii, bo tam można zobaczyć normalny świat, normalne życie i zwyczajne " niemodne" szczęście.
Ponad czterdzieści lat temu marzyłam o takiej gromadce dzieci, jaką w darze otrzymała Natalia, ale jak wiadomo, nasze życie rzadko biegnie torem naszych marzeń, więc z wielką radością podglądam na blogu zwyczajne życie tej Rodzinki, a sama cieszę się własną, mniej liczebną Rodzinką.
Poprosiłam Natalię, by mi przesłała dwie książki, które już się ukazały w jej serii...właśnie, jakiego tu użyć słowa, żeby oddać naturę rzeczy?
Kiedy usiadłam do lektury i zobaczyłam niebieski domek, miejsce akcji pierwszej z książek, odpłynęłam w krainę dzieciństwa.
Bo ja się wychowałam w niebieskim domku, znacznie mniejszym i skromniejszym niż ten opisany przez Natalię, ale był też drewniany i też był pełen zwyczajnego szczęścia.
Wyszukałam jedyne zdjęcie z fragmentem tego domku, który najpierw Babcia Józia ( na zdjęciu), a potem Mama bieliła prośnianym pędzlem, każdego roku, wapnem zmieszanym z ultramaryną.
Domek był zbudowany z drewna, nietynkowany, a szpary pomiędzy kolejnymi drewnianymi elementami zaklejone były gliną.
Każdy deszcz, śnieg i wiatr, wyłupywał bezlitośnie kawałki niebieskiej farby i gliny, więc ściany trzeba było systematycznie odświeżać.
Wewnątrz, z prawej strony ( okna widoczne na zdjęciu) była izba babci z piecem chlebowym, w środku domu była sień, z której można było wejść na strych, bądź do piwnicy wykopanej pod częścią domu w celu składowania części ziemniaków na zimę ( reszta zimowała w kopcu). Z sieni, na lewo, wchodziło się do naszej izby, która miała wszystkie funkcje potrzebne do życia rodzinie.
Na końcu domu było pomieszczenie dla zwierząt, a więc pomieszkiwała tam Krasula ( krowa Babci), para prosiaków i kilka królików oraz kury. Nikt nie narzekał na taki stan rzeczy, a każdy drobiazg był radością...

Ale wróćmy do domku Natalii, a raczej jej ciotki, znacznie większego i lepiej wyposażonego niż niegdysiejszy nasz, w którym rodzice z piątką dzieci postanowili spędzić wakacje.
Wszelkie wakacyjne przygody w górach są opowiadane przez najstarszego spośród dzieci, Daniela, ucznia klas początkowych w sposób pozwalający przenieść się w świat wakacyjnych przygód.
Książka jest napisana w bardzo przystępny i interesujący sposób, a dodatkowo młody Czytelnik może się wiele dowiedzieć i pogłębić swoją wiedzę w różnych dziedzinach.
Dla rodziców to fantastyczny podręcznik wartościowego wychowania dzieci w szacunku wobec innych, wobec przyrody, poszanowania pracy, rodzinnych więzi, koleżeństwa i przyjaźni.
Bez wielkich słów, zwyczajnym opisaniem codzienności, Autorka daje nam do zrozumienia, że nawet współczesne, pokręcone czasy nie są w stanie pozbawić rodziny wartości, które tkwią w nas od pokoleń.

Nic dziwnego, że szybko pochłonęłam " Morskie bałwany", czyli kolejne wakacje, tym razem nad morzem. Dzieci trochę podrosły, są coraz bardziej odpowiedzialne, coraz więcej pomagają rodzicom.
Wychowanie przez wspólną pracę i zabawę przynosi konkretne efekty.
Czekam na kolejne tomy tej serii. Śledząc bloga Natalii, mogę się domyślać pewnych zdarzeń, ale wcale nie pomniejsza to mojej fascynacji.
Polecam Wam nabycie tych książek, mogą one stanowić świetny prezent dla młodych rodziców i ich dzieci, a w tej sprawie najlepiej skontaktować się z Natalią i odwiedzić jej bloga.
We mnie te książki obudziły tak wiele wspomnień, że pozwoliłam sobie na zamieszczenie wiersza i wielu akcentów związanych z dzieciństwem na wsi.
Mój dom
W domu rodzinnym zawsze kwitły kwiaty
chmurki i astry i malwy wysokie
pod czujnym okiem mamy i taty
życie płynęło jak jasne obłoki.
Dzieci bezpieczne nie znały goryczy
ani szarości dorosłego życia
a w wiejskiej chacie czas pełen słodyczy
odmierzał zegar w takt kurantów bicia.
Mama fartuchem ocierała oczy
gdyśmy zmęczeni wracali ze szkoły
obiad podając z uśmiechem uroczym
dom znów się stawał ciepły i wesoły.
A tata z dumą patrzył na swe dzieci
troską malując ich przyszłość daleką
aby w ciemnościach światełko zaświecić
i dać drogowskaz życia wierną rzeką.
W tym domu wszystko było jasne, czyste,
miłość dawano razem z kromką chleba
wszyscy wiedzieli, że serce przejrzyste
buduje drogę na ziemi do nieba.
Do tego domu wracam z każdej drogi
gdziekolwiek pójdę cała tam zostanę
tam mnie kierują w utrudzeniu nogi
bo tam najlepsze na ziemi mieszkanie.
Bądź pochwalony liśćmi obsypany
domu rodzinny pośród wiejskich brzóz
tyś mi na zawsze w me życie wpisany
wśród niepokojów, radości i burz.

Przed domem ( dziś ma deskowany, pomalowany szalunek), koniecznie muszą być krakowiaki i róże.
A w kuchni musi pachnieć ciastem z owocami ( najlepiej drożdżowym).
Powinny się pojawiać pierogi klejone ręką mamy lub babci...
A słoje powinny się zapełniać naturalnymi kompotami.
A to wspomniane książki, których napisania i wydania ( będąc mamą szóstki dzieci) serdecznie Natalii gratuluję.
Dodam tylko, że w takim niebieskim domku zawsze wisiał wianek poświęcony na koniec oktawy Bożego Ciała, by strzegł jego mieszkańców od chorób i nieszczęść.
Zapalające się wieczorem światełko, przypomina o Tych, którzy tworzyli naszą wspólną historię i którzy w takich domkach pozostali przez pamięć, obecni.
Może ktoś mi pomoże w rozwiązaniu problemu: nie mogę dodawać komentarzy na Waszych blogach, jedynie jako Anonimowy, co zupełnie mi nie odpowiada! Może znacie jakiś sposób na to?
Dziękuję Wam za uważne odwiedziny i życzę dobrego tygodnia wśród Najbliższych.

czwartek, 16 czerwca 2022

Zakwitły najpiękniej na Boże Ciało.

Przeżyłam dziś kolejną w swoim życiu uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, nazywaną tradycyjnie Bożym Ciałem.
Dziś w całej Polsce odbywają się uroczyste procesje by uwielbić Chrystusa, który pozostał z nami pod postaciami Chleba i Wina.
Kiedy wydawało się, że większość kwiatów zakończyła kwitnienie, ruszyły róże i to one właśnie wypełniły koszyczki kwiatów procesyjnych dziewczynek.
Dla Natalii, Konrada, Jakuba i Tomasza było to niezwykłe przeżycie, choć ich kilkuletnie postrzeganie świata jest zupełnie inne niż dorosłych. Ale sam udział w procesji to wielkie wydarzenie.
Dla dzieci to barwne kolorowe widowisko, dla mnie, dawno dorosłej osoby, to czas by wielbić Boga, który w tym dniu wychodzi błogosławić nasze zagrody.

Stoję przed Tobą Boże
z bijącym sercem na dłoni
i myśli skłaniam w pokorze
byś życie moje osłonił.

Z pokorą dziecka cichego
wyznaję Ci swe tajemnice
trudy i niepokoje
cicho szeptane życiem.

Ty w Hostii przychodzisz Białej
jak wtedy gdy dzieckiem byłam
z kolan podnosisz czule
i znów się z Miłością pochylasz.

Wierzę, że cała przyroda skłania głowę w tym dniu przed Jezusem Eucharystycznym.
Na ten czas namalowałam obraz " Anioł zrywający maki na procesję Bożego Ciała", który, choć w małym stopniu, ale zasilił konto chorego Piotrusia.

A teraz czas na róże mojego Męża, są pienne, pnące, parkowe, rabatowe, wielkokwiatowe, a jest ich 64!
Nic dziwnego, że w czerwcu trwa nieprzerwany, różany spektakl, a ja zapełniam kolejne foldery ich zdjęciami.
Dziś też miałam dylemat, które z nich pokazać na blogu, bo wszystkie są przepiękne.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Gości i życzę pięknego odpoczynku.

piątek, 10 czerwca 2022

"Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to."

10 czerwca, 35 lat temu, w Tarnowie, nasz Wielki Papież, Jan Paweł II ogłosił błogosławioną- Karolinę Kózkównę, która w 1914 roku zginęła z rąk rosyjskiego żołnierza broniąc godności 16 letniej, polskiej dziewczyny. Uroczystość, mimo, że był to rok 1987, zgromadziła niezmierne rzesze pielgrzymów, którzy w deszczu i błocie oczekiwali na Ojca Świętego na tarnowskich polach.
Miałam to szczęście ( z synem pod sercem) uczestniczyć w tej wielkiej uroczystości.
Ojciec Święty mówił wówczas:
– Ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet. Mówi o wielkiej godności kobiety, o godności ludzkiej osoby. Tak więc święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka.
Od tamtej chwili kult Błogosławionej jest ogromny.
Od dwudziestu lat, w Wał Rudzie, każdego 18 dnia miesiąca, bez względu na pogodę, szlakiem męczeństwa Bł. Karoliny wyrusza ogromna rzesza pielgrzymów, której zawsze przewodniczy szerzący z wielkim oddaniem kult Błogosławionej,  Kustosz Sanktuarium w Zabawie, ks. Zbigniew Szostak.
Podczas Drogi Krzyżowej, której towarzyszą rozważania, autentyczne świadectwa cudów i łask, pielgrzymi zanoszą na modlitewny szlak swoje własne sprawy, by je omodlić.

Przybywają osoby z różnych stron Polski, czasami " ze świata".
Jest wielu młodych, dla których Karolina jest wzorem i oparciem w dzisiejszym poplątanym świecie.
W tym miejscu po dwóch tygodniach poszukiwań ( zginęła 18 listopada) odnaleziono Ciało Karoliny ze śladami licznych ran, które poniosła w czasie dramatycznej ucieczki zakończonej śmiercią.

 

Kolejne wędrowanie- Karolinie
Spakowałam ciężkie serce
zabrawszy całą litanię próśb
wyruszyłam w las szumiący nadzieją
przenikliwy wiatr
przeszywał moje myśli
wpadał w ich zakamarki
by odczytać sens każdego pragnienia
miłość jest uparta
nie lęka się zimna ani bólu
przygląda się nieśmiałym zawilcom
i konarom starych drzew.

Błogosławiona Karolina spoczywa pod ołtarzem głównym kościoła parafialnego w Zabawie, to jedyne takie miejsce na świecie gdzie parafianka pozostała pod ołtarzem własnego kościoła.

Na terenie przykościelnym, znajdują się stacje Drogi Krzyżowej, jedna z nich upamiętnia scenę ze skraju lasu, gdzie zastraszony ojciec, Jan Kózka zawraca do domu pozostawiając Córkę samą z żołnierzem ( rzekomo życzył sobie wskazania drogi, choć można się było domyślać jego zamysłu).
Ojciec przeżywał tę chwilę do końca swojego życia, nie mogąc sobie darować wyboru.
Kościół w Zabawie ma wiele cennych pamiątek związanych z życiem Błogosławionej.
Jest tu też Pomnik Przejścia poświęcony ofiarom wypadków i przemocy, tu przybywają rodzice, którzy nie mogą się pogodzić ze śmiercią utraconego dziecka...
Ale powróćmy do Wał- Rudy.
Brama, przez którą zawsze przechodzi pielgrzymka rozpoczyna modlitewny szlak.
W tle krzyża- drugiej stacji ( na każdej widnieje fragment Psalmu 16 śpiewanego podczas beatyfikacji) rośnie grusza licząca sobie ok 200 lat, pod nią mała Karolinka uczyła katechizmu wiejskie dzieci opiekując się nimi, gdy ich rodzice wyruszali do prac polowych.
W każdej Drodze Krzyżowej uczestniczy obraz Błogosławionej i Jej relikwie.
Będąc w tym miejscu warto zwiedzić dom Błogosławionej z kaplicą i izbą mieszkalną, w której zgromadzono pamiątki.
Jest też Wioska Galicyjska, taka ruchoma szopka, pięknie obrazująca czasy początku XX wieku.
A przy Sanktuarium w Zabawie jest wspaniałe miejsce edukacyjne: rzeźbione przez miejscowego twórcę ptaki, połączone z odgłosami ich śpiewu i opisem gatunku po wybraniu konkretnego ptaka, wprowadzają w atmosferę radłowskiej ziemi.
To tylko niektóre z wartościowych miejsc czekających na pielgrzymów.
Od 19 lat dyrektorka szkoły w Woli Radłowskiej, p. Jadwiga Bieś, organizuje ogólnopolski konkurs " Błogosławiona Karolino, świeć nam przykładem, w którym licznie uczestniczą osoby z całej Polski, z wszystkich kategorii wiekowych, począwszy od przedszkolaków.
W tym roku namalowałam obraz do słów psalmu: Ty ścieżkę życia mi ukażesz.
Bo każdy z nas sam wybiera własną ścieżkę...
A to przykład prawdziwej modlitwy sprzed 35 lat. Siostra Błogosławionej podczas mszy świętej beatyfikacyjnej.
Pozostawiam Was w świecie refleksji i zadumy...